Post górski (bez kapliczki): Turbacz z Koninek czyli "góra" wspomnień.

in PL-TravelFeed2 years ago (edited)

Read this post on TravelFeed.io for the best experience


Tak już jest, że jak nie napiszę tekstu na świeżo, to potem ciężko mi się zebrać. Wrażenia się zacierają, przychodzą nowe... A pisanie na siłę to męka. Mam sporo takich materiałów - z urlopu sprzed roku i sprzed dwóch lat, a nawet z Islandii. Czekają na wenę, inspirację, czy co tam przyjdzie.

Dzisiaj z przyjemnością pozbędę się jednej takiej (stosunkowo świeżej) zaległości, a to dzięki osobistemu wyzwaniu od @klub-wloczykijow. Post wrzucam nieco spóźniony, po drugie - materiał stary. Ale zasady nie zostały w tych szczegółach doprecyzowane! Miał być post górski? I jest!

Turbacz to taka góra, na którą trzeba po prostu raz na jakiś czas wejść i już. Jest jak przyjaciel z dzieciństwa, z którym wprawdzie kontakt się urwał, ale on wciąż nam towarzyszy - gdzieś na obrzeżach pamięci. Dla mnie stanowi ważną część większej, sentymentalnej opowieści.

Trudno mi nawet określić, czy jest to opowieść smutna, czy radosna. Myślę, że i taka i taka - jak samo życie. Jako dziecko spędziłam wiele sezonów, głównie zimowych, w tej części Gorców. A uściślając - w Koninkach.

Dlatego też, gdy postanowiłyśmy z Andzią w czerwcu zeszłego roku po raz kolejny wybrać się na Turbacz, chciałam byśmy poszły trasą z Koninek. Na moją sugestię zaczęłyśmy od wyjazdu kolejką krzesełkową na Tobołów, bo dla mnie to jak podróż w czasie - za dziecka znałam tu każdy kamień. Cztery lata temu przyjechałam na narty po ponad 20 latach przerwy, napisałam o tym jeden z moich pierwszych postów na Steemie. Wszystkie cytaty pochodzą z tamtego tekstu.

Mój tata pracował w Hucie im. Lenina w Krakowie (później im. Sendzimira) i z tej racji, jeszcze w czasach minionego systemu, wyjeżdżaliśmy całą rodziną do różnych ośrodków wczasowych należących do kombinatu. W Koninkach na prawdziwych wczasach byliśmy tylko raz czy dwa razy, jednak w zimie, prawie co weekend jeździliśmy tam na narty. To były wyjazdy jednodniowe, organizowane przez PTTK. Bladym świtem ładowaliśmy się do autokarów (zdarzały się i tzw. "ogórki", choć na szczęście rzadko - jedyne co pamiętam to przenikliwe zimno podczas podróży, ten autobus składał się chyba z samych szczelin) i w drogę.

Na miejscu, jeśli mieliśmy szczęście, nie było jeszcze dużej kolejki do wyciągu, więc w ciągu godziny można było zjechać z Tobołowa nawet dwa lub trzy razy.

Budynek dolnej stacji i nawet napis - te same od 40 lat.

1623524523560.jpg

Tak samo jak krzesełka.

Sam wyciąg niewiele się zmienił. Te same zielone, jednoosobowe krzesełka. Droga na szczyt trwa około 8 minut, prawie na całej trasie między drzewami. Cisza, spokój, nie ma do kogo gęby otworzyć. Jako dziecko przede wszystkim marzłam jadąc na górę, ale też potwornie się nudziłam. Strącałam kijkiem śnieg z choinek, sprawdzałam, czy język przymarznie mi do krzesełka, śpiewałam...

1623524523549.jpg

To jak wehikuł czasu. Tutaj znowu mam 6, 10 albo 13 lat.

