Sort:  

W celu poddanie się depopulacji. Nie mam sił na walkę z wielkimi korporacjami i żeby mieć wrzucić coś na Facebooka, bo znajomi wrzucali.

A tak poważnie w jakim innym celu przyjmuje się szczepionkę niż ten, na który jest projektowana?

Jest wiele osób które przyjmują że strachu np że nie dostaną się później do lekarza, inni z wygody, mając nadzieję że będą mogli łatwiej np wyjeżdżać za granicę.

Po co projektowano te szczepionki to nie jestem pewien, chyba tylko po to by zarobić, może i są za tym jakieś gorsze intencje ale tego jeszcze nie wiadomo.

Zakładam że Ty jednak nie chcesz nabijać kabzy wielkim medycznym korporacją. Więc mimo wszystko chętnie usłyszę po co.
Czy że strachu przed zachorowaniem na COVID?

Oczywiście, żeby zarobić, ale to nie znaczy, że nie działają i jest to w poszczególnych krajach weryfikowane i podawane do publicznej wiadomości.

Nie byłem antyszczepionkowcem przed pandemią.
Szczepionkę która przyjąłem przetestowali moi 90 paroletni dziadkowie, 80 letni ze strony żony,rodzice, teściowie, wujostwo, siostra, żona (już w lutym). Nie spieszyło mi się specjalnie ale jak przyszła moja kolej to się zarejetrowałem.

Mógłbym napisać wiele o różnych powodach, ale pandemii nie obserwowałem za szklanego ekranu, ale z perspektywy pracy żony, która pracuje przy wytwarzaniu gazów medycznych, więc ta zwykła grypka spowodowała takie zapotrzebowanie na tlen medyczny, że w szczycie nie było komu i do czego pełnić. W Wielką Sobotę mieli tyle cystern, że to było 1/4 miesięcznego zapotrzebowania na tlen w kwietniu przed covidowym. Pobudka w niedzielę, bo jakiemuś szpitalowi zwiększono ilość łóżek i zbiornik opróżnia się zastraszająco szybko, też nie krzepił mojego spokoju.

Paru moich znajomych pokazało, że do szpitala nie trafiają tylko starzy, a przecież zdrowe wysportowane chłopaki.

Mam dwójkę dzieci, jeśli coś im się stanie, chce być z nimi w szpitali. Chce dla dzieci normalnej edukacji a nie takiej szarpanej.

Jeśli będę miał wypadek lub będę potrzebował pilnej potrzeby lekarskiej też skróci to czas oczekiwania.

Co do doświadczenia Twojej szanowanej małżonki. Nie wątpię że jeśli nagle pojawia się znacznie większe zapotrzebowanie na dany towar to są problemy z możliwością podołania zapotrzebowaniu. Normalna sprawa.

Co do doświadczeń znajomych to, co do zasady, jest to dana bardzo mało wartosciowa. Niestety, choć czasem to bardzo przykre i trudne, w takiej sytuacji istotne są całościowe statystyki, a nie co kto doświadczył. Bo ja bym mógł powiedzieć (zgodnie z prawdą) że w moim otoczeniu rodzinnym i znajomych w zasadzie wszyscy mieli COVID i poza objawami niecodziennymi typu brak węchu i smaku nie różniło się to od przeziębienia, czy w wielu przypadkach od bardzo lekkiego przeziębienia. Tylko co to niby zmienia? Nic.

Ok rozumiem, to jeszcze jeśli nie będzie to zbytnie wścibstwo który ze strachów był silniejszy, a więc przed chorobą czy przed ograniczeniem w dostępie do usług przede wszystkim medycznych?

No i pytanie dodatkowe, czy jeśli będzie trzeba się szczepić co roku, wejdziesz w to?

Ps. Nie mam zamiaru wchodzić w dyskusję o skuteczność szczepionki lub o jej zagrożeniach bo skoro nie było badań bo nie mogło być to nie ma mowy o mocnych argumentach.

Normalna sprawa.

Jak dla ciebie wizja duszących się ludzi to normalna sprawa, to ja nie wiem. To tylko pokazuje, że to nie grypka, bo jakoś przy grypce nigdy system medyczny nie był (i nie mówię tu tylko o tlenie) tak bliski całkowitemu rozwaleniu.

Każdy powód jest ważny, ale np w ogóle nie bałem i nie boje się szczepienia.

Nie wiem, jak w przyszłości to będzie wyglądać. Jak covid=grupa i nie będzie powodował załamania służby zdrowia i nie będą ludzie masowo ładować w szpitalach, to pewnie nie. Na grypę nigdy się nie szczepiłem

Ojej a skąd ta zajadłość i atak? Równie dobrze mogłem się przyczepić testowania szczepionki na dziadku. Normalną sprawą są problemy logistyczne i produkcyjne gdy na coś gwałtowanie wzrasta zapotrzebowanie. Tylko tyle napisałem skąd więc Twój atak i zarzut?
A że wzrosło zapotrzebowanie na różne rzeczy to raczej nikt nie neguje. Są za to osoby które negują słuszność podejmowanych terapii i innych takich spraw, ale to sprawa dla naukowców. Problem tylko w tym że wolną debatę naukową w tej kwestii się zwalcza...

Ciekawe, w ogóle nie boisz się skutków preparatu który nie został przebadany, więc nie wiadomo jakie ma skutki zwłaszcza długofalowe? To bardzo dziwne.

Pytam się o te powody bo ze znanych mi osób które wzięły szczepionkę zdecydowanie częściej powodem były względy niezwiązane bezpośrednio z zachorowaniem. Co uważam jest bardzo ciekawe i wiele mówi o tej całej sytuacji.

Co do doświadczenia Twojej szanowanej małżonki. Nie wątpię że jeśli nagle pojawia się znacznie większe zapotrzebowanie na dany towar to są problemy z możliwością podołania zapotrzebowaniu. Normalna sprawa.

Co do doświadczeń znajomych to, co do zasady, jest to dana bardzo mało wartosciowa. Niestety, choć czasem to bardzo przykre i trudne, w takiej sytuacji istotne są całościowe statystyki, a nie co kto doświadczył. Bo ja bym mógł powiedzieć (zgodnie z prawdą) że w moim otoczeniu rodzinnym i znajomych w zasadzie wszyscy mieli COVID i poza objawami niecodziennymi typu brak węchu i smaku nie różniło się to od przeziębienia, czy w wielu przypadkach od bardzo lekkiego przeziębienia. Tylko co to niby zmienia? Nic.

Ok rozumiem, to jeszcze jeśli nie będzie to zbytnie wścibstwo który ze strachów był silniejszy, a więc przed chorobą czy przed ograniczeniem w dostępie do usług przede wszystkim medycznych?

No i pytanie dodatkowe, czy jeśli będzie trzeba się szczepić co roku, wejdziesz w to?

Ps. Nie mam zamiaru wchodzić w dyskusję o skuteczność szczepionki lub o jej zagrożeniach bo skoro nie było badań bo nie mogło być to nie ma mowy o mocnych argumentach.