Białowieskie safari

in PL-TravelFeed3 years ago

Read this post on TravelFeed.io for the best experience



Miało być inaczej. Widziałam siebie, przyczajoną w wysokiej trawie, jak zręcznie żongluję lornetką, aparatem fotograficznym i komórką, w przerwie popijając kawę z termosu.

Jak na sekretny sygnał przewodnika zastygam w bezruchu, po czym wychylam głowę znad traw...

A tam... Wataha... blisko, jak na wyciągnięcie ręki.

Albo stado żubrów wyłaniające się z porannej mgły.

Puszczam tu oko, do was i do siebie. Wprawdzie dorosłam dawno temu, ale gdzieś tam w środku mieszka jeszcze oddana czytelniczka przygód Tomka Wilmowskiego, która na taką przygodę właśnie liczyła.

Rzeczywistość okazała się trochę bardziej prozaiczna, ale moje pierwsze i mam nadzieję nie ostatnie białowieskie safari i tak okazało się strzałem w dziesiątkę.

Plan był prosty - wynajmujemy przewodnika i on wiedzie nas w rejony, w których z wielkim prawdopodobieństwem można spotkać dziką zwierzynę. Kosztuje to trochę monet, szczególnie gdy turystki są tylko dwie, ale... było warto. Nawet bez wilków.

Zdjęć jest mało, bo słabo szło mi żonglowanie i najwięcej czasu spędziłam przyklejona do lornetki. Żal było wzrok odrywać! Dlatego pozostaje mi tylko próba jak najwierniejszego oddania słowami bliskich spotkań z podlaską przyrodą. W kilku przypadkach posiłkowałam się fotografiami obcymi... Marzę, by przywieźć kiedyś z takiej wyprawy tylko swoje zdjęcia. Z żubrami, rysiami i wilkami!

Tyle marzeń, a tak mało czasu!

Zaczęłyśmy równo o 4.30 rano. Zgarnęłyśmy przewodnika spod PTTK-u w Białowieży i ruszyłyśmy według jego wskazówek na północ.

Wzdłuż puszczy jechaliśmy jeszcze w ciemnościach, gdy przez drogę przebiegł jenot. Andzia przez lasy jeździ zawsze powoli, szczególnie po ciemku (uratowało nas to kiedyś przed kolizją z jeleniem!), więc pieszy uszedł z życiem. To nasze pierwsze trofeum. Następnym była mysz, która także zdążyła umknąć przed kołami :)

Jenot z wyglądu, to taki spasiony lisek.

663highland, CC BY-SA 3.0 http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/, via Wikimedia Commons


W okolicy puszczy jest mnóstwo miejsc, w których można spotkać dzikie zwierzęta i trafienie na właściwe jest kwestią szczęścia. Podczas objazdu byliśmy na trzech wieżach obserwacyjnych, podchodziliśmy także pieszo na polany pod lasem, wchodziliśmy w puszczę. Już sama wyprawa, towarzysząca jej ekscytacja, uważne wpatrywanie się w otoczenie przez lornetkę tworzyły klimat przygody.

Chociaż świt jest najlepszą porą na spotkanie zwierza, to z pierwszej wieży udało nam się dostrzec tylko jelenia, a raczej jego poroże sunące przez trawy i to dopiero, gdy się rozwidniło. Przez około pół godziny czekaliśmy, aż mrok ustąpi, potem kolejne 30 minut wypatrywaliśmy gości. Spożytkowałam ten czas na rozgryzanie lornetki, którą dostałam od przewodnika. Najpierw patrzyłam tylko jednym okiem, ale gdy dostałam skurczu od zaciskania powieki stwierdziłam, że to nie może być aż tak skomplikowane. Po kilkunastu minutach prób uzyskałam wreszcie doskonały obraz bez zmykania oka.

Rozwidnia się, a zwierza brak.

Przewodnik daje znak do odwrotu, jedziemy dalej.

W następnym miejscu podeszliśmy prawie pod sam las.

Prawie, bo przewodnik nagle zamarł, spojrzał przez lornetkę i wskazał palcem, gdzie mamy patrzeć.

Fotka zrobiona trzęsącymi rękami i ze sporej odległości, dlatego trochę zamazana... ale przez lornetkę miałam łosia na wyciągnięcie dłoni. W ostatniej chwili chwyciłam za aparat i jest :)

Przewodnik był zdziwiony, bo łosia jest o wiele trudniej spotkać, niż żubra!

Postaliśmy grzecznie, dopóki nie odszedł i ruszyliśmy dalej.

Kolejne miejsce i niestety rozczarowanie.

Tutaj grzebał rogami żubr, ale sprawcy nie było w pobliżu.

Aż wreszcie, na którejś tam z kolei polanie...


Ja wiem, że to nie stado wyłaniające się z mgły... ale jakie emocje były! Żonglowanie lornetką i aparatem znowu nie wyszło i uchwyciłam tylko zadek dostojnie oddalającego się pana.

Było już koło 8.00 i przewodnik stwierdził, że szansa na obserwację dużego zwierza jest coraz mniejsza, więc pojechaliśmy nad Zalew Siemianówka oglądać ptaki.

