Reminiscencje o agresji

in #polish3 years ago (edited)

Kilka miesięcy temu wpadła mi w ręce książka o. Anselma Grüna zatytułowana Walczyć i kochać. Długo leżała na półce, aż w końcu nadeszła na nią pora. Po przeczytaniu kilku rozdziałów od razu zamówiłem egzemplarz dla siebie (wcześniej miałem pożyczony). Każda kolejna strona utwierdzała mnie w tym, że będę wracał do tej pozycji. Zaintrygował mnie fragment o agresji, który był w rozdziale o Mojżeszu. Jeszcze celem uporządkowania wspomnę, że książka podzielona jest na 18 rozdziałów, a każdy z nich oparty jest na innej postaci biblijnej (od Adama zaczynając, a na Jezusie Chrystusie kończąc), przedstawia inne cechy osobowości. Autor jest mnichem benedyktyńskim, teologiem, pisarzem. Ma szeroką wiedzę i wykształcenie z psychologii, psychoterapii; specjalizuje się w kwestiach zarządzania ludźmi i przedsiębiorstwami; prowadzi rekolekcje, warsztaty.

Mojzesz.jpg
Mojżesz Michała Anioła

Wracając do wspomnianego fragmentu, rozdział o Mojżeszu opisuje warunki jakie winien spełniać dobry przywódca. Jednym z nich jest umiejętne obchodzenie się z agresją.

Mojżesz, mimo całej swej łagodności, czasami jest też agresywny. Roztrzaskuje kamienne tablice z przykazaniami. Okazuje swoją agresję w rozmowie z Bogiem. Najpierw odreagowuje ją przed Bogiem, żeby potem móc w odpowiedni sposób obchodzić się z nią przed ludem. Jego agresja pomaga mu w niezłomnym dążeniu do celu i pozwala mu trwać, nie poddając się rezygnacji. Ona daje mu siłę do przezwyciężenia oporu. Agresja obok seksualności jest najważniejszą energią życiową, z której czerpiemy. Kto wyzbywa się agresji, temu brakuje siły. To, czy dojrzeje do bycia prawdziwym mężczyzną, czy na zawsze zostanie potakującym konformistą, zależy od tego, jak obchodzi się ze swoją agresją. Słowo „agresja” pochodzi od ad-gredi, co oznacza „podejść, zbliżać się”. Agresja jest siłą, dzięki której konfrontujemy się z czymś, zamiast tego unikać. Jest źródłem, z którego czerpie mężczyzna, żeby dokonać tego, co uznał za słuszne, także wbrew oporom stawianym przez ludzi, którzy najchętniej zadowalają się tym, co mają w danej chwili. Agresja jest ważnym impulsem postępu. Nie prowadzi do zniszczenia, lecz do wstawienia się za czymś. Dąży do ustalenia właściwych proporcji między bliskością a dystansem. Jeśli jestem agresywny, to jest to często oznaka tego, że ktoś przekroczył moje granice. Agresja jest siłą pozwalającą mi odgraniczyć się od innych po to, bym mógł spotkać się ze sobą samym i moimi wewnętrznymi impulsami. Agresja jest w końcu także energią, dzięki której wprowadzam w życie nowe pomysły, także wbrew oporom z wewnątrz i z zewnątrz. Mężczyźni kochają agresję. Wyszukują sobie dyscypliny sportu, w których będą mogli w dobry sposób spożytkować tkwiącą w nich agresję – np. piłkę nożną, ręczną, boks, zapasy, jazda na rowerze czy wyścigi samochodowe. Zawsze chodzi tu o uregulowane obchodzenie się z agresją. Z agresją wiąże się uczciwość i gra fair, jeśli nie ma ona oddziaływać niszcząco. Rywalizuję z innymi, chcę się z nimi zmierzyć, ale nie zamierzam ich zniszczyć. Dopiero w walce sportowcy odkrywają siłę, która w nich tkwi. W walce z przeciwnikiem w sporcie mogą wzrastać. Silny przeciwnik mobilizuje biegacza do jeszcze szybszego biegu. Agresja daje mężczyźnie siłę do przetrwania i trwania przy swojej wizji, mimo oporów. Ale agresja potrzebuje także wewnętrznego dystansu. Mojżesz wchodzi na górę, żeby się wycofać i zobaczyć, gdzie i jak może użyć agresji.

