"Warszawską Gazetę" czytam z przerwami od 2020 roku, od kiedy rozpoczął się ten cały covidowy zamach na naszą wolność. Sympatię moją budzi, to, że można w tym tygodniku znaleźć zarówno zdecydowaną krytykę narracji sanitarystycznej, a także wyrazy sprzeciwu wobec rosyjskiego imperializmu, co jest powiązane z solidarnością z napadniętą Ukrainą, ale także czujność wobec banderowskiego zagrożenia. Taka konstelacja w dzisiejszych czasach nie jest tak do końca oczywista.
Właśnie dlatego zwróciłem uwagę w bieżącym wydaniu "Warszawskiej Gazety" (14-20 października 2022r.) na artykuł dr Roberta Kościelnego pod tytułem "Romantycy czy służalcy?" Autor wypowiada się ciepło o romantyzmie:
" Połatana koszula, portki na sznurku, boso, ale w ostrogach i z szablą w garści, a nad głową sztandar z Matką Bożą i drugi z hasłem " Za wolność naszą i waszą". Niech mi mówi, kto chce i co chce, ale moim zdaniem w tym się wyraża istota polskości." Następnie autor wspomina o publicystach, którzy w stosunkach polsko-ukraińskich dostrzegają pokłosie hasła "Za naszą i waszą...", sprzeciwia się jednak poglądowi, że tym hasłem kieruje się obecny polski rząd. Następnie autor streszcza historię sanitarystycznego ucisku w wykonaniu rządu "dobrej zmiany", której nie będą tu całej przytaczał odsyłając czytelników do bieżącego wydania "Warszawskiej Gazety". Warto jednak zwrócić uwagę na sugestię autora, że "zamiana chaosu kowidowego na wojenny" może służyć przykryciu, a więc uczynieniu mniej widocznym skutków sanitarystycznych "porządków". Autor przytaczając cytat Łukasza Warzechy ostrzega nas także przed tym, że wciągnięcie Polski do wojny na Ukrainie mogłoby skutkować zamordyzmem w postaci wprowadzenia stanu wojennego, a więc zaprzeczeniem romantycznych idei wolnościowych.
Jakkolwiek artykuł zawiera pewne wątki, które byłbym skłonny poddać pod wątpliwość, to generalnie rzecz biorąc uważam omawiany tekst Roberta Kościelnego za ciekawą próbę wzmocnienia romantyzmu dozą realizmu i myślę, że autor wskazał tu pewien kierunek, który ma przyszłość. Uważam, że właśnie z powodu takich tekstów warto czytać "Warszawską Gazetę".