Ograne : The Last of Us Part 2 [PS4] (2020) - cz. 2 Spoilerowa

in #polish4 years ago

UWAGA! W tej części zawarte są spoilery dotyczące gry i wulgaryzmy. Jeżeli nie grałeś jeszcze w tę grę i masz delikatne oczy... Nie czytaj

Z resztą po poprzedniej części widać zarąbiste zainteresowanie, więc...


2020-06-23_19-26-40.jpg

Witam wszystkich Państwa bardzo serdecznie w drugiej części recenzji gry "The Last of Us Part 2". Tym razem będzie to część spoilerowa, dlatego osoby, które jeszcze nie grały w tę grę, proszone są o opuszczenie sali.

Tutaj jest sporo materiału do analizy i za ewentualny chaos w tej recenzji z góry przepraszam.

Niestety po wycieku informacji dotyczących spoilerów tej gry, który miał miejsce w końcówce kwietnia 2020 roku, społeczność graczy, a raczej fanów tej gry się podzieliła na kilka obozów. Wielu z nich zaczęło hejtować grę i tuż po premierze zaczęto wystawiać na serwisie Metacritic najniższe możliwe oceny, co uważam za przejaw skrajnego debilizmu, jeśli nie idiotyzmu, przez co gra miała najniższą średnią jaką widziałem: 3,3 /10. Sam się starałem unikać czytania informacji na temat spoilerów dotyczących tej gry, ale od czego są trolle internetowi, na których zawsze można liczyć i którzy spamowali postami dotyczącymi tej gry gdzie popadnie. Dzięki temu poznałem część fabuły jeszcze przed premierą gry, o tym że Joel zginie z rąk Abby, ale nie sądziłem że to się stanie na samym początku gry i że rzekomo Ellie miała zginąć w połowie gry, a potem mieliśmy sterować poczynaniami Abby. Na szczęście to drugie nie było do końca prawdą, gdyż Ellie nie zginęła, ale sterowanie drugą protagonistką okazało prawdą. Potem obie spotkały się w punkcie kulminacyjnym, czyli w finale.

Powiem szczerze, że na początku też byłem bardzo wkurwiony na Naughty Dog, oraz na scenarzystę gry i reżysera Neila Druckmanna. Nawet rozważałem bojkot kupna "The Last of Us Part 2", chociaż była ona jedną z najbardziej wyczekiwanych gier przeze mnie w tym roku. Ale na szczęście szybko ochłonąłem i oprzytomnialem, gdyż lubię tę grę (pierwszą część), ale nie jestem pieprzonym fanboy'em. Przecież to tylko zlepek pikseli, to nie są prawdziwe postacie, a cała ta gra jest tylko fikcją, której akcja rozgrywa się w niedalekiej przyszłości. Postanowiłem jednak zaczekać na część drugą i dać jej szansę. I nie żałuję tego, chociaż nie uważam żeby to była gra na 10/10. Jak dla mnie to jest taka 9/10, a do perfekcji czegoś tej grze brakowało, albo... trochę przegięto z długością rozgrywki.

