Plus Size - z czym to się je czyli cała prawdao tym dlaczego grubi ludzie(patrz kobiety) nie mają przekichane

in #polish4 years ago

Trochę od kuchni, ale jednak nadal jest to tekst również o mnie

image.png

Temat „plus size” jest mi dość dobrze znany, bo od kilku lat walczę z dodatkowymi kilogramami. Wychodzi mi to różnie – czasami słabo, czasami lepiej, zależy, jak leży i jak się ułoży. Wiele osób uwielbia dawać złote rady: co jeść? jak jeść? „więcej się ruszaj” – tak naprawdę nie wiedzą, co mówią, a powtarzają utarty schemat „gruba=brzydka, biedna, zaniedbana”. Dziś temat wygląda trochę inaczej. Przełammy stereotypy! Ale by to zrobić, zacznijmy od...?

Akceptacji i pokochania samych siebie

To, jak postrzegamy samych siebie, czy jesteśmy pewni siebie, czy raczej uważamy się za worek nieszczęść, wpływa relatywnie na to, jak postrzegają nas inni. Ja, pomimo swej wagi, wyglądu, etc. jestem bezczelnie pewna siebie, znam swoją wartość, pozwalam sobie na wzloty i upadki, na trzymanie i nie trzymanie diety, na miłość do świata i do ludzi, a przykre komentarze mam w d****. Jednak do tego trzeba dojść, systematycznie spotykać ludzi, którzy dostrzegą w Tobie Człowieka a nie Świnię.
W wielu przypadkach otyłość, puszystość, "grube kości" są wynikiem zaniedbań żywieniowych i kompulsywnych. Często jest tak, że zajadamy stres, np. czipsterkami, pizzą, makusiem i KFC (o, losie! tak, kiedyś też w tym byłam).

Plan naprawczy

Na początek akceptacja i ciężka praca, praca na swoich emocjach, na swoich potrzebach i praca nad samym sobą, systematyczność. Ja zaczęłam od wizyty u psychologa – po to, by pozbyć się i nauczyć panować nad kompulsami. Bo Wiedźma swego czasu żarłaby i żarła, ile było, co było i gdzie było – nie, po prostu nie, tego nie ma! Na początek znalezienie problemu, nazywanego JA, MOJE kompleksy. I ciężka praca, bo tak naprawdę ludzi gówno obchodzi, jaka jest Twoja historia – oceniają od ogółu do szczegółu. Dlatego taka ważna jest akceptacja. Po kilkunastu sesjach, rozmowach z przyjaciółmi, udało mi się uwierzyć w siebie i spróbowałam jeść inaczej, balansować pomiędzy smakami i nagle EUREKA! Zapach makusia, KFC i innych fastów sprawiał że... miałam odruch wymiotny. Da się? Ano da, tylko trzeba uwierzyć, że się uda. Kolejnym krokiem w planie naprawczym była siłownia/zumba/jazda na rolkach – szeroko pojęta aktywność fizyczna. Ja z tym nie miałam dużego problemu, bo wcześniej ćwiczyłam, przez co było łatwiej. Ważna sprawa: nie katuj się, że za wszelką cenę musisz zjechać 50 kg w 3 miesiące! Nie, to nie jest dobre i sieje spustoszenie w organizmie.

Randki, sex i rock-and-roll

Myślisz, że jak masz tu fałdkę, tam fałdkę i do tego jeszcze oponkę, to nici z zabawy, nie spotkasz tego jedynego lub kilku tych jedynych? Nic bardziej mylnego! O swoich ekscesach życiowych pisać nie będę, ale jest kilka trików, dzięki którym rubensowskie krągłości sprawią, iż będziesz, hmm, rozchwytywana.

  1. Pewność siebie – w tańcu, w łóżku, na randce – przecież kto, jak nie Ty! Jak nie umie docenić, nie umie powiedzieć nic miłego – niech spada na drzewo, next!
  2. Miej w sobie troche pokory – nie za dużo, tak jak różu na policzkach. Pokaż, że pomimo Twoich kg w głowie masz wiedzę i mądrość.
  3. Make up i fryzura – nie wyglądaj jak mietła, uczesz włosy modnie, spędź przed lustrem nawet 3 godziny, nie bój się tego!
  4. Bielizna – a kto powiedział, że bielizna musi być bawełniana i babcina? Chcesz ukryć co nieco – majtki wyszczuplające, albo z wyższym stanem, tak by wciągnęły co nieco brzuch i optycznie wygładziły fałdki. Stanik dobrany u brafitterki. Dobrze dobrany stanik = wcięcie w talii, nawet jeśli masz oponkę.
  5. Strój i buty – ja wiem, że kuleczki mają z tym problem, ale: masz ubrać się niekoniecznie w wyciągniety dres, ubierz się tak, by zatuszować pewne rzeczy! Np. sukienka z lejącego się materiału (wiskoza), szpilki albo buty na koturnie, pasek, fajne dodatki i jedziesz malina, a jak znowu ktoś krzywo patrz to...? NEXT!
  6. Historia życia – dlaczego wyglądasz tak, jak wyglądasz. Pod żadnym pozorem się nie tłumacz! Nie pasuje? Patrz punkt 1, czyli next!

