Uwierz w Kreacjonizm cz.1

in #polish6 years ago (edited)


image.png

Oryginalnie, treść tego artykułu pojawiła się na przestrzeni dwunastu tygodni na moim blogu (tag #kreacjonizm). Uznałem, że tego typu treści należy jednak propagować, zwłaszcza w dobie wszechogarniającej fali przeróżnych szurów i propagatorów post-prawdy i mitów. Mam nadzieję, że komuś ten tekst się przyda i ze społeczność skorzysta na tych nadal aktualnych materiałach…

Będę starał się Was przekonać do kreacjonizmu, bo kreacjonizm jest jedyną w pełni udokumentowaną odpowiedzią na biogenezę, różnorodność i skomplikowanie życia, geologię i setki innych dziedzin nauki. I nie uwierzycie. Żeby to wyjaśnić wystarczy sięgnąć do jednej książki, a nie uczyć się dziesiątki lat, robić jakieś doktoraty, eksperymenty czy inne głupoty, jakie robi nauka. Oni się mylą! Tą książką jest oczywiście „Pismo Święte”, Biblia. I nic więcej nam nie potrzeba!

No dobra, nie będę Was przekonywał do tego, tylko postaram się Wam pokazać argumenty kreacjonistów i je rozwalić przy pomocy podstawowych narzędzi, jakimi dysponuje laik – google, Wikipedia, trochę książek i zdrowy rozsądek. Jak spotkacie na swojej drodze kreacjonistę, to być może ten artykuł pomoże Wam zrównać go z błotem.

W kwestiach formalnych.
Artykuł oprę na 13 „dowodach” na kreacjonizm:

  1. Informacja
  2. Tworzenie się życia
  3. Projekt żyjących istot
  4. Nieredukowalna złożoność
  5. Drugie prawo termodynamiki
  6. Istnienie wszechświata
  7. Idealne dostrojenie ziemi do życia
  8. Idealne dostrojenie praw fizyki
  9. Nagłe pojawienie się skamielin w zapisie kopalnym
  10. Ludzka świadomość
  11. Ludzki język
  12. Reprodukcja seksualna
  13. Biblijny świadek

Zatem, jak widzicie przed nami trzynaście obszernych tematów i powodów do przedzierania się przez te tematy dla dobra ogółu. Znaczy się dla dobra tej części ogółu, która ceni prawdę i fakty nad domysły i tajemnice. Jedziemy!

1. Informacja

Argument – Instrukcje jak są zbudowane, jak działają i jak można naprawić żyjące komórki zawiera ogromną ilość informacji (około 12 miliardów bitów). Informacja to psychiczny, nie materialny koncept. Nie może powstać z naturalnych procesów i zawsze powstaje w wyniku działania inteligencji. Tak jak gazeta prezentuje atrament na papierze, DNA samo w sobie (jak atrament) nie jest informacją, jest po prostu fizyczną reprezentacją albo nośnikiem informacji (historii). Modyfikacja DNA poprzez mutacje nigdy nie może tworzyć nowej genetycznej informacji by napędzać ewolucję, tak jak rozlanie kawy na gazecie, czyli modyfikacja dystrybucji atramentu, nigdy nie ulepszy historii.

Od razu skaczemy do drugiego zdania. Informacja, jako koncepcja naukowa ma cztery definicje:

1 – wyróżnienie przez odbiorcę stanu wyróżnionego mające obicie w stanie wyróżnionym u nadawcy. Chodzi o konkretny przekaz nadawany przez jedną osobę do odbioru przez drugą. Czyli w tej definicji informacja jest konceptem psychicznym, komunikacyjnym.
2 – poprzeczna relacja między stanami wyróżnionymi. Tę definicję informacji stosuje się przy układach elektrycznych (włącznik – palenie się żarówki) lub przy skalowaniu na przykład map (1 cm na mapie to 1 km w rzeczywistości). Czyli też psychiczna konstrukcja.
3 – stopień uporządkowania lub zorganizowania układu. Tutaj mówimy już o informacji, jako o danych dotyczących fizycznych obiektów. Informacja jest wynikiem badania układu. Bez układu nie ma informacji. Więc nie możemy mówić o tym typie informacji jak o czysto psychicznym koncepcie
4 – układ relacji wiążących elementy układu. Podobnie jak w definicji trzeciej, informacja jest wynikiem badania fizycznych obiektów.

Zatem jeśli w swoim dochodzeniu do podstaw, chociaż odrobinę się wysilimy, to z łatwością można odrzucić argument, że informacja jest wyłącznie psychicznym konceptem.

Informacja zawsze powstaje w wyniku działania inteligencji..

