Dziennik #171/2024 - i po wolnym

in #polish8 days ago


Źródło: Pixabay


Dobry wieczór.

Ciężko mi się wstawało. Nie dość, że się nie wyspałam to jeszcze na dworze było ciężkie powietrze. Jakaś taka zgnilizna panowała. Niby w nocy była burza i deszcz, ale spałam tak mocno, że nie słyszałam totalnie nic. Mimo tego mocnego snu nadal byłam niewyspana.

W pracy było nieprzyjemnie. Kierownik z Warszawy poprosił mnie o anulowanie wolnego w piątek. Nie podobało mi się to, ale nie potrafiłam mu odmówić. Tym samym nie odpocznę sobie w piątek tylko będę tyrać, bo jest bardzo dużo pracy. W mojej opinii jestem totalnie zbędna w piątek, bo świata nie zmienię, ale niech już będzie. Miałam też rozmowę z szefową HR i rozmowa była o niczym. Zapytała się mnie czy jestem zadowolona z pracy i podwyżki i w sumie tyle. Nic ciekawego. Irytuje mnie jej obecność, ponieważ ona nie wnosi zupełnie nic do naszej pracy, a miała być dla nas wsparciem. Nie jest. Tylko zawraca dupę, bo przez to bezcelowe spotkanie nie zrobiłam kilku rzeczy, bo mi po prostu zabrakło czasu. Spięłam się dzisiaj też z drugim liderem i mam go dosyć. Po prostu w poniedziałek jak wróci kierownik z urlopu to z nim porozmawiam o jego nieróbstwie, nie będę się tym gnojkiem denerwować. Na koniec jeszcze wysypał mi się super ważny plik i musiałam prosić koleżankę, aby uzupełniła go za mnie i nie lubię takich sytuacji, bo nie lubię zostawiać pracy dla kogoś innego. Poirytował mnie ten dzień w pracy strasznie. Wychodziłam z niej naprawdę zadowolona i kompletnie nie mam ochoty tam jutro wracać.

Po powrocie do domu zmartwiłam się psem, bo nie zjadł śniadania. To bardzo nienormalne, bo on jest totalnym żarłokiem i zawsze się rzuca na jedzenie. Nie wiem co się stało, że nie zjadł, ale będę go obserwować, bo mnie to zmartwiło. Chwilę poszłam poleżeć, bo jestem naprawdę dzisiaj zmęczona i nawet udało mi się na 30 minut zasnąć. Nie pomogła mi ta drzemka w ogóle. To chyba po prostu już jest mix zmęczenia i stresu i potrzebuję jakiejś dłuższej regeneracji. Urlop we wrześniu, więc jeszcze trochę muszę się przemęczyć.

Pojechałam na miting i było tak sobie. Koleżanka zaprosiła kolegę i lekko mi się to nie podobało, bo to w końcu damski miting. Jestem przyzwyczajona, że zawsze jesteśmy same i łatwiej mi się wtedy otworzyć, a przy nim jakoś nie potrafiłam i nie odezwałam się słowem. Zmęczył mnie ten miting strasznie. Nawet nie wiem czemu, bo przecież bardzo je lubię.

Po powrocie do domu po prostu chwilę sobie odpoczęłam. Poprzeglądałam neta, obejrzałam YT i odpaliłam mecz. Pomimo najszczerszych chęci, aby go obejrzeć nie mam po prostu na to siły i idę spać. Irytuje mnie ten dzień i dobrze, że się kończy. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej.

Do jutra.