Mój pierwszy sylwester za granicą

in #polish4 years ago

Do napisania tego postu zainspirowałem się dwiema trylogiami, które popełnili @peter.goki i @trampmad, pierwszy z nich przypomniał mi o moim pierwszym sylwestrze we Włoszech, a drugi, że początki zagranicą nie są łatwe, nawet z handicapem jaki ja miałem. Żeby napisać o sylwestrze muszę zacząć od początku.

099.JPG

Pierwszy dorosły wyjazd z Polski

Miałem 28 lat, kiedy zostałem wysłany do pełnienia dalszej służby wojskowej we Włoszech w międzynarodowym dowództwie sojuszniczym. Był to w zasadzie mój pierwszy wyjazd zagranicę, bo wcześniej w latach osiemdziesiątych byłem na koloniach w Czechosłowacji. Tak więc po 36 godzinach w autobusie wysiadłem na Piazza Garibaldi w Neapolu, w kieszeni miałem parę Euro i numer telefonu do mojego polskiego przełożonego, który był również odpowiedzialny za sprawy administracyjne żołnierzy na placówce. Zostawiłem walizki pod opieką poznanych w autobusie kobiet i poszedłem zadzwonić. Okazało się, że wysłał po mnie podoficera, który ma mnie odwieźć do hotelu.

Niby wszystko połapane, ale wszystko było dla mnie nowe i oczy miałem ogromne. Gdy wróciłem do walizek, okazało się, że ten kolega już na mnie czekał. Pojechaliśmy do hotelu, ale nie blisko kwatery tylko około 30 kilometrów od centrum Neapolu do Lago Patrii. Dlaczego tak się stało to dopiero później sobie poukładałem. Zeszliśmy jeszcze z kolegą na drinka do baru, a tam suprise! Zupełnie przypadkowo siedzi dwóch włochów, którzy zajmują się wynajmem mieszkań i domów. Kolega ich znał, to przywitaliśmy się, a włosi od razu kiedy mogą pokazać mi domy na wynajem.

Tu małe wtrącenie, wtedy były takie przepisy, że żołnierzowi na placówce polska strona opłacała mieszkanie i dostarczała wyposażenie według wykazu. Z racji tego, że byłem wtedy w pełni zdezorientowany jakie są zasady, ile mogę wydać na czynsz itp, gdyż miałem to dyskutować następnego dnia z polskim przełożonym, to grzecznie odmówiłem.

115.JPG

Urządzam się w Neapolu

Drugiego dnia spotkałem się ze swoimi międzynarodowymi przełożonymi w miejscu, gdzie miałem pracować, a także spotkałem się z polskim przełożonym, który wyjaśnił mi z grubsza zasady mojego osiedlenia. Pokrótce wyglądało to tak, że mam umówić się z tym Włochem z hotelu na oglądanie domów, wybrać ten, który będzie mi się podobał najbardziej i resztą zajmie się komisja powołana z innych żołnierzy na placówce, to znaczy sporządzą protokół, w którym wybrany przeze mnie dom będzie najlepszą (najtańszą) ofertą. Trochę się zdziwiłem, bo przecież ceny wynajmu mogą być różne. Następnego dnia, kiedy spotkałem się z agentem nieruchomości, moje zdziwienie było jeszcze większe, bo pomimo różnych standardów, wielkości czy położenia domów cena ich wynajmu wahała się między 900 a 1000 Euro. Podobnie było następnego dnia gdy pojechałem z inną agentką. Z tej bogatej oferty wybrałem dom w którym chciałem zamieszkać z rodziną podczas mojej służby w Neapolu. Pozostała więc tylko kwestia sporządzenia protokołu ofertowego i uzyskanie zgody biura administracyjnego w Warszawie.

453.JPG

0403A0423.JPG

Samochód "to konieczność"

Na tym spotkaniu z polskim przełożonym następnego dnia po przyjeździe, dowiedziałem się, że generalnie polscy żołnierze z rodzinami mieszkają w dwóch miejscowościach Lago Partia i Licola, które były oddalone od miejsca pracy o około 20-30 kilometrów, więc konieczne będzie kupno samochodu, najlepiej jak najszybciej. Tylko, że jak wspominałem ja miałem zaledwie parę Euro w kieszeni, przecież dopiero przyjechałem się dorobić. Pomocną dłoń wyciągnął polski przełożony, który zaoferował pożyczkę. Pierwszy weekend poświęciłem na poszukiwanie samochodu, w międzyczasie zgłosił się do mnie jeden z polskich żołnierzy, który próbował mi opchnąć okazyjnie zdezolowanego Passata. Odpuściłem go sobie, bo w oko mi wpadło czarne Volvo 460, to była miłość od pierwszego wejrzenia (od tamtej pory tylko Volvo). W poniedziałek, tydzień po przyjeździe do Neapolu siedziałem już za kierownicą własnego auta, i tym autem wybrałem się do bazy wyrobić przepustkę. Prowadziły tam dwie drogi, bezpłatna przez centrum Pozzuoli i płatna przez autostradę. Jako żołnierz na dorobku wybrałem bezpłatną i się zgubiłem, a były to czasy kiedy nikt nie słyszał jeszcze o GPS'ach, wjechałem w jakieś straszne korki, w końcu zawróciłem i pojechałem płatną drogą do pracy. Załatwiłem przepustkę i oznajmiłem koledze, że czekam, aż on skończy pracę, żeby poprowadził mnie do domu bezpłatną drogą.

