Ta glizda co się zowie Ferdek

in #polish4 years ago
Czasami są dni tak bardzo na nie, tak bardzo, że jak idziesz ulicą, nie czujesz, że we włosy wplątuje ci się takie małe coś. Coś, co uczyło się latać, ale pomyliło gniazdo z Twoimi włosami.

O, tak, proszę państwa. Tylko wiedźma potrafi przynieść do domu

TO:


oz kurde co żem zrobił komiks.jpg

podlot wróbla... Nie wiem, kiedy i nie wiem, jak, za to mam trzecie dziecko w domu. W teorii opieka nad wróblem to prosta sprawa. Nic bardziej mylnego... Jak to wygląda w praktyce: w pierwszej dobie glizda nie chciała żryć. I bardzo dobrze, bo wskazówki, jakie dostałam z ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt zrobiłyby kuku.


Ćwir!!.jpg

Zacznijmy od momentu, kiedy w dobie korony dzwoni Wiedźma do Animal Patrolu, wiejskiego wychowu dzikich ptaków, trzech różnych lecznic – dostałam instrukcję, jak nie pomóc, oczywiście z eutanazją w tle. Byłam wściekła. Autentycznie byłam wściekła, po czym mój przyjaciel mówi: pisz na FB, w grupie dla ptaków. Oczywiście fala hejtu się wylała, pt. "złodziejka ptaków” , „zabójczyni dzieci” etc. Gdyby nie fakt, że ja naprawdę nie pamiętam, gdzie ta glizda mi się wplątała we włosy, pewnie bym ją odniosła... Jednak to był jeden z tych dni, kiedy myślami byłam gdzieś indziej. Zapytacie pewnie jak... Są takie dni w żałobie, kiedy nie dociera nic... Zostawmy to. Nie jestem gotowa pisać o tym, jak moje życie się wywaliło do góry dnem i udawało że jest M.

Wracając do Glizdy, na naszej drodze pojawiła się istota, która ma aż 450 ptaków uratowanych, leczonych itd. Powiedziała – żadnej papki białkowej, żadnej! Nie wolno, bo to rozwala ptakom wątrobę... Tak, całe szczęście, że Ferdek nie chciał żryć tego paskudztwa. Przepis dostałam, uwaga, uwaga, z ośrodka rehabilitacji dzikich ptaków...- tak że ten


no wreszcie wolność.jpg

Gadałyśmy o Ferdku do 3 nad ranem. Dostałam wytyczne: robale minimum 21 sztuk co 3h. Ale jak glizdzie podać robala? Glizda nie umiała jeszcze zabijać robali, więc matka, w sensie ja, musiała je zabić w humanitarny sposób. Miseczka i zalanie ich wrzątkiem były bardziej humanitarne niż obcinanie główek, nie? Później pincetą rozchylałam dziób glizdy i pakowałam robale, ile fabryka dała, czyli 12 sztuk, czasami 18, nigdy nie udało nam się dobić do „oczka” :D

Ferdek zamieszkał w pudełku, ale że był bardzo ciekawskim/złośliwym ptakiem, często z niego wyłaził albo darł się o robale. Upatrzył sobie moje włosy jako gałązki i generalnie uwielbia w nich przebywać do tej pory.

Po około pięciu tygodniach nauczył się zabijać robale. Wtedy stał się jastrzębię! Robale zjadał, kiedy spadały z góry, czasami pikował w dół... Wcześniej oczywiscie nauka jedzenia ziarna.Szybko z czaił, że to okrągłe żółte, to się je...


112754356_616938359222742_1717126770617157984_n.jpg

Nastały cinżkie dni, bo Ferdek zaczął gubić piórka. Proces usamodzielniania niestety przeszedł w fazę ratowania. Telefon do naszej Agnieszki, co robić? Diagnoza: wróbel domowy, macie w domu ptasiego nastolatka. Spróbujemy mu podać leki i zobaczymy, ale marne szanse, by latał długie dystanse. No dobra. Ferdek i tak najlepiej czuł się we włosach matki, więc cóż... Po około tygodniu stan Ferdka się pogorszył i trzeba było przeprowadzić wkłucie w mostek z lekami.

ups mamy kłopot.jpg

Jak wygląda osłabiony wróbel? Taki trochę mały wypłosz... robale jadł na śpiąco, zasypiał z robalem w dziobie. Transport do weterynarza zajmującego się glizdami nie był możliwy, dlatego leki przyjechały do nas, a cała zabawa z wkłuwaniem odbyła się na kamerce pod okiem Agnieszki. Po dwóch godzinach siedzenia na termoforze z butelki z gorącą wodą, lekach, dziobaniu i kłapaniu dziobem jak kaczka, kawaler stwierdził, że on w pudełku na słońcu siedzieć nie będzie. Nie, on leci do matki do pokoju. Jako że w domu jest Diana i akceptuje tę glizdę, pozwoliła mu jechać na sobie. Widok ptaka siedzącego na psie bezcenny. Ferdek, przybywszy do salonu, schował się pod łożko i musiałam go wyciągać, a później chował się w kąt pod kocyk, w dziurkę. Na słowo „zastrzyk w dupkę” był foszek, taki trochę mocny, ale dał radę. Wieczorem był też inny foszek –

Aktualnie ja, D., Ferdek i Młody (mój brat) żyjemy w symbiozie. Ferdek co rano skrzeczy, ćwierka, gwiżdze, piszczy. Woła też Dianę do towarzystwa co rano, jak nikt na niego nie zwraca uwagi, wywala robale na klatkę... no, ale przynajmniej jest to wesoły dom!


Mój pociąg pies.jpg

Sort:  

Pytanie praktyczne - a jak z guanem? Tzn czy w domu ten mały chuncwot nie robi szkody?

chuncwot ma zwirek o zapachu migdałowm wiec guano nie smierdzi, on nie lata wiec nie pakudzi paskudzi np na ceracie albo na koszulce mojej najczesciej na dłoniach jak wskakuje, urocza powitalna kupa

Jeszcze z niego jastrzab bedzie! :D
Piekna historia!

Manually curated by brumest from the Qurator Team. Keep up the good work!