Idealne miasto dla idealnych ludzi. Taki był Prypeć 32 lata temu. Katastrofa elektrowni atomowej w Czarnobylu na zawsze obdarła z domostw i marzeń ponad 50 000 mieszkańców Prypeci. To miasto bardzo różniło się od pozostałych z terytorium ZSRR. Mieszkali tu naukowcy i inżynierowie z rodzinami, na co dzień pracujący w pobliskiej elektrowni atomowej. Elita społeczeństwa. Mieli w swoim mieście wszystko, czego potrzebowali. Basen, dwa kina, 5 szkół, nowoczesny szpital, hotele, wesołe miasteczko, szkołę muzyczną, promenadę przy jeziorze, automaty z wodą sodową, parki, ulice przybrane kwiatami. A nawet pełne asortymentu sklepy, co było w obecnych czasach i miejscu wielkim luksusem. Jak powiedziała nasza przewodniczka:
"Jeśli mieszkałeś w tamtych czasach na terytorium ZSRR i potrzebowałeś dywanu, zapisywałeś się do kolejki, odczekiwałeś 6 miesięcy i mogłeś kupić dywan. Mieszkaniec Prypeci szedł do sklepu z meblami i wybierał dywan dla siebie od ręki."
Myślę, że to niezły synonim luksusu jak na tamtejszą sytuację.
Dzień po katastrofie mieszkańcy Prypeci zupełnie nie zdający sobie sprawy ze skali problemu, zostali powiadomieni o tym, że mają spakować najpotrzebniejsze rzeczy i przygotować się do opuszczenia domów na 3 dni. 50 000 osób zostało wywiezionych z miasta autobusami. Większość z nich już do Prypeci nie wróciła. Dekontminacja (głównie z użyciem mocnych strumieni wody) przeprowadzona po ewakuacji mieszkańców, w znacznym stopniu zniszczyła pozostały dobytek. Ocalałe, cenniejsze rzeczy były regularnie kradzione i wynoszone z z miasta. Po kilku miesiącach, kiedy byli mieszkańcy dostali zezwolenie na powrót do domostw i zabranie pozostawionych tam rzeczy, nie zastali już prawie nic.
były sklep meblowy
Do grabieży dochodzi regularnie nawet w dzisiejszych czasach. Znajomy naszej przewodniczki, korzystając z dostępu do liczników Geigera postanowił sprawdzić niedawno pod kątem napromieniowania mieszkania swojej rodziny mieszkającej w Kijowie. Kijów nie został w większym stopniu dotknięty przez katastrofę. Wszystkie miejsca, które sprawdził z pomocą licznika nie wykazały zwiększonej emisji promieniowania. Czytnik zaczął za to wyć ostrzegawczo, kiedy przyłożył go do dywanu w sypialni swojej babci. Wskazał wartość 4 uSv, to 4 razy więcej niż obecnie w bezpośredniej bliskości reaktora! Okazało się, że babcia zakupiła kilkanaście lat temu dywan na pchlim targu. Pewnie wiele takich napromieniowanych niespodzianek czai się jeszcze w Kijowskich mieszkaniach, a może nawet poroznosiły się dalej w Świat.
Chodźmy przejść się po tym niezwykłym mieście!
Akwen wodny i taras z pomostem, częste miejsce spotkań i wypoczynku mieszkańców miasta
Nowoczesny szpital i ...
Fotel ginekologiczny!
Jedna z pięciu szkół
Niestety po zawaleniu się jednego budynku w 2011 roku, oficjalnie zakazane zostało wchodzenie do wnętrza budynków. Niektóre wycieczki zupełnie nie przestrzegają tego zakazu i pozwalają swoim turystom na nieograniczone eksplorowanie opuszczonych molochów. Nasze biuro podróży od razu zaznaczało, że nie będzie to możliwe, jednak nie było twardych zakazów i kilka osób w luźniejszym czasie oddzieliło się od grupy i weszło w miejsca, które szczególnie ich interesowały. Przewodniczka nie była zachwycona, jednak przymknęła na to oko. Jeśli zależy Wam bardzo na zobaczeniu tych budynków od środka pewnie jest to możliwe, ale nie jest legalne.
Budynek szkoły, który zawalił się w 2011 roku. Wyraźnie widać wnętrze jednej z klas.
Miasto Prypeć to prawdziwy wehikuł czasu. Według naszej przewodniczki to jedyne miejsce na Ukrainie, gdzie bez pardonu panoszą się jeszcze sowieckie znaki, symbole i komunistyczne hasła.
Przyroda w tym miejscu jest bardzo osobliwa. Zaskoczył mnie fakt, że miasto może ulec aż takiemu zniszczeniu przez okres zaledwie 30 lat! Drzewa rosnące wszędzie są już naprawdę całkiem okazałe. Roślinność jest bujna. Ciekawie jest obserwować dziką przyrodę pozbawianą ludzkiej interwencji, która bez pardonu panoszy się w centrum miasta. W wielu miejscach widać dzikie jabłonie, ogromne jadalne grzyby, duże ilości owadów. Nie słuchać za to prawie wcale śpiewu ptaków, nie bardzo wiadomo dlaczego.
Jaskrawożółte porosty, nigdy wcześniej takich nie widziałam
Przyroda nic nie robi sobie z zakazów zamieszkania i wysiedlenia strefy. Jest to miejsce szczególnie cenne dla biologów i obserwatorów przyrody. W bezpośredniej bliskości reaktora znaleziono ostatnio niezwykle rzadkie gatunki grzybów, najwyraźniej odporne na promieniowanie. Częstym widokiem w strefie są Konie Przewalskiego, które przecinają czasami ścieżki turystom. My niestety nie mieliśmy na tyle szczęścia aby stanąć z jednym z nich oko w oko, jedynym dowodem na ich obecność w ZONIE były widziane gdzieniegdzie odchody.
