2021 03 06 - tydzień pisarski odc 6: Voyage Éternellement

in #polish3 years ago (edited)

122973110_1230448610653479_206741040059056810_n.jpg

rysunek autorstwa Klaudii Uberman

Na początek, mam do polecenia książkę.

Książką, a raczej serią do polecenia jest Pan Lodowego Ogrodu. Znany i raczej lubiany, choć ma swoich krytyków - i bardzo dobrze, wszak obrazuje to całe spektrum odbioru.
Pod jakim warunkiem polecę serię Jarosława Grzędowicza? Ano pod takim, że ktoś chce poczytać fantastykę i się dobrze bawić. Seria stanowi chyba najbardziej znany przykład science fantasy w polskiej współczesnej literaturze. Wypełnia też znamiona gatunku "planetary romance", w uwspółcześnionej wersji. Niektóre elementy wizji przyszłości są raczej nieaktualne, inne - aż za bardzo. Oczywiście jest to na wskroś gatunkowa zabawa, ale na swoim poletku, wypełnia powierzoną misję. Nie gorzej, niż bohaterowie serii. To wszystko przy założeniu, że seria niewątpliwie jest skierowana do konkretnego czytelnika, a czytelnik, niezależnie od płci i wieku, utożsamiony jest raczej z młodym mężczyzną. Ale nie tylko młodzi mężczyźni lubią czytać takie książki - więc nie przesądza to o odbiorze.

A teraz mam do opowiedzenia historię.
PANIE DIDŻEJ, MUZYCZKA

Być może historię o tym, jak ktoś bez zębów, rogów i kopyt ma przetrwać w dzikim świecie.
Być może o tym, jak to, co wstydliwe i mroczne, wychodzi na światło dzienne.
Niewypowiedziane tęsknoty, natura, którą trzeba ujarzmiać.
O życiu w podwójnym świecie, w mozaice cywilizowanej etyki z pogonią za żądzami i uczuciami. Życiu, które jest bajką, dopóki jest się młodym, zdrowym i atrakcyjnym.
Ale nic nie trwa wiecznie. Przychodzi czas, gdy nic nie oddali utraty. Kto naprawdę umie się z tym pogodzić?

Obiecałem że opiszę projekt, w którym sprawy emocjonalne, uczuciowe, opisane są nie-subtelnie. Ten projekt jest znany - piszę o nim w serii wpisów o bestiach.

Na froncie walki z Bestią

Oczekiwania w oczekiwaniu

Walka o terytorium

Widziałem różne popularne pozycje czytelnicze. Łapałem się za głowę, widząc, jak przedstawione są w nich relacje intymne. Liczyłem na to, że przedstawiając je z innej strony, dołożę jakąś cegiełkę do uzdrowienia masowej świadomości. Może zastanawiać czemu połączyłem to z fantastyką - uznałem, że służy to pewnemu odrealnieniu, uszanowaniu faktu, że mamy do czynienia z konwencją. I być może tu tkwi sedno problemów, na które natrafiłem.
Początkowo nie miałem większych ambicji związanych z tym projektem. To miała być opowieść jedna z wielu, publikowana pod pseudonimem. Okazało się jednak, że pisanie tej książki idzie mi najlepiej, inne projekty zeszły trochę w dal. W ciągu ostatnich lat napisałem materiału na kilka maszynopisów - około 850 stron. To wszystko, biorąc na wstrzymanie, gdy usiłowałem napisać inną książkę, na konkurs.
Niestety, okazało się, że praktycznie nikt nie chce tego czytać. Ponieważ jednak ani razu nie usłyszałem wyraźnego "przestań pisać, to jest do niczego", parłem dalej. Wysłałem nawet książkę do jednego wydawnictwa, ale była to akcja robiona na szybko, a wydawnictwo publikowało książki o kobietach które wyjeżdżają z wielkiego miasta hodować konie. To nie takie wydawnictwo. No ale mogłem spróbować - pierwsza część Diuny nie zyskała uznania wśród wydawnictw science fiction i opublikowała ją firma zajmująca się instrukcjami technicznymi do samochodów.
W końcu uderzyłem jednak do wydawnictw z prawdziwego zdarzenia, publikujących fantastykę. W jednym z nich, książkę z miejsca odrzucili. Drugie wydawnictwo odezwało się po dwóch miesiącach i zaproponowało współfinansowanie. Według informacji które wówczas posiadałem, nie miało to sensu. Może to nie do końca prawda, ale szansa przepadła.
Zacząłem pisać od nowa - starając się uwzględnić to, czego nauczyłem się przez lata, pisząc, czytając, czytając o pisaniu. Tym razem zdaje mi się że odbiór wśród kilku osób jest odrobinę lepszy. Czy to jednak wystarcza?
Wiem, że przyszły mi na myśl różne wnioski.

