"Kaprysik. Damskie historie"

in #engrave5 years ago (edited)

Bardzo lubię literaturę non-fiction. Jest to kategoria dość pojemna, a choć nie ma dobrej polskiej nazwy, to łatwo jest określić czytelny wyznacznik przynależności utworu do tejże - otóż książki non-fiction pisze życie, a autor jest skrybą, kronikarzem wydarzeń.

Gatunkiem, który darzę szczególnym sentymentem jest reportaż. A jest to naprawdę solidny kawał polskiej literatury. Solidy i oryginalny, gdyż polska szkoła reportażu nie ma swoich odpowiedników w innych krajach. Twórczość polskich reportażystów w tłumaczeniach na inne języki nazywana jest a to esejami, a to opowiadaniami, a to bardzo ogólnie - non-fiction. A jest to reportaż literacki. Często okazuje się, że historia, która pierwotnie miała przybrać kształt reportażu lub felietonu dla czasopisma jest znacznie bardziej skomplikowana, wielowątkowa, wielowymiarowa i zdecydowanie zasługuje na opowiedzenie bez skrótów. Często reportaże ukazujące się na łamach gazet mają wspólną oś i doskonale przemawiają do czytelnika wydane w formie zbioru.

Mariusz Szczygieł ma na swoim koncie książki uznane, bardzo dobre, nagradzane - największą sławę i poczytność zdobyły Gottland i Zrób sobie raj. Pod jego redakcją powstała również monumentalna antologia polskiego reportażu XX wieku - dwa tomy pod tytułem 100/XX oraz tom trzeci 100/XX+50. Jednak dziś chciałabym przedstawić i gorąco polecić nieco mniej znany Kaprysik. Damskie historie. Myślę, że jest to pozycja, która będzie atrakcyjna zarówno dla miłośników polskiej szkoły reportażu, jak również dla czytelników, którzy dotychczas sięgali głównie po beletrystykę.
Mariusz Szczygieł w swoim zbiorze reportaży zachęca do dzielenia się z nim historiami - tym razem damskimi. A trzeba przyznać, że jak mało kto umie słuchać i podawać dalej te zwykłe-niezwykłe opowieści.

Wydanie Kaprysiku z 2010 roku zawiera sześć reportaży - są to historie bardzo różnorodne, a ich wspólnym mianownikiem są kobiety.

Bohaterką reportażu Reality jest nieżyjąca już Janina Turek, która pozostawiła osobliwą spuściznę - ponad 700 zeszytów, w których od 1943 do 2000 roku spisywała codzienność. I nie są to ani pamiętniki, ani prowadzone przez zaangażowane panie domu spisy wydatków, ale nietypowa buchalteria spraw. Posiłki, wizyty, telefony, widziane osoby, prezenty dane i otrzymane, spektakle teatralne, programy telewizyjne, brydże, kino, książki. A wszystko, choć całkowicie neutralne, nienacechowane emocjami, to spisywane w sekrecie.

Kaprysik to reporterskie spotkanie z Anną, do którego nakłonił autora list fotografa. Otóż fotograf napisał do Mariusza Szczygła o swojej niezwykłej stałej klientce, która co jakiś czas pojawia się w jego pracowni, aby pozować do fotografii własnego pomysłu (w dopracowanych kostiumach, makijażu, fryzurze). A nietypowość całej sytuacji polega na tym, że zdjęcia te pozostają wyłącznie w prywatnym archiwum. Fotograf liczył, że być może reportażyście uda się namówić Annę, aby opowiedziała o swoim kaprysiku nieco więcej i zgodziła się pokazać choć część fotografii.

Kartka to moim zdaniem najciekawszy rozdział tej książeczki. Jest to właściwie śledztwo reporterskie, które rozpoczyna się w momencie znalezienia przez autora tajemniczej kartki z listą dwudziestu jeden kobiet. Czy pod kawiarnianym stolikiem mogła znaleźć się powojenna lista dziewcząt żydowskiego pochodzenia? A może to lista podbojów miłosnych? Pań z nieznanych powodów budzących zainteresowanie UB? Planowanych przez piszącego przestępstw? Zagadkę udaje się rozwiązać.

Na korytarzu krakowskiej AGH, na ławeczce siedzi sobie Małgosia. Małgosia jest pomnikiem studentki i to właśnie o niej opowiada reportaż Dowód. Studentka AGH ma twarz żony rektora i siedzi w miejscu, gdzie przyszli państwo Tadeusiewiczowie poznali się w 1964 roku.

Rozstanie jest ostre jak miecz to rozmowa z Izabellą Skrybant-Dziewiątkowską, wokalistką Tercetu Egzotycznego. Ta rozmowa ma współautora - Dariusza Zaborka. Gwiazda opowiada przede wszystkim o życiu - o uczuciu, jakie łączyło ją ze zmarłym mężem, o tym, jak jako matka przeżywała ciężką chorobę córki, a tłem i dopełnieniem całości jest działalność zespołu - trasy, płyty, kiepska prasa w Polsce i uwielbienie fanów.