    image.png

Tego kwiatu jest pół światu, trzy czwarte nic nie warte, a reszta to geje i księża – humorystycznie, ale z zacięciem.

No dobrze. Na koniec moich przemyśleń podsumujmy:


1. Akceptacja.

2. Pozwalanie sobie na upadki – ale szybko otrzepujemy nogi i idziemy do przodu.

3. Niepoddawanie się.

4. Pozytywne myślenie.

Napiszcie mi w komentarzach, co sądzicie o serii plus-size, czy np. chcecie haul zakupowy, unboxingi i triki, które pozwolą wam czuć się dobrze samym ze sobą? Ściskam mocno, kocham Was, Wy kochajcie siebie i czekam na odzew w komentarzach!

Sort:  

Z plus size i ciałopozytywnością mam pewien problem. Ruch teoretycznie z założenia fajny, bo ludzie nie są plastikowymi lalkami i nie powinni gonić do ideałów z okładek.

Z drugiej strony bezkrytyczne popieranie otyłości w imię akceptacji siebie.

Otyłość prowadzi do kłopotów zdrowotnych, a osoby które mówią o tym głośno są krytykowane i mieszane z błotem. Pojawiają się badania (zapewne na zamówienie), że np otyłość nie skraca życia i nie ma wpływu na zdrowie.

Bądź osobą publiczną i powiedz, że schudłaś ze względów zdrowotnych, to się styki wśród skrajnych ciałopozytywek przepalają i bagno się wylewa. np Adel

Poza tym czemu ruch nie obejmuje mężczyzn i jak zwykle pozostają brzydcy i grubi? Ktoś widział modela plus size reklamującego znane marki?

Ocena

Może dlatego że mężczyźni bardziej łaskawie oceniając kobiety, a dla kobiet większość z nas jest po prostu brzydka lub mniej atrakcyjna ;)

Starajmy się odżywiać zdrowo i ruszajmy się, a nie szukajmy wymówek w plus size i ciałopozytności.

Widzisz to też jest tak że teraz wpisujesz plus size w schemat od którego ja próbuję uciec . Plus size nie zawsze równa ię otyły oczywiście masz rację że trend akcetacji otyłości jest afe ale jeżeli zaczniemy akceptować i wspierać będzie mniejzeserowanych dziewczyn sięgających po kolałkę i pesi a wiecej takich które chcą coś więcej zrobić by te plus size było zdrowe i wygląało sexy flexy nawet w swoim xl. Nie generalizujmy bo sama otyłość to jedna ze składowych problemu. zobacz na problem inaczej

Jesteś kobietą pochodzisz z domu trudnego gdzie brakuje rozmowy a wszlkie sprawy załatwia się krykiem biciem piciem i poniżaniem wiesz że nie jest to ok dlatego jestes spokojna a swoje emocje zajadasz przez co rośniesz w szerz zaczyna się spirala hejtu niemiłych słow i znowu jesz... w szkole / pracy hejt i znowu jesz i jesz i jesz i jesz itd.

Pod względem fizjologicznym hormony sa rozregulowane, jestes w depresji i nie tylko psychicznj ale i zdrowotnej. i co dalej? poddajesz się
a co gdyby ta na twojej drodze stanął ktoś i powiedział ej ładny masz uśmiech ? czy wtedy było by łatwiej?
czy mowiac ej chodz na siłkę bede Cię wspierać jest łatwiej

oczywiście. ważna jest akceptacja wsparcie i naua akceptacji samego siebie.

Hmm. Trudny temat poruszyłaś, w którym niełatwo tak krążyć, żeby nikomu nie nadepnąć na odcisk i nie ruszyć lawiny.
Ale spróbujmy. Plus-size i body positive są - w mojej opinii - trendami zarówno pozytywnymi, jak i negatywnymi. Pozytywnymi wtedy, gdy zwracają uwagę, że nie tylko chude jest piękne, że nie trzeba się głodzić i wpędzać w anoreksję, żeby móc się podobać - można też mieć tych kilogramów trochę więcej i wciąż być sexy i akceptować samą siebie taką, jaką się jest.

