[PL/ENG] Czytaj z Marcinem 16/52/2023 - "Szczegóły : rzecz o Gruzji", Iwona Massaka

in Hive Book Club4 months ago
„Szczegóły : rzecz o Gruzji” Iwony Massaki, książka, na okładce której widnieje jeden z najbardziej charakterystycznych pojazdów w całym kraju, wielobarwny samochód z całkiem solidnym kwewri na dachu i z kwietnikiem zamiast bagażnika, to pozycja wyróżniająca się na tle całkiem ostatnio licznych na polskim rynku wydawniczym publikacji o tym kraju.

Autorka zabiera nas w podróż dookoła Gruzji dzieląc się z nami nie tylko wiedzą typowo geograficzną czy historyczną, ale także własnymi wspomnieniami – rzecz szczególnie cenna dla mnie, jako że miałem przyjemność odwiedzać te same miejsca i dzięki temu także możliwość skonfrontowania swoich wrażeń.

Kolejną cechą wyróżniającą tę książkę jest styl i język autorki.

Z początku może się wydawać ciężki i trudny, wręcz przesycony ozdobnikami i wyrafinowaniem, jednak jeśli tylko podejmiemy wysiłek i wczytamy się w tekst dogłębnie, zamiast jedynie ślizgać się po jego powierzchni, zapewne docenimy trud włożony przez autorkę w jego napisanie.
"Details: a thing about Georgia" by Iwona Massaka, a book whose cover shows one of the most distinctive vehicles in the whole country, a multicoloured car with a rather solid qvevri on the roof and a flowerbed instead of a boot, stands out against the background of a whole series of recent publications about this country on the Polish publishing market.

The author takes us on a journey through Georgia, sharing with us not only her purely geographical or historical knowledge, but also her own memories - something particularly valuable for me, as I had the pleasure of visiting the same places and thus had the opportunity to confront my own impressions.

Another characteristic of this book is the author's style and language.

At first it may seem heavy and difficult, even saturated with embellishment and sophistication, but if you make the effort and read the text in depth, rather than just skimming the surface, you will probably appreciate the effort the author has put into writing it.
Trasa podróży, w jaką wyruszamy wraz z nią, w dużym stopniu przypomina tę, po której sam podróżowałem podczas swojej pierwszej wizyty w Gruzji i może służyć jako całkiem dobra sugestia dla wszystkich, którzy chcą ten kraj odwiedzić i mają na to co najmniej, tak mniej więcej, dwa tygodnie. The itinerary we follow with her is very similar to the one I took myself on my first visit to Georgia, and can serve as a pretty good suggestion for anyone who wants to visit the country and has at least two weeks, more or less, to do so.
Zaczynamy ją w samym centrum Tbilisi, na Placu Wolności z wielką statuą świętego Jerzego zabijającego smoka i rozszerzamy na pobliskie uliczki i wąskie zaułki dzielnicy Sololaki.

Wraz z autorką podziwiamy stare drewniane balkony, wchodzimy do kamienic, których klatki schodowe często skrywają piękno niedostrzegalne z poziomu ulicy, rozmawiamy z ulicznymi sprzedawcami…
It starts in the very centre of Tbilisi, in Freedom Square, with its huge statue of St George slaying the dragon, and extends to the nearby streets and narrow alleyways of the Sololaki district.

Together with the author, we admire old wooden balconies, enter tenement houses whose staircases often hide beauties invisible from the street, and talk to street vendors. ...
Kolejny rozdział również jest dwuczęściowy.

Na początku dostajemy rozważania na temat gruzińskich dróg jako takich – nie tylko ich stanu, który nierzadko odbiega od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni, nie tylko specyficznego stylu jazdy gruzińskich kierowców, ale też o zwierzęcym towarzystwie (kto nie utknął, otoczony stadem owiec, nie zrozumie…) i o zwyczajach miejscowej policji.

A potem już mowa o drogach bardziej konkretnych.

O trasach słonecznej Kachetii, szczególnie zaś o słynnej górskiej drodze do wciąż jeszcze niezbyt skażonej globalizacją Tuszetii i drogach między jej wioskami, bez grama asfaltu, na których równie dobrze można spotkać jeźdźca na koniu, jak też najnowszy model terenówki.
The next chapter is also divided into two parts.

First, there are reflections on Georgian roads as such - not only on their condition, which is often different from what we are used to, not only on the peculiar driving style of Georgian drivers, but also on animal companionship (anyone who has not been stranded by a flock of sheep will not understand...) and on the habits of the local police.

