Nie było zimy, nie było, aż wystrzeliła. Dopiero w styczniu, ale za to pełnym frontem wyżowym (jak mówi Wicherek). Nie wchodząc w szczegóły mapy ciśnień i temperatur, nasz krakowski operator sfilmował Kraków w śniegu. Piękny, malowniczy, romantyczny...
Tak rozpoczyna się jeden z pierwszych odcinków Polskiej Kroniki Filmowej z 1972 roku. Minęło prawie pół wieku i mamy dokładnie tak samo. No może z wyjątkiem tego "pełnego frontu", bo śniegu w tym roku znacznie mniej niż na klatkach filmowych z 1972. Niemniej w porównaniu z tym, co było w ubiegłym roku (a w zasadzie z tym, czego nie było), to śniegu napadało. I znów Kraków jest piękny, malowniczy, romantyczny...
Minęło 50 lat. Świat się nieco zmienił. Może nawet nieco bardzo. Jedno jest jednak wciąż takie, jak wtedy - radość dzieci (i nie tylko) z faktu, że spadł biały puch. Widać to na nagraniu PKF. Widać to na kilku zdjęciach, które zrobiłem podczas wczorajszego spaceru aprowizacyjnego. Ale może nie wyprzedzajmy faktów. Zapraszam na przechadzkę.
Na początek zasypana Św. Marka. Pan na balkonie niczym w "Misiu". "Czy ja palę? Pani kierowniczko! Ja palę przez cały czas!"
Nie skręcamy jednak w Św. Marka. Idziemy dalej Sławkowską. Tu śniegu mniej, bo ludzie chodzą, samochody/rowery jeżdżą.
Dochodzimy na Rynek. Tu ludzie przemieszczają się po specjalnie wydeptanych ścieżkach.
Lwy strzegące wieży ratuszowej śpią i nawet nie wiedzą, że są zasypane. Co ciekawe są to rzeźby, które jeszcze przed wojną zdobiły pałac w Pławowicach. Za komuny uznano jednak, że przeniesie się je do Krakowa i ustawi przy wieży. Ot, kaprys Prezydium Rady Narodowej Miasta Krakowa z lat 60-tych.
Nie zatrzymujemy się jednak na Rynku. Idziemy w kierunku Wiślnej, w którą wchodzimy, aby następnie Gołębią dojść do Collegium Novum.
Na Plantach pod Collegium Novum zastaniemy zdecydowanie więcej śniegu, z czego zwykle w pełni korzystają dzieci (i czasem dorośli). W różnych miejscach są też ustawione szopki.
Plantami przechodzimy w kierunku ulicy Św. Anny, gdzie znajduje się (UWAGA!) kościół pod wezwaniem Św. Anny. A w zasadzie kolegiata.
Spod kolegiaty idziemy ulicą Św. Anny w kierunku Rynku. Następnie skręcamy w Jagiellońską, którą dochodzimy do Placu Szczepańskiego.
Na Placu Szczepańskim zapewne spotykamy ludzi siedzących na ławce i spożywających posiłek oraz dzieci bawiące się śniegiem. Zupełnie jak w 1972 roku (nooo... może z wyjątkiem ludzi spożywających dzieci bawiące się śniegiem).
Tu kończymy nasz spacer. Można się rozejść i wypić ciepłe kakao z przemyconego z Wenezueli ziarna kakaowca. BTW, z Placu Szczepańskiego do Królestwa Bez Kresu jest rzut beretem, więc zapraszam.
Twój post został wykorzystany do promowania platformy HIVE (hive.blog; peakd.com) w głównych mediach społecznościowych Facebook i Twitter
!ENGAGE30
ENGAGE
tokens.