You are viewing a single comment's thread from:

RE: Kryzys klimatyczny - po co się starać skoro nasz los jest przypieczętowany?

in #polish6 years ago (edited)

Z wszystkiego co wiem, problemem nie jest brak energii, możemy się zatopić w różnych formach energii, po raz pierwszy walka o energię, która kieruje ewolucją życia od milionów lat - nie musiałaby już odbywać się kosztem rzezi wszystkiego co żyje. Niestety udało się dojść do tego miejsca poprzez stworzenie kultur, gospodarek, państw itp. , które rządzą się innymi prawami niż reszta przyrody i instynkt samozachowawczy tutaj nie obowiązuje. "Ludzkość" chyba takiego instynktu nie ma. Nie widzę siły społecznej, która mogłaby popchnąć ludzi do walki z globalnym ociepleniem. Ani z żadnym innym globalnym problemem.

Musiałby np. istnieć system wyborczy, gdzie politycy odpowiadaliby za konsekwencje swoich decyzji dla naszych wnuków i prawnuków, a nawet dla ludzi, którzy żyją na drugim końcu świata. System, który uniemożliwiłby pozbywanie się probelmów na zasadzie "podaj dalej" (w czasie lub przestrzeni)... Ktoś jeszcze walczy o taki system? Ma jakichś zwolenników?

Może społeczeństwa blokczejnów, o ile byłyby bardziej odporne na ciężar starych kultur i bełkot nowych social mediów, coś tutaj spróbują zrobić? Ale czy same są odporne na własne choroby?

Obawiam się podobnie jak Ty, że nie zdążymy przekształcić naszych społeczności na tyle szybko, aby się uratować. Za 50 lat może, ale nie za 15... Pech dla tych, co mają dzieci, lub co gorsza mogą mieć wnuki...

Sort:  

Byłem wczoraj na pokazie pewnego dokumentu na temat zmian klimatycznych i aktywizmu, po którym wywiązała się ciekawa dyskusja. Padło tam bardzo fajne stwierdzenie, że jedyna rzecz jaka musi się zmienić to tylko 7mld ludzi, którzy zdają sobie sprawę z tego, że sami są odpowiedzialni za siebie, wszystko by się ułożyło w 30dni :)

Oczywiście tytuł mojego wpisu jest trochę w sarkastycznym tonie, jako, że procesy zmian i rozwoju nie przebiegają liniowo to nic nie jest jeszcze stracone. Uważam, że nie można się poddawać aż do końca.

Co do polityków to będą mniej i mniej potrzebni w zdecentralizowanym świecie, już teraz absurdy zachodzące na poziomie władz są tak wyraźnym sygnałem, żeby po prostu odpuścić sobie to bagno. Ciekawe kim będą rządzić przy frekwencji wyborczej na poziomie 5%... Jedynie jakieś ciało o globalnym wpływie (globalna demokracja bezpośrednia zrównująca w prawach wszystkich Ziemian?) może mieć jakąś rację bytu z politycznego punktu widzenia. Ah, utopie :) Ale poteoretyzować warto.

Dzięki za Twój głos.

Zdecentralizowany świat? Wątpię.

Posted using Partiko Android

Wychodzę z założenia, że jeśli naprawdę mamy przetrwać jako gatunek i wskoczyć do kolejnego etapu, to coś poważnego musi się zmienić (poważne zmiany miały już miejsce na przestrzeni dziejów). A decentralizacja wydaje mi się najsensowniejszym pomysłem z jakim się zetknąłem.

Ok, w zasadzie się zgadzam, chociaż zależy w czym ta decentralizacja i jak daleko posunięta. Ale bardziej chodziło mi i to że nie widzę by świat zmierzał w tym kierunku. Wręcz przeciwnie niestety.

Posted using Partiko Android