Coś dla najmłodszych cz. 3 - kocia historia zakończona happy endem

in #polish3 years ago (edited)

Agnieszka lubiła zwierzęta, ilekroć przechodziła obok sklepu zoologicznego, rodzice ustępowali jej prośbom i wstępowali z nią oglądać złote rybki, papużki, chomiki, świnki morskie, czy też całą kolekcję przeróżnych mniej lub bardziej egzotycznych zwierzaków, ponieważ jak każde dziecko chciała mieć swoje zwierzątko. W domu były dwa psy, siedmiolatka bardzo je lubiła, ale były to zwierzęta całej pięcioosobowej rodziny i nie wiadomo czemu, ale z jakiegoś powodu najbardziej upodobały sobie babcię. Podobnie jak w przypadku Rudej, psy miały do babci największe zaufanie i to u niej na kanapie czuły się najlepiej. Z tego też powodu mała Agnieszka najpierw w Rudej, a potem w jej kociętach szukała swojego osobistego zwierzaka, nawet jeśli dobrze wiedziała, że rodzice nie wyrazili zgody, żeby koty przebywały w domu.

– Kochanie, w domu mamy już pieski. Może i nie szczekają na Rudą, ale na pewno nie zaakceptują żadnego kota w domu. – zaczął tłumaczyć siedmiolatce tata. – Nawet gdybyśmy się zdecydowali na jednego kotka, to czy byłabyś w stanie dokonać wyboru spośród tych trzech maleństw? Tym bardziej, że chcesz je wszystkie zatrzymać. Nie byłby to dla ciebie za trudny wybór? – zapytał córkę bardzo stanowczym głosem.
– Ale ja nie chcę żadnego oddać! – odpowiedziała wzburzonym tonem córka.
– O tym już zdecydowaliśmy razem z mamą i babcią. Wszystkie kociaki zostaną, a jak podrosną, to zabierzmy je do pani weterynarz, żeby je przebadała i zaszczepiła. – tata starała się zachować spokój tłumacząc siedmiolatce całą sytuację.
– Zaszczepiła? – zapytała.
– Tak, tłumaczyłem ci już, że jak chcesz głaskać i przytulać kotki, to muszą być zdrowe. Pani doktor je obejrzy, zbada i da zastrzyki, żeby były odporne na różne choroby, które mogą się im przytrafić. – westchnął po czym kontynuował. – Niestety nie wiem co będzie dalej z Rudą. Jest wobec nas bardzo nieufna i nie mam pojęcia w jaki sposób zabierzemy ją do pani weterynarz.
– Może babcia nam w tym pomoże? - wtrąciła Agnieszka.
– Babcia jest w stanie tylko ją pogłaskać. Wątpię, że dałaby się jej teraz wziąć na ręce. Chyba musimy kupić specjalną klatkę dla naszych kotków, ale to może jeszcze poczekać. – tata się uśmiechnął, ponieważ chciał powierzyć córce bardzo ważne zadanie. – Dzisiaj pomyśl jak chciałabyś dać im na imię. Nie wiemy czy to dziewczynki czy chłopcy, ale to nieważne. Pamiętaj, to twoje zadanie.
Tata wiedział, że większość obowiązków i tak spadnie na niego, ale kochał Agnieszkę i cieszył się, gdy widział na uśmiech na jej twarzy, a wymyślanie imion dla nowych współlokatorów ogrodu uważał za niezłą zabawę dla dziecka. Zanim jednak siedmiolatka mogła się zabrać za tak poważne zadanie, musiała się dokładnie przyjrzeć małym kotkom. Obiecał jej, że jak tylko wieczorem Ruda opuści swoje maleństwa, to zabierze ją wtedy do kociaków. Agnieszka nie mogła się już doczekać i cały wieczór czekała na moment, w którym Ruda wyjdzie na wieczorną przechadzkę. Gdy tylko zobaczyła kocią mamę wychodząca przez piwniczne okienko na ogród, zabrała swój telefon i od razu pobiegała oznajmić to tacie. Nie zwlekając ani chwili zeszli szybko do piwnicy obejrzeć maleństwa. Kotki były urocze, a Agnieszka przeszczęśliwa, że wreszcie mogła zobaczyć je w całej okazałości. Trzy śpiące, maleńkie kuleczki przytulone do siebie wyglądały jak trzy różnokolorowe piłeczki, a każda z nich zmieściłaby się w małych rączkach dziewczynki. Najdziwniejsze jednak było ich umaszczenie. Dziecko nie mogło uwierzyć, że mogą się tak między sobą różnić. Pręgowany burasek, rudzielec i trzeci, najbardziej przypominający matkę, cały łaciaty - ani trochę nie przypominały rodzeństwa. Zdumionej Agnieszce jak zwykle z pomocą przyszedł ojciec.
– Śliczne, prawda?
– Tak, ale czy rodzeństwo nie powinno być podobne? – zastanawiała się głośno siedmiolatka.
– U kotków, zwłaszcza mieszańców takich jak nasza Ruda, to normalna rzecz. Ale to wyjdzie tylko na dobre, łatwiej dobierzesz im imiona i z ich rozpoznaniem też nie będzie żadnego problemu. – zapewniał ją tata. – Zrób im szybko zdjęcia i uciekamy, bo Ruda może zaraz wrócić. Nie zapominaj, że ona nadal się nas boi.
Agnieszka natychmiast przystąpiła do małej sesji fotograficznej, której obiektem były trzy puszyste, słodkie kocięta. Tata nie musiał się wtrącać, córka świetnie radziła sobie z telefonem, a jeszcze lepiej z będącym w nim aparatem fotograficznym.
– Tato, jeszcze tylko krótki filmik i kończę. – powiedział szeptem, żeby nie wystraszyć kotków.
– Dobrze, ale kotki teraz śpią. Mało się ruszają więc zostaw robienie filmików na później, jak już trochę podrosną. Będą wspaniałymi bohaterami twoich zdjęć i filmów. – zapewniał córkę.
– Chodźmy, pójdziemy już. – ale dziewczynka nie za specjalnie chciała opuszczać nowe zwierzaki. Dopiero propozycja wysłania najładniejszych zdjęć cioci, przekonała ją do wrócenia do domu.

