Nie samym tubing'iem Vang Vieng żyje - Laos #5

Vang Vieng - jeśli tylko zapytacie Wujka Google o atrakcje tego miejsca, na 99,9% przeczytacie o tubingu. Jest to nic innego jak spływ na nadmuchanych dętkach po rzece Nam Song. Aby ubarwić trochę spływ, na brzegu rzeki otwarte są bary, gdzie alkohol nie jest wylewany za kołnierz. Narkotyki podobno również są tutaj bardzo łatwo dostępne. Po przeczytaniu takich informacji, nie bardzo chciałam tam pojechać. Los jednak chciał inaczej i w Wigilię Bożego Narodzenia wylądowałam właśnie w Vang Vieng. Przypadek? Nie sądzę :P A tak serio, to finalnie spędziłam tam całkiem spoko święta ;)

P_20181225_164904_BF-02.jpeg

Siemanko Vang Vieng!

Wyścig z czasem, tudzież dotrzeć z centrum Laosu na północ i zdążyć przed zachodem słońca ;)

W okolicach jaskini Konglor zabawiłam jedynie jedną noc. Nazajutrz, jeszcze przed wschodem słońca już czekałam zwarta i gotowa na... dalszą podróż na północ Laosu. Taaaaak, tak jakby mój tyłek już zdążył odpocząć od wiecznego siedzenia :P Niestety, nie ma zmiłuj się skoro chciałam spędzić Wigilię w Luang Prabang.

P_20181225_102947_PN-01.jpeg

Okolice Vang Vieng

Czas start - po 6 rano znów byłam w drodze. Kierunek - Nahin. Oczywiście nie ma bezpośredniego transportu do Luang Prabang z Konglor. Ale za to jest do Vientiane, uff! Zatem z Konglor do Nahin - pamiętajcie zebrać się na pierwszy dostępny sogathew, jako że jest tylko jeden autobus dziennie do Vientiane, który odjeżdża z Nahin o 8 rano. Koszt transportu do Vientiane - 70 tysiaków LAK (ok. 31 ziko). Oficjalnie miałam tam dotrzeć o 13.30. Oficjalnie :P A w rzeczywistości mieliśmy godzinę obsuwy. W drodze do stolicy Laosu miałam jeszcze nadzieję, że uda mi się dotrzeć do Luang Prabang. Przysłowie mówi, że nadzieja umiera ostatnia. No cóż, u mnie to ona zginęła już po 2 godzinach. Biedaczka nie dała rady ;) Przez tą obsuwę tym bardziej nie było co liczyć na podróż do Luang Prabang. Zatem... szybka zmiana planów - jadę do Vang Vieng. Vang Vieng, które tak naprawdę chciałam pominąć. Niech będzie.

P_20181225_105553_PN-01.jpeg

Więcej widoczków ;)

Pamiętacie jak w jednym z postów napisałam, że Laos ma specyficzne podejście do umiejscawiania dworców autobusowych? Jeśli nie, to przypominam :P Vientiane nie było wyjątkiem. Skoro jechałam z południa, to dotarłam na południowy dworzec. Chcąc dalej jechać na północ, trzeba było oczywiście dostać się na dworzec północny. Jedyna dostępna opcja - sogathew. Pamiętacie również o tym, że kierowcy sogathew w Laosie mega zdzierają kasę, prawda? Oczywiście stolica w tym przypadku również nie stanowiła wyjątku. 30k LAK za transport na drugi dworzec (ok. 13 ziko). I nie ma, że boli - chłopaki są niewzruszeni. Niech im będzie. W końcu nie miałam innego wyboru :P Tym bardziej, że dworce są oddalone od siebie o ok. 15 kilometrów, więc spacer nie wchodził w grę =]
Kolejna godzina mija i dojeżdżam na dworzec północny. A tam co? Oczywiście trzeba czekać aż zapełni się minivan (tylko one zostały o 15.30) i jedziemy dalej! Pojechaliśmy, ale... 2 godziny później. Genialny prezent pod choinkę, nie ma co. I teraz uwaga, minivan już jechał bezpośrednio do Vang Vieng! Alleluja! O 21.30, 24 grudnia 2018 dotarłam do Vang Vieng - mekki dla backapckersów, chcących przede wszystkim "zaliczyć" tubing. Zapowiadało się bardzo ciekawie.

