Dwóch nieznajomych - Propaganda BCM osiąga 4 gęstość

Na ulubionym serwisie streamingowym wszystkich lewaków pojawił się ostatnio trwający nieco ponad 30 minut film. Opowiada on historię czarnoskórego rysownika i białego policjanta, którzy utknęli w pętli czasu, w której ten pierwszy ginie z rąk drugiego.

Poniżej spoilery zdradzające treść fabuły, ale nie jest ona zbyt lotna (przynajmniej w mojej ocenie, bo krytycy dali temu "dziełu” Oscara).

Two+Distant+Strangers+poster+2.jpg

Murzyn budzi się w mieszkaniu innej czarnej dziewczyny po ONS. Po wymianie uprzejmości wychodzi, zostaje zaczepiony przez policjanta, który chce go przeszukać, ten mu nie pozwala, policjant używa siły, szarpią się, a główny bohater ginie.

Następnie znów budzi się u boku koleżanki i sytuacja się powtarza. Czarny kolega próbuje różnych sztuczek, uciekać, walczyć, nawet zostaje w mieszkaniu, ale wtedy ginie w wyniku pomyłki adresu przez grupę operacyjną policji. Próbuje nawet rozmowy ze swoim mordercą, a gdy ten go puszcza, umiera chwilę później z rąk jego kolegów. W tej sytuacji bez wyjścia stara się zaprzyjaźnić z policjantem, prosząc go, by ten podwiózł go do domu. Ten się zgadza i bohaterowie toczą rozmowę na temat rasizmu, białych przywilejów itp. W tym czasie na dachach budynków pojawiają się nazwiska dindunafin, których zabiła policja. Dojeżdżają do domu, a policjant wyjawia mu, że zdaje sobie sprawę z bycia w pętli i nie sprawia mu to problemu. Wyciąga pistolet i zabija bohatera-ciężko było mi przeżyć ten idiotyzm, ale cóż, taka wizja reżysera. Bohater budzi się kolejny raz i podejmuje następną próbę, licząc, że kiedyś mu się uda. Film się kończy, a my dowiadujemy się, że Grzegorz Floryda poszedł tylko po zakupy, a zła policja go zabiła. O tym, że był naszpikowany narkotykami i płacił fałszywymi pieniędzmi, już nikt nie wspomniał.

Ten film jest zły, bardzo zły. Przedstawia jednowymiarowo czarnych jako ofiary policji, a samą policję jako psychopatów czekających tylko na okazję, aby kogoś zabić. Owszem, może brutalność policji jest problemem, ale jeśli ktoś przystawia ci pistolet do głowy to lepiej współpracować niż dawać mu powody do pociągnięcia za spust. Bohater filmu ani razu nie ograniczył się do słownego protestu i nie zezwolił na zatrzymanie. A przecież to byłaby wspaniała okazja, aby pokazać scenę, w której jest zabierany na komisariat, w kolejnych przebitkach jest z niego zwalniany, gliniarz traci pracę, murzyn wygrywa odszkodowanie, a na koniec idzie uśmiechnięty z dziewczyną za rękę, mijając bezdomnego — byłego policjanta.

Tylko że nie. Trzeba pokazać czarnych jako ofiary, chociaż bardziej wyszło na to, że są zwyczajnie głupi, stosując bezsensowny opór, kończąc z dodatkowymi dekagramami ołowiu w ciele. 100 razy został zabity i dalej nie wpadł na to, żeby odpuścić, a nadgorliwca dojechać służbowo, no ale wtedy nie byłoby Oscara i tak dobrych recenzji ze strony społeczności "Woke" i Black Crimes Matters. Osobiście, gdybym był normalnym, pracującym, płacącym podatki murzynem, to szlag by mnie trafił, że przedstawiają mnie w taki sposób i tak myśli później o mnie społeczeństwo.

Sort:  

Sztuka przez duże BLM!

No ani chybi, kiedyś też były czerwone zuchy i zaplute karły reakcji. Propaganda tych samych lotów.