Przemyślenia o szczęściu w nieszczęściu [część 1]

in Polish HIVE4 years ago

Rozdział 0: Wstęp

Żeby zrozumieć ciąg przyczynowo-skutkowy cofnę czas do okresu sprzed mieszkania w Gliwicach. Przez dwa lata okupowałam norę w Katowicach.
Kawalerka przyzwoitej wielkości, 25 metrów kwadratowych podzielonych na łazienkę, aneks kuchenny oraz pokój-orkiestra będący jednocześnie sypialnią, pokojem dziennym, jadalnią oraz salonem w zależności od tego jak bardzo posprzątałam i jak ułożyłam meble. Widząc jakie perły są na grupach mieszkaniowych, mogę śmiało powiedzieć, że cenowo oraz powierzchniowo wygrałam na loterii.

DSC_0966.jpg

Rozdział 1: Niby kolorowo, ale jednak nie do końca

Nie było to oczywiście idealne miejsce. Raz na pół roku wizytował mnie scout. Kogo nazywałam scoutem? Karalucha. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam karaczana, było koło północy. Już miałam iść spać, jak zwykle ciemnica w mieszkaniu, więc żeby napić się przed snem musiałam zapalić światło... A tam widzę obok zlewu łazęgę wstrętną. Wzdrygnęłam się, popłakałam nie wiedząc co zrobić (tak, spanikowałam okropnie). Nie wypiłam niczego, zakopałam się w łóżku i doczekałam poranka. Jak tylko się obudziłam, spakowałam się, olałam zajęcia, bo jechałam pierwszym autobusem do domu rodzinnego.
Mogłam zostać, bo dzień później pojawiła się karteczka, że będzie ekipa do walki z karaczanami i kto chce może miłych panów wpuścić, ale dowiedziałam się o wszystkim po fakcie. Następne karaluchy już nie miały ze mną tak lekko, co ubiłam to moje.

Z innych ciekawszych problemów, miałam przeciekający, kapiący sufit. Hałas w nocy, w kompletnej ciemności, co mądra pomyślałam?

Czy w tym mieszkaniu straszy?

No geniusz! Na szczęście to był pojedynczy przypadek. Brak firan, zasłon lub rolet w mieszkaniu, które jest skierowane na wschód z dwoma wielkimi oknami na prawie całą ścianę. Potężne słońce potrafiło mnie w lecie wykurzyć na siłownię... Właściwie jako jedyne miało tak potężną moc oraz argumenty, by wywalić mnie skutecznie z łóżka.

IMG_20190923_145128.jpg

Rozdział 2: Nieidealny, ale akceptowalny i kochany

Nie zmienia to faktu, że lubiłam to miejsce. Pierwszy metraż, który nie musiałam dzielić z nikim. Żadnych krewnych albo obcych ludzi, nikt nie podjadał z lodówki, nie zajmował łazienki akurat jak jej potrzebowałam. Typowe problemy kiedy mieszka się z kimkolwiek. Zachłysnęłam się samotnością, która bardzo mi pasowała. Zabunkrowałam się, nazywałam to "piwnicą na 4-tym piętrze", będąc aż za bardzo dumna ze swojego położenia. Dodatkowo chętnie korzystałam z udogodnień oferowanych przez życie w dużym mieście. Dobrze zaopatrzone sklepy, autobusy co kilka minut, wybór jedzenia większy niż jeden kebab oraz pizza na krzyż, kilka galerii handlowych i potężny internet, który nie wywalało od korzystania z facebooka. Dla kogoś, kto miał problem z brakiem WiFi w pokoju to była radość, kiedy ściąganie gier trwało chwilę, a nie przy dobrych wiatrach dwie noce.

Do tej pory mam ciepłe wspomnienia związane z Katowicami. Tutaj przyszło mi podejmować pierwsze eksperymenty w kuchni (nigdy nie gotowałam przed przeprowadzką), początkowo żywiłam się jedynie tostami, bo na tylko tyle pozwalały mi kulinarne umiejętności. Stopniowo uczyłam się jak działać w kuchni, chociaż do tej pory pamiętam potężną pastę rybno-ryżową z curry, która była kompletnie niejadalna. Gdzie na to wpadłam to nie wiem, nie oceniajcie.
Czasami z nostalgii przejeżdżamy przez okolicę, odruchowo zerkam na blok, uśmiechając się pod nosem. Już pomijając, że to właśnie tam się wszystko zaczęło. Gdyby nie ta nora, nigdy nie miałabym okazji poznać osobiście kilku użytkowników platformy (a jednego z nich obserwować właśnie na kanapie jak słodko śpi).

