Leniwiec nasłuchuje (17): Na dworze karmazynowego króla

in #polish5 years ago (edited)

leniwiec-nasluchuje-17.jpg

Znacie tę okładkę? Pewnie spora część z Was tak, bo akwarela Barry’ego Godbera jest jednym z ważnych elementów tworzących historię rock, niemal jak pryzmat na okładce Ciemnej strony Księżyca Pink Floydów. Dziś zatem o pierwszym albumie King Crimson, a okazja do tego ważna, bo grupa ta w tym roku obchodzi swoje 50 urodziny. Szmat czasu!

Nie można powiedzieć, że wchodząc do studia muzycy King Crimson byli amatorami. Wszyscy mieli wcześniejsze doświadczenia muzyczne, także te zahaczające o muzykę klasyczną czy akademizm. Wśród odłamków bomby zwanej kulturą psychodeliczną czy tez hipisowską, pod koniec lat 60. nie brakowało krytyków tego nurtu. Zbyt mało dla nich było finezji, porządnego warsztatu, solidnego układania utworów, a za dużo powielania schematów, grania na jedno kopyto oraz przede wszystkim używek i imprez.

KC69aa.JPG

Progres w rocku

Pośród zalewającej masy długowłosych naśladowców woodstockowych gwiazd pojawiały się oczywiście i niszowi twórcy, wywodzący się z kręgów jazzu, avant-rocka czy wczesnej elektroniki, jak choćby Captain Beefheart, The Velvet Underground czy Can. Wychodzili dalej, ponad przyjęty już do establishmentu rock. Wtedy też zaczął się rodzić nowy nurt, mniej buntowniczy, poukładany i wysmakowany. Trochę może zbyt grzeczny, jednak mający w sobie intelektualną refleksję - rock progresywny.

Ten gatunek do dzisiaj ma się dobrze, choć od wielu lat zamknął się w swojej szklanej bańce i trudno dziś szukać w nim świeżego powiewu lat 70. Długie, kilkunastominutowe suity, rzewne piosenki i ładne melodie, utopione w świecie baśni, mitów i arturiańskich legend. Wszystko niczym na dworze Karmazynowego Króla sprzed pół wieku.

Zaczyna się z przytupem

Pierwszy numer na tej płycie od razu wyrywa ze strefy komfortu. Mocne gitary, ostry saksofon i przesterowany głos z mocnego rockowego grania przechodzą w wirtuozerską jazzową kakofonie, zabawę z rytmem i tempem. Powracający co rusz motyw główny rozbijany jest co rusz, szaleństwem początkujących wirtuozów. Nagle wszystko milknie.

Death seed blind man's greed
Poets' starving children bleed
Nothing he's got he really needs
Twenty first century schizoid man

Drugi utwór przenosi nas w zupełnie inny świat. I talk to the Wind to piękna ballada z nostalgicznym solo na flecie. Tych nierockowych instrumentów na płycie jest więcej. Oprócz wspomnianego saksofonu w 21st Century Schizoid Man czy fletu, muzycy sięgają choćby po melotron, protoplastę późniejszych cyfrowych samplerów. Dzięki temu, na Dworze Karmazynowego Króla słyszymy piękne instrumenty smyczkowe.

136034-b.jpg

Kolejna piosenka na płycie weszła na stałe do kanonu rockowych klasyków i do dziś jest wykonywana podczas koncertów King Crimson. Trzyczęściowy Epitaph wyznaczył kierunek rocka progresywnego - to długa podniosła i smutna pieśń Grega Lake’a, wyrywająca serce każdemu wrażliwemu miłośnikowi muzyki. Wielowarstwowa kompozycja, która mimo chwytliwej melodii nie jest pozbawiona kunsztu aranżacyjnego i wykonawczego.

Confusion will be my epitaph
As I crawl a cracked and broken path
If we make it we can all sit back
And laugh
But I fear tomorrow I'll be crying

Księżycowe dziecko

Drugą strona albumu otwiera Moonchild, kolejna ballada, która przechodzi w spokojną ponad 10 minutową improwizację muzyków. Po emocjach poprzedniego utworu to dobry moment na relaks i uspokojenie, tym bardziej, że finał zapowiada się wystrzałowo, ale o tym słuchacz jeszcze nie wie…

Tytułowy, kończący płytę The Court of the Crimson King już pierwszymi nutami zapowiada coś wielkiego! To zaledwie kilka akordów, jednak pozostają one na długo w pamięci. Niby banalny układ - zwrotka, refren, zwrotka… Jednak już po chwili tempo zmienia się i rozpoczyna się część druga. Rozmowa gitary z fletem, kolejna ciekawa improwizacja, choć mocno zaplanowana, jak to na królewskim dworze. Po chwili Greg Lake wraca do ostatniej zwrotki…

On soft gray mornings widows cry
The wise men share a joke;
I run to grasp divining signs
To satisfy the hoax
The yellow jester does not play
But gentle pulls the strings
And smiles as the puppets dance
In the court of the crimson king

Wspomniane w tekście tańczące lalki będą miały swoje solo, zaraz przed finałową częścią, która w na pozór chaotyczny sposób kończy ten klasyczny album.

Zaledwie pięć utworów, długich - najkrótszy nich to ponad 6 minut. Po wysłuchaniu aż korci, by zagrać tę płytę raz jeszcze, by poznać ją bardziej i wschuchać się jeszcze raz w te kompozycje, które choć ambitne i rozłożyste, niepozbawione są lekkości i dobrego stylu.

Peace and love @veggie-sloth

Sort:  

💎Congratulations! By using @tipU service today you have won 2 @steembasicincome shares from @tipU :) From now on @steembasicincome (or one of its accounts) will upvote your posts and comments :)

Piękny, cudowny, nieziemski album!
Uczczę Twojego posta zapodając sobie te dźwięki ;)
Pozdrowionka i miłego dzionka :P

Cześć!
Witaj na tagu #pl-emocjonalnie. Cieszę się, że dołączasz do emocjonalnej strony Steema. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej.


Autorzy postów na naszym emocjonalnym tagu są nagradzani głosem noisy, mmmmkkkk311, diosbot oraz planter.
@nieidealna.mama

Congratulations @veggie-sloth! You have completed the following achievement on the Steem blockchain and have been rewarded with new badge(s) :

You received more than 7000 upvotes. Your next target is to reach 8000 upvotes.

You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Do not miss the last post from @steemitboard:

Are you a DrugWars early adopter? Benvenuto in famiglia!
Vote for @Steemitboard as a witness to get one more award and increased upvotes!

Super recenzja ballad rockowych :)) Aż przesłucham po kolei wieczorem.