And then it's on to more specified roads.

The routes in sunny Kakheti, especially the famous mountain road to Tusheti, which is still not too contaminated by globalisation, and the roads between its villages, without a shred of asphalt, on which you might just as well meet a rider on horseback as the latest model of off-road vehicle.
Następnym celem podróży jest Gori – znane głównie jako miasto niejakiego Stalina Józefa.

I to jego dom-muzeum zajmuje sporą część rozdziału.

Autorka dobrze opisuje panującą w nim przyciężką, monumentalną atmosferę, budynek – choć sam w sobie całkiem atrakcyjny i wcale luksusowy – nie jest miejscem, w którym można by czuć się swobodnie i radośnie.

Jakby widmo upamiętnianej postaci wciąż krążyło gdzieś nad głowami zwiedzających.
The next stop is Gori - best known as the town of a certain Stalin Joseph.

And it is his house museum that takes up much of the chapter.

The author describes its heavy, monumental atmosphere well; the building, although in itself quite attractive and quite luxurious, is not a place where one can feel at ease and happy.

It is as if the spectre of a memorialised figure still lingers somewhere over those visiting.
Dalsze strony to pobyt w Kutaisi i wyprawa do pobliskiej Sataplii z jej dinozaurami, stanowiące świetny pretekst do ukazania pewnego aspektu gruzińskiej mentalności, który da się w dużej mierze sprowadzić do zdania „wy w Europie macie zegarki, a my mamy czas”.

Dla przybyszów z Europy może to być na początku trudne, można się złościć, że nie wszystko chodzi, jak w zegarku, że punktualność bywa pojęciem względnym.

A potem często odkrywamy, że tak właściwie często w ten sposób nakładamy na siebie niepotrzebną presję.

I że życie niekoniecznie stanie się gorsze tylko dlatego, że coś nastąpi troszkę później, niż zakładaliśmy.

Ciekawy jest też wątek bazarowo-handlowy.

Ponownie tryb działania, który w naszej, tej ponoć bardziej rozwiniętej Europie, nie ma już racji bytu.

A jednak okazuje się, że można, że zakupy i handel mogą mieć bardziej ludzką twarz, że wciąż kontakt z drugim człowiekiem może być ważniejszy, niż cyferki wskaźników efektywności sprzedaży…
Further afield, a stay in Kutaisi and an excursion to nearby Sataplia, with its dinosaurs, is a good excuse to show an aspect of Georgian mentality that can largely be summed up in the phrase 'you in Europe have clocks and we have time'.

As a newcomer from Europe, this can be difficult at first; you can get annoyed that not everything runs like clockwork, that punctuality is sometimes a relative concept.

And then you realise that we often put ourselves under unnecessary pressure.

And that life doesn't necessarily get worse just because something happens a little later than we expected.

The theme of the bazaar is also interesting.

Again, a way of working that no longer applies in our supposedly more developed Europe.

And yet it turns out that it is possible, that shopping and commerce can have a more human face, that contact with other people can still be more important than sales figures. ...
Z Kutaisi zupełnie niedaleko jest do Ckaltubo – w czasach radzieckich świetnego kurortu pełnego przepychu.

Dziś miasteczko dopiero zaczyna się powoli dźwigać z depresji, w jaką wtłoczyły je przemiany ustrojowe.

Niektóre z dawnych sanatoriów, wyremontowane, ponownie zaczynają przyjmować kuracjuszy.

Wciąż jednak jest także wiele porzuconych, opuszczonych, zaniedbanych, zamieszkiwanych – jeśli w ogóle – przez uchodźców z Abchazji, gnieżdżących się tam w fatalnych warunkach.

I właśnie takie historie opowiada nam autorka słowami własnymi oraz napotkanych przez nią miejscowych.
It is not far from Kutaisi to Tskaltubo - a glamorous resort in Soviet times.

Today, the town is just beginning to recover from the depression the political changes plunged it into.

Some of the former sanatoriums have been renovated and are once again receiving patients.

But there are still many that are abandoned, dilapidated, neglected, inhabited - if at all - by refugees from Abkhazia, who live in miserable conditions.

It is these stories that the author tells us in her own words and those of the locals she met.
Batumi z kolei – to zupełnie inna historia.

Ze spokojnego portowego miasta przekształciło się w futurystyczny plac budów, wzdłuż morskiego brzegu co i rusz wyrastają nowe budynki o coraz to oryginalniejszych kształtach.