IMG_20190923_145204.jpg

Rozdział 3: Czas na zmiany

Wspólnie z chłopakiem podjęliśmy decyzję o zamieszkaniu gdzieś indziej, w Gliwicach. Oznaczało to, że wyniosę się z Katowic. Właścicielka mieszkania nie robiła problemów, nawet puściła umowę wcześniej, mając już kogoś na moje miejsce, więc rozstałyśmy się w ciepłej i pokojowej atmosferze.

Wstępnie zakładałam, że nie będę narzekać na Gliwice. Autobusy są, pociągi są, poradzę sobie z dojazdem na uczelni, przecież będzie dało się wydostać i dotrzeć w rozsądnym czasie na uniwerek... Ta, pośmiałam się mocno. Szybko zrozumiałam, że to co na papierze wyglądało teoretycznie dobrze, okazało się, że mogę się tym najwyżej podetrzeć. Synchronizacja autobusu z pociągiem? Koncept zupełnie obcy dla komunikacji miejskiej. Zaczęłam czuć frustrację, a to przełożyło się na moje mocne olewanie zajęć. Chodziłam jak mi pasowało albo kiedy miałam sporo ćwiczeń. Prowadzący informujący, że jego zajęcia nie są obowiązkowe, od razu wykreślało punkt z planu.
Zatęskniłam za Katowicami, które zaczęłam jeszcze bardziej doceniać. To jak wybaczały mi moje spóźnienia na autobus, bo za chwilę nadjeżdżał kolejny żółtek i wskakiwałam na trasę. Przyzwoite połączenia z tramwajami, które sunęły prosto na Zawodzie. 30 minut od wyjścia do dziedzińca, tęskniłam za tym.

Rozdział 4: A oto ciężar Korony

Wszyscy wiemy jak wyglądała sytuacja, z własnego życia lub głośnego krzyku w internecie. Zdalne nauczanie z jednej strony było zbawieniem, nie musiałam już dojeżdżać i walczyć z komunikacją miejską... Czyli wygranko, bo zajęcia przez neta, większa połowa się nie odbywała w ogóle, więc wyszło na moje?

Tylko co byłoby, gdybym została w Katowicach?

Pogryzło to moją głowę, dając do myślenia. Mogę się założyć, że nie zostałabym w Katowicach. Odcięta od możliwości oferowanych przez miasto, byłabym bez rączek. Szybko uniwerek przeszedł na zajęcia zdalne, więc musiałabym używać internetu w domu (który był i nadal jest dość słaby). Rodzice mieliby uzasadniony powód, bym przymusić mnie do wcześniejszego zakończenia umowy.
Z resztą mieszkając w Gliwicach, rodzice pytali czy wrócę do domu. Mogłam się zasłonić tym, że nie jestem sama i nie mam zamiaru chłopaka zostawiać samego. Wspólne zakupy to był nasz rytuał, a w chwilach przytłoczenia czterema ścianami, mogliśmy się wspierać.

Sort:  

ulubionego tagu brak, ale przynajmniej już jest coś napisane :D

ładne to lokum - skromne, ale schludne i niezagracone.
no i naleśniki są!
grzech narzekać :)

@tipu curate :)

Cholibka! Zapomniałam kompletnie o tym tagu :C
Kawalerka była skromna, trochę doposażyłam ją na czas mieszkania i zrobiła się przytulna. W czasie użytkowania potrafiłam niezły bałagan zrobić :D
Dzięki za tipu ;)

Congratulations @osavi! You have completed the following achievement on the Hive blockchain and have been rewarded with new badge(s) :

You received more than 700 upvotes. Your next target is to reach 800 upvotes.

You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Do not miss the last post from @hivebuzz:

HiveBuzz supports meetups of the Hive UK Community

Tylko żebym nie czekał na kolejną część wieczność xP

Sławny tag też po czasie można dodać xD

Pamiętam, miałam wznowić starą serię, ale trochę nie wyszło 😅

Coooooooooo 😲
Tego się nie spodziewałam

30 minut od wyjścia do dziedzińca, tęskniłam za tym.

Ja ostatnio zamieniłem 30 minut na 3 minuty :) Ale wiem, że zawsze też mogło być gorzej... Np. tak:

albo tak:

Mieszkanie w ścisłym centrum nie jest dla mnie, ale gdzieś gdzie jest dobry dojazd i trochę spokoju, to moja wymarzona lokacja 😊
Na szczęście nie miałam akcji z Bareji, bo wtedy już bym nigdzie nie wychodziła, bo byłabym zbyt leniwa i niecierpliwa na znoszenie takich upierdliwości.