Negatywnymi - kiedy wmawiają, żeby akceptować siebie w dowolnej postaci, nawet jeśli nadwaga przekracza kilkadziesiąt kilo i prowadzi daleko poza granicę ciężkiej, chorobliwej otyłości. I wtedy nie ma znaczenia przyczyna osiągnięcia takiej wagi - czy są to hormony, czy inna choroba, czy po prostu zaniedbanie i zażeranie zmartwień. Wtedy wmawianie sobie lub komuś, że wszystko jest w porządku, jest fatalnym pomysłem, wtedy trzeba się leczyć, zamiast poklepywać się po pleckach i mówić, że plus size jest piękne i w ogóle bądź sobą.

No i tak, Herbaciany ma dużo racji - w plus-size i body-positive zdecydowanie brakuje równowagi. Kobiety mają szansę się tam odnaleźć, ze wsparciem dla mężczyzn, jak do tej pory, się nie spotkałem (co nie znaczy, oczywiście, że go nie ma, ale... prawdopodobnie istnieje w znacznie skromniejszym zakresie).

No ale nie będę się mądrował. Sam do pewnego momentu pozwalałem sobie na pełną swobodę w kwestii swojej sylwetki i zadowalanie swojego samopoczucia (przynajmniej dopóki nie patrzyłem na wagę). Kiedy waga zaczęła się zbliżać do 95 przy 178, jakoś tak mnie zmobilizowało do zmiany nawyków. W tej chwili chyba udało mi się ogarnąć (choć chwile słabości i żarcia wciąż się zdarzają czasem), chudnę i jest szansa, że już nie przekroczę pewnej granicy, ale... jeszcze długo nie wrócę do wagi z młodych lat. Pytanie, czy uda mi się to bez wpędzania w poczucie winy i całkowitej rezygnacji z różnych drobnych przyjemności ;)

"a co gdyby ta na twojej drodze stanął ktoś i powiedział ej ładny masz uśmiech ? czy wtedy było by łatwiej?" wątpię, opisałaś nawykowy schemat, który im dłużej trwa, tym więcej trzeba się napracować na nowe ścieżki neuronalne. Tam nic łatwego nie ma. Stresy będą zawsze gdyż sytuacje stresogenne atakują nas z różnych stron i mają różne konteksty a patologiczny schemat zajadania nerwów za każdym razem odpala się niezawodnie.
Co z tego, że ktoś doceni uśmiech skoro trzeba nadgonić z robotą przez noc bo jest dedlajn i właśnie padł komp? Nie wiem co jest ułatwiającego w akceptacji, a może i lubieniu swojego problemu, jeśli i tak chce się nad nim pracować. Poza tym, czy ten problem człowieka definiuje? Można akceptować siebie i nie zgadzać się na to, co chcemy się w sobie pokonać. Jestem gruby, również jakoś tam atrakcyjny, ale nie powiem że atrakcyjna jest moja waga. Mam mase świetnych cech, waga jest głupim balastem i nie muszę się uczyć z nią żyć, bo skoro jestem gruby to już się nauczyłem. Moje wady nie czynią mnie pięknym (chyba że są urocze ale to inna kategoria) - moje piękno czyni mnie pięknym. Mogę je tylko uwydatnić pozbywając się balastu, który je przygasza, ale akceptacja i pogodzenie się ze swoim obecnym kształtem mi w tym nie pomoże.

Chcę serię. Chcę każde słowo pisane. :)

Nie wiem, jak to z tym plus-sizem. Jak rozmiar na plus to już plus? :) Jak wiele kobiet jestem w zasadzie cały czas niezadowolona z wyglądu. Zazdroszczę jabłkom szczupłych nóg, nie lubię swoich długich rąk. Mam proste włosy, a wolałabym może jednak kręcone. Pomimo tych wyglądowych kręceń nosem staram się nie dać wciągnąć w kult ciała i ciałocentryczność. Pracuję mózgiem, a ciało ma być poręczną dla niego siedzibą. Modelkować nie będę na pewno. :)
Z ubieraniem się śliski temat. Czasem widzę kogoś, kto moim zdaniem ubrał się niekorzystnie - ogólny look psuje wyeksponowanie nieładnych ramion, za małe o rozmiar spodnie czy jakaś tam pierdoła. No i ja się tak nie ubiorę, a uważam też, że nie jestem uprawniona do doradzania czy o zgrozo krytykowania.
Więc myślę, że dobrze jest pisać i udostępniać - niech każdy korzysta z takich porad wedle uznania.