Mijam dolny odcinek stoku - najbardziej stromy. Często jeździliśmy w warunkach, gdy śnieg już topniał albo zwyczajnie bywał wyjeżdżony przez tłumy narciarzy (a wtedy nie było tu armatek). Najpierw wyłaziły pojedyncze kamienie, potem całe ich roje, śnieg mieszał się z błotem. Na końcu utrzymywał się już tylko na brzegach stoku i trzeba było brać bardzo ciasne i szybkie zakręty, jak w slalomie specjalnym. Pamiętam, że gdy tata zabrał mnie po raz pierwszy na Kasprowy, to prawie umarłam z wrażenia!

1623524523555.jpg

Oblodzone i kamieniste muldy były utrapieniem zjazdu. Po każdym weekendzie tata zalewał głębokie wyrwy w spodzie nart specjalnym tworzywem. Ostrzył także krawędzie i nakładał wosk. Serwis narciarski mieliśmy w domu :)

Próbowano walczyć z trudnymi warunkami w ramach czynu społecznego, ale nie przypominam sobie, by dawało to odczuwalne efekty.

Ja także miałam udział w powstawaniu, a raczej ulepszaniu stoku. Jak to wyglądało? Przyjeżdżaliśmy wiosną lub latem całą grupą i czyściliśmy stok. Szliśmy od góry ławą, jeden obok drugiego i zbieraliśmy kamienie. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda :) Ale faktycznie na stoku było wtedy mnóstwo kamieni i tylko przy większych opadach nie słychać było mrożącego krew w żyłach chrobotu pod nartami. Nawet przy większej pokrywie śnieżnej pod koniec weekendu kamienie i tak wyłaziły na wierzch.

Zbliżamy się do stacji górnej. Razem z nami podróżowali chłopcy z rowerami. Po 2000 roku powstało tu kilka tras dla miłośników downhillu.

1623524523448.jpg

1623524523438.jpg

Po wysiadce rzucam jeszcze okiem na początek stoku narciarskiego i ruszamy w dalszą drogę szlakiem zielonym.

1623524523423.jpg

1623524523412.jpg

Na Turbacz wchodziłam wiele razy, z tatą głównie w zimie, w dorosłym życiu tylko w cieplejszym okresie. Chyba dlatego, że wciąż pamiętam bardzo dawną wyprawę z nartami, które pod górkę trzeba było sobie wynieść. Po zmierzchu też była jakaś przygoda. I ze skrótem... mój tata był z nich słynny :D

Czy to nie dziwne, że tak stare wspomnienia wciąż żyją, gdy ja nie potrafię sobie dobrze przypomnieć wrażeń z czerwca zeszłego roku? Możliwe, że przez całą drogę myślałam o przeszłości...

1623524523295.jpg

1623524523284.jpg

Uwaga, zmiana kolorów, skręcamy w lewo!

1623524523209.jpg

1623524523199.jpg

1623524523173.jpg

1623524523178.jpg

Swoim zwyczajem zbierałam wrażenia w wymiarze zarówno makro jak i mikro.

1623524523331.jpg

P1140914.jpg

P1140913.jpg

P1140900.jpg

P1140889.jpg

1623524523152.jpg

Im bliżej szczytu, tym więcej było zniszczonych drzew i pustych połaci. W moich dziecięco - nastoletnich wspomnieniach ta trasa tonie w drzewach, nie przypominam sobie takich widoków. Chyba nawet 8-10 lat temu jeszcze tak nie było.

1623524523158.jpg

1623524522986.jpg

1623524522957.jpg

Pogoda była bardzo ładna, ale Tatry mocno przymglone. Trudno było złapać dobre zdjęcie. O ile dobrze pamiętam, te fotki robiłam ze szczytu. Stoi na nim spory obelisk, który uwieczniłam tylko z Andzią, a ona nie lubi się pokazywać.

1623524522946.jpg

P1140939.jpg

P1140931.jpg

P1140930.jpg

Ze szczytu do schroniska jest jeszcze kawałek, a tam zazwyczaj koczują tłumy. Dlatego zdjęłam tylko jeden obowiązkowy widoczek (udało mi się wcisnąć w kolejkę do selfików), a schronisko sobie odpuściłam.

