You are viewing a single comment's thread from:

RE: COVID atakuje mojego psa (chyba)

in Folwark3 years ago

Z tego co wiem, niestety prawdą jest, że wirusy były, są i będą, na i we wszystkim na czym osiądą. Zwierzętach, ludziach, w owocach i gdzie jeszcze. My sami jesteśmy ich nośnikami w niezliczonych formach i ilościach. Samo nosicielstwo nie jest jeszcze tragiczne w skutkach. Niebezpieczna jest ich aktywizacja, spowodowania obniżoną odpornością organizmu, wskutek błędów zachowania potencjalnego nosiciela. Kiedyś, jacyś lokalni włodarze wycinali miejskie lipy, oskarżając je o zamach na alergików, innym razem przydrożne drzewa o prowokowanie wypadków. Podobny sposób myślenia stosowali Chińczycy, trzebiący ptactwo na polach uprawnych, a dziś analogiczne zachowania dotyczą niszczenie źródeł utrzymania zwierząt (okradanie z terytorium) i owadów. Dewastacja łańcucha pokarmowego nie może się odbywać bez ponoszenia skutków, nie tylko w środowisku ludzkim, będącym podsystemem całego biologicznego środowiska. To samo dotyczy naszej relacji ze środowiskiem wodnym o którym nie będę się tu rozpisywał.

Osobiście uważam, że Twoja chrzanowa recepta jest bardzo rozsądna i powinna być rozpowszechniana, nie tylko w przypadku infekcji. Lepiej zapobiegać niż leczyć. Czytając różne wypowiedzi na temat Covida, zauważam kompletne niezainteresowanie tematem odporności, wszyscy jadą na wirusa, walczą o szczepionki jak kiedyś o ogień, ale w żadnym wypadku nie odnoszą się do danego nam przez naturę systemu odpornościowego. Zupełnie jak w przypadku Chińczyków i ich ptactwa.

Moim prywatnym zdaniem, codzienne, lub co najmniej cykliczne spożywanie czosnku, chrzanu, miodu będącymi naturalnymi antybiotykami są skuteczną metodą na podnoszenie systemu immunologicznego organizmu. Szczególne właściwości ma świeży imbir, trzymany w ustach jego plasterek wielkości paznokciach skutkuje wprowadzaniem do krwioobiegu oraz dróg oddechowych bardzo silnego środka dezynfekującego. Było mi dane obejrzeć wypowiedź pewnego rosyjskiego wirusologa, zajmującego się od około 20 lat tym akurat wirusem (nieprawdą jest, że został on ostatnio sztucznie wyprodukowany w laboratorium) propagującym tą akurat metodę przed nim ochrony. Nie maseczki, nie szczepienia, nie izolacja, tylko imbir. No ale cóż, na takiej metodzie nikt nie zarobi, prawda? Za proste i za tanie. Bezmyślność musi skutkować cierpieniem.

Jest tylko jeden problem, a właściwie dwa. Jak podać psu taki imbir? I jak poradzić ludziom aby ograniczyli ilość spożywanego mięsa, nabiału, cukru, ilości kawy, fajek, alkoholu i całej tej chemii w przetworzonych produktach? Zaciukają, nie dadzą sobie tego odebrać. Próbowaliście kiedyś wyrwać kiełbasę psu z gardła? Zachowania kulinarne mają olbrzymi wpływ na odporność. System trawienny jest częścią środowiska naturalnego zasługującym na traktowanie z należytym szacunkiem. Czyli nie po chińsku. Wtedy się odwdzięczy.

Namawiam do eksperymentu. Po pojawieniu się jakiejkolwiek oznaki niedomagania układu oddechowego (chrypka, kaszel, zadyszka, gwizdnie na płucach, charczenie...) śladowa ilość świeżego imbiru w ustach. A maseczki i szczepionki też mogą być, bo grzecznym trzeba być.

Sort:  

Eksperyment z imbirem u mnie się sprawdza, od lat na oczy lekarza nie widziałam. Wszelkie infekcje wykruszają się na starcie, czasami dodaję do tego inhalacje z odrobiną olejku z drzewa herbacianego, gdy dokucza mi ból gardła. Na szczęście lubię surowy imbir bardzo, znam osoby które nie tolerują jego smaku i zapachu. A co myślisz o soku z buraka kiszonego?

