Image is free for commercial use from pixabay.com.
Od wielu lat mam wrażenie, że wyszukiwanie informacji w Internecie zamiast być coraz lepszym doświadczeniem, staje się coraz gorszym doświadczeniem.
Spowodowane jest to chęcią dostosowania stron internetowych do preferencji wyszukiwarek internetowych (głównie Google, ale nie tylko). Wyszukiwarki mają swoje zasady odnośnie indeksowania stron. Generalnie, jeśli jakieś słowo z wpisanej frazy znajduje się na stronie, to zwiększa to szanse na wyszukanie tej strony. Najlepiej, gdy fraza występuje w całości w jednym bloku.
Efekt? 20 lat temu, gdy chciałem sprawdzić o której godzinie np. mecz siatkówki, to wchodziłem w artykuł, a kluczowa informacja była w tytule lub pierwszym zdaniu. Dzisiaj, żeby się dowiedzieć, o której godzinie jest mecz siatkówki, musisz wyświetlić artykuł będący taką personifikacją "lania wody", że słynny monolog z filmu z Asterixem i Obelixem "Czy dobrze jest być skrybą...", to przy tym nic. Nie możesz po prostu przeczytać z kim i kiedy jest mecz. W artykule musi być wypisana cała historia zespołu na przestrzeni całego turnieju, historia ostatnich kilku spotkań z danym przeciwnikiem. Między dłuższymi akapitami, linki do innych artykułów: "X OSTRO o Y: ..." - linki to też nie przypadek; linkujesz popularne strony, to sam stajesz się popularniejszy w dominujących wyszukiwarkach. A głupia informacja, o której godzinie mecz siatkówki, będzie może w 30. zdaniu artykułu.
Czy to wina wyszukiwarek? Moim zdaniem niekoniecznie. To także wina zwykłych ludzi, że doprowadzają do takich monopoli czy duopoli. Gdyby żadna wyszukiwarka na świecie nie miała więcej niż 10-20% udziału w rynku, to wtedy twórcy stron nie optymalizowaliby stron pod najpopularniejszą wyszukiwarkę, tylko pisaliby strony wyświetlające się dobrze w wielu wyszukiwarkach. No ale, gdy dominator ma ponad 90%...
Ponadto, informacje które powinny być zawarte w jednym artykule, coraz częściej są rozbijane na wiele artykułów, coby więcej przeklikiwać i więcej wyświetlać kolejnych reklam. Przecież dzisiaj to portale technologiczne robią newsa na kilkadziesiąt zdań, o tym, że ktoś dał "przeciek", że najnowszy iPhone będzie o milimetr cieńszy czy dłuższy niż poprzedni. A tytuł dadzą clickbaitowy typu "Tej zmiany w nowym iPhone nikt się nie spodziewał".
A reklam też jest dużo, dużo więcej niż dawniej, i przede wszystkim, zajmują coraz większy % strony. Mało tego, użytkownicy takiego YouTube Premium, teoretycznie płacą za usunięcie reklam, po czym i tak w wielu filmach muszą oglądać lub przewijać reklamy, bo prawie wszyscy Youtuberzy mają prywatne lokowania w swoich filmach.
Uważam także, że następuje przeogromny spadek jakości treści, i mam tu na myśli treści pisane przez ludzi zatrudnionych zawodowo do pisania, a nie blogerów czy youtuberów. Treści są pisane, by sprzedawać produkty, a nie przekazywać prawdę. Po co zrobić prawdziwy ranking "top 10 słuchawek 2024", skoro kilku producentów słuchawek (lub sklepów RTV/AGD sprzedających słuchawki) może zapłacić albo "dać do recenzji" swoje modele. Kilka dni temu zobaczyłem wątpliwej jakości ranking. W top 10 słuchawkach znalazły się modele zaledwie 3 producentów, i to takich masowych które kupicie nawet w sklepie wielkopowierzchniowym niespecjalistycznym, nie było tam Audiotechnici, Bose, czy Harman-Kardon.
No to może chociaż Internet lepiej chroni nasze dane, bo możemy odznaczać zgodę na cookie? Niekoniecznie. Po pierwsze, 20 lat temu po prostu prawie w ogóle nie zbierano danych o internautach. Nie musiałeś wyrażać zgody na przetwarzanie danych, bo nikt nie przetwarzał twoich danych, a nie dlatego, że przetwarzali je bez twojej zgody. Ponadto, coraz więcej śledzenia odbywa się bez udziału plików cookie, np. poprzez FLOC (Federated Learning of Cohorts) - polecam film Jana Iłowskiego na YouTube na ten temat.