Tak czy inaczej. Myślę też, że fani gry zaczęli hejtować ten produkt za to, że pojawiają się w tej grze elementy lezbijskie. Mamy tutaj coś w rodzaju romansu pomiędzy Ellie, a jej przyjaciółką Diną, która okazuje się być... w pierwszym trymestrze ciąży z... byłym chłopakiem Ellie i Diny. O losie słodki, jak to śpiewał Kazik w piosence "Cztery pokoje". Być może nie wszyscy lubią elementy ideologii LGBT w grach i być może komuś to przeszkadza. Sam mogę powiedzieć, że jestem homofobem i też mi to przeszkadza, jak na przykład dwóch facetów czy dwie laski się "liżą" na przykład na przystanku autobusowym. Ale staram się udawać, że tego nie widzę. Sam też jestem przeciwnikiem, ale się z tym nie obnoszę, staram się być w miarę tolerancyjny. Ale model tak zwanej "rodziny", gdzie dzieckiem opiekują się dwie osoby tej samej płci (dwie mamusie, albo dwaj tatusiowie) tego nie zaakceptuję. A tego typu motyw przewija się pod koniec gry, kiedy Ellie i Dina opiekują się dzieckiem tej drugiej. Możecie powiedzieć, że jestem homofobem, bo jestem i to mi przeszkadza, ale tego nie okazuję na zewnątrz. Na szczęście Ellie i Dina nie obnoszą się ze swoją orientacją seksualną tak bardzo, a jest to pokazane w grze symbolicznie. Głównie na początku, kiedy Ellie i Dina w jednej scenie palą trawę. Z resztą w pierwszej części gry, w tym dodatku DLC gdzie sterowaliśmy Ellie, którego akcja rozgrywała się na 3 tygodnie przed nawiązaniem akcji głównego wątku gry, kiedy Ellie została ugryziona przez zarażonego, tam też się pojawia wątek lezbijski. Ale mnie to w grach komputerowych nie przeszkadza, bo to tylko gra, gorzej jest w realnym życiu. Ponadto jeden z bohaterów gry, a dokładniej późniejszy towarzysz Abby - Lev, jest osobą transpłciową, co mnie nie przeszkadza i nie mam z tym problemu. Z resztą bardzo pozytywna postać. Lev i jego siostra wcześniej należeli do Serafitów i mieli być powieszeni za "zdradę", ale Abby ich uratowała i tak się zaczęła ich przyjaźń i Lev będzie z Abby do końca gry. Podobnie nie mam problemu z tym, że w grze wysunięto elementy feministyczne. Oczywiście pewnie Social Justice Warriors będą drzeć japę, bo gra ta dyskryminuje mężczyzn, zwłaszcza białych heteroseksualnych mężczyzn, którzy zostali zepchnięci na margines. Ja na przykład lubię popatrzeć na protagonistkę kobietę, zwłaszcza taką z bickiem jak Abby, ale nie do przesady, żeby nie robić z niej babochłopa. Niestety w grze będziemy musieli walczyć Abby z byłymi NRD-owskimi sportsmenkami, które znalazły sobie zajęcie w obozie Serafitów, oczywiście żartuję. Ale jest tam kilka takich półbossów, babochłopów.

Wracając do meritum sprawy, czyli do scenariusza gry. Tutaj powstały przynajmniej dwa obozy ludzi. Tacy, którzy uważają, że scenariusz gry jest genialny, oraz tacy, którzy uważają, że scenariusz jest do dupy. Ja muszę przyznać, że stoję po środku dwóch tych opinii. Uważam, że z jednej strony scenariusz gry jest genialny, ale z drugiej strony ma trochę niedoróbek. Uważam, że scenariusz jest równocześnie jednym z najlepszych, jak i najgorszych elementów tej gry. Ale odnoszę wrażenie, że Neil Druckmann piszac scenariusz do "The Last of Us Part 2" trochę się zagalopował i zapędził w kozi róg, a później musiał jakoś z tego wybrnąć. Fabuła drugiej części gry jest bardzo mocno związana z końcówką części pierwszej. Jak to mówią akcja rodzi reakcję.

Można powiedzieć, że część pierwsza skupiała się na uczuciu miłości w czasie zarazy, tak część druga skupia się na przeciwnym uczuciu, czyli nienawiści i chęci zemsty, a potem o wybaczaniu. Jak wiemy w części pierwszej Joel z biegiem czasu pokochał Ellie, zupełnie jakby była jego córką. Myślę, że w ten sposób Joel chciał sobie powetować śmierć i utratę córki Sary w prologu pierwszej części, kiedy to w dniu Zero została ona śmiertelnie postrzelona przez żołnierza. Myślę, że dzięki Ellie, Joel odzyskał radość i chęć życia. Dlatego część pierwsza kończy się tak, że Joel robi taką rzecz, że przedkłada życie Ellie nad losem przyszłości ludzkości i ratuje ją przed śmiercią, a po drodze robi masakrę w szpitalu. Jedną z ofiar Joela staje się lekarz, Jerry Anderson, który jako jedyny mógł sporządzić szczepionkę, a potem okazało się, że jest to ojciec Abby, czyli tej drugiej protagonista, a raczej deuteragonistki. O tym kim jest Abby dowiedziałem się dzięki trollom przed premierą gry i już wtedy znałem drugie dno tej historii. To po prostu młoda dziewczyna, która chciała pomścić śmierć ojca i zabić Joela. Kiedy to zrobiła, to takie samo uczucie narodziło się w Ellie. Ta zaś chciała pomścić śmierć Joela i zrobiło się takie błędne koło.