Stałym mieszkańcem Prypeci jest pewien towarzyski lis, których chętnie podchodzi do turystów i z radością przyjmuje od nich przekąski. Nie wygląda na zmartwionego faktem, że w okolicy którą zamieszkuje promieniowanie wynosi 1,8 uSv.
Największe wrażenie zrobiły chyba na mnie fotografie z przeszłości, które przewodniczka przygotowała i pokazywała w konkretnych miejscach. To niesamowite, jak szybko uległy one tak ogromnej zmianie.
Byłe boisko szkolne
Były sklep meblowy
Podobno typowa komunistyczna ozdoba - mozaika. Ta przedstawia prawdopodobnie atom, czyli coś co dało mieszkańcom szczęście, dobrobyt i godne życie. Do czasu.
Na koniec wycieczki główny plac i bardzo charakterystyczne miejsce - opuszczone wesołe miasteczko, które miało rozpocząć swoje działanie 1 maja.
Najbardziej napromieniowane miejsce jakie zmierzyliśmy w całej ZONIE. Spód wagonika był napromieniowany do wartości nawet 100 uSv/h.
Czy byli mieszkańcy Prypeci chętnie wracają w te rejony?
Osoby, które w momencie katastrofy miały 5-15 lat - tak. To dla nich ciekawy element historii swojej rodziny. Ale osoby starsze, które miały tam idealnie poukładane, kolorowe życie - niechętnie. Babcia naszej przewodniczki ma znajomą, która jest byłą mieszkanką Prypeci. Mówi ona, że nie ma zamiaru tam wrócić, nie chce widzieć tego miejsca popadającego w ruinę, to dla niej zbyt bolesne. Wyobraża sobie wycieczki po Prypeci jako grupy pijanych turystów wesoło przechadzających się ulicami jej ukochanego, upadłego miasta. Zdecydowanie tak nie jest. Zachowany jest należyty szacunek dla tego miejsca, a jego mroczny charakter raczej powoduje u większości zadumę, nie radość. Oczywiście znajdują się wyjątki. Nie mogłam za bardzo zrozumieć polskiej pary, która co krok robiła tam sobie wesołe zdjęcia przytulając się, całując i skacząc, z reaktorem czy ruiną w tle.
Spacer po tym post-apokaliptycznym mieście to bardzo ciekawe doświadczenie. Jeśli podróże to dla Was nie tylko zapierające dech w piersiach widoki i śliczne miejsca, koniecznie wybierzecie się kiedyś na wycieczkę do Czarnobyla.
Całkiem zielona ta ZONA. Przyroda w niesamowity sposób potrafi się odrodzić!
Też mnie to właśnie bardzo zaskoczyło! Zieleń w niektórych miejscach już całkiem ukrywa budynki i pozostałości po ludzkiej działalności. Idąc główną ulicą miasta po której kiedyś jeździły samochody wydawało nam się, że idziemy leśną ścieżką. Gdyby nie zdjęcia z przeszłości, które miała ze sobą przewodniczka i latarnie, które faktycznie dało się dostrzec, to bym nie uwierzyła, że 30 lat temu było to tętniące życiem 50000-tysięczne miasto.
Kto kojarzy płyn Lugola?
Kto go pił? :)
Ja piłem :F
Pamiętam, jak wtedy po nocy do szpitala w innym mieście jechaliśmy, żeby się napić ...
U mnie w mieście jak Rosjanie wyjechali w 1991 roku i zostawili swoje osiedla to można było zaobserwować podobne popadanie w ruinę. Mam nadzieję, że nie będzie za dużo tych wycieczek albo, że będą drogie i masowa turystyka nie wparuje tam z butami! Super zdjęcia :)
A taka wycieczka jest całkiem bezpieczna? Nie będzie miala wpływu na zdrowie w przyszłości? Osobiście trochę bym się bał wiedząc jakie promieniowanie tam występuje.
W ciągu całego dnia otrzymałam dawkę promieniowania taką jak podczas godzinnej podróży samolotem, mniejszą niż po spędzeniu doby w Warszawie, równoznaczną z 1/160 rentgena klatki piersiowej. Nie ma się czego bać jeśli stosuje się do wskazówek przewodnika i chodzi po wyznaczonych trasach, nie siada nigdzie, ma ubranie z długim rękawem. Promieniowanie faktycznie jest w niektórych miejscach niebezpieczne, ale tam zwyczajnie nie są wpuszczani turyści :)
Za stalkera zawsze wykop ;) @tipu upvote this post
This post received 0.59 SBD upvote from @tipU funded by @cardboard | Today @anna.urbanska has a chance to win free @steembasicincome share :) | How to receive upvotes | For investors.
Looks very creepy!👀 Im shocked about this awesome abandoned place. Thanks for beeing so brave and sharing with us this experience 👍
Niesamowita wycieczka.
Klimatyczne miejsce na wycieczke:-) Uwilbiałem misje w grze Call of duty gdzie było miasteczkow po katastrofie. I ten diabelski młyn..
Ciekawe miejsce ale jakoś mnie przejmuje dreszczem. Nie wiem czemu ale najbardziej boje się lalek które często widać na filmach i zdjęciach. One mają jakiś taki diaboliczny wzrok:)