Lekcja z choroby, czyli lepiej wcześniej niż później

in #polishlast year

@krolestwo jest zamknięte do końca tygodnia. Decyzję co z przyszłym podejmę koło niedzieli. @lekcje na pewno się odbędą. @czwartek też. Wrota mogą być jednak zamknięte poza zajęciami i spotkaniami. Po blisko miesiącu chorowania postanowiłem w końcu nie wychodzić w ogóle z domu. Mam przepisany antybiotyk. Zobaczymy jak będzie w niedzielę. Na razie jest (chyba) lekka poprawa.

Cała ta sytuacja jest dla mnie wyjątkowo męcząca i irytująca. Styczeń w mojej pamięci zapisze się jako miesiąc stracony, w którym nic nie można było zaplanować. Traktuję to jednak jak lekcję. Od samego początku tworzenia KBK w Krakowie założyłem, że rycar rozwiąże problem dyżurów. Jak błędne jest to założenie pokazały mi @lekcje polsko-ukraińskie. Bo skoro problem jest znaleźć ludzi, którzy przyjdą do Królestwa raz w tygodniu, aby przez dwie godziny porozmawiać z Ukraińcami, to ogarnięcie kogoś na regularny, siedmiogodzinny dyżur zdaje się abstrakcją. Zwłaszcza, że jest to o wiele bardziej odpowiedzialne zajęcie. Od czasów rzeszowskich wiele się zmieniło i lista obowiązków wydłużyła się. Do tej pory jednak nie było z tym problemu, bo mogłem brać dyżury.

Kluczowy dla obecnego działania KBK jest fakt, że mieszkam dosłownie "zaraz za rogiem". Wiem co piszę, bo tuż po otwarciu w 2020 mieszkałem na Olszy II. I choć nie jest to daleko, to uzależnienie od rozkładu jazdy autobusów mocno komplikowało moje życie. Przez dwa pierwsze miesiące KBK działało więc dość nieregularnie. Część dni siedziałem w domu i pracowałem w spokoju, część spędzałem w KBK. Nie były one jednak określone. Otwarcia zwykle były ogłaszane na Facebooku. I tyle. Był to wyjątkowo "niemrawy" okres w historii KBK (oczywiście odnotowałem to w blockchainie). Zmieniło się to dopiero we wrześniu 2020. Wówczas pojawiły regularne godziny otwarcia lokalu a ja pojawiałem się w KBK codziennie (prócz niedziel i świąt). Jako, że na Biskupią mam 2 minuty 40 sekund (biegiem) to przestało mieć dla mnie znaczenie, czy pracuję w KBK czy w domu. Doszło do tego, że przez jakiś czas mogłem to nawet pogodzić ze studiami.

Cały ten koncept ma jednak jedną zasadniczą wadę: zakłada, że nigdzie nie wyjeżdżam i nigdy nie choruję. I o ile wyjazdy od czasu do czasu da się jakoś ogarnąć, o tyle problemów ze zdrowiem nie da się przewidzieć. Trudno jest więc cokolwiek zaplanować w ich przypadku.

Jedyny plus z siedzenia na "chorobowym" a nie w KBK: widoki za oknem, gdy Słońce zachodzi.

Obecna choroba jest dla mnie wyjątkowo uciążliwa. Wiem, że KBK potrzebuje działania, bo znów wpadniemy w bagno deficytu, z drugiej jednak strony nic z tym nie mogę zrobić. Dobrze jednak, że dzieje się to teraz, bo sytuacja, z którą właśnie boryka się Królestwo pokazuje, że reforma systemu dyżurowania jest konieczna. I choć w ubiegłym roku wiele o niej myślałem, to jednak kryzysy są najbardziej motywujące do wdrażania jakichkolwiek zmian.

Na ten moment plan jest jeden: pozyskać wolontariusza EVS. Sam nim kiedyś byłem, więc wiem jak to działa. Niestety związane jest to z toną biurokracji, więc najlepiej byłoby znaleźć tzw. "organizację goszczącą", która wpisałaby działania KBK do swojego projektu. Na razie mamy jeden potencjalny trop. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Alternatywą jest robienie tego samemu, ale to - jak już wspomniałem - wiąże się z koniecznością rozliczania projektów. A najpierw trzeba przejść długą drogę udowadniania, że nie jest się wielbłądem. No i oczywiście można pożegnać się z niezależnością. No nic, najważniejsze, że wytyczony jest kierunek. Jeśli uda się coś z tym zrobić, to może mieć to fundamentalne znaczenie dla funkcjonowania KBK. A pole manewru jest duże, bo przecież w typowym, zdrowym tygodniu przez większość czasu KBK jest zamknięte...