1623524522934.jpg

W trakcie odpoczynku zaczęło się chmurzyć. Już wcześniej czuło się w powietrzu duchotę i to przymglenie też dawało do myślenia. Dlatego dość szybko ruszyłyśmy z powrotem do Koninek, tym razem szlakiem niebieskim.

1623524522929.jpg

1623524522897.jpg

1623524522881.jpg

I rzeczywiście, po chwili zaczęło padać - dość obficie, ale bez tragedii. Udało nam się na czas dotrzeć do Czoła Turbacza, gdzie stała tablica z niewielkim daszkiem. Idealnie się wpasowałyśmy i przeczekałyśmy.

1623524522850.jpg

Szybko się przejaśniło.

1623524522845.jpg

1623524522833.jpg

1623524522814.jpg

1623524522772.jpg

1623524522679.jpg

1623524522669.jpg

Droga w dół, szczególnie ostatni odcinek, była dość ostra. Zawsze bardziej męczy mnie zejście niż wspinaczka. Jest bardziej... monotonnie, nużąco. A może to kwestia zmęczenia i tego, że zbliża się koniec podróży - człowiek wtedy bardziej się niecierpliwi.

1623524522661.jpg

Udało się spotkać taką pięknotkę. Gorce bez salamandry plamistej? Niemożliwe!

1623524522634.jpg

Po zejściu do Koninek pożegnałam wspomnienia. Kiedyś to się nazywało Ośrodek Wczasowy Huty im. Lenina, a dzisiaj poetycko: Ostoja Koninki.

Mieszkałam w takim domku.

1623524522617.jpg

1623524522609.jpg

A tu przychodziliśmy na posiłki. Na śniadanie zupa mleczna z makaronem (i kożuchem) i kawa zbożowa. Do tego kilka plasterków sera i wędliny, kostka masła, kupka marmolady. I tak było wszędzie - na wczasach, koloniach i zimowiskach :) Przynajmniej człowiek wiedział, na czym stoi.

1623524522598.jpg

To miejsce ma swój urok, mam wrażenie, że nie jest aż tak wydeptywane latem czy oblegane zimą jak kiedyś. Powstało mnóstwo innych, bardziej nowoczesnych ośrodków i dzięki temu Koninki wciąż pozostają ciche i ukryte.

Spotkamy się pewnie znowu za kilka lat, ciekawe czy wciąż będę roztrząsać wspomnienia. I czy Turbacz wyłysieje jeszcze bardziej?


View this post on TravelFeed for the best experience.
Sort:  

Salamandra!

z których gór sobie życzysz? Beskid Mały? A może Niski? czy Żywiecki?
mam całą kolekcję

Ostatni raz widziałem salamandre jakieś 10-15 lat temu w okolicach Kubalonki. Trochę zazdro

Za to mogę się pochwalić znalezieniem tropów wilka na granicy Brennej i Ustronia 😉

ja spotkałem wilka na zboczu Błatniej, od stronny Brennej :-)
fotki nie mam, nie odważyłem się sięgnąć ręką do kieszeni.

Ale za to obiecane salamandry:

image.png

image.png

Zazdroszczę spotkania z wilkiem! Czaiłam się na jakiegoś w Puszczy Białowieskiej, ale natknęłam się tylko na tropy, jak @jocieprosza

Zatrzymałem się na ścieżce (poza szlakiem), czekałem na grupę wsparty na kijkach. Wilk kilkanaście metrów ode mnie. Stał i patrzał. No to ja też stoję i patrzę. Wilk stwierdził chyba, że kiepski ze mnie obiad bo odwrócił się i poszedł w swoją stronę. Kilkanaście minut później spotkałem bacę z stadem owiec (jeszcze ich można spotkać w górach). Chwilę rozmawialiśmy i powiedziałem mu o spotkaniu. Powiedział, że to młody samiec, idzie za nim już parę dni i czyha na okazję. Baca mówił, że bardziej boi się o swojego psa (owiec dużo, straty są wliczone - ale pies jeden)

Your content has been voted as a part of Encouragement program. Keep up the good work!