Jesteś pierwszą osobą która zareagowała na moje wołanie o używanie imbiru. Kiedy zbyt długo hipnotyzuję się przed monitorem, a oczy zaczynają szczypać i łzawić, delikatnie smaruję powieki plasterkiem imbiru. Błyskawicznie pomaga.
Sok z kiszonego buraka, teoretycznie jak najbardziej. Niestety tylko teoretycznie, ponieważ burak obok rzodkiewki kumuluje z gleby metale ciężkie, a także jak wskazuje mój tester żywności jakieś saturaty. Nie wiem czym dokładnie są, ale tester pokazuje wielokrotne przekroczenie dopuszczalnej normy. To chyba jakieś sztuczne nawozy. Gdyby nasz burak pochodził z ekologicznej gleby (o dziś trudno, jako że atmosferę też mamy toksyczną) to byłby on doskonałym remedium na wzmocnienie organizmu.
Jerzy Ziemba zainwestował w takie uprawy i sprzedawał ampułki z koncentratem czystego buraka, ale ponieważ cena takiej kuracji była stosunkowo (niska) w porównaniu z tą oferowaną przez farmację (chemia), zaszczuto człowieka pod pretekstem windowania jego ceny na niekorzyść klientów i podciągając sok z buraka do pozycji leku, na sprzedaż którego obowiązuje posiadanie zezwolenia.
Wracając do buraka, jeśli masz możliwość zaopatrywania się się w sklepie z żywnością eko, lub na farmie to bardzo, bardzo polecam. Nawet jeśli burak będzie zawierał jakieś śladowe ilości toksyn, w miarę zdrowe organizmy powinny je wydalić. Gorzej z metalami ciężkimi, ale myślę, że są na to jakieś sposoby (zioła).
Wiem z całą pewnością, że burak jako taki stanowi lek antynowotworowy.

O imbirze przeczytałam jakieś 7 lat temu na blogu młodej dziewczyny z nieuleczalną chorobą płuc (podobna w objawach do mukowiscydozy), lekarze nie dawali jej szans na normalne życie, leki (chyba sterydowe) wykańczały organizm. Dziewczyna się zawzięła i zaczęła sama szukać alternatyw dla medycyny konwencjonalnej, natrafiła na jakiegoś profesora ze stanów, który zaczął jej doradzać. Imbir jest jednym ze składników jej leczenia, jeśli nie głównym (działa wysuszająco). Dziewczyna teraz koło trzydziestki lub tuż po, ma się dobrze (choć już do końca życia będzie żyła z chorobą), niesamowicie inspirująca. Dzięki niej wprowadziłam w życie wiele naturalnych sposobów na różne dolegliwości (oprócz imbiru m.in. olejek z drzewa herbacianego i miksturę... na robaki :)

Właściwie to całą potrzebną aptekę mamy w lasach i na łąkach. Ale zioła i minerały nie wzbogacają chciwych zysku ludzi, więc naturalna medycyna jest wyśmiewana i spychana do kąta. Niestety ludziom to nie przeszkadza. Zioła plus etyczne zachowanie, łącznie z odżywianiem stanowią wystarczające zabezpieczenie przed większością dolegliwości. Zdrowy pacjent jest nierentowny, więc trzeba ludzi ogłupiać i wyciągać kasę dopóki żyją. Podtruwać i leczyć tak aby żyli, ale codziennie dreptali do apteki, zostawiali tam pieniądze, leczyli coś tam, a co innego rozwalali. Nie bez przyczyny największe dochody osiąga obok turystyki farmacja. Kto się interesuje ten wie.
Nie pasuje mi określenie "nieuleczalna choroba". Uważam, że bardziej odpowiednim jest "nie znaleziono leku na tę chorobę". Jeśli chodzi o płuca, to byłem świadkiem cudów jakie potrafi robić tzw. miód z mlecza, czyli własnoręcznie robiony syrop na bazie samych kwiatów i cukru.
Warto pielęgnować ginącą wiedzę i przekazywać ją innym.

Tylko doprecyzuję Corona wirusy są znane gdzieś od lat 70 i odpowiadają za cześć zachorowań tzw grypowych. Ten konkretny COWID19 on prawdopodobnie jest produktem laboratoryjnym. Sprawa jest zamiatana pod dywan, ale poszlaki wskazują na to że były prowadzone eksperymenty ze wzmacnianiem corona wirusów w amerykańskich laboratoriach. Tych praktyk zabronił już Obama i tak przez lata trwała żonglerka aż w końcu zlecono testy w chinach. Celem testów było wyhodowanie mocnego wirusa i na jego bazie miała powstać szczepionka na całą rodzinę corona wirusów. sam wirus ponoć jest przyśpieszony w rozwoju o jakieś 10tyś lat. niestety nie znamy wszystkich faktów i są to informacje z poszlak.