Co tam Panie w sieci? #10

in Polish HIVE4 years ago

Myślę, że nie jest błędem stwierdzenie, że od jakiegoś czasu trwa wojna technologiczna na linii Pekin-Waszyngton i sojusznicy. Z jednej strony mam wysoce rozwinięte technologicznie firmy chińskie, niestety ściśle powiązane z komunistyczną partią rządzącą Chinami, a z drugiej amerykańską administrację (oraz po cichu amerykańskich gigantów technologicznych), którzy oskarżają chińskich producentów o stosowanie w swoich rozwiązaniach różnego rodzaju backdoorów umożliwiających szpiegowanie na rzecz reżimu.

laptophuaweitechtechnology.jpg
źródło fotografii

Kilka tygodni temu pisałem o zablokowaniu z dnia na dzień dostępu do dziesiątek chińskich aplikacji przez rząd Indii, oczywiście ta sytuacja była następstwem konwencjonalnego konfliktu w spornych rejonach indyjsko-chińskiego pogranicza. Parę dni później pisałem, że premier brytyjskiego rządu ogłosił stopniowe wycofywanie się z budowy infrastruktury sieci 5G w Wielkiej Brytanii w oparciu o urządzenia Huawei do końca 2020 rok. Również kanadyjscy operatorzy telekomunikacyjni wycofali się z używania technologii chińskiej w swoich sieciach 5G.. Szef francuskiej agencji cyberbezpieczeństwa natomiast nie zdecydował się na całkowite wycofanie się z wykorzystania technologi Huawei, ale zalecił operatorom sieci teleinformatycznych zaprzestanie jej stosowania w nowo projektowanych sieciach.

Po mnogości informacji na ten temat, można odnieść wrażenie, że sprawa jest dość świeża, ale to nie prawda, bo już pod koniec 2012 roku członkowie Stałego Komitetu Wywiadu amerykańskiego Kongresu wydali zalecenia unikania instalacji urządzeń Huawei i ZTE w amerykańskich systemach rządowych. W maju zeszłego roku prezydent Trump podjął decyzję o zakazie używania urządzeń tych firm w amerykańskich sieciach. W tym roku republikański senator Tom Cotton użył dość dosadnego porównania, że "używanie urządzeń Huawei w sieciach telefonicznych 5G przypominałoby pozwolenie Rosji na budowę okrętów podwodnych dla państw NATO w czasach zimnej wojny". W tym tygodniu USA nałożyły na chińskiego producenta kolejne sankcje w postaci zakazu wykorzystywania dostępu do amerykańskich technologi i chipów, które były wykorzystywane przez Huawei między innymi w ich smartfonach.

Do tego wszystkiego dochodzi wojna o TikToka, popularną chińską aplikację służącą do nagrywania krótkich filmików i dzielenia się nimi z innymi użytkownikami. Do czego jeszcze może służyć? To wiedzą tylko jej twórcy, ostatnio wyszło na jaw, że aplikacja TikTok zbiera unikalne identyfikatory z milionów urządzeń z systemem Android bez wiedzy ich użytkowników, stosując taktykę wcześniej zabronioną przez Google. Prezydent Trump najpierw zagroził chińczykom, że podobnie jak Indie Stany Zjednoczone zablokują dostęp do aplikacji na terenie kraju, żeby tak się nie stało zaproponował producentowi aplikacji firmie ByteDance, że Mircosoft odkupi tę aplikację od nich. Właściciele firmy nie zgodzili się na takie rozwiązanie, w związku z tym prezydent USA wydał rozkaz zablokowania aplikacji TikTok'a i WeChat, który wejdzie w życie 20 września, chyba, że do tego czasu ByteDance zgodzi się sprzedać aplikację amerykanom. Teraz oprócz Microsoft wymieniana jest również firma Oracle.

Niektórzy uważają, że tragicznym błędem Stanów Zjednoczonych jest łamanie tym zakazem zasad otwartości Internetu, czyli jednej z fundamentalnych zasad w tym kraju. Ale jest też coś takiego jak bycie frajerem. Jeśli Chiny odmawiają przestrzegania zasad otwartego Internetu, to dlaczego inni mają dawać im dostęp do rynków internetowych na całym świecie?