Po pierwsze zdefiniujmy, także na przyszłość, czym jest inteligencja. Zatem bez żadnych skrupułów przytaczam w całości definicję z Wikipedii:

Inteligencja (od łac. intelligentia - zdolność pojmowania, rozum) – zdolność do postrzegania, analizy i adaptacji do zmian otoczenia. Zdolność rozumienia, uczenia się oraz wykorzystywania posiadanej wiedzy i umiejętności w sytuacjach nowych. Cecha umysłu warunkująca sprawność czynności poznawczych, takich jak myślenie, reagowanie, rozwiązywanie problemów

Ten argument to typowe odwrócenie logiki. To, że odczytujemy dzięki inteligencji, z czegoś, zbiór informacji nie oznacza, że żeby on powstał musiała także być zastosowana inteligencja. Prostym przykładem jest coś, czego wszyscy uczymy się w szkole podstawowej. Obieg wody w przyrodzie. Dzięki inteligencji rozszyfrowujemy działanie tego systemu. Czy ktoś kiedykolwiek w związku z tym próbował Wam powiedzieć, że woda albo środowisko są inteligentne? Chyba nie. Dlatego w moim odczuciu wymóg inteligencji dla uporządkowanych układów można włożyć do szufladki z etykietką – „gówno prawda”.

DNA jest nośnikiem informacji, nie informacją.

Zgoda, to jest w pełni zgodne z obecnym postępem naukowym. Jednak mam pewne wątpliwości, co do tego stwierdzenia. Bo jeśli weźmiemy pod uwagę, że informacją jest stan wyróżniony, który powoduje inny stan wyróżniony, to zarówno DNA, jak i woda, mogą być ujęte, jako informacja. Woda? Tak, bo obecność wody wpływa na zmiany w innych związkach chemicznych. Często nie potrzebujemy nawet ingerencji zewnętrznej. Po prostu woda napotyka inny związek chemiczny i go zmienia, wpływa na niego. W moim odczuciu, zatem, związki chemiczne są na 100% nośnikami informacji, ale mogą w szerokiej definicji być także informacjami. Więc i DNA w wąskiej definicji jest nośnikiem informacji, w szerokiej może być rozpatrywane, jako informacja – coś, co przekazywane od nadawcy do odbiorcy w celu wywołania określonego efektu, stanu wyróżniony.

Mutacje DNA nie mogą tworzyć nowej informacji.

Że wyrażę się po angielsku – bullshit. DNA poza stałymi elementami – deoksyrybozą (pięciowęglowy cukier) posiada cztery zasady azotowe. Nie będę wchodził w detale chemiczne. Na potrzeby tego argumentu potrzebujemy jeszcze jedną informację – o długości DNA. Otóż DNA po „rozpakowaniu” miałaby około 2 metrów długości. W jednej cząsteczce DNA zawiera się 6 miliardów par zasad. Teraz przeskoczymy do nieco innych dziedzin.

Weźmy muzykę. Prosty utwór na jeden instrument. Osiem nut. I zapis utworu o długości 6 miliardów nut. Jak myślicie, ile różnych utworów można stworzyć z takimi rzekomymi ograniczeniami. I weźmy pod uwagę, że DNA to pary zasad, więc nut może być dwa razy więcej, albo dokładamy drugi instrument. I powiedzmy, że mogą korzystać tylko z połowy nut, tak jak z ilości zasad w DNA. Nie można stworzyć nic nowego? Nic, co w swojej strukturze będzie się składało z takich samych składowych, ale jako całość będzie zupełnie nowe i unikalne? Ok, pewnie w jakimś momencie historii zdarzy się, że wykorzystamy wszystkie możliwe kombinacje i nie będzie mogło już powstać nic nowego…jeśli to, co twierdzą kreacjoniści byłoby prawdą, to cała różnorodność życia na ziemi nie mogłaby mieć miejsca. Bo wystarczy spojrzeć na swojego domownika, żeby zrozumieć, że identyczne składowe mogą i często tworzą coś zupełnie nowego, a na pewno unikalnego.

Dotknijmy jeszcze jednej kwestii. Relacji nowości i unikalności. Biorąc pod uwagę każdy możliwy przejaw ludzkiej kultury możemy powiedzieć – wszystko już było. Nie powstają nowe języki użytkowe i literackie, a każda litera z każdego alfabetu już była wykorzystana; nie powstają nowe gamy dźwiękowe i nawet, jeśli weźmiemy pod uwagę indyjskie gamy (zachodnia oktawa ma 12 półtonów, azjatycka 22) to każdy dźwięk już był wielokrotnie wykorzystany. Te przykłady można mnożyć. Czy to oznacza, że kultura i sztuka umierają? Nie, bo o nowości nie decydują użyte środki i elementy składowe, a unikalność ich połączenia!

A kreacjonistyczne porównanie mutacji do rozlania kawy na gazecie po prostu świadczy o niezrozumieniu albo o celowym uproszczeniu mechanizmów mutacji genetycznej, wiec po prostu zignoruję ten argument.

