Wyjazd do Ameryki Południowej wpis nr. 34 Argentyna - Perito Moreno

in PL-TravelFeed3 years ago

Read this post on TravelFeed.io for the best experience



Od tygodnia pobytu w Patagonii przeczuwałem, że na zachodzie za górami musi kryć się coś wyjątkowego. Nawet gdy na niebie nie było ani jednego obłoczka, za górami nad zachodnim horyzontem zawsze wisiało kłębowisko chmur.

Aby sprawdzić co takiego wyjątkowego kryje się na zachodzie musieliśmy ponownie wrócić z Chile do Argentyny. Droga z Puerto Natales do El Calafate to zaledwie 275 km, więc o poranku dziarsko ruszamy na drogę. Tak źle stopa nie łapało nam się już od dawna. Na dobre kilka godzin utknęliśmy w małej górniczej miejscowości Julia Dufour. Gdy pisze te słowa Agatka właśnie potwierdziła moją opinię, że był to najgorszy stop na całym tym wyjeździe. Zimno było niesamowicie, wiał przeszywający wiatr, a samochód skręcający w drogę krajową numer 40 pojawiał się raz na dobre kilka minut. Staliśmy tak długo, że nagle przy drodze pojawili się nasi znajomi Polacy spotkani dzień wcześniej w Chile, z tym, że ustaliliśmy dzień wcześniej że aby nie wchodzić sobie w paradę my ruszamy skoro świt, a oni dobre kilka godzin po nas. Efekt był taki, że cala nasz czwórka utknęła na tym samym skrzyżowaniu. Z opresji wyratował nas Vladimir - Chilijski kierowca TIRa który nie dość że zabrał całą naszą czwórkę, to jeszcze poczęstował skrętem. Vladimir pomógł nam trochę, ale pokonaliśmy z nim wyłącznie połowę naszej trasy. Drugą połowę drogi do El Calafate udało nam się pokonać dzięki niezapomnianej parze która ruszyła w świat jako trupa cyrkowa. Dwudziestokilkuletnim Peugeotem 206 wraz z sześcioma gitarami młoda Argentyńska para ruszyła w świat. Ona w stroju clowna śpiewała i tańczyła, a on grał na jednej z sześciu gitar. Auto było wypchane po dach, bo wieźli w nim dobytek całego swojego życia, ale na tą jedną godzinę podróży także i my z naszymi plecakami zmieściliśmy się do ich domu na kółkach. Cyrkowa para w Peugeocie 206 dowiozła nas do El Calafate i choć wymieniliśmy się między sobą numerami telefonu to jednak nie dane nam było się więcej zobaczyć, a to wielka szkoda, bo czasami wystarczy jedna chwila aby nabrać wielkiej sympatii do jakiś osób. Jedno co nam pozostaje to nadzieja, że szczęśliwie i zgodnie ze swoimi planami przemierzają południowoamerykański kontynent, a dzięki ulicznym występom są w stanie zapewnić sobie środki na kontynuacje podróży.

O Argentyńskiej drodze krajowej numer 40, z która tego dnie mieliśmy pierwszy bardzo nieprzyjemny kontakt będę pisał jeszcze nie raz bo wszystko co najlepsze w Argentynie znajduje się przy tej drodze, lub w bezpośrednim sąsiedztwie.
Winowajca tego, że od kilku dni nad zachodnim horyzontem ciągle kłębiły się chmury również znajdował się w bezpośrednim sąsiedztwie drogi krajowej nr 40, a był to Południowy Lądolód Patagoński.

IMG_7545.jpgIMG_7699.jpgIMG_7750.jpgIMG_7779.jpg

Lodowiec Perito Moreno to gigantyczny jęzor, który w swym najwęższym miejscu (tam, gdzie w tle widać dwie ciemne góry oddalone od nas o ok 15 km) ma szerokośc ok 5 kilometrów. Jego czoło jest wysokie na 60 metrów. Jest on tylko jednym z kilkudziesięciu takich jęzorów wystających z Południowego Lądolodu Patagońskoego, który to rozciąga się na długości ok. 350km wzdłuż granicy argentyńsko-chilijskiej i stanowi trzeci największy zwarty kawał lodu na świecie.

