Bezspoilerowa recenzja "Nobody"

in Polish HIVE3 years ago

nobody POL oku.jpg

Dzięki sukcesowi "John Wick" i "Taken", rozpoczęła się moda na filmy tego typu. Nie ma co się dziwić, ich realizacja nie jest zbyt droga, łatwo na nich zarobić w kinie, na streamingu, czy VOD. Ponadto ludzie od zawsze kopiują rzeczy, na których inni zarobili dużo pieniędzy. Jak zwykle przy takich okazjach odwołam się do przykładu gier - "Doom" i gry FPP w latach '90 oraz nieco później, to samo w przypadku RTS-ów, czy współcześnie - gier MOBA. Gry FPP w swoim czasie nie bez powodu były nazywane Doom-podobne (jak dziś się mówi "Souls-like"), twórcy RTS-ów kopiowali od Blizzarda, Westwood, a twórcy gier MOBA próbują powtórzyć sukces Valve i Riot Games. Jeśli chodzi o filmy, to najlepszym przykładem są super-bohaterowie, na których Disney-Marvel zbili gigantyczny kapitał. Dzięki nim każde studio szpera w swoich IP (własnościach intelektualnych), czy sami mają prawa autorskie do jakiś super bohaterów lub marek, które można sprzedać w ten sposób. Im więcej takich produkcji, tym trudniej o oryginalność, ale jak lubię ostatnimi czasy powtarzać w kontekście różnych rodzajów sztuki, liczy się przede wszystkim dobra zabawa tu i teraz. Jak zatem wypada "Nobody", za którym stoi reżyser "Hardcore Henry" oraz scenarzysta wszystkich części "John Wick", dwóch odcinków "Falcon and the Winter Soldier" i powstającego serialu "Hitman"?

n2.jpg

N1.jpg

Moim zdaniem dobrze, aczkolwiek raczej nie jest to produkcja, o której będę pamiętał za kilka lat. Aczkolwiek żeby być uczciwym, to po plakacie oraz trailerze spodziewałem się, że ten film mi się nie spodoba. Fabuła jest prosta i można ją streścić w kilku prostych zdaniach - były agent służb specjalnych a'la FBI męczy się szarą codziennością i brakuje mu adrenaliny. "Nobody" przekazuje również ważny morał - uważaj kogo atakujesz, bo przypadkiem zaatakujesz kogoś, kogo nie powinieneś tykać i konsekwencje będą dramatyczne. A poza tym mamy sceny charakterystyczne dla tytułów z tego trendu ("Taken" & "John Wick" + stare filmy akcji) oraz takie, które pojawiają się może i rzadko, ale nie są oryginalne w obrębie tego gatunku. Rozwijając - tytułowy bohater przypadkiem natrafił na grupę bandytów, którzy napadli na bezbronną kobietę, chcąc ją zgwałcić. Postanowił zrobić z nimi porządek - bardzo mocno ich pobić, połamać im kości, takie tam. Nie wiedział jednak, że zaatakował ludzi należących do ruskiej mafii, a konkretnie narkotykowego bossa, Yuliana.

Nie oglądam zbyt wielu takich filmów, stąd trudno mi stwierdzić, jak bardzo te walki są oryginalne albo odtwórcze względem podobnych produkcji. Jednak mogę na pewno powiedzieć, że byłem usatysfakcjonowany podobnie, jak po obejrzeniu "Atomic Blonde". Lubię oglądać przemoc na ekranie, zwłaszcza taką, w której dokładnie widać każdy cios oraz jego skutki - czy to w przypadku ofiary, czy napastnika. Pod tym względem "Nobody" prezentuje dobry poziom, ale nic ponadto. A przynajmniej takie są wrażenia niedoświadczonej osoby, jaką jestem. Nie zrozumcie mnie źle, walka w autobusie, odpieranie ataku na dom, czy finał są przyjemne dla oka, czuć siłę uderzeń, są one poprawnie wyreżyserowane, ale nie było w nich nic, co by zrobiło na mnie naprawdę mocne wrażenie. Poza kilkoma pomysłami, które mógłbym policzyć na palcach jednej dłoni, jak np. wykorzystanie dziadka do spektakularnego finału, ale dla mnie to za mało.

N4.jpg

N3.jpg

Jeśli chodzi o aktorów, to powiem tak - nie zrobili na mnie dużego wrażenia, ale zagrali na tyle dobrze, że nie mam zbyt wiele zarzutów. Aktorstwo w takim kinie nie jest aż tak istotne + ta produkcja nie ma zbyt wysokich aspiracji, więc mogę przymknąć oko na pewne niedostatki. Nie lubię Boba Odenkirka z roli Saula w "Breaking Bad", ale w "Fargo" zagrał całkiem nieźle, w "Nobody" jest również nieźle, ale dostał więcej okazji do wykazania się. Nie nazwałbym go dobrym, ani tym bardziej słabym aktorem. Najbardziej podobały mi się sceny, w których mówił albo widzieliśmy jego szarą, codzienną rzeczywistość. Widać, jak bardzo życie go zniszczyło - nie tylko nużąca praca, brak jakiegoś namacalnego sensu życia, ale również brak skoków adrenaliny i dopaminy, które miał w swoim wcześniejszym zawodzie. Widać to po jego twarzy, wyraźnie widocznemu zniechęceniu, które znikapodczas walk. Nie dość, że mogłem się z nim utożsamić w pewien sposób, to wyszło to dobrze, tj. klimatycznie, realistycznie, podane z odpowiednim charakterem. Jak się bił, to było trochę gorzej, aczkolwiek miło się oglądało, gdy robił komuś krzywdę lub sam zbierał ciosy. O ile to był on, a nie dubler. Poza tym moim ulubieńcem jest dziadek, w którego wcielił się znany wszystkim Christopher Lloyd. Odkąd zobaczyłem go po raz pierwszy, to wiedziałem że na pewno go przynajmniej polubię. Dobrze przemyślano jego postać i wymyślono... Powiedzmy, że możliwy w pewnych okolicznościach (bardzo dobre zdrowie, dobre geny, wybitna kondycja, dbanie o swój organizm) sposób walki. Nawet w takiej sytuacji byłoby to średnio realistyczne, ale nie takie rzeczy się widziało wśród filmów z gatunku akcji. Nie robił tutaj nieziemskich fikołków ani nic z tych rzeczy - po prostu miał szczęście i strzelał, gdy człowiek wpadł mu w celownik, da się więc to moim zdaniem zaakceptować. Dziadek z shotgunem wymiatał, widać ile radości odczuwał z odgrywania tej roli! Reszta aktorów była ok - albo mieli za mało czasu, bym wyrobił sobie zdanie na ich temat, jak żona protagonisty albo ich role były jednowymiarowe, ale generalnie nie narzekałem podczas seansu ani po nim.

N6.jpg

N5.jpg

Generalnie jest to dobry film, ale prawdopodobnie za kilka lat gdy o nim usłyszę, to będę musiał zajrzeć do przeglądarki google'a, by sobie przypomnieć o jego istnieniu. Jest to dzieło jakich pełno - takie, które ma zapewnić miło spędzony czas, nie mając zbyt wiele do zaoferowania poza czystą rozrywką. Czy to źle? Zależy od Twojej perspektywy. Mi się podobało, nie żałuję poświęconego przeze mnie czasu, ale nie miałem zbyt wysokich oczekiwań. Oceniam go więc na 7/10.

Sort:  

Manually curated by EwkaW from the @qurator Team. Keep up the good work!

Dziękuję @ewkaw :)!