Czego to jeść nie można karmiąc piersią

in #pl-kobieta6 years ago (edited)

Dziś już mój noworodek według definicji przestał być noworodkiem i oficjalnie jest niemowlakiem. Wczoraj minął nam równo cały miesiąc, przeraźliwie szybko to zleciało! Czytam sobie o umiejętnościach jakie maluszek będzie nabywał w drugim miesiącu życia i najbardziej podoba mi się to co odkryje około ósmego tygodnia życia, a będzie to fakt posiadania rąk i to aż dwóch rąk :)). Mam nadzieję, że uda mi się ten moment wychwycić bo na pewno zdziwienie wymalowane na twarzy będzie ogromne i chciałabym po prostu to zobaczyć.

miesiac 291.JPG

Tak jak na zdjęciu wyżej się próbujemy nosić, ale ciężko to idzie bo Michałek ciągle jeszcze większość czasu przy piersi i tak też często chce zasypiać. Też je tak często, że chustę zakładałam i zdejmowałam po kilka razy dziennie i szczerze mówiąc na razie ten sposób odpuszczam i spróbuję znowu za tydzień, a później jeszcze tydzień później jeśli znowu się nie uda itd.... spacery w wózku marnie idą (zamiast tego jemy i śpimy na tarasie na dworze) i tu znowu winowajcą jest stała chęć bycia przy piersi dosłownie, bo noszenie na rękach nie satysfakcjonuje tego małego człowieka w ogóle. A że ja ściśle trzymam się aktualnych zaleceń odnośnie karmienia piersią i tylko i wyłącznie tą metodą karmię to na każde mlaskanie ustami, poruszanie językiem, w właśnie ten sygnalizujący pierwszy głód sposób, przystawiam do piersi i karmię. Staram się reagować na pierwsze oznaki głodu i nie czekać, aż dzieciątko zacznie płakać. Przystawiam jak najczęściej w dbałości o niego no i też o siebie, bo taki sposób karmienia podobno też jest dobry dla mnie. Magii tego karmienia nie czuję, po prostu to akceptuje i jest to częściowo fajne, ale gdy karmisz mniej więcej 24h na dobę to aż takie wygodne to nie jest, hmm.. mimo wszystko (bo trochę narzekam) jednak lubię, ale na swój sposób, mimo zmęczenia. Niedługo zaczną go interesować inne rzeczy i sam da mi trochę z tym karmieniem odetchnąć :).

Rozpisałam się w aktualnościach a miałam tu pisać o tym co jeść, a czego nie jeść kiedy karmimy w tak bardzo naturalny sposób. Wiele mitów krąży na temat żywienia kobiet karmiących, są diety dla kobiet karmiących, produkty zakazane, produkty, których należy unikać itp. no i lista jest długa, a co osoba to inna opinia i nowy produkt, którego lepiej nie jeść. To wszystko to mity i zgodnie z dokumentem "Karmienie piersią. Stanowisko Polskiego Towarzystwa Gastroenterologii, Hepatologii i Żywienia Dzieci" to możemy jeść właściwie wszystko. Tu link do tego dokumentu -> http://www.kobiety.med.pl/cnol/images/cnol/Publikacje/karmienie_piersia.pdf

Aż dziw bierze, że kobiety w obawie o zdrowie swoich dzieci nadal tak skrupulatnie uważają na to co jedzą, a te wytyczne obowiązują podobno już od 2013 roku, dokument w linku, który podałam jest wersją z 2016 roku.
Pamiętam jak mąż przemycał mi do szpitala świeżo wyciskany sok z surowych warzyw i owoców, z udziałem buraka, marchewki, jabłka, imbiru i cytryny. Tak piszę, że przemycał bo jakby rodzice (w domyśle teściowa ;)) wiedzieli co piję bezpośrednio po porodzie to na pewno martwiliby się o zdrowie ich wnuka. Piłam ten sok codziennie i ratował mnie w diecie szpitalnej, gdzie w menu codziennie praktycznie był pasztet firmy profi, ewentualnie jakaś mielonka. Jadłam i to co mi tam dawali, ale dodatkowa dawka witamin była mi bardzo potrzebna w odzyskiwaniu sił.

