Gorzów: Lekarze namawiali kobietę do aborcji

in #reakcja4 years ago


Dziecko 26-letniej pani Weroniki było zagrożone poronieniem. Lekarze polecali kobiecie aborcję, ale misji ratowania dziecka podjął się gorzowski szpital. Udało się i pani Weronika urodziła zdrowego synka.

Leczyłam się na pierwotne stwardniejące zapalenie dróg żółciowych. Byłam już 4 zabiegach. Jeszcze co najmniej trzy były przede mną. Szykowałam się do kolejnego, gdy przy kwalifikacji okazało się, że jestem w ciąży. Lekarze z renomowanego szpitala w województwie mazowieckim powiedzieli, że aby można było dokończyć leczenie muszę usunąć ciążę. Byłam przerażona – opowiada Weronika Danczenko, mieszkanka Gorzowa.

CZYTAJ TAKŻE: W wyniku aborcji zginęło znacznie więcej ludzi niż przez pandemię koronawirusa!

Niedoszła matka szukała pomocy w szpitalach na terenie kraju. Dzięki szpitalowi w Szczecinie i pracującej tam hepatolog (specjalistkę zajmującą się schorzeniami wątroby, pęcherzyka żółciowego i dróg żółciowych) trafiła do Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie.

Dla nas była to pierwsza taka pacjentka i zadanie nie było proste. Ciąża zmienia wiele nie tylko w życiu kobiety, ale także, a może przede wszystkim w jej organizmie. On sam robi wiele, by chronić nowe rozwijające się w macicy życie. Tak też było w tym przypadku. Choroba trochę wyhamowała, dzięki czemu mogliśmy skupić się na dziecku nie tracąc z oczu jego matki - opowiada Krzysztof Kaczmarek, kierownik Oddziału Położniczo-Ginekologicznego z Pododdziałem Ginekologii Onkologicznej oraz Diagnostyki i Leczenia Niepłodności.

Kobietą zajął się wykwalifikowany zespół ginekologów-położników. Celem specjalistów z Gorzowa było utrzymanie ciąży tak długo, jak tylko się da; co najmniej do 32. tygodnia. Dlatego też pani Weronika przyjeżdżała do gorzowskiego szpitala przez ponad pół roku na badania, gdzie spędzała maksymalnie dwie doby.

Bywało bardzo ciężko. Czułam się tak źle, że nie miałam siły na nic. Na szczęście ciąża rozwijała się prawidłowo. Ale powiem szczerze, że nie zawsze wierzyłam, że to się uda. Teraz jestem bardzo szczęśliwa. Poród przez cesarskie cięcie odbył się 27 sierpnia. Synek jest wcześniakiem, urodził się w 35 tygodniu ciąży. To miesiąc za wcześnie, ale dziś już wiem, że wszystko będzie dobrze. Mi też się musi udać, bo nic tak nie dodaje skrzydeł jak pierwszy krzyk dziecka i świadomość, że teraz mam jeszcze jeden ważny powód, by żyć – wspomina pani Weronika.

CZYTAJ TAKŻE: Karolina Pilawa: Kobieta nadal jest produktem, a liberalnym feministkom to nie przeszkadza

To była pionierska - pierwsza w Wielospecjalistycznym Szpitalu Wojewódzkim w Gorzowie i nieliczna na skalę krajową - misja uratowania zagrożonego poronieniem dziecka i jego matki, która zakończyła się sukcesem.

Narodowcy.net / gorzowianin.com