P_20181225_095039_PN-01.jpeg

Vang Vieng

Miasteczko samo w sobie nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Owszem znajdziecie multum barów czy restauracji. Również nie zabraknie hosteli gdzie, kiedy zajdzie słońce, serwowany jest tani, aczkolwiek darmowy alkohol. Skąd się w ogóle wziął tam owy słynny tubing? Znalazłam informacje, że pod koniec minionego wieku jeden z laotańskich właścicieli plantacji napompował kilka samochodowych dętek dla swoich pracowników, by ci mogli zrelaksować się nad Nam Song. Jeśli wierzyć tym informacjom, to rzeczywiście tubing wydaje się być zupełnie niegroźną zabawą. Jeśli jednak dodamy do tego litry alkoholu i niestety często innego rodzaju używki, to nieszczęście gotowe. I tak w 2011 roku zginęło około 27 turystów uprawiając zakrapiany tubing. Po tych wydarzeniach laotański rząd ukrócił zabawę i m. in. pozamykał wiele z tubingowych barów, nałożył ograniczenia na muzykę czy usunął nadrzeczne huśtawki. Obecnie jest otwartych kilka barów wzdłuż rzeki, a wymiar imprezowania jest podobno zdecydowanie mniejszy.

P_20181225_180144.jpg

Ostrzeżenie znalezione w hostelu, w którym nocowałam. I to naprawdę nie jest żart ;)

Czy coś więcej ma do zaoferowania Vang Vieng? Poza tubingiem znajdziecie tam drogę w kiepskim stanie, wielki plac gdzie zatrzymują się autobusy i mosty, które jednocześnie stanowią swojego rodzaju bramę do cudnych okolic tego miasteczka. Wieczorem natomiast polecam przejść się po nocnym markecie, gdzie możecie znaleźć całkiem sporo stoisk z różnego rodzaju pierdółkami. Ale dalej, opuśćmy w końcu tą wioskę!

P_20181226_082707.jpg

P_20181225_162555_PN-01.jpeg

Natura wzywa!

Okolice zagłębia alkoholowej rozpusty - dzień 1

Po wyjątkowo skromnej Wigilii w wyjątkowo skromnym towarzystwie padłam na łóżko co by się trochę zregenerować po wielu, baaardzo wieeeeeelu godzinach spędzonych w autobusach (start z Czterech Tysięcy Wysp na samiusieńkim południu Laosu przez Konglor). Mój tyłek już naprawdę nie wiedział jak się nazywał, ja zresztą też. Poza tym w końcu Święta Bożego Narodzenia - trzeba odpoczywać ;) Jednak nie chciałam spędzić tych świąt w łóżku, co to, to nie =]

P_20181224_221441-01.jpeg

Wigilia na bogato

Jak odkrywać cudną okolicę Vang Vieng? Raczej nie z buciorka, chyba że macie sporo czasu :P Po mojej niekończącej się podróży przez Laos, wiedziałam, że wynajęcie skuterka nie wchodziło w grę. Czas było rozruszać się troszkę. Wybór był prosty - rowerek. Na "głównej" ulicy bez problemu znajdziecie rowery zarówno górskie jak i miejskie. Ja jednak polecam te pierwsze. Pamiętajcie - jesteście w Laosie, gdzie stan dróg pozostawia BARDZO wiele do życzenia. Zatem rower =)

P_20181225_105846-01.jpeg
Takie widoczki ;)

