Pierwszy wypad poza Tbilisi, cz. 2 – Mccheta i Dżwari

in PL-TravelFeed3 years ago (edited)
Read this post on TravelFeed.io for the best experience


Daaaawno (bo jeszcze od czasów Steema!) nie było tej serii, ale spróbuję ją wskrzesić i – póki nie mogę do mojej kochanej Gruzji się dostać ciałem – wrócę tam duchem, przy okazji zabierając Was ze sobą. Do tej pory opowiedziałem Wam o początkach swojej pierwszej podróży z lipca 2015 roku: zdążyliśmy pospacerować po Tbilisi (odcinki 1, 2, 3, 4, 5, 6 i 7), odwiedzić towarzysza Stalina w Gori i zwiedzić tamtejszą twierdzę, a także podziwiać skalne miasto w Uplisciche (odcinek 8). W dzisiejszym odcinku wrócimy do drugiej połowy tamtego dnia – odwiedzin w Mcchecie i Monastyrze Krzyża [dżwari/dżwris monasteri].
Z Uplisciche wyjechaliśmy koło 16:30. Do pokonania mieliśmy w sumie niewiele – około 60 kilometrów. Jechało się bezproblemowo (tym razem już nie objazdem, lecz „normalnie” autostradą) i już po mniej więcej godzinie ujrzeliśmy pozostałości twierdzy Bebrisciche

DSC00036 (1).jpg
położonej na przedmieściach Mcchety (choć może w przypadku tego w sumie niezbyt wielkiego miasteczka nie jest to najlepsze określenie). Samej twierdzy nie zwiedzaliśmy, mimo wszystko było już trochę późno, a i pogoda powoli przestawała sprzyjać.


Pierwszym punktem zwiedzania był kompleks klasztorny Samtawro (co można z grubsza przełożyć jako „miejsce władcy”), składający się z kościoła pw. Przemienienia Pańskiego
DSC00037.jpg
oraz żeńskiego klasztoru św. Nino. Zgodnie z tekstami hagiograficznymi jego historia sięga najdawniejszych początków chrześcijaństwa w Gruzji, czyli IV wieku naszej ery, jednak datowanie istniejących obecnie budynków jest problematyczne – główna świątynia teoretycznie stylistycznie przypomina zabytki XI wieku, jednak od tamtego czasu była wielokrotnie niszczona i odbudowywana, zaś niektóre elementy powstały dopiero w wieku XIX.

Niewątpliwie warto zwrócić uwagę na stare freski z XVI i XVII wieku
DSC00040.jpg
a także na bogatą ornamentykę kopuły
DSC00038.jpg
i południowej fasady świątyni.
DSC00039 (1).jpg
A także na nagrobki-sarkofagi Świętego Równego Apostołom króla Miriana III, władcy Iberii z IV wieku oraz jego żony Nany.
DSC00041.jpg
i kapliczkę św. Nino
DSC00043.jpg
Przynajmniej tyle nam się udało zwiedzić podczas tamtej wizyty.

W tle mogliśmy podziwiać okoliczne wzgórza
DSC00046.jpg
oraz górujący nad Mcchetą monastyr Dżwari:
DSC00045.jpg
Po obejrzeniu Samtawro stwierdziliśmy, że zwiedzanie zwiedzaniem, ale pora w końcu coś przegryźć, bo na głodnego długo już nie pociągniemy. Przerwa obiadowo-odpoczynkowa zajęła nam dość dużo czasu i do chyba najgłówniejszej atrakcji Mcchety, czyli katedry Sweticchoweli („życiodajnej kolumny”) dotarliśmy dopiero gdzieś koło 19:30. Niby było jeszcze jasno, ale warunki do zwiedzania nie były rewelacyjne, tym bardziej, że z szarych chmurzysk zaczęły spadać pierwsze krople.

Mimo to podziwialiśmy potężne mury z XVIII wieku
DSC00049.jpg
DSC00052.jpg
DSC00056.jpg
DSC00055.jpg
DSC00073.jpg
wewnątrz których kryła się katedra z XI wieku
DSC00054.jpg
DSC00072.jpg
jeden z głównych i najważniejszych ośrodków Kościoła gruzińskiego, miejsce koronacji i pochówku wielu władców tego kraju. Wewnątrz – największe wrażenie wywarł fresk Pantokratora
DSC00057.jpg
namalowany nad ikonostasem
DSC00058.jpg
XVII-wieczne cyborium, pod którym, jak głosi legenda, pochowana jest szata Jezusa
DSC00068.jpg
– i płyty nagrobne, będące niemymi świadkami przemijających stuleci
DSC00069.jpg
(choć nagrobka króla Wachtanga Gorgasala z V wieku nie udało nam się wtedy zidentyfikować). Życiodajnej kolumny – niestety również.
Niemniej trudno było nie podziwiać wnętrza świątyni
DSC00059.jpg
DSC00062.jpg
DSC00061.jpg
i jej fresków:
DSC00060.jpg
DSC00066.jpg
Znajduje się tam także XIV-wieczna kopia edykuły Bazyliki Grobu Świętego:
DSC00071.jpg

Przyznaję bez bicia, że na to miejsce poświęciliśmy znacznie mniej czasu, niż powinniśmy, bo jedynie pół godziny. Daliśmy też spokój samemu miasteczku, które – przynajmniej na pierwszy rzut oka – w pobliżu katedry przypominało trochę cepelię. Koniecznie chcieliśmy jeszcze zobaczyć Dżwari, a zarazem, na ile się da – uniknąć jazdy po zmroku, przynajmniej pierwszego dnia samodzielnej jazdy.

