Czytaj z Marcinem XIV - "Trzech panów w Niemczech (tym razem bez psa)", Jerome K. Jerome

in #pl-ksiazka4 years ago

01.jpg

Literatury urlopowej ciąg dalszy. Od pamiętnej podróży Tamizą minęło już kilka lat. Jerome i Harris zdążyli się ożenić i mają dzieci, jednak marzy im się chwila wolności i swobody. Próbują więc uknuć intrygę, by małżonki zezwoliły im na włóczęgę w towarzystwie Jerzego, wciąż kawalera. Tymczasem ich małżonki mają dokładnie takie same zamiary – spędzić trochę czasu we własnym towarzystwie. Plan zostaje więc zatwierdzony, a celem podróży, w sporej części rowerowej, zostają wybrane Niemcy (w kształcie sprzed 1918, więc przewiną się także, między innymi, Praga czy Poznań).

Tym razem zabawnych scenek z udziałem bohaterów jest jakby nieco mniej, choć humor pozostaje na równie wysokim (a może nawet jeszcze wyższym) poziomie. Historie kapitana statku, oczekującego na dogodny (choć nie wiadomo – jaki) wiatr do rozpoczęcia podróży, dróg, które uparcie nie chciały prowadzić w oczekiwanym kierunku, serwisowania roweru przez specjalistę czy wcielania się w zagranicznych turystów celem przetestowania rozmówek są po prostu znakomite, podobnie jak wytłumaczenie, czemu wybierając się na pijaństwo do Kneipe, kartkę z adresem trzeba trzymać w kieszeni, a nie na stole. Nie mówiąc o opisie lekcji literatury z analizą poetyckiego opisu pewnego lasu – chyba (prawie) każdy odnajdzie w tym swoje szkolne wspomnienia!

Więcej miejsca autor poświęca opisom Niemiec i niemieckiego charakteru, w satyrycznie przerysowany, lecz wcale udany sposób oddając ich umiłowanie do porządku, organizacji i posłuszeństwa władzy. I specyficzne podejście do przyrody... W końcu Ordnung muss sein, a nasi bohaterowie muszą się z tym pogodzić i do tego przywyknąć. Nawet, jeśli nie zawsze będzie to rzecz przyjemna, a czasami i dość kosztowna.

W tych autorskich dygresjach można się także doszukać pewnych elementów proroczych: zdania „Dziś za to w Niemczech sporo da się słyszeć o socjalizmie, ale tak naprawdę socjalizm byłby tu despotyzmem pod inną nazwą” oraz „Niemcy mają szczęście do dobrych rządów. Jeśli ta dobra passa będzie trwała, nic im nie grozi. Sprawy mogą pójść gorzej, gdy coś się zacznie psuć w machinie rządów” brzmią złowieszczo, gdy tylko przypomnimy sobie wydarzenia o trzy dekady późniejsze...

Książkę oczywiście gorąco polecam, nawet jeśli nie wybieracie się na Bummel po Niemczech. Jestem przekonany, że znajdziecie w niej liczne powody do śmiechu!

02.jpg