Wniosek nr 1 - źle odczytałem przekaz Popularnych Pozycji

W popularnych pozycjach nie chodzi o zamiłowanie do wulgarnej erotyki. Są popularne dlatego, że zapraszają w podróż pod kierunkiem kogoś kogo nazywam "Bóstwem Hogwartu Perwersji". Mężczyzna - mocny, władczy charakter, posiadający "wiedzę" i poniekąd panujący nad innym światem, do którego zaprasza kobietę-bohaterkę. Kobieta zajmuje miejsce u boku Bóstwa i staje się Boginią, a to co robią w tym świecie to wchodzenie w rolę Bogini pod kierunkiem Bóstwa. Być może więc Bóstwo, choć władcze i atrakcyjne, ostatecznie pełni rolę służalczą - ile by nie robiło okrucieństw i chamskich zagrywek, to ustępuje przed Boginią, by miała swoje miejsce w "Hogwarcie". W innym świecie, niekoniecznie perwersji, kobieca bohaterka może stworzyć się na nowo i wyjść z ograniczeń starego świata. Zaryzykuję stwierdzenie, że to, co nazywam perwersją, jest tu najmniej istotne - ale wiąże się z uniwersalną tematyką, najbardziej atrakcyjną dla odbiorców.
Być może to co napisałem może być uznane za krzywdzące. Jest to tylko moja hipoteza co do tego, o czym naprawdę są niektóre popularne książki. Jeśli znamy te mechanizmy, możemy pisać i czytać rzeczy które nie są aż tak złe. Podobnie z kryminałami - jeśli napisze się kryminał według przepisu i ma dość dobry warsztat, to te same mechanizmy pozwalają stworzyć zajmującą opowieść o zamachu na Wysokiego Urzędnika, jak i zajmującą opowieść o śledztwie w sprawie tego, kto nasmrodził w windzie.

Druga sprawa jest bardziej osobista. Być może za bardzo. Chociaż starałem się odrealnić sytuacje, pisałem w miarę szczerze. W rezultacie zastanawiam się, czy nie wyszło w mej opowieści za dużo syndromu niedotulonego misia, w dodatku z prowadzeniem akcji utrudnionym przez moją własną umysłową specyfikę. Niestety to jest mój pisarski problem, że często nie jestem świadom jak to, co piszę, może być odebrane. Pewne teksty czytam wielokrotnie i sam siebie rozumiem. Potem jednak ktoś może ich nie zrozumieć a ja tych pułapek nie umiem wyłapać.

Nie wspominajmy przy tym o rozwlekłości. Jest to nieszczęsny paradoks, gdy idziemy w literaturę gatunkową. Jeśli ktoś napiszę dobrą pozycję, to dlatego, że jest ona dobrze skonstruowana i przyciągnie czytelnika. Raczej też dlatego, że stanowi pewną całość.
Sukces rodzi pobyt na dalsze części, rynek domaga się powtarzania schematów. I tak, niezależnie od własnych dążeń, jeździ się dalej na tej kobyle.
Z kolei można się przygotować. Stworzyć historię, która wymaga tego, by napisać o niej trochę dłużej. Za długo, by można było to zmieścić w jednej książce. Wtedy zaś czytelnik może być zawiedziony, że coś jest skonstruowane pod większą całość.
Sam piszę raczej by tworzyć historie które spodobałyby się mnie samemu. Staram się jednak uwzględniać potrzeby czytelnicze, jakkolwiek by to nie wychodziło. Piszę to głównie dlatego, że nie uważam się za żadnego omnibusa, który coś wie o życiu, więc opowiadania czy książki jako ilustracje pewnych prawd uniwersalnych to nie w moim stylu.
Ostatecznie jednak mam jedną niewątpliwą przyjemność i to, co poczytuję sobie za sukces - na kanwie historii powstały znakomite ilustracje. Kiedy zaś powstają, czuję największą satysfakcję.

Wyzwanie powoli zmierza do końca. Już teraz dziękuję tym, którzy czytają i głosują. Tu wpis muszę urwać, podobno w celu nauki umiejętności praktycznych. Mam nadzieję, że moje rozdzielania włosów na czworo się tu komuś spodobają, a może nawet przydadzą.