Jem wszystko, staram się po prostu zdrowo i jak najmniej sztucznych składników. Teraz już się aż tak z tym nie ukrywam i czasem mam komentarze typu: "jesz czosnek? dziecko spać Ci nie będzie w nocy!", albo: "to Ty jesz smażone? jesz chili?? ja bym się bała...", hmm albo: "śliwki? wiśnie? pestkowych owoców to w ogóle nie wolno", "kapusta? fasolka? dziecko będzie miało wzdęcia". Moje dziecko ma się dobrze! Nie ma żadnych dolegliwości i zgodnie z tym w jaki sposób produkuję się mleko w organizmie każdej kobiety nie ma takiej możliwości, żeby dziecku zaszkodziło to co jem, na pewno nie zaszkodzi produkt, jak już to ewentualnie chemia, konserwanty itp.

Domyślam się też skąd wzięły się takie dziwne mity i dlaczego mimo takiego dokumentu nadal się praktykuje takie eliminowanie wszystkiego. Organizm, skóra, żołądek człowieka, który dopiero co przyszedł na świat nie jest jeszcze w pełni ukształtowany i jakieś chwilowe spięcia, grymaszenie, czy zmiany skórne są rzeczą normalną, a zazwyczaj szukamy niepotrzebnie przyczyny, często w tym co zjedliśmy. Sami pediatrzy, położne też jeszcze często przekazują nieaktualną wiedzę i jak idziemy coś skonsultować to pierwsze podejrzenia padają na matkę i jej odżywianie. Na szczęście coraz bardziej już to się zmienia.

Jedzmy głównie z uwagą na zdrowie, na własne zdrowie, a będzie dobrze i jak my będziemy zdrowi i pełni sił to będziemy mieli energie do tego, żeby dać to co najlepsze dziecku. Sama słysząc wkoło te wszystkie rzeczy bałam się jeść niektóre produkty, czy nie zaszkodzę, ale wracałam do tego dokumentu, do którego dałam link i obawy mijały, a i widzę też po moim Michałku, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.

IMG-5101.JPG

Polecam też wszystkim zainteresowanym ten artykuł, bo w głównej mierze to on mnie uświadomił, że nie ma czegoś takiego jak dieta mamy karmiącej piersią. Tu link -> https://www.hafija.pl/2013/08/dieta-mamy-karmiacej-piersiajedz-co-chcesz-obalamy-mity.html

Nie jestem lekarzem, dlatego polecam zajrzeć do załączonego dokumentu. Tak jak piszą osoby w komentarzach - w jedzeniu sa różne alergeny, dlatego trzeba tez obserwować dziecko, ale należy pamiętać, ze zarówno układ pokarmowy dziecka jak i skóra dopiero się rozwija i kształtuje. Bardziej chodzi mi o to, ze niektóre z krążących mitów z naukowego punktu widzenia nie maja możliwości być prawdziwymi. Nie dajmy sobie wcisnąć diety typu biały chleb woda i gotowana marchewka plus zero surowych owoców.

Sort:  

Super wyglądacie z Michałkiem! :)
Ja mojego Mikołajka karmiłam 3 miesiące bo później wybrał butlę. Jadłam wszystko na co miałam ochotę i małemu nic nie było. Nawet jak wychodziłam ze szpitala i zapytałam babeczki która była doradca laktacyjnym czy wreszcie mogę jeść tatara, to ona się uśmiała i powiedziała że mogę jeść wszystko na co tylko przyjdzie mi ochota:)I tak zrobiłam :)