Meblowanie domu

Kolejną sprawą były meble, żołnierzowi na placówce przysługiwał określony zestaw mebli do umeblowania salonu, jadalni, kuchni, sypialni i pokoju dziecka (jeśli miał). Dotychczasową praktyką na tej placówce było, że jechało się do jednego salonu meblowego, gdzie wybierało się meble za określoną kwotę, a następnie "komisja" sporządzała protokół z ofertami, inne oferty były oczywiście wyższe i wysyłało się do Warszawy do zatwierdzenia. Z racji tego, że była to połowa grudnia, to pomimo wysłania protokołu do zatwierdzenia, odpowiedź nie przychodziła. Po świętach przyszła zgoda na wynajem domu, więc nie było podstaw, żebym mieszkał wciąż w hotelu, tylko jak mam się wprowadzić do pustego domu bez mebli. Polski przełożony użył swoich "pizza connection" i pomimo braku zgody z Warszawy załatwił z salonem meblowym, że dostarczą mi meble do sypialni i pokoju dziecka. A resztę jak przyjdzie zgoda po Nowym Roku.

0131A0012.jpg

Wyprowadzam się z hotelu

W dniu 30 grudnia wyprowadziłem się z hotelu i pojechałem się urządzać w nowym domu, chwilę po mnie przyjechały meble i ekipa do skręcania mebli. Było to wliczone w cenę mebli więc nie musiałem nic dotykać tylko ich pilnować. Nie wiem dlaczego, ale zaczęli od skręcania mebli do pokoju córki, a że trochę roboty było to im zeszło cały dzień tylko z tymi meblami. Sypialnia została na następny dzień. Dopiero jak pojechali to zacząłem ogarniać ogrzewanie i jakie było moje zdziwienie, że nie działa, a dlaczego nie działa, bo nie ma gazu w zbiorniku. Pierwszą noc spędziłem więc w zimnym domu, a uwierzcie mi, że noce w zimie potrafią być mroźne. Dodatkowo nie miałem żadnej pościeli bo o tym nie pomyślałem, więc ubrany na cebulę pod wojskową kurtką skulony i trzęsący się jak gówno w galarecie spędziłem pierwszą noc prawie wogóle nie śpiąc .

0130A0003.jpg

Pierwszy sylwester we Włoszech

Po nieprzespanej nocy, gdy tylko przyjechali monterzy od mebli zostawiłem ich samych i pojechałem na poszukiwanie pościeli i załatwić dostawę gazu. Pościel udało się kupić bez problemu, a dostawę gazu dzięki pomocy pewnej polki, która wyszła za Włocha. Około 15 monterzy skończyli skręcać meble do sypialni, w międzyczasie przyjechała cysterna z gazem. Mogłem więc odpalić ogrzewanie, już godzinę później było ciepło i przyjemnie, wziąłem prysznic, pozamykałem okiennice, włączyłem alarm i około 17 wskoczyłem do łóżka nie zwracając uwagi, że to był Sylwester. Około 23 obudziły mnie odgłosy fajerwerków, Włosi nie czekają do północy, zazwyczaj napieprzają już od 20. Przez szpary w okiennicach próbowałem dojrzeć co się dzieje na zewnątrz, bałem się je otworzyć, bo przecież włączyłem alarm (dopiero po kilku tygodniach zorientowałem się, że alarm jest tylko na okiennicach na parterze). Nie mogąc nic zobaczyć położyłem się z powrotem do łóżka, dopiero nad ranem odczytałem i odpisałem na SMS-y z życzeniami, zadzwoniłem też do żony, która martwiła się, że nie odpowiadam na SMS-y.

0403A0419.JPG

0403A0431.JPG

A co było dalej...

Dwa dni po Nowym Roku przyszła odmowa z Warszawy na meble z sugestią, że do przetargu ma stanąć polska firma, i tu wskazanie, która firma ma startować. Dostałem kontakt do tej firmy i na ich stronie internetowej z kiepskimi zdjęciami miałem wybrać meble dla siebie. Jak łatwo się domyślić oferta tej polskiej firmy wygrała :) Po około dwóch miesiącach, kiedy już było wiadomo, że lada dzień przyjadą meble z Polski, Włosi przyjechali rozłożyć i zabrać swoje meble, które ja przez ten czas używałem. Firma z Polski tylko dostarczyła meble, więc kilka kolejnych dni je skręcaliśmy z kolegami. A żeby było śmieszniej zapomnieli w Polsce zapakować 6 krzeseł, które dopiero dojechały po paru miesiącach. Poniżej na zdjęciach te meble.

455.JPG

452.JPG

Takie były pionierskie warunki służby poza granicami, obecnie żołnierze dostają co miesiąc ryczałt na pokrycie kosztu wynajmu i wyposażenia, nikt już się nie bawi w meblowanie, bo dobrze jest jak ktoś przyjeżdża zmienić danego żołnierza to najczęściej wchodził w dom i meble po poprzedniku. Wiem z pewnych źródeł, że wybrany przeze mnie dom i meble były w użyciu przez polskich żołnierzy służących w Neapolu przez ponad 10 lat.

Kolejnych Sylwestrów za granicą nie pamiętam tak jak ten pierwszy.

0418A0522.JPG


Pierwotnie opublikowano na LesioPM. Blog na Steem napędzany przez dBlog.

Sort:  

Super się to czytało, tak jak przypuszczałem - wciągająca i bardzo interesująca lektura ! 👏 :)

Dzięki, trochę długo się z tym zbierałem, bo tekst miał być na Sylwestra, ale to bardzo dawno było i musiałem sobie co nieco przypomnieć 😉

Wybrałeś bardzo sympatyczny domek :)

Fajny był, trochę szkoda, że bez ogródka, ale był ogromy taras.

Myślałam że był ogródek... ale przynajmniej ominęło Cię kopanie ;)

Za to trawnik był. Pamiętam, że trawę kosiłem, ale chyba kosiarkę pożyczałem od kolegi, bo trawnik był tak duży, że wystarczyło kosiarkę postawić, nie ruszać i już :D