IMG_7551.jpgIMG_7560.jpgIMG_7565.jpgIMG_7586.jpgIMG_7607.jpgIMG_7611.jpgIMG_7638.jpgIMG_7660.jpgIMG_7685.jpg

Lodowiec Perito Moreno systematycznie ześlizguje się w dół po zboczu góry przez co w jego wnętrzu panują wysokie naprężenia. Gdy do naprężeń wewnętrznych dodamy jeszcze trwające topnienie lodowca w efekcie otrzymujemy co kilka minut uwolnienie skumulowanej energii poprzez pojawienie się rysy i głośne BOOOM słyszalne z daleka. Czasami gdy kilka tych BOOOM odbędzie się w jednym miejscu wówczas kawałek lodu (wielotonowa bryła) odrywa się od lodowca i z hukiem wpada do jeziora powodując olbrzymią falę, a wśród europejskich turystów oglądających to przedstawienie powstaje równie wielka fala entuzjazmu niejednokrotnie zakończona oklaskami.

Lodowiec Perito Moreno ma jeszcze jedną ciekawą specyfikę. Tak jak wspomniałem wcześniej, lodowiec znajduje się na zboczu górskim więc pod wpływem działania grawitacji bardzo powolutku, ale nieustannie uparcie zsuwa się z tego zbocza. Lodowiec zsuwa się i zsuwa, aż do momentu gdy oprze się o zbocza przeciwległej góry i tym samym rozdzieli wody jeziora Lago Argentino na dwie części. Z początku nie ma w tym nic specjalnego, do czasu gdy w jednej części jeziora w związku z intensywniejszym napływem wody zaczyna podnosić się poziom zwierciadła wody. Wówczas lodowiec staje się czymś na kształt zapory pomiędzy dwiema częściami tego samego jeziora z różnymi poziomami zwierciadła wody. Wiadome jaka jest woda, woda jest cierpliwa, bardziej cierpliwa niż nawet największy, najstarszy lodowiec, więc ta cierpliwa woda dąży i drąży. Dąży do wyrównania poziomów i drąży dziurę pod lodowcem. W efekcie tego drążenia powstaje coś co przypomina lodowy most. Lodowy most przez jakiś czas pięknie ozdabia czoło lodowca podnosząc jego walory krajobrazowe, aż do czasu gdy proces topnienia doprowadzi do gwałtownego zawalenia tego mostu. I tu historia zatacza okrąg gdyż lodowiec w dalszym ciągu napiera na przeciwległą górę, ponownie rozdziela jezioro na dwie części woda żłobi w nim kolejny lodowy most który prędzej czy później kiedyś znów się zawali.
Chwila zawalenia się lodowego mostu zawsze jest obserwowana przez dziesiątki kamer czekających noc i dzień na ten jeden moment, który tego szczególnego dnia na pewno pojawi się w każdym wydaniu argentyńskich wiadomości. Lodowy most powstaje i upada mniej więcej co 2 lata, a gdy my zwiedzaliśmy Perito Moreno było akurat kilka miesięcy po jego zawaleniu się.

IMG_7712.jpgIMG_7718.jpgIMG_7720.jpgIMG_7728.jpgIMG_7736.jpgIMG_7745.jpg

Perito Moreno można opisywać bardzo długo, a i tak te słowa nie oddadzą tego co naprawdę się czuje będąc dosłownie na wyciągnięcie ręki od niego. W przeciągu dwóch godzin wędrówek pomiędzy punktami widokowymi zlokalizowanymi na specjalnie przygotowanych tarasach wykonaliśmy kilkaset zdjęć. Zwykle nie mamy zwyczaju pstrykania aż tak wielu zdjęć, ale w tym wypadku byliśmy do tego zmuszeni, ponieważ Perito moreno nawet w pochmurny dzień odbija od siebie ogromne ilości promieni słonecznych, przez co wykonanie mu nieprześwietlonej fotografii wymaga naprawdę dużo zachodu. Możecie wierzyć, lub nie, ale Perito moreno po prostu świeci. Stanięcie twarzą w twarz z Perito Moreno to jest niesamowite doświadczenie.


View this post on TravelFeed for the best experience.
Sort:  

Congratulations, your post has been added to Pinmapple! 🎉🥳🍍

Did you know you have your own profile map?
And every post has their own map too!

Want to have your post on the map too?

  • Go to Pinmapple
  • Click the get code button
  • Click on the map where your post should be (zoom in if needed)
  • Copy and paste the generated code in your post (Hive only)
  • Congrats, your post is now on the map!

Ale ci zazdroszczę widoków!

Congratulations @olusiu! You received the biggest smile and some love from TravelFeed! Keep up the amazing blog. 😍 Your post was also chosen as top pick of the day and is now featured on the TravelFeed.io front page.

Thanks for using TravelFeed!
@pl-travelfeed (TravelFeed team)

PS: Why not share your blog posts to your family and friends with the convenient sharing buttons on TravelFeed.io?