W dalszej części Autor, powołując się na Waltera Hollsteina, pisze, że Mojżesz ucieleśnia w sobie prometeizm i właśnie ta cecha zasługuje na nieustanny rozwój. A dlaczego akurat ta cecha – może ktoś zapytać. Po to, żeby tworzyć nowe perspektywy i utopie, nowe drogowskazy. Po to, żeby wskazywać kierunek. Po to, żeby z odwagą podchodzić do problemów, zamiast je przeczekiwać, a przez to – gasnąć, marnieć, stawać się niezdolnym do działania. Po to, żeby zaryzykować wolność, kosztem pozycji. A droga do wolności – jak mówi Autor – prowadzi przez odejście, porzucenie bezpieczeństwa i zależności.
Fragment, który przytoczyłem zaintrygował mnie głównie z jednego powodu: odnoszę wrażenie, że agresja została dziś zdemonizowana i niemal zrównana z awanturnictwem, bezpodstawnym atakiem, nienawiścią. Na znaczeniu straciła nawet ta agresja, którą każdy kieruje wobec siebie – chyba każdy kiedyś odczuł złość na siebie, gdy zrobił coś z czego nie był dumny. Zamiast tego proponuje się permisywizm, czyli opacznie rozumianą tolerancję, a także naiwny pacyfizm. I znów: nawet wobec siebie.

Książka wciągająca i treściwa, dlatego polecam. Być może jeszcze pojawią się tu jakieś wyimki.

Sort:  

Nie ma to jak nowy wpis @romualdd'a na nowy rok! :)

W tym roku pojawi się więcej wpisów niż w poprzednim. I myślę, że to mało-ambitne postanowienie noworoczne mnie nie pogrąży (w poprzednim było tylko 5)😁

Bardzo ciekawe podejście do zagadnienia. Spotkałam się z tym poglądem już kiedyś, szukając materiałów na temat tzw. "złych" emocji - złości i gniewu. Zapadło mi w pamięć, bo autor jednego z artykułów przytoczył oryginalny przykład ksenomorfa z serii Obcy. Istoty składającej się można powiedzieć z czystej agresji, ukierunkowanej na przetrwanie. Autor nie namawiał oczywiście do tego, by zachowywać się prymitywnie, celowo niszczyć, zabijać i krzywdzić na drodze do realizacji własnych celów. Pisał o agresji jako ogromnej energii, potencjale, którą dobrze jest w sobie odnaleźć, zaakceptować i najważniejsze - odpowiednio skanalizować. Obcy mieszkający we mnie, będący pod moją kontrolą, wykorzystywany w zależności od potrzeby... Kusząca wizja :)

Przykład z Obcym genialny! Trzeba opanować wewnętrzne twarzołapy, żeby nie narobić szkód :D

Książka trafiła na moją listę „do przeczytania”, dzięki! Agresja to zdecydowanie zdemonizowana energia, zwłaszcza agresja konstruktywna. Zdaje się, że na tę niekonstruktywną, bezmyślną, rodzącą się i znajdującą swe ujście w samych emocjach, przyzwolenie jest zdecydowanie większe ;) Ale to pewnie ta kulturowa niechęć do ratio. Tak czy siak, widzę zarysowany przez ciebie problem zarówno w swoim rozwoju, jak i u wielu ludzi z mojego otoczenia. Mam też na szczęście wokół siebie przykłady ludzi, którzy potrafią z tej energii czerpać i wykorzystywać ją w słusznych celach.

PS. Long time, no see...

Zdaje się, że na tę niekonstruktywną, bezmyślną, rodzącą się i znajdującą swe ujście w samych emocjach, przyzwolenie jest zdecydowanie większe ;)
Otóż to! Nie chciałem poruszać tego tematu we wpisie, ale ostatnie wydarzenia uliczne jaskrawo potwierdzają tę tezę.

PS. Ano, sporo już wody w Wiśle upłynęło. Trzeba się kiedyś w KBK zgadać :) Od miesiąca chcemy się wybrać do Krakowa, ale ciągle coś. W styczniu powinno się udać :)