12.04 był ostatnim dniem bez śniegu. Wykorzystałem go więc na ekstra trening biegowy.
Dlaczego ekstra? Dlatego, że miałem powoli wracać do treningów, biegając po około 5km, a na tym treningu dobiłem do dychy, i to w niezłym jak dla mnie czasie 1.14 h.
Również prognozy pogody i zapowiadane opady śniegu skutecznie mnie zachęciły do przebiegnięcia dłuższego dystansu, gdyż "czułem w kościach", że to będzie ostatni trening biegowy w tym tygodniu.
Wybrałem trasę w dużej mierze biegnącą do drogach polnych, by nie obciążać zanadto kolan.
Na szczęście po wprowadzeniu pewnych modyfikacji do treningów (porządna rozgrzewka przed bieganiem, oraz smarowanie kolan maścią rozgrzewającą) muszę przyznać, że jest dobrze (i oby tak zostało).
Ten przekrój trasy nieco mnie zaskoczył.
Znam te tereny od dziecka, a nie wiedziałem, że różnica między Jamą a Borem wynosi aż 60 metrów przewyższenia. Następnym razem pobiegnę do góry drogą do Jamy, później zbiegnę do Boru. Rożnica wyniesie na pewno ponad 100 metrów.
Piszę o tym dlatego, że jedną z rywalizacji w aplikacji Strava, w której biorę udział w kwietniu, jest pokonanie odpowiedniego przewyższenia. Kolekcjonuję więc przewyższenia, by na koniec miesiąca osiągnąć wyznaczony mi przez Stravę cel.
Na koniec standardowe wykresy tempa, kadencji, i pulsu.
Najważniejsze założenie, czyli utrzymanie średniej wartości pulsu w okolicach 140 mogę uznać za zaliczone (144 jest "w tolerancji" ;)
Resztę tygodnia niestety "przesiedziałem na dupie", gdyż warunki pogodowe skutecznie zniechęciły mnie do biegania. W moich raportach Actifit widać dokładnie jakie warunki panują w Szczyrku i okolicach. Śnieg jest totalnie rozmoczony, ciężki i grząski. Żadnej przyjemności nie sprawia bieganie w takich warunkach.
Na szczęście zbliża się weekend, więc w mej głowie rodzi się już plan na jakąś górską wycieczkę :)