Ciocia Ewelina, siostra mamy Agnieszki, kocha wszystkie zwierzęta do tego stopnia, że w każdej chwili była gotowa przygarnąć napotkanego bezdomnego lub zagubionego psa czy kota. Prawdopodobnie gdyby pracowała w schronisku dla zwierząt, zabrałaby te wszystkie czworonogi do swojego domu. Śmiało można powiedzieć, że Agnieszka posiadała tę samą cechę, choć skrzętnie temperowaną przez rodziców. Mama z tatą zawsze tłumaczyli dziecku, że każde nawet najmniejsze zwierzątko, to wielka odpowiedzialność. Kochać to nie znaczy tylko przytulać, trzeba o zwierzę odpowiednio zadbać, opiekować się nim i systematycznie karmić, a w razie potrzeby zabrać do weterynarza. Ruda ze względu na swój charakter była kotem mało wymagającym, ale jej kotki mogły być już sprawdzianem odpowiedzialności i obowiązkowości dla siedmioletniej Agnieszki. Takim to argumentem babcia dziewczynki przekonała rodziców do pozostawienia wszystkich kotków. Obiecała je dokarmiać, a wnuczka miała jej w tym pomagać, tym samym stopniowo przejąć rolę kociej opiekunki.

Mijały kolejne dni, kotki dorastały, a Ruda coraz częściej opuszczała swoje legowisko. Agnieszka skrzętnie wykorzystywała takie chwile. Babcia powtarzała, że musi kotki oswoić, bo inaczej będą zachowywały się jak ich matka, a to by oznaczało nici z zabawy z nimi. Dodatkowo mogłoby to spowodować wiele problemów w razie choroby, któregoś z nich, ponieważ ciężko byłoby je złapać i leczyć. Ojciec myślał, że większość obowiązków spadnie na niego, jednak pomylił się. Córka dawała sobie doskonale radę z maluchami. Nie wymagało to dużo zachodu, a proces oswajania maleństw, nie nastręczył Agnieszce wielkiego problemu. Parę dni po opuszczeniu piwnicy biegały za nią po ogrodzie niczym za matką. Ruda przyglądała się wyczynom swoich dzieci z odrobiną zazdrości, ale do dziewczynki nadal utrzymywał dystans. Siedmiolatka miała cały czas nadzieję, że kotka przekona się do niej, niestety pieszczoty miała zarezerwowane wyłącznie dla babci Agnieszki. Wcale się tym nie martwiła, ponieważ Burasek, Biszkopt i Batman w zupełności jej wystarczali. Nad imionami myślała bardzo długo, ale dopiero wizyta u pani weterynarz, w celu zbadania i zaszczepienia maleństw, była momentem przełomowym. To pani doktor, gdy dowiedziała się, że kotki nie mają jeszcze imion, postanowiła pomóc dziecku i sama każdego z osobna ochrzciła, w dwóch przypadkach biorąc pod uwagę kolor sierści, a przy ostatnim wielkie, czarne uszka.

Odtąd Burasek, Biszkopt i Batman stali się pełnoprawnymi. imiennymi już współlokatorami ogrodu, oczywiście z wyjątkiem tej części, w której królowały psy. Rodzice obawiali się, że maleństwa mogą się przecisnąć do Meli i Beli, a finał tego spotkania mógłby się skończyć nieciekawie. Choć psy ignorowały Rudą, to wielkie zainteresowanie wykazywały w stosunku do jej podopiecznych. Przyglądały się harcom jakie za ogrodzeniem wyprawiały maleństwa i przerywały je szczekaniem, przez co wystraszone kotki najczęściej zmykały szybko do piwnicy albo na drzewo, z którego kilka razy trzeba było je ściągać.

Mimo drobnych problemów powodowanych przez kociaki, rodzice Agnieszki byli zadowoleni z zaistniałej sytuacji, w końcu pozostawienie kotków okazało się dobrą decyzją. Ich córka stanęła na wysokości zadania, mogła pochwalić się sporą liczbą posiadanych zwierzaków: dwoma psami i czterema kotami oraz mieszkającymi w stodole jeżami, które robiły na nowych koleżankach i kolegach duże wrażenie. Przy tym wszystkim filmy i zdjęcia, które robiła swoim kotkom podczas ich ogrodowych zabaw wzbudzały zachwyt nie tylko u rówieśników, ale i dorosłych. Rodzice wiedzieli już, że dobrze zrobili i byli też pewni, że gdy kotki dorosną, Agnieszka z ich pomocą będzie się nimi dobrze opiekować.

Zdjęcia pochodzą z:
https://pixabay.com/pl/photos/kot-koci-ssak-kotek-uroczy-5366894/
https://pixabay.com/pl/photos/kot-koty-kotki-koci-zwierz%C4%85t-5377461/
https://pixabay.com/pl/photos/kot-kitty-baby-kot%C3%B3w-kotek-pat-2518653/