Nadzieją na lepszy internet są modele AI, które znacznie usprawniają wyszukiwanie informacji w Internecie. Ze swojej strony polecam Wam perplexity.ai. Jest to tekstowy prompt tekstu jak Chat GPT, ale pod pewnymi względami dużo lepszy, np. od razu linkuje źródła w formie ładnych klikalnych kafelków, a ponadto zapewnia dobrą prywatność. Oczywiście, jako search engine nadal polecam Startpage, a jako wyszukiwarkę - Brave lub Firefox.
Może kiedyś zrobię osobny post w którym podsumuję wszystkie swoje polecajki technologiczne.
A moim zdaniem za obniżoną jakość treści w WWW odpowiada przede wszystkim centralizacja serwisów. Kiedyś łatwiej by Ci było proste zestawienie meczów na prywatnej stronie hobbysty, która dokładnie tym się zajmowała. Teraz ludzie już nie prowadzą swoich stron, ani blogów. Piszą za kurtynami facebooka, instagrama, x-a, czy czegoś tam jeszcze, treści trudno wyszukiwalne i nieusystematyzowane. Nie wiedzą jak robić inaczej i zazwyczaj też nie chcą. Tęsknię za przemierzaniem lasów prywatnych stron... lasów dawno wyciętych. Zanik konkurencji w dostarczaniu informacji, to zanik jej jakości.
Tak, kiedyś pamiętam, dużo częściej się wchodziło na małe strony robione z pasji przez entuzjastów. To temat na grubszą rozkminę. Robisz coś z pasji, więc w dłuższej perspektywie czasu chcesz zacząć na tym zarabiać, bo na czymś zarabiać musisz, a fajniej zarabiać na tym co cię pasjonuje niż na czymś co cię nie pasjonuje. Więc "sprzedajesz się" albo pracodawcy typu serwis internetowy, który zajmuje się tematem szerzej, i musisz się zmienić i dostosować, albo producentom, gdzie też tracisz autentyczność, bo jak będziesz robić rzetelne recenzje to żaden producent nie chce, żebyś mówił o wadach ich produktów, chcą żebyś mówił o zaletach. Możesz też pozostać samotnym wilkiem i czekać aż zniszczą cię ludzie, którzy mają duże pieniądze, np. reklamując się potężnie w wyszukiwarkach tak, żeby o twojej stronie wszyscy zapomnieli.
Tak, Facebook, czy Twitter są mega nieatrakcyjne do "śledzenia" ludzi tworzących fajne treści, nadają się dobrze do poczytania okolicznościowych wypowiedzi o bieżących wydarzeniach, ale nie do długotrwałej zajawki na jakiś temat.
W ciągu ostatnich 2-3 lat kilku Youtuberów w różnych podcastach mówiło rzeczy w stylu: 10 lat temu jak miałem 18-20 lat, to chciałem zarabiać na graniu w gry, bo lubiłem grać w gry i wolałem zarabiać grając w gry niż pracując 8 godzin dziennie, 5 dni w tygodniu przez 40 lat. A teraz chcę rozkręcić poboczne biznesy (fast foody, siłownie, suplementy, koszulki, wypromować swoich własnych influencerów i pobierać z nich % itd.) po to, żeby... móc znowu grać w gry z pasji, a nie dla pieniędzy.
Ale fakt faktem, wystarczy spojrzeć na nas - z jakiegoś powodu blogujemy na Hive, a nie na prywatnych blogach na wordpressie.
Ok, część zaległości ogarnąłem, więc zajrzałem z powrotem do tekstu. Szkoda, że tak krótki, bo fajnie się go czytało :<. Niestety, ale wymaganie od ludzi trzymania standardów w takich sprawach, jak wchodzenie na dobre i sprawdzone strony (w miażdżącej większości przypadków to pusty frazes, tylko naprawdę nieliczne serwisy informacyjne kierują się innymi zasadami, ale są one głównie przeznaczone dla hobbystów i ekspertów w danym temacie). Tak było od zawsze, zanim rozwinęła się era internetu to tak było z prasą (etap z telewizją widzieliśmy na własne oczy, więc tłumaczyć nie muszę). Nie raz czytałem teksty na ten temat, widziałem fragmenty filmów, czy reportaży. Ludzie łakną emocji i sensacji, a nie "nudnych informacji". Nie wiem, czy kojarzysz infopigułę Drago. Choć facet długo był emocjonalny oraz wulgarny (nieco mniej niż ja rok temu, ale nadal nadużywał słów na k, p, r o wulgarnym charakterze), to kierował się podobnym podejściem do prawdy / przekazu informacji jak ja / Ty (wydaje mi się, że się tym kierujesz po przeczytaniu kilku Twoich wypowiedzi na ten temat). Ma być jak najkrócej, jak najbardziej merytorycznie i jak najlepiej. Efekt jest taki, że nawet przychylni temu projektowi, częściowo porzucili swoje wsparcie.
