Sort:  

Ogólnie jedzenie w szpitalu nie było w smaku, aż takie złe, ale na śniadanie i kolację to faktycznie głównie pasztet i cieszyłam się, że do niego dostałam ciemne pieczywo, ale warzywa zero. To samo mi podawali jak byłam w szpitalu na kilka dni przed porodem, więc taka dieta tam to standard :). Do tych ich śniadań mąż przywoził mi jakiegoś pomidora albo ogórka, żeby chociaż minimalnie urozmaicić ten chemiczny pasztet, który w sumie w smaku nie jest dla mnie sporadycznie aż taki zły, ale zdrowy to na pewno nie jest :)
Oj z tym wyglądem to różnie, bardzo ciężko jest mi przyzwyczaić się do związanych włosów, a niestety tak najczęściej teraz jestem bo inaczej maluszek jadłby moje włosy, ale dziękuję :)

mamy-wegetarianki mogłyby mieć problem :D

Suchy chleb i tyle ;))... z obiadem aż tak zle nie było tylko właśnie te śniadania i kolacje.