Na pierwszy rzut w pierwszy dzień świąt poszła Blue Lagoon numer 3 (jest ich łącznie 5) i dwa dość wysokie punkty widokowe. Aby wyruszyć na trasę, musicie przejechać przez most, który (jakżeby inaczej!) jest płatny. Jeśli idziecie pieszo zapłacicie jedynie 4 tysiące LAK (ok. 2 PLN). Jeśli jedziecie na rowerze, cena wzrasta do zawrotnych 6 tysięcy. A jeśli Wasz wybór padł na skuter, to zapłacicie okrągłe 10 tysięcy LAK (ok. 4,50 PLN). Jako że pierwsze miejsce jest oddalone od "centrum" Vang Vieng o około 16 kilometrów, stwierdziłam, że właśnie od tego zacznę. Nie ma to jak przyjemna przejażdżka z rana, czyż nie? Otóż właśnie nie do końca :P

P_20181225_114851_HDR-01.jpeg

Błękitna laguna numer 3

Laos naprawdę dba o to, żeby się nie nudzić :P Pierwsza połowa drogi była wzorowa - asfalcik, piękne widoki skał wapiennych i błękitne niebo - raj! Potem asfalt się... skończył i zaczął się gruz. Ale luz! :D

P_20181225_124539-01.jpeg

Rower miejski nie da rady takim drogom =]

Ja tam się cieszyłam, że się mogłam trochę poruszać :P Zlana potem (tak, tak, słońce dość ostro grzało ;)) dotarłam! Blue Lagoon numero 3 było dwa kroki ode mnie. Oczywiście trzeba zapłacić wjazd, ale zaledwie 10 tysięcy LAK. Niezbyt wygórowana cena za super chłodną wodę w błękitnej lagunie oraz opcja krótkiej wspinaczki do jaskini.

P_20181225_113142-01.jpeg

Widok z małej jaskini nad błękitną laguną numer 3

Co więcej, aby urozmaicić czas, znajdziecie tam liny, po których możecie skakać do wody. O, tak jak ten pan:

h

Dla tych, którzy lubią wyciągi linowe, również nie zabraknie przygód. Taka przyjemność to wydatek rzędu 150k LAK (ok. 67 ziko). Ogólnie bardzo przyjemne miejsce, jedyny mankament to brak słońca, jako że znajduje się za górą wapienną. Natomiast popluskanie się w zimniuteńkiej wodzie po skromnych 16 kilometrach na rowerze - bezcenne ;)

Kolejnym miejscem na mojej mapie był punkt widokowy Namxay - moje ulubione miejsce w okolicach Vang Vieng. Wejście również płatne 10 tysiaków LAK. Co tutaj dużo gadać - przyjemna wspinaczka (weźcie koniecznie ze sobą wodę), a na górze... zadaszenie, super miejsce na medytację czy jogę, ba! nawet i hamak się znajdzie!

P_20181225_145710-01.jpeg

Dobry chill nie jest zły ;)

Nie wspominając o widokach =) W sumie jak tam dotarłam, to trochę żałowałam, że aż tyle czasu spędziłam w lagunie. Nie ma co jednak się rozczulać nad sobą kiedy przede mną była jeszcze jedna wspinaczka.

P_20181225_145356-01.jpeg

P_20181225_144958-01.jpeg

Punkt trzeci i ostatni z tego dnia, to Pha Ngeun. Wejście - niezmiennie 10 tysiaków i ok 30 - 40 minut wspinaczki na szczyt. Widoki równie nieprzeciętne! Choć dla mnie i tak numerem jeden pozostanie Namxay ;)

P_20181225_163107-01.jpeg

Widoki z Pha Ngeun

P_20181225_165509-01.jpeg

Nie zwalniam tempa, szkoda czasu!