Sam się na tym złapałem, że tyle krytykuję ludzi, a sam jestem leniem śmierdzącym i nie chce mi się wchodzić na strony z merytorycznymi informacjami. Przeglądam swoje strony do newsów, grupy i kanały na YT, które mnie interesują (to ostatnie rzadziej, bo na komórce jest to wygodniejsze imo) i... zajmuję się swoimi pierdołami albo piszę. Ludzie są po prostu wygodni i mamy za dużo obowiązków, które mamy i sami na siebie nakładamy. Poza tym, ludziom się po prostu nie chce. No bo 90% informacji ze świata i Polski jest nieistotna dla Twojej / mojej małej ojczyzny. I dokładnie tak samo było na etapie telewizorów i gazet, ale nieco mniej. Bo propaganda i ilość bodźców jeszcze nie była taka duża.
Wracając do newsów, dlatego sam piszę możliwie jak najkrótsze informacje, wyłuskując ze źródeł istotne informacje. Tak, to zwykłe przedruki, powtarzanie po innych, ale w zasadzie tak robi większość redakcji, blogerów etc. dopóki nie mają własnych dojść informacyjnych. A nawet wtedy Variety, The Hollywood Reporter etc. wspierają się czasem redaktorami z innych źródeł.
Nic się na to nie poradzi. Ale takie teksty jak Twoje, moje nie są na szczęście bez znaczenia. O ile chociaż jedna osoba zostanie przez nas przekonana, tak jak to zrobili w przypadku mojego pokolenia np. Kulfon Mikke, Ziemkiewicz, Testoviron. To się nie zmieni. ;)
@tipu curate 8
Upvoted 👌 (Mana: 0/75) Liquid rewards.
Jutro postaram się przeczytać cały tekst (jestem po zabiegu, mam jeszcze z 10-11 dni, gdy nie mogę ani chodzić na siłownię ani podejmować żadnej wymagającej aktywności, poza graniem na PS5 i pisaniem, więc jest mniej odciągaczy uwagi xD), ale co do jednego.
"Czy to wina wyszukiwarek? Moim zdaniem niekoniecznie. To także wina zwykłych ludzi, że doprowadzają do takich monopoli czy duopoli. Gdyby żadna wyszukiwarka na świecie nie miała więcej niż 10-20% udziału w rynku, to wtedy twórcy stron nie optymalizowaliby stron pod najpopularniejszą wyszukiwarkę, tylko pisaliby strony wyświetlające się dobrze w wielu wyszukiwarkach. No ale, gdy dominator ma ponad 90%..."
Wiesz, dawno temu Google też było kiepską przeglądarką, jak wszystkie. Wyrobili sobie pozycje, to korzystają. Tak samo ludzie korzystający z Google - wyrobili sobie renomę wśród ludzi, to ci tam lecą jak muchy do miodu. Wiem że od lat (ponad dekady?) przesadzają, ale nie mam w tej kwestii wiedzy. Parę razy słyszałem ludzi ogarniających temat, jak Ty, ale nigdy nie mogłem tego zapamiętać.
A właśnie, ze wszystkich największych firm z branży IT, Google "wystrzeliło" chyba najszybciej - Brin i Page zaczęli współpracę w 1996, w 1997 roku wydali pierwszą wyszukiwarkę, w 1998 roku mieli już dużego inwestora i rozpoznawalność, w 1999 kolejni inwestorzy dołożyli 25 mln dolarów, a potem było już tylko lepiej (źródło: Patrycja Hrabiec-Hojda, Justyna Trzeciakowska: "Google Hacking. ..."). Ty użyłeś słowa "przeglądarka" mając zapewne na myśli "wyszukiwarkę". Rzeczywiście, późniejszy debiut przeglądarki Google Chrome był może trochę mniej spektakularny, bo miał lepszych konkurentów, niż wyszukiwarka Brina i Page'a w 1997-1998.
Tak, wyszukiwarkę xD. Jak to już weszło w krew, że mówię naprzemiennie 1 i 2. Wystrzelił najszybciej, ale to też nie było tak że byli od początku potentatem na rynku.
Jeśli chodzi o wyszukiwarki, to być może szykuje się jakieś przetasowanie. Przeszedłem już ze 2 lata temu na DuckDuckGo i cieszę się trafniejszymi wynikami wyszukiwań, fajnymi skrótami odpowiedzi już na stronie wyszukiwania (bez wchodzenia na stronę), brakiem reklam i scamów. O śledzeniu nie wspomnę. Zauważam też coraz więcej ludzi narzekających na Google, a urzędnicy wymuszają już wybór wyszukiwarki przy pierwszym włączeniu smartfona (nawet z Androidem od Google). Wystarczy jedno kliknięcie i żegnasz giganta. Po statystykach widać, że część ludzi się na to decyduje. Zobaczymy.