Use Ecency daily to boost your growth on platform!

Support Ecency
Vote for new Proposal
Delegate HP and earn more

Manually curated by EwkaW from the @qurator Team. Keep up the good work!

Congratulations, your post has been added to Pinmapple! 🎉🥳🍍

Did you know you have your own profile map?
And every post has their own map too!

Want to have your post on the map too?

  • Go to Pinmapple
  • Click the get code button
  • Click on the map where your post should be (zoom in if needed)
  • Copy and paste the generated code in your post (Hive only)
  • Congrats, your post is now on the map!

tak się składa, że na Turbacz z Koninek wchodzę w najbliższą sobotę...

ooooo jak super! Będę czekała na Twoją relację :)

a nie chcesz się zabrać? Jedziemy w 4os, więc mam jedno miejsce wolne, jadę A4 obwodnicą Krakowa, potem DK7. Wyjeżdżam z Katowic ok. 6:00

PS. l'etat c'est moi - @klub-wloczykijow to ja :-)

💚 Dziękuję, bardzo mnie kusi, ale nie jestem w 100% zdrowa. Na chodzie, ale nie chcę rozsiewać, cokolwiek to jest ;)

ok, zdrowiej. Na Turbacz na pewno wrócę w tym roku (w zeszłym byłem 6 razy...) choć Koninek nie obiecuję...

Byłem tam w Liceum znajome widoki, piękna relacja! :)

Dziękuję :)


~~~ embed:1494875342288343040 twitter metadata:VHJhdmVsZmVlZFB8fGh0dHBzOi8vdHdpdHRlci5jb20vVHJhdmVsZmVlZFAvc3RhdHVzLzE0OTQ4NzUzNDIyODgzNDMwNDB8 ~~~
The rewards earned on this comment will go directly to the person sharing the post on Twitter as long as they are registered with @poshtoken. Sign up at https://hiveposh.com.

..chociaż mam swoją przygodę w Koninkach, (która potoczyła się, stoczyła i wyrąbała na swój młody ryj podczas zaledwie JEDNEGO dnia, który wrósł mi w trzewia, (i nie da się o tym na trzeźwo))
(..)

to, za to Twoja relacja - to dla mnie poniekąd opowieść o Tacie 💜,
Jego możnościach i chęciach - naddatku, a nie niedostatku, (czyli tam gdzie miał i dawał, a nie gdzie nie miał).
widzę Go woskującego narty swojej Córeczki 💝

czyli tam gdzie miał i dawał, a nie gdzie nie miał

dokładnie tak 💚

i nie da się o tym na trzeźwo

To straszne, ale śmieję się i śmieję, wyobraziłam sobie scenę jakby z Bridget Jones, wtedy co zjechała z rury strażackiej tyłkiem w kamerę, a potem sobie to przewijała wciąż od nowa...

Na pewno to co Ci się przytrafiło, nie było śmieszne ❤️❤️❤️

I to się nazywa dobra reklama :) Aż mam ochotę w tej chwili spakować się i wyjechać ! :)

Kitkę w plecak i w drogę 😉

Congratulations @wadera! You received the biggest smile and some love from TravelFeed! Keep up the amazing blog. 😍 Your post was also chosen as top pick of the day and is now featured on the TravelFeed.io front page.

Thanks for using TravelFeed!
@lesiopm (TravelFeed team)

PS: Did you know that we recently launched the truvvl app? With truvvl, you can create travel stories on the go from your phone and swipe through nearby stories from other TravelFeed users. It is available on the Apple App Store and Google Play.

Pięknie! Obudziły się wspomnienia, uwielbiam Turbacz. Czekamy na wiosnę i ruszamy w góry.