Odnoszę takie wrażenie, że motyw zemsty Ellie był nieco naciągany. Owszem widzimy ją na początku starającą się pomóc Joelowi, który i tak już był poturbowany przez kij golfowy. A potem scena ta będzie nawiedzać naszą bohaterkę w koszmarach. Pod koniec gry Ellie będzie miała coś w rodzaju traumy, coś w rodzaju wstrząsu pourazowego. Myślę też, że zaczęły ją dusić wyrzuty sumienia względem Joela. Jak się okazało, podczas gry mieliśmy retrospekcje, a pomiędzy akcją obu części stosunki (bez skojarzeń) pomiędzy Ellie, a Joelem się popsuły. A raczej to ona odsunęła się od Joela. Widzimy scenę jak dwa lata po części pierwszej Ellie wymyka się z Jackson do Salt Lake City i odwiedza szpital z końca pierwszej części gry. Tam częściowo poznaje prawdę. Wkrótce za nią przybywa Joel, a dziewczyna wymusza na nim powiedzenie prawdy, bo w przeciwnym wypadku ona sobie pójdzie w cholerę i Joel nigdy jej nie zobaczy. Joel w końcu postanawia powiedzieć Ellie prawdę, a ta zaczyna nienawidzić Joela i oznajmia mu, że to koniec ich przyjaźni. Tutaj też zachowała się samolubnie. Ja na jej miejscu bym zrozumiał i pewnie bym to mu wybaczył. Ale nie, Ellie musiała się unieść honorem, powiedzieć Joelowi, że to koniec przyjaźni, a w innej retrospekcji powiedzieć, że może kiedyś mu to wybaczy. Później dziewczyna będzie tego żałować do końca życia. Jeszcze dzień przed śmiercią Joela, podczas tej zabawy tanecznej Dina i Ellie się całują, a jednemu starszemu gościowi to przeszkadzało (mnie też by to przeszkadzało) i je tam zwyzywał, a w ich obronie stanął Joel. Wtedy Ellie mówi, że niepotrzebna była jego "pomoc" i kazała mu się nie mieszać. A następnego dnia Joel już nie żył i nagle Ellie się obudziła, coś się kurwa przestawiło w tej jej główce, że gość który ją kochał jak własną córkę, a ona przez ostatnie 3 lata miała go gdzieś, nie żyje. Nagle uświadamia sobie, że musi ruszyć do Seattle by pomścić śmierć przyjaciela, którego od 3 lat miała praktycznie w dupie. Coś tu jest nie halo. Nagle sobie uświadomiła, że już nigdy go nie zobaczy i zrozumiała swój błąd? Ale tak to jest, że człowiek zaczyna doceniać coś, kiedy to straci. Widzimy scenę jak przed wyruszeniem do Seattle, Ellie odwiedza dom Joela, wącha jego kurtkę, a potem zabiera jego rewolwer z części pierwszej. Później mamy moment, kiedy Ellie w Seattle w sklepie muzycznym znajduje gitarę i zaczyna śpiewać piosenkę, której śpiewał Joel, a potem wykonuje cover piosenki A-ha "Take on me", przy wykonywaniu której najprawdopodobniej myśli o Joelu. Potem podobną scenę mamy w teatrze, kiedy Ellie znajduje gitarę i znów gra piosenkę, którą Joel jej śpiewał, a potem opiera się o gitarę i ucieka gdzieś myślami. Pamiętam też jak w pierwszej części Ellie mówiła, że boi się samotności i nie chce skończyć sama. Ale niestety przez destrukcyjną żądze zemsty sama pcha się do tej przepaści i pod sam koniec gry tak kończy. Końcówka gry ma otwarty charakter i pozostawia otwartą furtkę do ewentualnego sequelu. Ale jak dla mnie, dajcie już tej serii spokój. Po tym ilu fanów zbojkotowało ten tytuł, ilu anulowało preordery.