2. Tworzenie się życia

Argument – Martwe związki chemiczne nie mogą stać się żywe same z siebie. Komórka jest miniaturowa fabryką z wieloma aktywnymi procesami, nie prostą kroplą, blobem jak wierzono w czasach Darwina. Błyskawica uderzająca w kałużę błota albo jakiś „ciepły mały staw” nigdy nie wyprodukuje życia. To jest kolejne spojrzenie na kwestię informacji, bo komórka potrzebuje ogromnej ilości informacji by być obecną. „Prawo biogenezy” stwierdza, że życie może powstać tylko z wcześniejszego życia. Spontaniczna generacja jest niemożliwa, co dawno udowodniono (Louis Pasteur w 1859). Wielokrotne próby powołania życia z materii nieożywionej (włączając sławny eksperyment Millera-Ureya) nigdy się nie udały. Prawdopodobieństwo powstania życia z nieożywionych związków zostało porównane do prawdopodobieństwa zdarzenia, gdy tornado przechodzące przez złomowisko spontanicznie składa działającego boeinga 747. Pomysł, że życie na Ziemi zostało przyniesione z kosmosu przenosi po prostu źródło problemu gdzie indziej.


image.png

Zacznijmy od kwestii, która będzie i tak krążyła nad całym tym argumentem. Nie wiemy jak powstało życie. Żaden naukowiec nie postuluje takiej wiedzy. Badamy (jako ludzkość) i próbujemy zrozumieć jak życie powstało, nikt nie twierdzi, że znamy już odpowiedź. To jest stan na dziś i jakiekolwiek wpychanie w tę niewiadomą Boga zapchajdziury jest nieuzasadnione w żaden logiczny sposób.

Teraz przejdźmy do samego argumentu.

Cząsteczki związków organicznych składają się z tych samych atomów, co nieorganicznych. Kreacjoniści postulują, że aby ze związków nieorganicznych powstała cząsteczka organiczna musiało dojść do przekazania informacji. Jak już poruszyliśmy w poprzednim argumencie, informacja nie koniecznie oznacza nadawcę w sensie inteligencji. I jeśli miałbym spekulować, to taką informacją mogłoby być zmieniające się otoczenie takich cząsteczek, które wpłynęło na ich zachowanie (w sensie zdolności do łączenia się i reakcji, nie wariowania i wybierania partnerów). Nie jestem jednak naukowcem i tak jak pisałem – nie znamy wszystkich odpowiedzi, a Bóg czy inteligentny projektant w żaden sposób nie odpowiada na żadne z postawionych pytań. Powoduje tylko dołożenie kolejnej niewiadomej.

Stosowanie przez kreacjonistów stwierdzeń kategorycznych („nigdy”) jest w najłagodniejszy sposób – nie naukowe. A „Prawo biogenezy” jest prawem wytworzonym na podstawie badań Pasteura. Pasteur jednak w żadnym wypadku nie udowodnił i nie mógł udowodnić, życie postało z materii nieożywionej. Jedyne, co udowodnił, to to, że nie dzieje się to codziennie, nie jest powszechnym zjawiskiem. Udowodnił też, że życie jest o wiele bardziej połączone, jednolite, niż nam się wydaje i to zanim w ogóle powstały zalążki wiedzy genetycznej. Według dzisiejszej wiedzy, genetycznie wywodzimy się od jednego organizmu, wspólnego przodka. Poza tym nawet, jeśli biogeneza nie opiera się na powstaniu życia z nieożywionej materii, to nie podważa to teorii ewolucji. Biogeneza mówi o tym jak powstało życie, teoria ewolucji bada jak to życie zmieniało się pod wpływem mechanizmów ewolucyjnych.

Co do eksperymentu Millera-Ureya…nie wiem, na jakiej podstawie kreacjoniści uważają, że ten eksperyment się nie udał. Stanley Miller w 1953 roku, w toku eksperymentu, wprowadził do systemu cztery związku chemiczne – wodę, metan, amoniak i wodór. W systemie powodowano wyładowania elektryczne. Po tygodniu trwania eksperymentu powstało 13 aminokwasów (białka organizmów żywych tworzy 20-22 aminokwasy). Eksperymenty oparte na tym były wielokrotnie powtarzane, a w 2008 roku przebadano wyniki oryginalnych eksperymentów i przy pomocy współczesnych metod okazało się, że powstały wtedy 22 różne aminokwasy.

O eksperymencie można poczytać w Internecie. Polecam poszukać u Wujka Google i cioci Wikipedii.

Żeby stwierdzić, że eksperyment się nie udał, trzeba odnieść się do hipotezy i skonfrontować ją z wynikami. Hipoteza brzmiała: „Redukcyjna atmosfera Ziemi w owym czasie (wczesna Ziemia) sprzyjała syntezie związków organicznych z nieorganicznych prekursorów”. Zatem sami sobie odpowiedzcie czy uczciwe jest zmienianie oryginalnej hipotezy eksperymentu, aby wyniki pasowały do pokrętnych teorii kreacjonistycznych.

I moja ulubiona paralela ze złomowiskiem i boeingiem.
To porównanie niesie za sobą kilka podstawowych błędów (źródło):

  1. Obliczono prawdopodobieństwo powstania „współczesnej” proteiny, lub nawet bakterii z „współczesną” proteiną za pomocą losowych zdarzeń. To nie jest część teorii biogenezy.
  2. Założyli, że istnieje określona liczba protein, z określonymi sekwencjami na każdą proteinę, które są potrzebne do życia.
  3. Obliczyli prawdopodobieństwo zdarzeń następujących po sobie, zamiast zdarzeń jednoczesnych.
  4. Źle zrozumieli, co to znaczy obliczanie prawdopodobieństwa.
  5. Nie doszacowali liczby funkcjonalnych enzymów/rybosomów obecnych w grupie losowej sekwencji.