40506141433_f0d4cceb54_c.jpg
źródło fotografii na licencji CC BY-SA 2.0

Tyle faktów, na koniec pozwolę sobie na krótki komentarz, jak ja to widzę, skupię się na TikTok'u, bo sprawa Huawei jest dość oczywista.

Według oficjalnych danych aplikacja TikTok została w Stanach Zjednoczonych pobrana na ponad 175 milionów urządzeń, czyli można zakładać, że co drugi Amerykanin jest jej użytkownikiem. Decyzja, którą podjął prezydent Trump zapewne nie była łatwa, bo zablokowanie dostępu do popularnej aplikacji na kilka tygodni przed wyborami prezydenckimi może z jednej strony uniemożliwić komunistycznym władzom Chin ingerencji w amerykańskie wybory, ale z drugiej strony może rozwścieczyć Amerykanów. Dlatego zapewne ta kuriozalna próba zmuszenia firmy ByteDance do sprzedaży aplikacji amerykańskiemu podmiotowi.

W Chinach zagraniczne odpowiedniki TikTok'a i WeChat'a - aplikacje wideo i tekstowe, takie jak YouTube i WhatsApp - są od lat zakazane. Nie jest tajemnicą, że chińskie władze cenzurują treści, które ukazują się w chińskich aplikacjach takich jak TikTok, czy WeChat. W odróżnieniu od Twittera, YouTuba czy Facebooka cenzura nie polega na usuwaniu z serwisów społecznościowych niewygodnych treści i blokowaniu kont użytkowników w odpowiedzi na zgłoszenia innych użytkowników.

Chińczycy weszli na poziom wyżej, partyjne wytyczne dzielą zakazany materiał na dwie kategorie: część treści jest oznaczona jako "naruszenie", co powoduje całkowite usunięcie jej z serwisu i może prowadzić do wykluczenia użytkownika z serwisu. Mniejsze naruszenia są jednak oznaczane jako "widoczne dla siebie", co powoduje, że treści pozostają nienaruszone, ale ogranicza ich dystrybucję poprzez algorytmicznie opracowane przez TikTok. W związku z tym rodzi się pytanie, czy "demokratyczna" władza chce przejąć kontrolę i mieć dostęp tego rodzaju nowoczesnych narzędzi cenzury na terenie USA? Sam jestem ciekaw jak ta sytuacja się rozwinie.


Jak zwykle liczę na Wasze komentarze i uwagi, które pozwolą mi jeszcze lepiej dobierać artykuły i ciekawostki z dziedziny cyberbezpieczeństwa.

Sort:  

Ja tylko nie rozumiem jednego. jeśli TikTok szpieguje a jednocześnie statystyczny użytkownik no nie oszukujmy się jest raczej głupkiem lub w najlepszym wydaniu ignorantem. Bo jakoś nie widzę Korporacyjnego szefa czy poważnego polityka nagrywającego głupkowate filmiki. Ups pan Andrzej ma konto ;) ale to raczej wyjątek. To szpiegowanie takich mniej rozgarniętych obywateli co właściwie daje chińczykom? :)

Dobre pytanie. Niestety Tik-toka znam tylko teoretycznie, nie uległem magii Andrzeja i nie założyłem tam konta 😉

Z aplikacjami tego typu jednostka nie jest głównym celem, w sensie szpiegowania, ale nie można wykluczyć, że jakieś dane indywidualnych użytkowników są zbierane np geolokacyjne, oczywiście są zbierane wszelkie dane do personalizacji przekazu reklam oto ale tak robią przecież inni. Zresztą Chińczycy nie robią czegoś nadzwyczajnego, czego nie robią Amerykanie, ale głównym zarzutem jest, że robią to Chińczycy 😉

Inna sprawą jest siła przekazu aplikacji mediów społecznościowych, która może być wykorzystywane do manipulacji.

Cześć, właśnie natknąłem się na Twojego bloga. Widzę, że dobrze sobie radzisz w Hive. Właśnie otworzyliśmy rejestrację, jeśli chcesz być jeszcze lepszy 😉