Plus Size - tym razem o złapaniu Byka za Rogi

in #pl-artykuly3 years ago (edited)

zapytanie.jpg
Tym razem nie powiem: „Jestem, przepraszam, dawno mnie nie było, bo zarobiona jestem”. Każdy wie, jaki mamy klimat, jak bardzo czasami wymaga dzielenia na 4 lub 5, by można było się poskładać. W moim przypadku jest podobnie. Moja doba czasami trwa 36h, chociaż od miesiąca, dzięki bogu, znowu 24 h. Dorosłość i tworzenie rodziny, vel domu, lub instytucji patchworkowej zajmuje czasami wiele, ale nie tym razem nie o smęceniu.

Jak zaczynałam serię, w sumie to pierwszy wpis, o plus size, popatrzyłam w lustro i stwierdziłam: dobra, pisać każdy może, ale nie każdy powinien – a ty, dziewczyno, masz coś do powiedzenia! Doszłam do wniosku, że nie postawiłam kropki nad „i” i zaczęłam szukać powodu, dlaczego waga stoi, leży, czy tam, no, pokazuje źle. Co robię JA - Kolorowa Wiedźma? Źle! No przecież da się wyliczyć to, wziąć byka za rogi. Pomysł genialny - dieta!!! Od pomysłu do efektów jest daleka droga, no ale umiem gotować, umiem czytać, mam dwie ręce i nogi, no to czemu nie?

Początki były straszne, no bo jaką wybrać dietę? Najlepiej taką, która jest szybka... No, jecie wieczorem i szast-prast, i już nie ma 2kg... Ano nie, no to tak nie działa! Trochę wysiłku, trochę myślenia innego i trochę samozaparcia... ale o tym dalej, później.

Dobra, mamy dietę XYZ. OK, katuję się nią, porcje za duże, nie mogę ich przejeść, ale chudnę. Dumna niczym paw paczam w lusterko i widzę chudą dupkę, o te 5 kg i trochę cm, i się nakręcam i jadę... Wytrzymałam miesiąc... Strzał w kolano z tą dietą – niby dobre te rzeczy, niby smaczne, ale nie: „bleeee pasiu jedzonko” - zawołała księżniczka, paskuda łypnęła okiem i zapytała „Mmniam?” Tak, „pasiu mniam mniam bleeee". Mniej więcej tak było, jak po raz kolejny miałam zjeść pieczone burgery, mięso mielone z wołowiny i indyka z kapustą w środku... Nie jestem wybredna, ale na samą myśl mam w głowie bleeeee.


Nawet moje ratunkowe 4 łapy patrzyły na mnie jak na świra z pytaniem na mordce " i ty to człowieku zjesz sama ?"
No dobra. Jest lato, spadnie samo - więcej ruchu, remoncik się szykuje, po tacham płytki, spadnie samo – samo to się nic nie zrobi. Sfrustrowana klapą z dietą zaczęłam trenować. Jak chory pojeb biegałam, robiłam treningi, tabaty, rolki i podkręcałam metabolizm, np. rajdami po górach... Dżizas chrystus superstar... O, panie, idź pan z tym i nie wracaj... Spadło 7 kg, ale efektu nimo.

No, ale jakoś tak przy tych ekscesach życiowych, stresie etc. zaczęły mi wypadać kłaki i to garściami. Suplementacja nie pomagała, łamały się, wypadały. Mówię: o, nie, nie, nie! Coś jest na rzeczy, trza zrobić badania, poziom hormonów i humorów. Chodziłam wściekła, nabuzowana, do tego jeszcze stres... A co jeżeli to rak? Z miliarda problemów oczywiście czarny scenariusz najgorszy ever...

Standardowo ja, świr, debil, babka z bombą w dupie, że tu jestem, tam jestem i wszędzie mnie pełno, nagle sobie ubzdurałam, że to jedzenie może być czymś problematycznym o większym dnie niż moja szafa.
No to zaczął się, niczym rajd w Pokemon Go, maraton po lekarzach. Oczywiście teleporada to taki standard w naszej państwowej, jak i prywatnej służbie zdrowia, więc najpierw pani doktor z Luxmedu, pobranie krwi, badania tarczycy, hormony – wyniki ksiunżkowe, ale cukier i insulina to już tak nie do końca.