Do tej pory uważałam, że to nie moja bajka. Nigdy nie czułam potrzeby obserwowania ptaków, same w sobie również nie zajmowały mnie zbytnio. Oprócz wróbli, które uwielbiam. Okazało się, że to uzależnia! Wystarczyło, że ktoś wskazał odpowiednie miejsce, naprowadził, opowiedział ciekawie i już siedziałam w tym po uszy.

Nie zaskoczę was chyba pisząc, że zdjęć żadnych nie mam. Odległości były tak duże, że nawet niezły obiektyw Andzi nie dawał rady. Poza tym... nie chciałam odrywać się od lornetki z obawy, że umknie mi coś ciekawego.

Widziałam żurawie i czaple, kormorany suszące skrzydła, drapieżne błotniaki... im dłużej wpatrywałam się w otoczenie, tym więcej ich zauważałam.

Sterczeliśmy na wieży widokowej dobrą godzinę, a zwieńczeniem naszych trudów był zaszczyt obserwowania bielika, który przysiadł na jednej z piaskowych łach na zalewie. Nawet z dystansu wyraźnie było widać jego ogromny, żółty dziób i szpony; był piękny i dostojny. Aż coś ściskało w gardle.

Tutaj bielik z Estonii, nasz był bardzo podobny ❤️

Karl Adami, CC BY-SA 4.0 https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0, via Wikimedia Commons


Czas było się zbierać. Wcale nie miałyśmy ochoty wracać na kwaterę, więc przewodnik zabrał nas jeszcze w dwa miejsca.

W jednym z nich odkryłyśmy tylko ślady po błotnej zabawie, sprawcy bałaganu zdążyli umknąć w głąb lasu.

Ostatnim miejscem był na wpół martwy fragment lasu, według przewodnika podtopiony na skutek działania bobrów. Uschnięte kikuty sterczały wśród roślinności wodnej, stanowiąc idealną stołówkę dla dzięciołów.

To nie tylko świetna stołówka, ale też idealne miejsce na przytulne mieszkanko!

Miejsce tajemnicze, ciche (nie licząc stukania dzięciołów)... Tylko czekałam, aż z zielonej wody wyłoni się oklejony rzęsą bagiennik.

Tymczasem, a jakże, obserwowaliśmy przez lornetki dzięcioły. Okazało się, że to miejsce jest istnym rajem dla ornitologów rozmiłowanych w tych ptakach. Widziałam kilka gatunków, ale najbardziej zapamiętałam pięknego dzięcioła białogrzbietego. Przewodnik bardzo się cieszył z tego spotkania, bo to dość rzadki gatunek.

Na to, bym kiedykolwiek z powodzeniem fotografowała ptaki, nie liczę. Dobrze, że jest internet!

dzięcioł białogrzbiety:

By Ubailves - Praca własna, CC BY 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=5330245


Na kwaterę wróciłyśmy po 11.00, mając za sobą prawie 7 godzin odkrywania dzikiej, białowieskiej przyrody. Z jednej strony - niby nic spektakularnego, z drugiej - wróciłam o tonę wiedzy i wrażeń bogatsza. Przewodnik w dogodnych momentach opowiadał nam o lokalnej przyrodzie i o swoich spotkaniach ze zwierzętami. Główny mój wniosek jest taki, że trzeba w puszczy po prostu zamieszkać na czas jakiś, by w pełni doświadczyć tego, co oferuje.

Później, już na własną rękę, odwiedziłyśmy wieżę widokową nad Narewką w Białowieży, skąd przyłapałyśmy pewną gromadkę na grandzie.



Widzicie te słodkie pupeczki?

Wilków, cóż, nie udało mi się zobaczyć. Nawet w rezerwacie pokazowym żubrów, gdzie mają swój wybieg, nie uświadczyłam ani jednej wilczej kitki. Za to podczas spacerów po puszczy co rusz natrafiałyśmy na ich tropy. I ciary były!
Z żubrami prowadzę ledwie 1:0, bo tych w rezerwanie pokazowym nie liczę... ale nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa.

Peace&Love ❤️

@wadera


View this post on TravelFeed for the best experience.
Sort:  

Manually curated by EwkaW from the @qurator Team. Keep up the good work!

Congratulations, your post has been added to Pinmapple! 🎉🥳🍍

We are giving away 2000 Hive for reaching 1000 travel digests
Anyone and everyone can join!
Join the raffle and check the 1000 contest post

Did you know you have your own profile map?
And every post has their own map too!

Want to have your post on the map too?

  • Go to Pinmapple
  • Click the get code button
  • Click on the map where your post should be (zoom in if needed)
  • Copy and paste the generated code in your post (Hive only)
  • Congrats, your post is now on the map!

Congratulations @wadera! You received the biggest smile and some love from TravelFeed! Keep up the amazing blog. 😍 Your post was also chosen as top pick of the day and is now featured on the TravelFeed.io front page.

Thanks for using TravelFeed!
@lesiopm (TravelFeed team)

PS: Have you joined our Discord yet? This is where over 1000 members of the TravelFeed come together to chat. Join us!