Cały argument Hoyla (bo „Ostateczny Boeing” jest jemu przypisywany) jest odrzucany przez środowisko naukowe. Przede wszystkim, prowadzi on do fałszywej dychotomii – „przypadek albo projekt”. Nie ma podstaw, żeby wszystko, co dzieje się nieprzypadkowo przypisywać projektantowi. Nie bierze on pod uwagę rozwiązania, które mówi wprost o stopniowej i narastającej złożoności. Znikome prawdopodobieństwo powstania życia nie implikuje roli projektanta.

Ostatnie zdanie argumentu odnosi się do teorii panspermii i to chyba jedyne szczere i prawdziwe zdanie w tym argumencie. Rzeczywiście, jeśli życie zostało przyniesione na Ziemię z kosmosu, to problem jego powstania po prostu eksportujemy poza Ziemię, ale nadal pozostaje on nierozwiązany.

3. Projekt żyjących istot

Argument – Projekt jest oczywisty w świecie żyjących istot. Nawet Richard Dawkins w swojej anty-kreacjonistycznej książce „Ślepy zegarmistrz” przyznaje „Biologia jest badaniem skomplikowanych rzeczy, które zdają się być zaprojektowane celowo”. Niesamowity mechanizm obronny żuka bombardiera jest klasycznym przykładem projektu natury, znamiennie niewytłumaczalnym, jako rezultat akumulacji małych, korzystnych zmian w czasie, ponieważ jeśli mechanizm nie pracuje perfekcyjnie, „BUM” – nie ma żuka! To jest także kolejne spojrzenie na kluczową kwestię informacji, bo projekt i istnienie żywych istot jest rezultatem przetwarzania informacji w DNA.

Po pierwsze projekt nie jest oczywisty, bo nawet, jeśli jedna rzecz w naturze wydaje się „perfekcyjna”, to znajdujemy milion rzeczy zbędnych i niedziałających prawidłowo. Nie chce odwracać argumentu, ale jeśli rzeczywiście wszystko zostało zaprojektowane, to ten projektant, to raczej średnio wykształcony stażysta niż profesor inżynier.

Drugie zdanie to czysty quote mining i cherry picking (po polsku – błąd niepełnego dowodu). Wiecie jak to działa?

Biblia mówi „Nie ma Boga” – szach mat wierzący!

Korwin-Mikke w 2002 roku dla gazety „Życie” powiedział: „Bardzo się cieszyłem, kiedy Chruszczow oświadczył, że Związek Sowiecki w ciągu 25 lat dogoni i przegoni USA” – czyli popiera komuchów i bolszewików!

Zanim się oburzysz przeczytaj przypisy na końcu tego fragmentu.

To jest bardzo prosty i głupi zabieg, błąd logicznego argumentowania, z którym często spotykają się ludzie rozmawiający z kreacjonistami. Wykorzystują też wyrwane z kontekstu cytaty Darwina, Einsteina lub pojedyncze zdania z artykułów naukowych. Książka Dawkinsa jest książką przedstawiającą dowody i argumenty popierające teorię ewolucji. Argument nie warty kolejnego zdania.

Żuk Bombardier – kreacjonistów trzeba kochać, bo oni gadają, a nie wiedzą, o czym.
Mechanizm obronny żuka bombardiera opiera się na reakcji chemicznej dwóch związków (nadtlenku wodoru i hydrochinonu). Związki te, poddane działaniu enzymów (katalazy i peroksydazy), utleniają hydrochiniony do chinionów i w wytwarzają wysoką temperaturę, która podgrzewa mieszankę chinionów i nadtlenku wodoru (dla niewtajemniczonych – woda utleniona). Żuk taką mieszankę, która dochodzi do 100˚ Celsjusza, wypycha z odwłoku w kierunku zagrożenia (linki do pełnego opisu reakcji TU i TU).


image.png

O ile biolodzy nie znają jeszcze dokładnych szczegółów, jak doszło do wytworzenia się takiego mechanizmu, to już wiemy, że chiniony są prekursorami sklerotyny, składnika utwardzającego chitynowe egzoszkielety u owadów. Niektóre żuki trzymają w organizmie niewielkie ilości hydrochinionów, które śmierdzą okrutnie, jako ochronę przed drapieżnikami. Kilka gatunków żuków dodatkowo miesza w organizmach nadtlenek wodoru z hydrochinionami i wypuszczają gorącą pianę na swoje pancerze. U bombardiera występują dodatkowe mięśnie, które stanowią swoisty zawór i spust, który pozwala im kontrolować kierunek i czas „wystrzału”. (Jeśli źle przetłumaczyłem angielskie nazwy związków chemicznych, to proszę o sugestie i poprawki…nie znalazłem artykułu po Polsku…)

Poza tym, to typowe zastosowanie Boga/projektanta zapchajdziury. Jeśli nauka nie ma na coś jeszcze wytłumaczenia, to najpewniej jest to Bóg/projekt. Żal mi kreacjonistów, bo te dziurki, z roku na rok stają się coraz mniejsze, i mniejsze…

Ostanie zdanie nawiązuje do poprzednich części, nie ma potrzeby ich powtarzania.