Udało się średnio. Do Dżwari, co prawda, niby nie było daleko – w linii prostej to jedynie kilometr po drugiej stronie rzeki – ale samochodem po uwzględnieniu wszystkich objazdów i podjazdu pod wzgórze okazało się „nieco” dalej – prawie 13 kilometrów. W tym momencie cieszyliśmy się, że nie musimy tej drogi pokonywać pieszo, tym bardziej, że zaczęło padać. Do tego doszły jeszcze problemy spowodowane zmęczeniem i stresem – Joannie udało się w jakiś niestandardowy sposób zrobić parę kółek po miasteczku, próbując rozgryźć problem jednokierunkowości – i tylko raz wyjeżdżając pod prąd. Na szczęście skończyło się na obtrąbieniu nas, ale jednak chwila przerwy na opanowanie nerwów była niezbędna – no i nastrój, żeby jechać do Dżwari jakoś tak Joannę opuścił. Ale spróbowaliśmy.

Na górze jednak czekało nas małe rozczarowanie. Co prawda, sam monastyr rzeczywiście był piękny i malowniczo położony tyle że o 20:30 był już zamknięty dla zwiedzających. Pozostało nam tylko obejrzeć go z zewnątrz i zrobić klasyczną fotkę ujścia rzeki Aragwi do Kury – niestety, troszkę popsutą przez reflektor oświetlający sam klasztor. A następnie w niezbyt wesołym nastroju pokonać te ostatnie kilometry do naszej kwatery.

Jak się okazało, dojechać do Tbilisi było prosto. Natomiast przebić się przez 20 kilometrów wieczornego ruchu w Tbilisi już gorzej, tym bardziej, że nasza ówczesna nawigacja nie pomogła nam ogarnąć jednokierunkowych ulic i zamiast grzecznie zaparkować tuż pod naszym adresem, kręciliśmy się w kółko na tyle długo, że po dwóch rundkach Joanna – ostatecznie, doświadczony kierowca z wieloletnim stażem za kierownicą – się rozpłakała, stwierdziła, że więcej po tym mieście jeździć nie będzie, wszystko jej jedno, gdzie zaparkuje i trudno. Miejsce na postój ostatecznie znalazło się koło kościoła Kaszueti. W tamtym momencie oczywiście nie było to problemem, 800-metrowy spacerek wieczorem to przecież czysta przyjemność.

Na kwaterze czekała na nas niespodzianka – gościnny gospodarz na pożegnanie podarował nam butelkę domowego wina. Próbowaliśmy go nakłonić, żeby zdegustował ją razem z nami, ale jednak odmówił. Być może abstynent? W każdym razie zawartość butelki okazała się znakomita i świetnie się sprawdziła jako terapia antystresowa po takim dniu.

Następnego dnia czekała nas już „prawdziwa”, pełnowymiarowa podróż, w którą zabiorę Was już w kolejnym odcinku.

CDN
View this post on TravelFeed for the best experience.

Sort:  

Dobrze się zapowiada nowa (dla mnie) seria. Będzie konkurencja dla Dominikany i Chile/Argentyny w konkursie pl-travelfeed!

Dzięki :) byle wystarczyło czasu na regularne pisanie ;)

Manually curated by EwkaW from the @qurator Team. Keep up the good work!

Congratulations, your post has been added to Pinmapple! 🎉🥳🍍

Did you know you have your own profile map?
And every post has their own map too!

Want to have your post on the map too?

  • Go to Pinmapple
  • Click the get code button
  • Click on the map where your post should be (zoom in if needed)
  • Copy and paste the generated code in your post (Hive only)
  • Congrats, your post is now on the map!

Congratulations @avtandil! You received the biggest smile and some love from TravelFeed! Keep up the amazing blog. 😍 Your post was also chosen as top pick of the day and is now featured on the TravelFeed.io front page.

We noticed that you edited your post through a different Hive frontend, so we were wondering if you experienced any issue posting through TravelFeed. If you have any suggestions for us, we would appreciate if you would let us know about them :)

Thanks for using TravelFeed!
@pl-travelfeed (TravelFeed team)

PS: Have you joined our Discord yet? This is where over 1000 members of the TravelFeed come together to chat. Join us!

@travelfeed Thanks! Yes, indeed a problem appeared. Although the text was looking well in the TravelFeed, at the Hive some photos were not showing correctly, with only links info being visible. There was also a problem with justifying the text - I've managed to fix it in Hive, but in TravelFeed it remained as it was (trying to justify finished with some photos not showing correctly). Except for that, all the other things work fine :)

Sorry you experienced this problem. Have you tried using the EasyEditor instead of Markdown/HTML? It's a bit more limited with formatting but the results should be good everywhere :)

Maybe I will try. Frankly speaking, the Markdown/HTML for me is easier and more natural (I'm almost 40 now and I remember well the old good HTML commands ;) ). Thanks for the suggestion!

Sure thing, that's why we offer two different editors!

While markdown and very basic HTML is usually not an issue since it is very limited in formatting options, the problem with HTML on Hive is that it doesn't look consistent on different frontends, even between hive.blog and Peakd there are many differences and mobile apps sometimes have completely different formatting. Even though our rendering code is based on hive.blog and aims to be consistent, formatting can in some cases be different on TravelFeed.

Do justowania tekstu używam <div class="text-justify"> na początku i </div> na końcu.

Ja tak samo. Ale na TravelFeedzie to mi rozsypało tekst i niektóre zdjęcia się przestały wyświetlać. Tu na Hive, owszem, zadziałało :)