Drugi dzień świąt był dla mnie równie aktywny. Tym razem swój dzień zaczęłam od wyprawy nad wodospad Kaeng Nyui, który był oddalony o zaledwie siedem kilometrów. Tego dnia również postawiłam na rower, aczkolwiek myślałam żeby wziąć rower miejski. Dzięki Bogu posłuchałam sympatycznego Pana z wypożyczalni, który bardzo mi odradzał ten poroniony pomysł. Zaledwie jakieś piętnaście minut później przekonałam się dlaczego. Tak! Droga była jeszcze bardziej wymagająca niż ta na Blue Lagoon numer 3.

P_20181226_092858-01.jpeg

Po co komu asfalt x)

Kilkadziesiąt minut później, lżejsza o jakieś pół litra potu dotarłam pod wodospad. Tutaj również była opłata wjazdowa w wysokości 10 tysięcy LAK. Jak zapewne pamiętacie, uwielbiam wodospady. Jednakże ten, tak szczerze mówiąc, OK był ładny, ale nie ujął mnie za bardzo. Może przez tą drogę, którą trzeba było przebyć, spodziewałam się czegoś lepszego ;)

P_20181226_095553-01.jpeg

Wodospad Kaeng Nyui

Nie był ani duży, ani zapierający dech w piersiach. Także długo tam nie zabawiłam i niebawem ruszyłam do jaskini - punkt drugi z mojego planu wycieczkowego.

P_20181226_095843-01.jpeg

Jaskinia Tham Chang (Jung) - oddalona od centrum Vang Vieng o ok. 2 kilometry, czyli na relaksie można tam z buciorka dotrzeć. Droga prowadzi jednak przez inny most, za przejście którego trzeba oczywiście zapłacić - tym razem 2 tysiące LAK.

P_20181226_113227-01.jpeg

Most na drodze do jaskini Tham Chang

Następnie trzeba się udać na lewo (nie da się tutaj zgubić) i droga będzie prowadziła prosto do jaskini. Wejście płatne 15 tysięcy LAK (ok. 7 PLN). Po jaskini Konglor nie jestem super fanką jaskiń, ale ta była całkiem przyjemna. Dobrze oświetlona prezentowała się przepięknie. Miejsce to jest jeszcze o tyle ważne dla Laotańczyków, ponieważ służyło jako schronienie przed chińskimi łobuzami Haw. To też tłumaczy jej nazwę - Chang oznacza "lojalny" lub "niezłomny". Inne źródło podaje, że początkowo była ona domem dla migrujących ludzi, którzy chcieli tutaj osiąść by móc uprawiać warzywa.

P_20181226_114950_LL-01.jpeg

P_20181226_115529_LL-01.jpeg

P_20181226_115752_LL-01.jpeg

P_20181226_120037_LL-01.jpeg

Przechadzając się po jaskini dotrzecie również do posągu Buddy i do całkiem przyjemnego punktu widokowego. Dodatkowo, jeśli pogoda da Wam się we znaki, możecie się ochłodzić w małej błękitnej lagunie z prawej strony (wychodząc z jaskini).

P_20181226_121428-01.jpeg

Ostatnim punktem w moim planie na drugi dzień świąt była błękitna laguna numer 2. Aby się tam dostać z jaskini, będziecie musieli wrócić do Vang Vieng, przejść/przejechać przez główny most i jakieś 10 kilometrów dalej będziecie na miejscu. Droga tutaj będzie równie urozmaicona jak na wodospad, ponieważ ostatnie pięć kilometrów będziecie musieli przejechać o taką oto drogą:

P_20181226_102911-01.jpeg

Drugi dzień na rowerze przez dość wymagające drogi spowodowały, że mój tyłek na widok tej drogi miał już dosyć. Ale hej! Przede mną był czysty relaks nad błękitną laguną ;) Ta laguna mnie nie zawiodła. Większa, z piękniejszym krajobrazem, jest idealnym miejscem na odpoczynek. Opłata za wstęp, to również okrągłe 10k LAK. I zdecydowanie bardziej mi się podobała niż jej koleżanka, błękitna laguna numer 3. Zresztą sami popatrzcie:

P_20181226_132620-01.jpeg

Błękitna laguna numer 2

P_20181226_132751-01.jpeg

Co jeszcze ma do zaoferowania Vang Vieng? Jeżeli lubicie aktywnie spędzać czas, to na pewno się nie zawiedziecie - ja jeszcze spróbowałam wspinaczki skałkowej. Meeeega faza! Są oczywiście różne opcje dostępne - wspinaczka całodniowa z lunchem czy wspinaczka na pół dnia. Do wyboru, do koloru. Pierwsza wspinaczka, pierwsze koty za płoty i... narodziła się nowa zajawka, bez dwóch zdań. Inna opcja - wypożyczenie kajaków i jazda po rzece. Albo owy tubing, tylko może bez alkoholu? Pamiętajcie, bezpieczeństwo przede wszystkim! A napić się zawsze można później ;)

P_20181225_162245-01.jpeg

Chyba nigdy tak aktywnie nie spędziłam Świąt Bożego Narodzenia. I pierwszy raz w życiu nie turlałam się z przejedzenia. Dobra, może nigdy się nie turlałam z przejedzenia, ale brak lodówki pełnej łakoci tuż za ścianą oraz piękna okolica Vang Vieng na pewno pomogły =) Lekcja dla mnie z pobytu w Vang Vieng? Aby nie skreślać z góry jakiegoś miejsca na podstawie negatywnych opinii spotkanych osób. Zawsze warto samemu poszukać trochę więcej informacji, a ich w Internecie nie brakuje. Jechałam dość sceptycznie nastawiona do Vang Vieng, a wyjeżdżałam jako fanka tego miejsca. Życzyłabym sobie i Wam jak najwięcej takich pozytywnych rozczarowań :)

Kolejnym miejscem na mojej laotańskiej mapie podróży był Luang Prabang. O tym miejscu słyszałam same pozytywy. I oczywiście nie mogłam się doczekać... wodospadów! Tak! Kocham wodospady i choć z jednej strony żałowałam, że już opuszczam Vang Vieng, to jednak woda mnie wzywała. O urokach Luang Prabang, totalnego must-visit jeśli jesteście w Laosie, przeczytacie w kolejnym poście. Miłej niedzieli Wam życzę, a ja lecę się pakować, bo już jutro ruszam dalej!

Czołem!

Karola

P.S. Łapcie jeszcze przykładowy cennik transportu z Vang Vieng:

P_20181225_175956.jpg

Sort:  

Congratulations @lynxialicious! You have completed the following achievement on the Steem blockchain and have been rewarded with new badge(s) :

You published more than 40 posts. Your next target is to reach 50 posts.

You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

To support your work, I also upvoted your post!

Do not miss the last post from @steemitboard:

SteemitBoard to support the german speaking community meetups
Vote for @Steemitboard as a witness to get one more award and increased upvotes!

Właśnie zostałem Twoim wielkim fanem @lynxialicious
Dziękuję za piękny post i życzę Ci wszystkiego Dobrego 😇🍀💓

Dziękuję uprzejmie @godlover, zapraszam na kolejne posty i wzajemnie życzę wszystkiego dobrego! :)

Oczywiście 😉
Bardzo Dziękuję @lynxialicious

Gratulacje! Twojej wysokiej jakości treść podróżnicza została wybrana przez @saunter, kuratora #pl-travelfeed, do otrzymania 100% upvote, resteem oraz podbicia całym trailem @travelfeed! Twój post jest naprawdę się wyjątkowy! Artykuł ma szansę na wyróżnienie w cotygodniowym podsumowaniu publikowanym na koncie @pl-travelfeed. Dziękujemy za to, że jesteś częścią społeczności TravelFeed!

komentarz.png

Dowiedz się więcej o TravelFeed klikając na baner powyżej i dołącz do naszej społeczności na Discord.