Przypisy:
Cytat biblijny pochodzi z Psalmu 14:1 – „Kierownikowi chóru. Dawidowy. Mówi głupi w swoim sercu: «Nie ma Boga». Oni są zepsuci, ohydne rzeczy popełniają, nikt nie czyni dobrze.”

Korwin – Mikke powiedział w całości to: „Bardzo się cieszyłem, kiedy Chruszczow oświadczył, że Związek Sowiecki w ciągu 25 lat dogoni i przegoni USA. Jest tylko jeden drobiazg. Rozziew między Ameryką a Unią Europejską powiększa się z każdym miesiącem. Chruszczow miał tę przewagę, że dał sobie 25 lat i zdążył umrzeć. Ponadto co roku dowiadywał się z „Prawdy”, że Związek Sowiecki już dogania USA. Umierał szczęśliwy.”. Zatem wyraz jego wypowiedzi był zupełnie inny i nie miał nic wspólnego z jego osobistą postawą wobec ZSRR.


4. Nieredukowalna złożoność

Argument – Pomysł, że „nic nie działa dopóki wszystko nie działa”. Klasycznym przykładem jest pułapka na myszy, która jest nieredukowalnie złożona w tym sensie, że jeśli jednej z części brakuje albo zostanie umieszczona w innym miejscu nie będzie ona działała i nie złapie żadnej myszy. Systemy, cechy i procesy życiowe są nieredukowalnie złożone. Co dobrego jest w układzie krążenia bez serca? Oko bez mózgu do interpretacji sygnałów? Co jest dobrego w połowie ukształtowanym skrzydle? Dopasowanie męskich i żeńskich mechanizmów rozrodczych musi w pełni działać w tym samym czasie, żeby doszło do reprodukcji? Pamiętajcie, dobór naturalny nie ma celu i działa by eliminować wszystko nieprzynoszące natychmiastowych zysków.

Nieredukowalna złożoność jest pojęciem zaproponowanym przez Michaela Behe. To propagator inteligentnego projektu. Definicja tego pojęcia to - złożone systemy biologiczne nie mogą powstać przez stopniową adaptację organizmów w procesie ewolucji.


image.png

Zaczynamy od tradycyjnego argumentu z kosmosu. Po pierwsze – pułapka na myszy nie jest żywa i nie ma możliwości rozmnażania się. Jeśli gdziekolwiek spotkacie porównanie urządzenia mechanicznego albo po prostu konstrukcji nieożywionej (budynku, samolotu itd.) z organizmem żywym, to z automatu zapytajcie czy ten przedmiot może się sam replikować skoro jest nieożywiony. I dlaczego w ogóle porównuje się coś, co stworzył człowiek do czegoś, co jest naturalne? Kreacjoniści myślą, że ludzie, którzy ich słuchają są idiotami – nie dajcie się.

To, że systemy i życie jest nieredukowalnie złożone też jest kłamstwem. Założenie tej nieredukowalności jest takie, że jeśli usuniemy lub zmienimy ustawienie chociażby jednego elementu, to mechanizm przestaje działać. W zależności od tego, na jaki poziom dojdziemy, zawsze znajdzie się granica, poza którą zmiana powoduje zaprzestanie działania systemu. To jednak nie implikuje projektu, czy tego, że ten system powstał lub został zaprojektowany takim, jakim go widzimy. To jest argument z ignorancji - jeśli czegoś nie wiemy to wkładamy tak Boga, projektanta.
We wcześniejszych wersjach tego argumentu, kreacjoniści powoływali się na oko, jako przykład takiej złożoności. Na ich nieszczęście, badania naukowe udowodniły, że oko nie jest nieredukowalnie złożone i przeszło przez setki lub tysiące stadiów pośrednich, aby osiągnąć obecne stadium. I ludzkie oko nie jest szczytem możliwości takiego mechanizmu, co też zawsze kreacjonistom wytykano (dla kreacjonisty człowiek jest koroną stworzenia, więc nie może mieć gorszych organów od „bestii”), dlatego zarzucili ten argument.

Układ krążenia…każde dziecko po kilku klasach szkoły podstawowej/gimnazjum wie, że układ krążenia ewoluował do obecnej formy z mniej skomplikowanych systemów. Od serca złożonego z jednego przedsionka, jednej komory i jednego obiegu krwi u ryb, poprzez trójdzielne serce u płazów i gadów, aż do dwóch komór i dwóch przedsionków u ssaków i ptaków. Gdzie jest ta rzekoma nieredukowalność układu krążenia?