No właśnie tak jest i mnie też uświadamiają położne i doradca laktacyjny (jeszcze niestety powiedzmy nie wszyscy wiedzą ;)). 3 miesiące karmienia piersią? Szkoda, ale to i tak nie tak krótko, jak u Ciebie to było z tą butlą? Właśnie mi bardzo zależy na tym karmieniu piersią, chociaż nie zawsze z tym jest kolorowo, ale póki co jeszcze butelki nie było. Myślę, że jeśli mały by jakoś protestował to ewentualnie ściągałabym swoje mleko i mu to podawała i próbowała wracać do piersi, a MM już jako ostateczność. Czasem chciałabym zostawić np. mężowi butelkę, żeby trochę pokarmił, żebym mogła na chwilę wyjść czy coś, albo też chciałabym żeby poczuł jak cudownie jest karmić takie maleństwo. Nie robię tego tylko dlatego, że boję się, że przez to może wybrać butelkę. Nawet teraz, za tydzień idę do lekarza "na przegląd" i zastanawiam się czy nie wziąć małego ze sobą i z mężem żeby w razie czego móc go nakarmić. Jest też pomysł żeby zostawić z babcią bez jedzenia, ale na to nie mam odwagi bo raz jest tak, że chce znowu jeść po 10 minutach a raz po 3 godzinach i to niezależnie od tego jak długo karmię wcześniej. Chyba po prostu całą rodzinką pojedziemy do tego lekarza. Podawanie swojego pokarmu w butelce planowałam dopiero po 3 miesiącu, ale też nie mam pewności czy to dobry pomysł, z drugiej strony znam osoby, które karmią piersią i swoim odciągniętym pokarmem z butelki i dzidziuś wcale nie rezygnuje z tego pierwszego... nie ma reguły, każde dziecko jest inne.

To było tak, że po 3 miesiącach wróciłam na siłownie, wiec Miki dwa razy w tygodniu dostawał z tatą i dostawał butlę ale z odciągnięty mlekiem. I jak miał 3 miejsce to pojechaliśmy na tydzień w góry, wiec tez jak gdzieś wychodziliśmy do knajpy to dostawał odciągnięte z butli, bo nie jestem zwolenniczką karmienia przy ludziach :) no i jak posmakował z butli to jak dostawał pierś to była dzika awantura i zero jedzenia. A że laktatorem nie dałam rady aż tyle odciągnąć to jeszcze przez miesiąc jadł trochę z odciągniętego a trochę modyfikowanego, ale na dłuższą metę tak nie dało rady wiec zrezygnowałam. Ale Mikuś ma się dobrze, w ogóle nie choruje także myśle ze te 3 miesiące były wystarczające:) a teraz ma 8 miesięcy i oprócz mleka je już normalne śniadanka, obiadki i deserki także super:)

No właśnie dlatego ja nie podaje butli bo zależy mi na tym karmieniu piersią i tylko utwierdzasz mnie w przekonaniu żeby tak nie robić skoro mi na tym zależy. Oj ja tez nie znoszę karmić przy ludziach (poza jakimiś tam wyjątkami wiadomo), ale teraz czasem chce wyjść z domu i jak już mały głodny to karmie i przy świadkach mimo dyskomfortu. Nie jestem zwolenniczka karmienia w nieskończoność ale pełny rok mam nadzieje ze się uda, chociaż ta butla mnie kusi żeby od czasu do czasu ściągnąć pokarm i dać z niej na spacerze czy dać mężowi żeby nakarmił :) dzięki za odpowiedz No i pozdrowienia dla was!:)

No mnie koleżanki ostrzegały, że jak podam butlę to już po wszystkim, ale nie posłuchałam :)

No tak, rozumiem, ale najważniejsze, że i tak dziecko zdrowe :)) 3 miesiące karmienia piersią to nie tak mało. Dzięki za odpowiedź!

