Wspominam swoje wędrówki po górach i wrażenia z nimi związane,
przypominam sobie poszukiwanie opisów naszych Bieszczadów
w literaturze..
Góry od dawien dawna stanowiły przedmiot zainteresowania nie tylko etnografów, badaczy, ale również pisarzy i poetów, którzy widząc ich urok przelewali swe wrażenia z obcowania z górami na papier.
Już w literaturze staropolskiej można zauważyć związki łączące niektórych pisarzy z Beskidami, np.: Jan Długosz, Mikołaj Rej, Jan Kochanowski, Wacław Potocki, Stanisław Staszic, Aleksander Fredro. Jednak w większości utworów tych pisarzy krajobraz górski był tylko delikatnie wspomnianym tłem akcji. Momentem przełomowym były lata trzydzieste XIX w., a zwłaszcza Seweryna Goszczyńskiego (1801 - 1876). W jego "Dzienniku podróży do Tatrów" góry, ich przyroda zostały przybliżone czytelnikowi w taki sposób, że ważnym stał się każdy szczegół, a zarazem uczucia, jakie wywiera on na patrzącego.
Przyroda górska stała się niemalże głównym punktem zainteresowania. Goszczyński był poetą romantyzmu, a prąd ten zwracał uwagę wszystkich na polski lud, jego obyczaje, tradycje, wartości moralne. Nie dziwi przeto zainteresowanie Goszczyńskiego górami i ludem góralskim.
Wielce wrażliwym na uroki gór poetą był Wincenty Pol (1807 - 1872), który swoją pierwszą górską wycieczkę odbył razem z Goszczyńskim. Bliższe kontakty Pola z górami nastąpiły na przełomie roku 1833/1834, kiedy to podjął pracę urzędnika w zakopiańskich Kuźnicach. Budzą się w nim wówczas zainteresowania geograficzno - krajoznawcze: studiuje stare opisy Tatr, próbuje literacko tematyki tatrzańskiej, a echa karpackich wędrówek znalazły swój wyraz w jego późniejszych dziełach.
Z żalem należałoby jednak stwierdzić, że krajobraz polskich gór nie znalazł odzwierciedlenia w twórczości naszych największych romantyków: Mickiewicza i Słowackiego, nieobojętnych przecież na uroki przyrody i folkloru. Przyczyną może być to, że żaden z nich nie był ani w Beskidach, ani w Tatrach. A jakież wspaniałe mogłyby być beskidzkie czy tatrzańskie wiersze Mickiewicza gdyby mógł wówczas przebywać w Beskidach i Tatrach a nie na Krymie! Zachwycają nas przecież jego opisy gór Krymu, np. Czatyrdahu (Sonety Krymskie). Mickiewicz zachwyca się górami Krymu, Słowackiego Kordian drapie się na szczyt Mont Blanc, a Tatry i Beskidy czekają na innych piewców jak: Józef Korzeniowski, Zygmunt Kaczkowski, a później pisarzy przełomu XIX i XX wieku, którzy z ogromnym zapałem zwrócą się ku górom. Również w popularnych czasopismach coraz częściej zaczęły się ukazywać opisy beskidzkich terenów. W tym też czasie naukowcy zaczynają odkrywać lecznicze właściwości jakie mają dla człowieka wody mineralne i powietrze górskie. Coraz częstsze stają się więc wycieczki "na łono natury".
Najczęstszym celem pobytu uczonych, artystów, pisarzy i polityków stają się: Krynica, Szczawnica, Zakopane, Wisła. To obcowanie z górską przyrodą znalazło wyraz w twórczości pisarskiej takich pisarzy i poetów tego okresu jak np.: Felicjan, Faleński, Maria Konopnicka, Michał Bałucki, Adam Asnyk, Kazimierz Tetmajer, Stanisław Wyspiański, Władysław Orkan.
Wędrując przez Bieszczady warto zatrzymać się w miejscach przez nich tak pięknie opisywanych i wraz z ludźmi pióra zachwycić się tym widokiem.
Z mniej znanych (i wprawdzie niezbyt wysokiego lotu), ale z ciekawych spojrzenie na Bieszczady (bo akcja rozgrywa się w XVII wieku) jest książka Komudy "Diabeł Łańcucki".
Tak, masz rację. Stadnicki siał popłoch, ale jest to część historii tych ziem więc też warto przeczytać.
Swego czasu co roku jeździłem w Bieszczady, głownie do Wetliny. Wówczas to jeszcze było miejsce ściągające jedynie outsiderów, młodych w wieku około studenckim zazwyczaj z rożnych ciekawych subkultur powiązanych z ideą niezależności, buntu czy poszukiwania więzi z siłami natury. Mówiąc krótko sami ciekawi ludzie. :) Obecnie już od paru ładnych lat weszła tam typowa turystyka dlatego przestałem bywać aby pozostawić sobie tylko te najlepsze skojarzenia i wspomnienia tego miejsca ale generalnie Bieszczady mają swój niepodważalny urok to fakt.
Te piękne krajobrazy, a do tego chyba najpiękniejsze w Polsce niebo nocą przy ładnej pogodzie są jednak warte powrotu. Wiele zmian zaszło i też miałam moment oburzenia kiedy po kilku latach nieobecności chciałam ze znajomymi wejść na Wetlińską tak jak dawniej, bez szlaku, a tu: bilety wejścia do parku, dojście tylko oznakowaną trasą, ludzie których mijaliśmy zdziwieni gdy padło z moich ust pozdrowienie... Dawniej dźwigało się ciężkie plecaki z jedzeniem, śpiworem, siadało co jakiś czas żeby odpocząć a przede wszystkim zobaczyć to co przecież tak piękne. Teraz gonią z przełęczy do Chatki Puchatka, coś kupią do picia, jedzenia i powrót. Na szczęście są jeszcze szlaki mało uczęszczane gdzie można dalej wspaniale obcować z tą cudną przyrodą i zachwycać się jej pięknem. Nie odpuszczaj, wróć tam jeszcze...