Wtorek.
Za dnia trochę poświeciło słońce przez szybkę i od razu zrobiło mi się lepiej. To jest niesamowite, jaka ja jestem wrażliwa na światło i jego brak, naprawdę powinnam być Hiszpanką.
Po przedszkolku pojechaliśmy do Babci i to też był pozytyw, bo było do kogo gębę otworzyć ;) a "na nowy dzień" jedziemy do moich rodziców, pierwszy raz od miesiąca, więc w ogóle szał jak na ostatnie tygodnie.
Tuesday.
During the day the sun shone through the window a little and I immediately felt better. It's amazing how sensitive I am to light and its absence, I really should be Spanish.
After kindergarten we went to Grandma's and that was also a positive, because there was someone to open my mouth to ;) and "for a new day" we go to my parents, for the first time in a month, so it's all crazy as for the last few weeks.
Wieczorem padłam ze zmęczenia, jak to ostatnio bywa, ale tym razem było to zupełnie inne zmęczenie. Mianowicie spowodowane było ono treningiem HIIT z Moniką Kołakowską, który sobie puściłam pomimo braku współpracy Dzidzi w tym zakresie. Miała iść spać, ale nie chciała, uznałam więc, że trudno, ćwicz ze mną. To jest też coś, czego już potrzebowałam. Tak więc dzień dużo lepszy od poprzednich, hurra. Czekam na wiosnę!
In the evening I collapsed from exhaustion, as I have been lately, but this time it was a completely different kind of exhaustion. Namely, it was caused by the HIIT training with Monika Kołakowska, which I did despite Dzidzi's lack of cooperation in this regard. She was supposed to go to sleep, but she didn't want to, so I decided that's okay, exercise with me. This is also something I needed. So a much better day than the previous ones, hurray. I'm waiting for spring!
Mała pomocniczka :)
Little helper :)