Pierwsze dziecko zawsze jest wychuchane ;) Przy drugim już człowiek nie ma tyle czasu, bo z drugim uwieszonym spódnicy nie ma tyle czasu i sił już.
No czas leci jak szalony, żeby to dzieci wiedziały ile trudu trzeba było włożyć, ale nikt kto nie był rodzicem tego nie zrozumie.
Trzymam kciuki, żeby ciebie Cię mała, słodka "pijaweczka" nie wyssała do końca, bo do rozszerzenia diety jeszcze trochę zostało ;)

No wiem ze tak jest i ze przy drugim po prostu tez się tak już nie da bo trzeba uwagę podzielić na więcej osób. A co do tego ile trudu trzeba włożyć to ja sama nie miałam pojęcia jak to wyglada mimo ze niby przecież wiedziałam, a jednak żeby tak na prawdę wiedzieć to trzeba tego doświadczyć. W dodatku przecież jeszcze wszystko przede mną :)

ślicznie wyglądasz! :) świetnie że udało Ci się uzupełnić dietę w warzywno-owocowe soki w szpitalu, nie wiedziałam że to aż tak tragicznie wygląda :o

Ogólnie jedzenie w szpitalu nie było w smaku, aż takie złe, ale na śniadanie i kolację to faktycznie głównie pasztet i cieszyłam się, że do niego dostałam ciemne pieczywo, ale warzywa zero. To samo mi podawali jak byłam w szpitalu na kilka dni przed porodem, więc taka dieta tam to standard :). Do tych ich śniadań mąż przywoził mi jakiegoś pomidora albo ogórka, żeby chociaż minimalnie urozmaicić ten chemiczny pasztet, który w sumie w smaku nie jest dla mnie sporadycznie aż taki zły, ale zdrowy to na pewno nie jest :)
Oj z tym wyglądem to różnie, bardzo ciężko jest mi przyzwyczaić się do związanych włosów, a niestety tak najczęściej teraz jestem bo inaczej maluszek jadłby moje włosy, ale dziękuję :)

mamy-wegetarianki mogłyby mieć problem :D

Suchy chleb i tyle ;))... z obiadem aż tak zle nie było tylko właśnie te śniadania i kolacje.

Super artykuł. Już się bałam, że będą rady pt. Nie pij kawy, nie jedz cebuli itp. Jestem bardzo miło zaskoczona. I naprawdę bardzo się cieszę, że coraz więcej kobiet w Polsce odchodzi od tego mitu odnośnie diety kobiety karmiącej.
Już pisałam, ale muszę - piękne maleństwo!
A od siebie, poza hafiją oczywiście, polecam także mamę ginekolog :)

Dziękuje :) tak, ten blog tez znam i zaglądam :). Sama tym mitom ulegałam bo do tej pory się to szerzy z każdej strony. Już lata się nie mogę doczekać kiedy będę zajadać się truskawkami a inni będą mówić ze mi się te kanaliki pozatykają czy jakoś tak :D a Jablko jak się zje to najlepiej od razu dziecku gardłem wyjdzie nieraz to aż człowiek słucha i wierzyć nie chce. Najlepiej to jesc biały chleb wode i nic więcej, tak będzie bezpiecznie. A najlepszy hit jaki słyszałam to to ze na laktację najlepsze sa bułki z masłem Hihi :)) No bo były tez głosy ze skoro maluszek ciagle tak je i je to pewnie głodny mimo ze przybiera bardzo dobrze. Śmieszne ale ja tez rozumiem częściowo bo tez i lekarze głoszą takie tezy.

Też trzeba pamiętać, że jednak nie jest tak, że można jeść wszystko. O ile dziecko nie dostanie kolki (czy czegoś innego dziwnego) od truskawki, tak może je ta truskawka uczulić. W mleku kobiecym są alergeny, jedno dziecko będzie na nie odporne a inne nie. Ja karmiącej moją córkę nie mogłam pić mleka krowiego, bo była na nie uczulona. Teraz ma już prawie dwa latka i nadal jest na mleko krowie uczulona.
Więc trzeba obserwować dziecko i cieszyć się tym czas :)

Najważniejsze to nie eliminować na zapas w razie czego, jemy wszystko to co jedliśmy w ciąży. Jesli coś się dzieje to ewentualnie można szukać alergenu ,takim jednym z najczęstszych to białko mleka krowiego.