Odnoszę wrażenie, że Postać drugiej protagonistki Abby (Abigail Anderson) też jest nie do końca dobrze napisana. W połowie gry (chociaż w prologu też mogliśmy) zaczynamy sterować Abby i poznajemy historię z jej perspektywy. Jak już pisałem wcześniej, jak się okazało Abby była wcześniej członkinią Świetlików, a jej ojciec był jedną z głównych szych tej organizacji w Salt Lake City i to on miał przeprowadzić operację na Ellie żeby uzyskać szczepionkę. Jak wiemy to spowodowałoby śmierć Ellie, a Joel nie chciał do tego dopuścić i zabił ojca Abby, a ta poprzysiągła zemstę na Joelu. Tutaj koło się zamyka. Abby wraz z grupką przyjaciół z byłych Świetlików przybywa do Seattle i dołączają do Frontu Wyzwolenia Waszyngtonu (WLF). Kiedy trafiają na trop Joela, wyruszają do Wyoming aby dokonać zemsty. Kiedy Abby to robi i zabija Joela przy pomocy kija golfowego, wszyscy wracają do Seattle. Wtedy zaś Ellie poprzysięga zemstę. Tutaj mam problem z postacią Abby, gdyż to nie jest zła osoba. Jak się okazuje, jest to bardzo dobra dziewczyna, dbająca o swoich, o osoby starsze w swoim obozie. Bawi się w aportowanie z psami, które później zabije Ellie. Niestety poznajemy Abby w momencie kiedy zamierza zemścić się na Joelu i to robi, ale niestety przez to dziewczyna ma przesrane u graczy i fanów pierwszej części na starcie. Tutaj też może zadziałać psychologia graczy i pierwsze wrażenie może się obrócić na jej niekorzyść. Przypomnijmy, że gracze już się zżyli z Joelem i Ellie w pierwszej części i pokochali te postacie. A tutaj pojawia się nowa Postać, która morduje z zimną krwią protagonistę pierwszej części już na samym początku sequelu. Niestety podobno doszło do tego, że fani gry zaczęli grozić śmiercią aktorce, która podkładała głos Abby. To już naprawdę trzeba być niezłym zjebem i fanatykiem, jak się nie odróżnia fikcji od rzeczywistości. Ja miałem ten komfort, że znałem jej pobudki przed premierą gry (dziękuję trollom za spoilery), które potem okazały się prawdziwe. Potem scenarzysta i reżyser gry chyba na siłę próbuje pokazać ludzkie oblicze Abby, aby gracze ją polubili, ale chyba jednak wydaje mi się, że mały procent graczy polubił tę drugą protagonistkę. Wielu graczy zżyło się z Joelem i Ellie i jakich okropności by się nie dopuścili w części drugiej, to i tak by stanęli po ich stronie, zupełnie jak twardy elektorat danej partii politycznej. To jest taki podział na "stary" i "nowy" układ. Czego by Abby dobrego nie zrobiła w grze, to gracze i tak jej nie polubią, gdyż na początku zabiła NASZEGO Joella. W tej historii tak naprawdę nie ma dobrych i złych, dobrych postaci i "czarnych" charakterów, są jedynie różne odcienie szarości. Każdy stara się przeżyć w tym postapokaliptycznym świecie. Wydaje mi się, że na jedynego villaina, czyli czarny charakter wyrasta właśnie Ellie (przynajmniej z punktu widzenia Abby), która morduje z zimną krwią rzesze żołnierzy WLF, jak i Serafitów, ale także towarzyszy Abby. Z biegiem czasu stajemy się świadkami upadku Ellie, utraty jej człowieczeństwa, które zostało zaślepione chęcią zemsty. Ale też mi się wydaje, że w pewnym momencie Ellie traci kontrolę i przekracza pewną cienką granicę, której Abby nie przekroczyła. Ta druga dwukrotnie oszczędziła Ellie i Toma, na początku gry i w scenie w teatrze, gdyż jej zemsta była skupiona tylko na Joelu. Natomiast Ellie zmienia się w mix Johna Wicka, głównego bohatera filmu o tym samym tytule, granego przez Keanu Reevesa, oraz Paula Kersey'a granego przez Charlesa Bronsona z filmu "Życzenie śmierci", która morduje po kolei wszystkich towarzyszy Abby. Powoli jesteśmy świadkami staczania się Ellie. Pomimo tego Abby zabija tylko Jessiego w walce, ale postanawia oszczędzić jeszcze raz Toma i Ellie, oraz Dinę. Być może Abby jako jedyna pojęła, że chęć zemsty nic nie da i śmierć kolejnych osób spowoduje dalszą chęć zemsty, otwarcie kolejnego błędnego koła i po prostu odpuściła. Na koniec Abby kazała Ellie wypierdalać i żeby jej więcej nie widziała. Ale czy Ellie posłuchała?

