You are viewing a single comment's thread from:

RE: [TemaTYgodnia #41] RIposta - Dysleksja i wtórny analfabetyzm

in #tematygodnia6 years ago

"Co mi tam ta baba będzie mówiła.", "Ja wiem najlepiej."

Miałem okazję obserwować rożne tego typu dziwne postawy również u swoich krewnych. Rodzice konkretnego dzieciaka, z którym wystarczy spędzić pół godziny przy jednym stole by uświadomić sobie, że jest specyficzny (jestem lajkonikiem ale według mnie, przynajmniej ociera się o okolice aspergera) przez kilkadziesiąt minut gadali z jakimi debilami mają do czynienia w szkole, bo Ci odważyli się zasugerować wizytę w poradni. Pomijam, że działo się to przy dziecku i zdania w rodzaju "jeśli sobie nie radzi to sama powinna iść do psychologa" na pewno skutecznie niszczą autorytet nauczycieli u dziecka.

Co do wspomnianych przez Ciebie oczekiwań wobec pracy logopedy z dzieckiem - to kolejny temat rzeka. Już się kiedyś wypowiadałem o tym, że nie rozumiem czemu niektórzy ludzie wydają się pragnąć, a czasem wręcz żądać, by wszyscy naokoło zamiast nich zajęli się wychowaniem i utrzymaniem ich dzieci. Nie mogę tego pojąć.

Pisząc "niedobre" mam na myśli takie działania i decyzje, które podejmowane zapewne w najlepszej wierze, czyniły więcej szkody niż pożytku.

Przypomniała mi się smutna historia z sąsiedztwa, o matce, które wykorzystuje wręcz inwalidztwo swojego dziecka między innymi jako pretekst do tego by nie musieć pracować (przecież musi się zajmować kalekim dzieckiem). Dzieciak tak naprawdę zajmuje się sam sobą, widać że jako kalectwo wydaje się urwisowi w ogóle nie przeszkadzać (szczególnie w byciu urwisem). Co będzie dalej nie wiadomo, bo matka lubi rozpowiadać o tym jak jej dziecko jest skrzywdzone przez los. Zapewne samo dziecko tego też wysłuchuje co raczej jakoś się na nim odbije. Mało tego, przez to że matka obnosi się z kalectwem dziecka nie załatwia mu ciągle protezy - która jak mi się zdaje jest niezbędna. Dzieciak przecież rośnie i kręgosłup potrzebuje równomiernego obciążenia obu stron ciała. Ale przecież kiedy będzie miało protezę to nie będzie się niczym wyróżniać od innych dzieciaków z sąsiedztwa. Słyszałem, że nic nie jest w stanie jej przekonać. Ani nauczyciele i szkoła, ani lekarze, ani rehabilitanci. Jak grochem o ścianę. Tego też nie mogę żadną miarą ogarnąć.

... syn być może będzie miał problemy z ortografią (po mamusi) ...

Po mamusi? W to nie uwierzę. :-D

Sort:  

"jeśli sobie nie radzi to sama powinna iść do psychologa"

Bardzo popularna "rada" stosowany w filipikach przeciwko tej czy tamtej nauczycielce bądź nauczycielowi. Dobrze, gdy podczas takich rozmów rodaków przy stole znajdzie się ktoś, kto trochę stonuje oburzoną mamę. Prawie zawsze nadaje się do tego przypomnienie, że dziecko w szkole funkcjonuje inaczej niż w domu - tam jest w grupie, jest uczniem, kolegą.
Jeżeli takie tyrady odbywają się w gronie kilku matek o podobnym nastawieniu do edukacji "swojego dziubdziusia", to zwykle kończy się otwartym pójściem na udry ze szkołą, pisaniem skarg i poczuciem wielkiej krzywdy.

Myślę, że problem polega głównie na tym, że są osoby, które każdą uwagę, wskazówkę, sugestię dotyczącą ich dziecka odbierają jako atak na nich samych. Jakiś procent populacji po prostu tak ma (zresztą nie potrzeba do tego dzieci - wystarczą posty na Steemicie; mało to razy o uwagi do treści wpisu lub flagę autor reagował zupełnie nieadekwatnie?). Szkoda, bo w ten sposób ludzie zachowują status quo, który jest po prostu niekorzystny.

Pozdrowienia od osoby, która w pisemnej pracy maturalnej nie używała wyrazu "rzadko" bo nie miała pewności co do jego pisowni (podobnie zresztą było z "marzyć", "korzystać" i pewnie z jeszcze kilkunastoma innymi). :)