Krytykę twoich wywodów, dysydencie, najłatwiej mi zacząć od podważenia twojego twierdzenia, że na tym co wspólne nikomu nie zależy. Zapewne można byłoby dawać różne przykłady wspólnej własności w rodzinie, o którą członkowie rodziny jednak dbają, ale to, co w rodzinach się dzieje może być zbyt mało dostrzegalne. Dlatego lepiej mi będzie podać przykłady działań w obronie własności publicznej, czy to komunalnej, czy to państwowej. Otóż ja sam uczestniczyłem w 2003 roku w działaniach przeciwko sprzedaży gdańskiego przedsiębiorstwa komunalnego GPEC. Trochę później uczestniczyłem w działaniach przeciwko sprzedaży państwowego LOTOSu. Działania przeciwko sprzedaży LOTOSu były prowadzone przez ludzi związanych z PiSem. Akcji w obronie własności publicznej były i zapewne są. I dlatego nie można powiedzieć, że nikomu nie zależy na tym, co wspólne.
You are viewing a single comment's thread from:
O właśnie - błąd rozumowania dotyczący rodziny to prawdopodobnie jedna z najważniejszych przyczyn, dlaczego komunizm i socjalizm wciąż i nieustannie potrafią mamić ludzi swoimi pozornie atrakcyjnymi założeniami. W skrócie: w rodzinie funkcjonujemy używając wspólnych przedmiotów i przestrzeni, ale jest to możliwe tylko i wyłącznie dzięki specyfice relacji w rodzinie. Błąd polega na tym, ze ludzie próbują przełożyć sposoby funkcjonowania z rodziny na całość społeczeństwa, bo rodzina ma dla nich wysoce pozytywne konotacje. Niestety, to się kończy zawsze katastrofą, bo społeczeństwo z zasady nie jest w stanie funkcjonować jak rodzina. Polecam artykuł:
https://mises.pl/blog/2013/03/22/rudowski-skad-sie-biora-komunizm-i-socjalizm/
Przypominam Ci, że mój główny tok argumentacji właśnie nie dotyczy rodziny, lecz własności publicznej. I dałem także niektóre przykłady na to, że są ludzie, którzy są gotowi bronić własności publicznej. A rodzina wcale nie zawsze ma pozytywne konotacje. Jakkolwiek nie przeczytałem jeszcze tekstu Misesa, to akurat w tej dziedzinie raczej mam podstawy do tego, żeby posługiwać się także w dużej mierze moim własnym doświadczeniem. A ja nieraz doświadczyłem sytuacji, że członkami rodziny rozumiałem się gorzej, niż z ludźmi spoza rodziny.