Roślinny obiad w roślinny poniedziałek.

in #pl-wege5 years ago (edited)

Ostatnio słuchałam podczas spaceru ciekawego podcastu, wywiad z osobą z roślinniejemy i dowiedziałam się np. o tym, że propaguje się coś takiego jak roślinne poniedziałki. Ja sama staram się po prostu nie jesc za często mięsa i nabiału, ale o tym, żeby nawet tylko od czasu do czasu jesc całkowicie roslinnie nigdy nie myślałam. Nie zdecydowałabym się na to ze względów etycznych, u mnie zawsze w przewadze będą tu względy zdrowotne. Po wysłuchaniu audycji pomyślałam, że nieco więcej mogłabym jeść w taki roślinny sposób i ze to jest takie zdrowe, a człowiek czuje się lekko i energii od razu dużo więcej, na mnie to działa właśnie w taki sposób. Mówią, ze można się niedoborów b12 nabawić, ale ja myśle, ze jedząc produkty pochodzenia zwierzęcego tez można mieć niedobory tej witaminy. Mi wege po prostu smakuje, ale czasem mam chęć zjeść mięsnego stęka, łososia czy po prostu zrobić sobie jajecznicę. Ostatnio robiłam kilka podejść do kurczaka i nie wiem czy to ja się tak zmieniłam czy to mięso jakieś gorsze niż kiedyś? Uwielbiałam kurczaka a teraz jak już jem to tak bez apetytu, może trochę na sile. A tak w ogóle to kurczak b12 ma jakieś minimalne ilości wiec tym bardziej bez sensu.

Polecam posłuchać w wolnej chwili rozmowy->

Taki prosty obiad expres w wersji 100% wege. Kasza jęczmienna (nie ta z woreczka) ugotowana na łyżeczce suszonych warzyw z odrobiną oliwy z oliwek, a do tego po prostu mieszanka warzyw hortex z koperkiem plus fasola czerwona z puszki

Ja wiem, że najlepiej to od podstaw zrobić wszystko korzystając z produktów ze sprawdzonych źródeł, ale na prawdę nie zawsze jest na to czas, ale mimo to można w prosty sposób wyczarować coś pysznego, zdrowego nie rujnując przy tym portfela i nie spędzając godzin w kuchni. A jak niewiele po tym sprzątania :))

157319BE-F3E3-4DCD-BB5E-3FD86C2CB0B7.jpeg

Jak ktoś chce jeszcze szybciej to może użyć kaszy gotowej w woreczku, tez czasem tak robię, ale w głowie za bardzo siedzi mi myśl, ze wszystkie cenne składniki z kaszy zostają w wylewane przy odcedzeniu wodzie, dlatego tak bardzo próbuje dojść do wprawy w gotowaniu kasz tej kupowanej na wagę. Nie jest to takie trudne a i wcale tez nie trzeba stać nad garnkiem, bo zazwyczaj się włącza na mały ogień i nie wolno wręcz w trakcie mieszać, smak bezcenny.

Sort:  

Woreczki wszelkiej maści zawierają jakieś toksyczne świństwa. Oto sztuka przygotowywania kaszy gryczanej. Przepłukaną zalewamy małą ilością wody (powiedzmy w stosunku 1:1) i powoli grzejemy do zagotowania. Zostawiamy na palniku (płycie) tak aby się dogrzewała bez bulgotania na około 10 minut pod przykryciem. Woda powoli wsiąka i nie ma co zlewać. Oczywiście wodę solimy, można dodać kurkumę lub inną przyprawę.
Z kurczakiem to jest tak. Po dłuższej wstrzemięźliwości od jedzenia powszechnego i bardzo zróżnicowanego, nasze kubeczki smakowe stają się bardziej wrażliwe i dlatego reagują na wszelkie "odbicia" od natury. Zauważyłem, że przechodząc na proste, niewyszukane produkty zmniejsza mi się łaknienie. Wracanie do mięsa, w moim przypadku prowokuje większe jego łaknienie. Stąd moja konkluzja, że mięso uzależnia.

Coś w tym jest!! Uciekam do maluszka, rano będę odpisywać :) to bardzo ciekawy komentarz

Co do woreczków to wiem o tym, że to syf, ale chciałam podkreślić też to, że gotując woreczek w wodzie, a wodę wylewając pozbywamy się sporej części składników odżywczych zawartych w kaszy. Z tym gotowaniem kaszy to i tak nie takie proste, zawsze wyjdzie mi albo zbyt kleista, albo za sucha mimo starań, ale powoli dochodzę w tym do wprawy :).
Kiedyś potrafiłam ugotować pierś z kurczaka na samej wodzie, bez soli, bez niczego i taką po prostu jeść, teraz w jakiś sposób odrzuca mnie od mięsa, zjem jak jest, ale to jest takie jedzenie wynikające z uzależnienia, nie wiem tylko czy chodzi o samo mięso, czy jednak o jego jakość.