Po takim okresie książki pachną stęchlizną, być może pleśnią i grzybem. Niestety piwnica nie jest zbyt sucha, dopiero w tym roku, będzie ponownie izolowana i ocieplana. Wynosząc jakieś zbyteczne meble odkryłem jakieś siedliska pleśni, tudzież grzybów. Same książki nie mają widocznych nalotów.
Jakiś czas temu interesowałem się tematem ozonowania, bo mieszkając w starej kamienicy na parterze łatwo o zapach stęchlizny np z szuflady pod łóżkiem. Myślałem nad zakupem ozonatora, ale wszystkie przystępne cenowo są budowane na zasadzie płytka ceramiczna + przetwornica (rodem z aliexpress) włożona w obudowę metalową z timerem. Po co przepłacać, jak można samemu zamówić za grosze na aliexpress i pominąć pośredników.
Już kiedyś testowałem zamówioną płytkę, ale do tej pory żaden ozonator w formie gotowego urządzenia nie powstał. Postanowiłem przetestować ozonator w warunkach bojowych, czyli na wyżej wspomnianych książkach.
Zmontowałem poniższy układ zawierający płytkę ceramiczną wraz z przetwornicą oraz wentylator w celu lepszego rozprowadzenia ozonu po pojemniku. Wcześniejsze próby z ozonem skłoniły mnie do przeniesienia się na strych. Ozon jest wysoko toksycznym gazem, samoistnie się rozkłada się do tlenu, ale w czasie wytwarzania i przed przewietrzeniem najlepiej nie być w pobliżu. Zmontowany układ nie do końca był szczelny, już po kilku chwilach dało w pobliżu wyczuć lekki zapach ozonu. Płytka wytwarza delikatną poświatę, bo ozon powstaje na skutek wyładowań elektrycznych na powierzchni płytki.
Układ działał 20 minut, a pod przykryciem został na dobrą godzinę. Wziąłem książkę do rąk i naciskając brzeg kartek przekartkowałem całą. Powitał mnie miły zapach ozonu. Jednak gdy wsadziłem nos głęboko do książki od strony brzegu przywitał mnie znajomy zapach stęchlizny. Proces ponowiłem z wydłużeniem czasu, ale nie otrzymałem lepszych rezultatów. Jeśli obwąchiwać cała książkę zamkniętą, to nie da nawet przy grzbiecie wyczuć niechcianego zapachu. Niestety ozon nie potrafi spenetrować książki przez grubszą warstwę papieru, a rozłożenie książki nie pomaga, bo przy grzbiecie nadal jest zbita. Być może kartkowanie książki w czasie odkażania dałoby lepszy efekt, ale jakoś nie widzę siebie w masce tlenowej kartkującego książkę.
Podobno wymrażanie, lub zawinięcie książki z sodą oczyszczoną daje dobre efekty, jeśli chodzi o zapach. Może uzupełnię ozonowanie, o którąś z powyższych metod.
Może trzeba pokombinować z większym lub mniejszym ciśnieniem, żeby ozon lepiej penetrował materiał? Taki zabieg stosuje się np. przy stabilizowaniu drewna żywicą epoksydową - obniża się ciśnienie, żeby żywica weszła głębiej w drewno. W domowych warunkach nie będzie to proste, ale myślę, że coś dałoby się wymyślić :)
Niestety kiedyś też mnie podkusiło, żeby przenieść część swoich książek do piwnicy, żeby zrobiło się więcej miejsca w mieszkaniu i mocno tego żałuję z fajnymi książkami stało się to samo co u Ciebie. Szkoda, że ozonowanie nie za bardzo pomogło... ale może są jeszcze jakieś sposoby, żeby książki wróciły do formy :)