Oko i mózg. To pada od razu na starcie, bo istnieją organizmy, które mają plamki oczne. Nie potrzebują do zabawy ze światłem mózgów, wystarczy prosty układ nerwowy. Proste organizmy kierują się dzięki plamce ocznej w kierunku światła (np. u Wypławków). Larwy pierścienicy maja parę fotoreceptorów, które są połączone bezpośrednio z aparatem ruchu. Te pierwotne oczy następnie wyewoluowały do innych stadiów oka – oko złożone, proste, stereoskopowe. Zatem mózg nie był potrzebny do działania oka pierwotnego oraz mamy dowody wskazujące na ewolucję oka. Argument do kosza.

Nieukształtowane skrzydło? Co to ma do nieredukowalnej złożoności? Nie wiem…może mi to ktoś wyjaśni?
Ewolucja skrzydła jest faktem, a skrzydła nie w pełni ukształtowane, na przykład u strusi, spełniają bardzo ważną rolę, osłaniają go od słońca i pozwalają na wydalanie ciepła przez cienką skórą pod skrzydłami. Skrzydła u pingwinów (też nie w pełni ukształtowane) pomagają mu w pływaniu. Czy są jeszcze jakieś pytania?

O dopasowaniu mechanizmów rozrodczych nawet nie będę wspominał, bo autor argumentu chyba nigdy nie był na lekcji biologii i nie widział pochwy na oczy…ale zupełnie serio. Jak można system rozrodczy, z jego jasną i udowodnioną naukowo ewolucją wpiąć w ten argument?

Dobór naturalny i natychmiastowe zyski. Śmiech na Sali. Po pierwsze nic w mechanizmie doboru naturalnego nie jest natychmiastowe. Są setki niefunkcjonalnych stadiów pośrednich i mutacji prowadzących do finalnego produktu. Często metodą prób i błędów. Po drugie – dobór nie działa na zasadzie eliminacji. Dobór oznacza plastyczność, przystosowanie do środowiska. Może to oznaczać eliminacje lub utworzenie jakichś cech, funkcji, narządów. Jeśli ktoś myśli o doborze, jako o usuwaniu niepotrzebnych cech, to zupełnie nie rozumie tego pojęcia. I dobór ma cel! Celem doboru naturalnego jest zwiększenie przeciętnego przystosowania, adaptację do środowiska naturalnego. Organizmy posiadające korzystne cechy mają większą szansę na przeżycie i rozmnażanie, co prowadzi do zwiększania częstości występowania korzystnych genów w populacji.

5. Drugie Prawo Termodynamiki

Argument - Drugie Prawo Termodynamiki odnosi się do uniwersalnej tendencji do mieszania się wszystkiego ze swoim otoczeniem, do bycia coraz mniej uporządkowanym, ostatecznie osiągając stan stały, stan stagnacji. Szklanka gorącej wody osiąga temperaturę pokojową, budynki rozpadają się do ruin i gwiazdy ostatecznie się wypalą prowadząc do „zimnej śmierci” wszechświata. Jednak ewolucyjne scenariusze proponują, że pod wpływem czasu, same z siebie, rzeczy stają się bardziej zorganizowane i ustrukturyzowane. W jakiś sposób energia „Wielkiego Wybuchu” ustrukturyzowała się w gwiazdy, galaktyki, planety i żyjące istoty w sprzeczności z Drugim Prawem. Czasem mówią, że energia słońca wystarczyła do przezwyciężenia tej tendencji i pozwoliła na ukształtowanie się życia na ziemi. Jednak dodanie samej energii nie jest wystarczające do zrobienia tego; energia musi być skanalizowana przez maszynę. Człowiek musi naprawiać budynki żeby się nie rozpadały. Tak jak maszyna fotosyntezy zbiera energię słońca, powodując, że życie istnieje i sama fotosynteza jest skomplikowanym procesem chemicznym. Dojrzewanie żołędzia do drzewa albo zygoty do dorosłego człowieka nie zaprzecza Drugiemu Prawu, bo te procesy są prowadzone przez informację już dostępną w żołędziu albo zygocie.

Zacznijmy od definicji drugiej zasady termodynamiki, bo to jedno i to samo. Otóż zasada ta mówi, że w każdym układzie termodynamicznie izolowanym istnieje funkcja, która z biegiem czasu nie maleje. Ta funkcją jest entropia. Entropia to kierunek przebiegu procesów samorzutnych (bez konieczności wykonywania pracy nad układem) w odosobnionych, izolowanych układach termodynamicznych. Entropia jest miarą stopnia nieuporządkowania układu.

I na tym mógłbym skończyć, bo jak przeczytaliście argument to dziury są wprost atakujące. To jest po prostu desant niezrozumienia i ignorancji.


image.png

Ale najpierw przetłumaczę definicję drugiej zasady na język ludzki. Otóż chodzi o to, że jeśli mamy jakiś zamknięty system zawierający energię i materię (czyli termodynamiczny), i nie będziemy w niego w żaden sposób wpływać zewnętrznie, to naturalnie dąży on do pewnego poziomu nieuporządkowania. Przy czym, o czym oczywiście kreacjoniści nie wspominają, bo psuje to im argument, entropia może wynosić zero w przypadku, gdy proces jest odwracalny lub gdy układ osiągnie równowagę.

