Na wiosnę tego roku, gdy większość browarów musiało ograniczyć produkcję z uwagi na zamknięcie barów i pubów, gdzie trafiała lwia część produkowanego piwa, niewielki browar z okolic Mons jak zwykle poszedł pod prąd.
W ocenie piwowarów z Brasserie du Borinage jest tylko jeden człowiek na świecie, który może poradzić sobie z pandemią. Tym człowiekiem jest Rambo, John Rambo, niepokonany weteran nie jednego konfliktu. Rambo poradził sobie z nieprzychylnym mu amerykański szeryfem, radzieckimi żołnierzami w czasie swoich misji w Wietnamie i Afganistanie, zbuntowanymi żołnierzami pod wodzą sadystycznego majora Pa Tee Tinta w Birmie, a ostatnio z meksykańskimi kartelami narkotykowymi. W takim układzie koronawirus też nie będzie miał szans z superbohaterem.
Z etykiety belgijskiego piwa Ramborinage groźnie spogląda zamaskowany John Rambo, nazwa piwa jest efektem zabawy słownej w połączenie dwóch słów Rambo i Borinage. Oprócz tego, że piwo Ramborinage niesie orzeźwienie w letnie dni to zostało stworzone do zadań specjalnych, 10% ze sprzedaży każdej butelki jest przeznaczone na wsparcie ogniowe dla pracowników służby zdrowia stojących na pierwszej linii frontu walki z pandemią COVID-19.
W początkowej fazie, na przełomie marca i kwietnia, kiedy to większość sklepów w Belgii była zamknięta browar oferował sprzedaż bezpośrednią door-to-door. Ja nabyłem te piwo już w bardziej tradycyjny sposób po zniesieniu największych obostrzeń. Według komunikatu w mediach społecznościowych browar Brasserie du Borinage przekazał w połowie sierpnia na specjalny fundusz wsparcia medyków ponad 1200 Euro.
Ramborinage jest typowym belgijskim piwem z delikatnymi aromatami cytrusowymi, kolendry i kwiatu pomarańczy, w smaku bardzo smaczne i pijalne, ale jak dla mnie odrobinę za słodkie. Może po prostu przez te wszystkie IPA, APA i stouty odzwyczaiłem się od typowych belgijskich piw.