Oho, coś ma się na rzeczy. Pani Nina wietrzy problemy nosem, więc co? Po wyniczkach umawiam sie na teleporadę do endykrynologa i diabetologa. Teleporada... no jest pani gruba, musi pani schudnąć i brać metforminę B, ma pani insulinooporność, co jest wstępem do cukrzycy i problemów jak stąd do Afryki.

Aha... no dobra... i z czym to się je? Pani sobie poczyta w internecie, bip bip bip... koniec teleporady. I siedzisz w dietetyku Google i czytasz, czytasz i nadal nie wiesz, co czytasz, aż w końcu trafiłam na grupę, gdzie dziewczyny zaczęły pisać, mówić i motywować siebie...

Nie, nie poczułam sie bardziej zmotywowana. Czułam się z tym sama jak palec, bo nagle klik, klik, bang i nie ma ulubionych rzeczy, nie ma! Pizza? Zapomnij, frytki standardowe - zapomnij! zapomnij... Sushi? Zapomnij i wiele, wiele innych rzeczy też zapomnij... No i co teraz? Masz diagnozę i co dalej? Dieta i prosta droga do ogarnięcia strachu...

Na początku było ciemno... dosłownie ciemno jak w dupie... później powoli, bardzo powoli, zaczęłam oswajać się z myślą, że trzeba podejść do tego na spokojnie - nie na hurrra, bo to źle wpływa na twoje jestestwo, ale na spokojnie. Wdech i wydech... ja Cię wydobędę, Fiona...

No to najpierw rozmowa z dietetykiem klinicznym... Koniec końców nie zdecydowałam sie na współpracę. Znowu przeliczyłam swoje potrzeby akceptacji i możliwości i... kupiłam książki. I od tego czasu, kiedy złapałam byka za rogi, schudłam 11 kg i chudnę sobie dalej. Połowa szafy poszła do wywalenia, bo jakoś tak wszystko stało się workiem... a w planach mam jeszcze kolejne 20 kg.

Oczywiście, wiele rzeczy jest w głowie, no ale kto powiedział, że karmel musi byc słodki i musi być z cukru?


ciasto.jpg

Zdjęcie oczywiście jedno moje, drugie internetowe.. no to tak, że ten..... Jestem wróciłam!!

Sort:  

hehe faktycznie Twoje życie to haos i petarda w cieńkiej rurce.. :D ale tu jest akcja, dzieje się ;):):) słuchaj.. lekarz.. ma Cię leczyć a nie wyleczyć więc proponuję tę drogę jakby lekko z ostrożnością brać. Jest jedno słowo jeżeli chcesz być zdrowa, zapomnieć o tarczycach, cukrzycach, restrykcjach i oszołomnych jadłospisach itp... "KETO" Zapoznaj się z tematyką diety ketogenicznej. Jestem już na keto od 3 lat, wyniki mam jak bobas - idealne ;) Dla mnie to najlepsza dieta EVERR... już Ci mówię dlaczego:

  1. Twój mózg zrobiony jest z m.in z tłuszczu, do prawidłowej pracy potrzebuje tłuszczu a większość karmi go cukrem (zalej benzyny do auta na ropę - te starsze pojadą, pokaszlą oplują się ale pojadą),
  2. gdy się rodzisz.. jesteś ketogenikiem wpierdzielasz tłuste mleko z cyca a potem rodzice wpieprzają gówniakowi sztuczne mleczka i kaszki na cukrze i węglowodanach i jest co jest ;) kolki, krzyki, nieprzespane noce.. młody mózg dostaje pierdolca bo musi się nauczyć pracy na cukrze.
  3. Komórki rakowe karmią się cukrem, jak nie dostarczasz cukru to wiesz... nie mają co żreć ;););)

Cześć! Kopę lat :)