Serial na dwa długopisy to reportaż nietypowy, ponieważ Mariusz Szczygieł nie pisał, a wybierał kondensat z obszernej korespondencji dwóch przyjaciółek. Teńcia i Heńcia, absolwentki politechniki pisały do siebie co tydzień przez 52 lata. Listy złożyły się na piękne i jakże prawdziwe studium życia kobiet - żon, matek, pracownic, wreszcie babć, emerytek i wdów.


Krystyna Sienkiewicz również znalazła się wśród dziewcząt z "Kartki".

Kaprysik ma straszliwą wadę - kończy się bardzo szybko, ale ma też wielką zaletę - pobudza do refleksji. Jak wiele takich historii jest wokół nas? Ilu zwykłych-niezwykłych ludzi? Oprócz dzienników i listów powstają blogi, maile, wpisy na forach i czatach, tyle niezwykłych hobby jest realizowanych jeśli nie w sekrecie, to za wiedzą bardzo wąskiego grona krewnych, przyjaciół czy pasjonatów tej samej dziedziny. Każdy miewa czasem jakiś kaprys, robi coś niekoniecznego, fantazyjnego. Ile wiemy o naszych rodzicach, dziadkach?
A może i oni mogliby być bohaterami reportażu?


Post powstał w ramach Tematów Tygodnia #61 i nawiązuje do tematu 4. Przedłużanie życia. Wszak bohater reportażu literackiego żyje i żył będzie na kartach książki.


Pierwotnie opublikowano na Blog Bowess. Blog na Steem napędzany przez DBLOG.


Pierwotnie opublikowano na Lectorium. Blog na Hive napędzany przez dBlog.

Sort:  

Bardzo lubię literaturę non-fiction. Jest to kategoria dość pojemna, a choć nie ma dobrej polskiej nazwy

Osobiście zwykle mówię "literatura faktu", ale oczywiście nie jest to tak zwięzła i wygodna nazwa jak "non-fiction", które po naszemu byłoby "nie-fikcją" ;)

Literatura faktu byłaby niezłym określeniem, ale w plebiscytach książkowych używana jest w wąskim znaczeniu. Na przykład lubimyczytac.pl przyznaje nagrody osobno dla literatury faktu i reportażu, osobno dla biografii i wspomnień, osobno dla książek historycznych, a to wszystko jest non-fiction. Nie-fikcja brzmi całkiem nieźle, a jakoś nie jest używana. Częściej można przeczytać określenie książki tego typu jako 'na faktach'. Może warto byłoby zacząć używać nie-fikcji i po prostu wykreować uzus językowy? :)

A nazewnictwo to w ogóle ciekawa sprawa. Coraz więcej kalkujemy z angielskiego. E-book raczej już się w polskim nie przebije jako e-książka. Zobaczymy, czy wygra wymowa i pisownia z 'e', czy raczej z 'i' - działa na przykład serwis ibuk.libra.

Rzeczywiście, nie pomyślałem, że znaczenie "literatury faktu" często jest węższe niż "non-fiction". Z kolei "na faktach" też według mnie średnio pasuje, bo może implikować, że książka tak naprawdę jest fikcją, głównie, ale fikcją opartą na wydarzeniach prawdziwych.

Natomiast "nie-fikcja" dziwnie by się odmieniała, przykładowo nie wiedziałbym co odpowiedzieć na pytanie "co czytasz?" Czy może:

Taką ciekawą książkę nie-fikcja

czy:

Taką ciekawą książkę nie-fikcyjną

czy:

Taką ciekawą książkę z gatunku nie-fikcja

Ostatnia opcja "[...] z gatunku nie-fikcja" zaprzeczałaby sensowi określenia "nie-fikcja", który miał skracać i ułatwiać wyrażanie się. Może lepiej "non-fikcja" tudzież "non-fikcyjna"? Wtedy mamy:

Taką ciekawą książkę non-fikcja/non-fikcyjną

Ciekawiej. Ale nie wiem na ile połączenie non z polskim fikcja jest językową zbrodnią ;)

W każdym razie, można by na ten temat trochę rozmyślać :)

'Non' też mogłoby się przyjąć. Jest nonsens, jest persona non grata. :)

Chyba powiedziałabym, że Czytam właśnie bardzo ciekawą nie-fikcję. Tak jak z kryminałem czy biografią - można użyć jednego rzeczownika ('książka' pozostaje w domyśle), albo powiedzieć Czytam sporo literatury biograficznej/kryminalnej i Chętnie sięgam po literaturę niefikcyjną/nonfikcyjną. Wtedy bez myślnika, bo przymiotnik. :)

 5 years ago  Reveal Comment