W epilogu akcja gry przenosi się około roku w przyszłość. Ellie i Dina osiadły gdzieś na samotnej farmie i starają się wychowywać dziecko Diny i Jessiego. Niestety Ellie już wtedy jest wrakiem człowieka, zarówno pod względem fizycznym jak i psychicznym. Miewa jakieś wizje, nawet na jawie, że widzi Joela. Po prostu cierpi na jakiegoś rodzaju zespół wstrząsu pourazowego. Tutaj w sumie gra mogłaby się skończyć, ale kurde nie... Trzeba jeszcze dokręcić śrubę.

Niestety pewnego dnia przybywa Tommy, który też jest kaleką i oznajmia, że widziano Abby w okolicach Santa Barbara. Tommy postanawia tam jechać i namawia Ellie do wyruszenia z nim. Pomimo próśb Diny, Ellie postanawia wyruszyć do Santa Barbara i ostatecznie rozprawić się z Abby. Tutaj następuje nieoczekiwany zwrot akcji. Okazało się, że Abby i Lev zostali schwytani przez tamtejszych bandytów, a w chwili kiedy Ellie ich znalazła, Abby i Lev też przypominali wraki człowieka. Ścieli Abby włosy, jej muskulatura też opadła. Nie przypominała tej Abby z początku gry i też nie miała najmniejszej ochoty, a raczej siły do walki z Ellie. Tylko oznajmiła jej żeby uciekały w stronę portu do Łodzi. Jak widać jedna zrozumiała. Oczywiście Ellie nie daje za wygraną i chce ostatecznej walki. Abby zmuszona podejmuje walkę i obie dziewczyny skaczą sobie do gardeł. Abby w samoobronie odgryza dwa palce lewej ręki Ellie, ale w końcu Ellie wygrywa. Zaczyna podtapiać Abby, ale w końcu przestaje, gdyż widzi Joela i puszcza Abby. Chyba w końcu Ellie sobie uświadomiła, że ta cała jej zemsta była chuja warta i tak naprawdę nie ukoi ona bólu i nic to nie zmieni. Rachunki już dawno temu się wyrównały. Ellie pamiętając, że Abby ją oszczędziła dwukrotnie, też ją puszcza wolno. Abby i Lev odpływają łodzią, a Ellie zostaje na brzegu, klęczy w wodzie i płacze. Później widzimy scenę jak Ellie wraca na farmę, a tu pusto. Diny i jej dziecka nie ma, zwierząt także nie ma. Dom stoi pusty. Najprawdopodobniej Dina wróciła do Jackson aby zacząć nowe życie. Ellie wchodzi na górę i widzi gitarę Joela, próbuje grać na gitarze, ale ciężko trzymać akordy z lewą ręką z trzema palcami. Chyba, że nauczy się trzymać gitarę jak Paul McCartney. Dziewczyna zostawia gitarę, wychodzi z domu i udaje się w stronę lasu. Tutaj gra się kończy.

Nie powiem, że końcówka gry jest jedną z najbardziej pesymistycznych końcówek w grach jakie widziałem. Po zakończeniu gry siedziałem jeszcze długo z rozdziabioną gębą i nie wiedziałem co powiedzieć. Starałem sobie uświadomić co tu się odjebało. Moim zdaniem gra zamiata końcówką "The Walking Dead", czy "Life is Strange", ale jakoś nie uroniłem łzy przy tej końcówce. Bardziej byłem zdenerwowany na Ellie, na jej głupotę, lekkomyślność, egoizm i Bóg jeden wie co jeszcze. Jak już pisałem w poprzedniej części tej recenzji, gra ta mną nie tylko nie sponiewierała, ale także przeczołgała po podłodze... pełnej potłuczonego szkła, krwi, potu i moczu.

Uważam, że nie żałuję iż zagrałem w część drugą i myślę, że to będzie mój murowany kandydat do gry roku. Chociaż daję tej grze "tylko" mocną 9/10, bo dychy nie dam ze względu na niektóre mankamenty (ale nigdy nie mówię nigdy), to uważam, że to była jedna z najlepszych gier, w jakie grałem w życiu.

Sort:  

@tipu curate :)

Upvoted 👌 (Mana: 8/32)

Też masz piątaka za fatygę. :)

Dziękuję bardzo. :)