Niektórym pediatrom wiedzą zatrzymala się na studiach, a szkoda... Dobrze, że jest internet i każda mama może sama uzupełnić wiedzę i nie praktykować tych staroświeckich metod.

Rodzice też że swoimi radami pozostali na etapie wychowywania nas samych. Czasem warto posłuchać, a czasem nie. Lepiej sprawdzać to o czym mówią.

Tak jak mówisz i trzeba słuchać siebie i swojego instynktu bo każdy wkoło ma inne rady i człowiek by zwariował jakby wszystkich słuchał.

Kiedyś gdzieś usłyszałam, że jedzenie z żołądka nie trafia do piersi i jak to w ogóle możliwe, że dorośli ludzie ne wiedzą jak wygląda układ pokarmowy... Zabawne, ale chyba prawdziwe jak się okazuje :)
Ja nie miałam problemu z odmawianiem sobie niczego czy w ciąży czy po porodzie, ale moje babcie wielokrotnie wyrzekały się mnie widząc, że "sobie pozwalam" mimo, że w brzuszku maluchy. Fajnie, że odchodzi się od takiego ciemnogrodu, choć bała bym się na placu zabaw w rozmowie z innymi mamami przyznać, że diety nie zmieniłam...:D

Cześć Aniu! Fajnie Cię widzieć taką piękną, uśmiechniętą, a widok śpiącego i śmiejącego się Michałka, bezcenny, na razie wciąż będzie mu najlepiej u Mamy :)
Co do diety mamy karmiącej, podczas mojego karmienia piersią sporo podróżujemy, a w związku z tym zdarzało mi się jeść bardzo różne rzeczy, łącznie z tymi mega ostrymi! Podzielę się z Tobą moimi doświadczeniami :)
Zgadzam się z tym, ze nie istnieje coś takiego jak dieta mamy karmiącej, ale nie zgodzę się z tym, że mama ma jeść wszystko na co tylko przyjdzie jej ochota. Szczególnie mam tu myśli okres pierwszych kilku miesięcy (po roku karmienia układ pokarmowy dziecka już naprawdę dobrze sobie radzi). Najlepszym rozwiązaniem jest obserwacja dzidziusia. W moim przypadku córeczka silnie reagowała na grzyby, dlatego unikałam ich. Także zdarzyło mi się raz wypić DOSŁOWNIE kilka łyków wina do kolacji na Teneryfie i na drugi dzień córeczka zwymiotowała po karmieniu.
Zajrzyj do mojego ostatniego postu, gdzie piszę o przekazywaniu przeciwciał białek pokarmowych z matki na dziecko. Może tez zdarzyć się tak, że dzidziuś otrzyma od nas przeciwciała np. na białka mleka i będzie źle reagował na nabiał w naszej diecie. Dlatego jeszcze raz podkreślę. by jeść zdrowo i różnorodnie, obserwować objawy u dzidziusia i w razie potrzeby wykluczyć na jakiś czas problematyczny składnik z diety.
Buziaki dla Was!

Tak jak mówisz i ja się z tym zgadzam. Bardziej chodzi mi o to żeby po porodzie drastycznie nie zmieniać diety i nie odrzucać tego co jedliśmy w ciąży. Nie robimy tego profilaktycznie. Zakładam, ze w ciąży odżywialiśmy się zdrowo wiec nadal to kontynuujemy. Póki co mojemu maluszkowi nic nie szkodzi, bardziej mi nadmiar nabiału w diecie (w moim odczuciu nadmiar). Jesli coś się dzieje to ewentualnie można szukać alergenu ,takim jednym z najczęstszych to białko mleka krowiego. Chciałam zwrócić głównie uwagę na mity typu wzdęcia u maluszka a zjedzenie przez nas brokuła czy np. zatkane kanaliki jak zjemy truskawki. Akurat Twojego ostatniego postu jeszcze nie czytałam i zaraz tam zajrzę. :)

Aniu! Na pewno słyszałaś to już tysiąc razy, ale muszę...

Ależ masz pięknego Michała! Gratulacje:)))

Nie będę zaprzeczać :D dzięki!!