Przedwczoraj, w czwartek 27 października byłem w Warszawie na rozprawie odwoławczej doktor Anny Furmaniuk przed Naczelnym Sądem Lekarskim. Anna Furmaniuk, lekarz i homeopata, odwoływała się od wyroku sądu lekarskiego niższej instancji skazującego ją na zakaz wykonywania zawodu w wymiarze jednego roku. Naczelny Sąd Lekarski wyrok ten podtrzymał. Nie jest moim celem przedstawiać tutaj wszystkich aspektów sprawy. Nie będę tu na przykład streszczał całej mowy mecenasa Arkadiusza Teteli, który reprezentował doktor Annę Furmaniuk.
Chciałbym się skupić tutaj na tym, że Naczelny Sąd Lekarski uznał, że obwiniona lekarka podważyła zaufanie do zawodu lekarza używając takiego sformułowania, jak "COVID to ściema, największa zbrodnia przeciw ludzkości". Do doktor Furmaniuk czuję, jako do osoby uczestniczącej w walce przeciwko sanitarystycznemu zamordyzmowi, naturalną sympatię. Pomimo to postaram się wysilić na pewną analizę, abstrahując przy tym od mojej sympatii do sądzonej lekarki. Jeżeli przyjmiemy antysanitarystyczne założenie, że COVID to w zasadzie to samo, co grypa, to mógłby ktoś zrozumieć opacznie sformułowanie "COVID to ściema" jako nawoływanie do lekceważenia grypy, która może być chorobą niebezpieczną. Wtedy dr Furmaniuk mogłaby się ewentualnie bronić twierdząc, że nazwa COVID powstała do celów propagandowych i raczej nie ma uzasadnienia medycznego, ale sąd mógłby się mimo to przyczepić, że sformułowanie "COVID to ściema" może być zrozumiane jako nawoływanie do lekceważenia grypy. Chciałbym tu oczywiście zaznaczyć, że nie mam kompetencji do oceny, czy pojęcie COVID ma uzasadnienie medyczne, czy też nie. Ja tylko biorę pod uwagę taką możliwość, że teoria na temat propagandowego, a nie medycznego charakteru nazwy COVID może się pojawiać.
Należy jednak zaznaczyć, że sąd w ustnym uzasadnieniu nie wyraził wyrażonych przeze mnie powyżej obaw, że określenie COVID jako ściemy może być zrozumiane jako lekceważenie grypy. Usłyszałem natomiast rozważania sądu o tym, co by było, gdyby ktoś z naszych bliskich zmarł na COVID, których sensu za bardzo nie rozumiem, bo żeby śmierć bliskiej nam osoby wpłynęła na naszego postrzeganie zagadnień sanitarystycznych musielibyśmy mieć najpierw pewność, że ta choroba to na pewno COVID, a przy obecnym stanie nieufności spowodowanym chociażby trwającą od dwóch lat sanitarystyczną agresją, to na przykład moja skromna osoba nie ma nawet pewności, czy taka choroba jak COVID-19 na prawdę istnieje. Więc w tym wątku sąd lekarski się nie popisał.
Pod koniec uzasadnienia sąd jeszcze twierdził, że sformułowania użyte przez doktor Furmaniuk mogą podbudować ferment społeczny, przy czym dla mnie nie jest jasne, na czym ten ferment społeczny miałby polegać. Myślę, że jeżeli kogoś powyższe argumenty podniesione przeciwko dr Furmaniuk przekonywują, to miałby możliwość nie korzystać ze świadczeń lekarskich dr Furmaniuk także bez tego wyroku. W takim razie jakąkolwiek sytuację polegającą na tym, że na skutek omawianego wyroku nie będę mógł skorzystać z pani dr Furmaniuk jako lekarza, będę traktował jako atak na moją osobę.
Powyższy tekst mogłem napisać dzięki pracy Justyny Sochy, która rozprawę filmowała. Oto nagranie ogłoszenia i uzasadnienia wyroku:
https://www.facebook.com/justynasochastopnop/videos/507295374640941/