Nie będę się przedzierał przez pojedyncze twierdzenia tego argumentu, bo to bez sensu. Ogólnie.
Procesy ewolucyjne nie zachodzą w zamkniętych układach! Ziemia nie jest zamkniętym układem termodynamicznym. I nawet, jeśli przyjmiemy, że wszechświat takim układem jest, to nie oznacza, że dąży do chaosu, bo entropia może wynosić ZERO i nie jest to sprzeczne z drugim prawem termodynamiki. Swoją drogą nie ma dowodów na to, że wszechświat jest zamknięty czy ograniczony.

Odnieśmy teraz to, co już wiemy, do argumentu.

Po pierwsze – ewolucja nie zachodzi w układzie zamkniętym i nie jest procesem samorzutnym. Jest procesem wymagającym wkładu pracy i dostarczenia bodźców, energii i surowca.
Po drugie – porównanie procesów naturalnych do budynków jest nieuzasadnione i przypomina argument z pułapką na myszy z poprzedniego argumentu
Po trzecie – kwestię informacji rozwaliliśmy w pierwszej części

Zatem jeśli odrzucimy presupozycję obalone w pierwszymi czwartym argumencie plus weźmiemy pod uwagę stan faktyczny (Ziemia nie jest układem zamkniętym) to możemy ten argument spuścić razem z zużytym papierem toaletowym. Druga zasada termodynamiki nie przeczy procesowi ewolucji.

Na obalenie przy pomocy tego prawa teorii o powstaniu wszechświata, najpierw niech kreacjoniści udowodnią, że wszechświat jest układem zamkniętym, skończonym.

I proszę bez przerzucania ciężaru dowodu – to wasza teza! Żeby można było odnieść drugą zasadę termodynamiki do wszechświata musimy wiedzieć, czy jest on układem izolowanym. Życzę powodzenia.

Jak czyta to jakiś fizyk albo ktoś, kto nieco głębiej siedzi w tej problematyce termodynamiki i zrobiłem jakiś błąd w myśleniu, to dajcie znać. Wiem, że mogę się pomylić i nie jestem fizykiem. Z chęcią zrewiduję i poszerzę swoją wiedzę.

6. Istnienie Wszechświata

Argument - Z definicji coś musi być wieczne (jako, że dziś mamy “coś”, a coś nie może powstać z “niczego”, więc nie było czasu gdy nie było “niczego”). Albo, zatem wszechświat jest wieczny, albo coś/ktoś spoza i większe od samego wszechświata jest wieczne. Wiemy, że wszechświat nie jest wieczny, miał początek (jak dowodzi jego rozszerzanie się). Zatem Bóg (coś/ktoś poza wszechświatem) musi istnieć i musiał stworzyć wszechświat. Einstein pokazał, że czas i przestrzeń są relatywne. Jeśli nie ma przestrzeni nie ma też czasu. Przed powstaniem wszechświata nie było przestrzeni, więc nie było też koncepcji czasu. To jest trudne do zrozumienia, ponieważ jesteśmy stworzeniami czasoprzestrzennymi, ale pozwala na to, żeby Bóg był wiecznym bytem, kompletnie zgodnym z prawami nauki. Pytanie, „kto stworzył Boga” jest przez to niewłaściwym/błędnym pytaniem, ponieważ jest to pytanie oparte na czasoprzestrzeni (dotyczące punktu w czasie, w którym Bóg zaistniał) ale Bóg istnieje poza czasem i jest pierwszą przyczyną nie wymagającą powodu, przyczyny.

Pierwsze założenie jest czysto spekulacyjne. I tak naprawdę, jeśli mielibyśmy się nad nim głęboko zastanowić, to jest bez sensu, a na pewno nie tłumaczy niczego. Wieczność jest pojęciem absurdalnym z logicznego punktu widzenia. Porównywana do wieczności - matematyczna nieskończoność oznacza nieskończony potencjał, nieskończoną możliwość. Nie nieskończony byt. W eschatologii chrześcijańskiej wieczność oznacza istnienie poza czasem. Problem polega na tym, że bez czasu nie ma wieczności, bo nie ma odniesienia. A nie możemy zrezygnować z relatywizmu, gdy mówimy o pojęciu opisanym jako koncepcja wyznaczana przez relatywność do czasu. I tak w kółko. (Pewnie sam się trochę zakręciłem…jak jest ktoś mocny w takich zakrętasach to proszę o wytknięcie błędu. Jak zawsze z radością się czegoś nauczę).


image.png

Ale tak jak napisałem – wprowadzanie pojęcia nie jasnego i budzącego więcej zapytań niż odpowiedzi, nie jest odpowiedzią na żadne pytanie. Jest dodaniem kolejnego pytania.