I apartamentowce z tysiącami mieszkań z widokiem na morze.

I hotele – żeby tylko goście nie mieli zbyt daleko na plażę.

Nie powiem, robi to wrażenie.

I zapewne wielu turystom się podoba.

Sam jednak wolę tę drugą część, starą, klasyczną, w której wpływy i inwestycje tureckie jeszcze nie są aż tak rażąco widoczne.

Autorka opowiada również o niej.

I o pobliskim (bo cóż to jest 25 kilometrów?) Kobuleti, zachowującym swoją odrębność cichego, rozciągającego się w zasadzie wzdłuż dwóch ulic miasteczka plażowego.
Batumi, however, is a completely different story.

The quiet port city has been transformed into a futuristic building site, with new buildings of increasingly original shapes springing up along the seafront.

And residential blocks with thousands of apartments overlooking the sea.

And hotels - just to make sure visitors don't have to walk too far to the beach.

I can't say I wasn't impressed.

And probably a lot of tourists like it.

But I myself prefer the other part, the old, classic one, where the Turkish influence and investment is not so obvious.

The author also tells us about this.

And about nearby (for what are 25 kilometres?) Kobuleti, which retains its distinctiveness as a quiet seaside town, basically stretching along two streets.
Podróż kończymy zaś w Abastumani – kurorcie w górach regionu Samcche, niegdyś słynącym z sosnowych lasów i obserwatorium astronomicznego.

Dziś, niestety, wrażenia są raczej ponure – okolica, niewątpliwie piękna, została mocno zaniedbana i nie przyciąga już turystów.

Chyba, że tych od urbeksu, gustujących w takich podupadłych miejscach.

Jeśli macie skojarzenia ze wspomnianym już wcześniej Ckaltubo – nie mylicie się.

Tylko tu nawet tych cząstkowych inwestycji nie ma…
The journey ends in Abastumani, a mountain resort in the Samtskhe region, once famous for its pine forests and astronomical observatory.

Today, sadly, impressions are rather bleak - the area, while undoubtedly beautiful, has been badly neglected and no longer attracts tourists.

Unless, of course, you are an 'urbex' with a taste for such shabby places.

If you have associations with the aforementioned Tskaltubo, you are not wrong.

It is just that even these partial investments are not present here...
Obraz, jaki prezentuje autorka w swojej książce pozwala na przynajmniej zgrubne doświadczenie tego, jaka Gruzja może być i czego się po niej należy spodziewać.

Nie zastąpi to oczywiście własnych doświadczeń, nie będzie też typowym przewodnikiem dla przeciętnego turysty.

Jest to lektura dla tych, którzy chcą zwiedzany kraj poznać głębiej, choć trochę zrozumieć jego duszę.

I to autorka nam umożliwia.

Dzięki temu, że jednym z głównych i, powiedziałbym, najważniejszym składnikiem jej książki są po prostu ludzie i ich historie.

Wszyscy ci, których spotkała podczas swoich podróży, z którymi nawiązywała znajomości – krótsze i dłuższe, których umieściła na kartach książki i dała im głos.
The picture the author paints in her book at least gives a rough idea of what Georgia can be like and what to expect from it.

It is, of course, no substitute for your own experience, nor will it be a typical guide for the average tourist.

It is a book for those who want to know more about the country they are visiting, to understand at least a little of its soul.

And this is what the author enables us to do.

Thanks to the fact that one of the main and, I would say, most important ingredients of her book are simply the people and their stories.

All the people she met on her travels, all the friends she made, both short and long, whom she put on the pages of her book and gave a voice to.
To, moim zdaniem, najcenniejsze, co w tej książce znajdziecie – bo nie każdy, nawet jeśli jest w stanie takie kontakty międzyludzkie nawiązywać, jest następnie w stanie je dalej przekazać.

Autorka to potrafi i z tego korzysta.

Z tego względu oceniam książkę bardzo wysoko i zdecydowanie polecam każdemu zainteresowanemu Gruzją i Gruzinami.

Niezainteresowanym też, bo może dzięki temu się zainteresują?

Napiszę, że 8,5 na 10, ale 9 byłoby równie uzasadnione.
This, I think, is the most valuable thing you will find in this book - because not everyone, even if they are able to make such interpersonal contacts, is then able to pass them on.

The author can, and makes use of it.

I therefore rate the book very highly and would definitely recommend it to anyone interested in Georgia and the Georgians.

Even to the uninterested, because maybe it will make them interested?

I will write 8.5 out of 10, but a 9 would also be justified.