Dziś wiemy, że początkiem wszechświata był tak zwany Wielki Wybuch. I ten argument to akceptuje. Nie wiemy do końca, co było wcześniej. Istnieje mnóstwo teorii i zapewne nigdy nie znajdziemy prawidłowej odpowiedzi. Kwestią zasadniczą jest jednak to, że wsadzenie w tę odpowiedź trzech literek B, Ó i G, nie rozwiązuje problemu, tylko go pogłębia. Bo dalsza część tego argumentu, nagle, każe nam wyjąć koncepcje Boga z normalnego trybu szukania odpowiedzi i włożyć go do szuflady „nie ruszać!”. I to jest podstawowy problem z tym argumentem. Blokuje pytanie mówiąc – Bóg jest poza naszym zrozumieniem, ale on jest odpowiedzią.

Możemy ten argument podważyć dwoma uderzeniami:
Nie istnieje powód, aby wnioskować, że następstwo połączonych zdarzeń musi mieć początek (David Hume).
Rozumowanie jest wewnętrznie sprzeczne, bo zakłada, że wszystko musi mieć inną od siebie przyczynę, a Bóg nie ma innej od siebie przyczyny. (Richard Dawkins)

I gdybyśmy wzięli za dobra monetę twierdzenie, że „To jest trudne do zrozumienia, ponieważ jesteśmy stworzeniami czasoprzestrzennymi, ale pozwala na to, żeby Bóg był wiecznym bytem, kompletnie zgodnym z prawami nauki.” , to mamy poważny problem z całą teologią i nawet z samym tym twierdzeniem. Bo jest ono po prostu wewnętrznie sprzeczne! Skoro nie potrafimy zrozumieć koncepcji poza czasoprzestrzennych to skąd wiedza i świadomość Boga? Jeśli Bóg z argumentu jest faktyczny, to wszystkie teorie na temat istoty Boga są błędne i nieuzasadnione – bo nie wiemy i nie rozumiemy jego natury. Przypisywanie mu, zatem, jakichkolwiek cech, własności jest nieuprawnione. Bóg z tego argumentu musi być, zatem bogiem deistycznym, nie teistycznym…a z całą pewnością nie chrześcijańskim. Według mnie, szafowanie tym argumentem jest strzelaniem sobie w kolana. Bo jeśli nie potrafimy zrozumieć natury, intencji czy cech Boga – to wszelkie rytuały, modły, religie i apologetyczne czy teologiczne dysputy są bez sensu i bez wartości. I Bóg nas ignoruje, bo jesteśmy nieistotni, ani nie ma on żadnego interesu w ingerowanie w to jak i po co żyjemy.

No i mamy jeszcze jeden problem. Ten argument po raz pierwszy pojawił się w starożytnej Grecji. Od tego czasu minęło 2,5 tysiąca lat. Dziś wiemy, że rozszerzający się wszechświat przyspiesza, nie zwalnia; poznaliśmy setki, jeśli nie tysiące faktów dotyczących wszechświata, jego natury, sił nim rządzących. Jest jeszcze mnóstwo pytań, na które nie znamy odpowiedzi. I pomimo tego, że z wszystkich tych pytań nauka wypycha koncepcje Boga, argument pozostaje w swojej naturze niezmienny. Ugościł się na dobre i o ile jego sformułowania się zmieniają to jego natura nie.

Może nigdy nie poznamy odpowiedzi na pytanie „Co było przed Wielkim Wybuchem?”. Ale jak wskazują tęgie naukowe głowy, samo pytanie o to jest bez sensu. Bo jak możemy mówić o czymś, „przed” jeśli nie istniał czas. A tam właśnie apologeci i kreacjoniści wciskają Boga…

Zastanawiam co jest tak przerażającego w przyznaniu się do niewiedzy. Ja nie mam oporów przed przyznaniem się "NIE WIEM" i przed powiedzeniem komuś - "pomóż mi się dowiedzieć"; albo "pomyliłem się - masz rację". Tego nie kumam...jak można bać się swojej niewiedzy i zamiast się nią motywować, zapychać ją Bogiem...


Ciąg dalszy w drugiej części.

Sort:  

Bardzo dobry i bardzo potrzebny artykuł.
Część stwierdzeń rzeczywiście nieco mętna i wymaga uściślenia, ale i tak dodaję do ulubionych i będę wysyłał każdemu kreacjoniście z którym będę rozmawiał aby choć spróbował polemizować z podanymi tutaj przez ciebibie argumentami.

Dla boga istniejącego po za czasem wszystko wydarzyło się w jednej chwili, ba nawet ciężko tu mówić o chwili, po prostu powstał, stworzył świat i umarł w tym samym... no właśnie nie mogę tu użyć słów typu chwili, momentu, czasu. Jeśli coś jest po za czasem i nie jest w innym wymiarze czasowym to to coś nie istnieje wiecznie, tylko istnieje w czasie równym 0, wydarza się w czasie 0. Ale do samego pojęcia "wydarza się" potrzebny jest chyba czas, bo to jest opis procesu, a chyba każdy proces wymaga czasu.
Nie wiem czy to co napisałem ma dla czytających sens.