CZEGO NIE WIESZ, A POWINIENEŚ O UE.

in #polish7 years ago (edited)

CZEGO NIE WIESZ, A POWINIENEŚ O UE.

Gdybyśmy mieli znaleźć wspólny mianownik dla naszego życia publicznego, społecznych nastrojów, gorących tematów w mediach i rodzinnych sporów, na czym stanęłyby te poszukiwania? Wiele osób mogło by niemal momentalnie odpowiedzieć: polityka. Albo dokładniej, Unia Europejska. Taki wybór padłby przynajmniej z mojej strony. Ostatnie wydarzenia związane z uchodźcami i imigracją ekonomiczną, stawiane na równi, mocno emocjonują obywateli naszego kraju. Ale nie tylko one mogą służyć za przykład, przecież nie ma dnia bez informacji (dezinformacji) o codziennych rozgrywkach na arenie europejskiej. Jestem przekonany, że w tym gąszczu newsów, pewna część albo unią przestała się przejmować, albo nie do końca rozumie jej konstrukcję i podstawowe założenia. A już na pewno wszyscy zgodzimy się z twierdzeniem, że znakomita większość swoją wiedzę właśnie na tych niesprawdzonych informacjach opiera. Co gorsze, próbuje potem przekazywać ją innym i pomaga w ten sposób wyrabiać niesamowicie skrzywione opinie. Jak już wiemy z poprzedniego artykułu, głupota może mieć katastrofalne skutki dla społeczeństw, dlatego ja w kilku częściach postaram się przybliżyć Wam trochę prawdy, tak abyście mogli sami wyrobić sobie na ten temat zdanie. Chciałbym się mylić i jeżeli tak jest dajcie mi koniecznie znać w komentarzach, ale z doświadczenia wiem, że o treści i konkretach z tego artykułu również i przeważająca część z Was nie miała wcześniej pojęcia. Pragnę zaznaczyć, że znakomita większość faktów historycznych zamieszczonych w niniejszym artykule została uporządkowana, przy ogromie wysiłku, przez pana Krzysztofa Karonia. Gorąco zachęcam do przeczytania całości, nawet jeżeli będziesz musiał to zrobić drogi Steemowiczu w kilku częściach, bo jest to niezbędnik do wyrobienia sobie opinii na temat Unii Europejskiej, poznania jej historii i zrozumienia, dlaczego od lewa do prawa mami się ludziom oczy.


Altiero Spinelli w 1937 roku

Nie przejmujcie się. O panu Altiero Spinellim nie słyszała duża część dziennikarzy, polityków i europosłów (o zgrozo). W jednej linii możemy tu postawić naprawdę wielu dobrze wykształconych intelektualistów, profesorów, historyków, działaczy społecznych i obierzy światów znających języki. Wikipedia też wam nie pomoże, akurat w tym przypadku jakoś mało chcą publikować. Boję się, że pod przykrywką niewiedzy w wielu przypadkach ukryty jest zamierzony cel, ale o tym później. O naszym bohaterze bardzo rzadko, jeżeli w ogóle, mówi się w telewizji czy radiu, próżno szukać informacji w szkołach i na uczelniach, nie zależenie od jaśnie panującej nam aktualnie władzy. Postać Altiero Spinelliego w świadomości polaków praktycznie nie istnieje, natomiast jako jedyny kraj w Europie organizujemy dla dzieci i młodzieży tzw. parady Schumana, utrzymując wszystkich zgromadzonych w przekonaniu, że był on ojcem Unii Europejskiej.

Parada Schumana po dziesięciu latach obecności w UE

Ogromny kompleks Parlamentu Europejskiego mieści się w Brukseli. Codziennie tysiące turystów, urzędników i europosłów korzysta z głównego wejścia od Placu Luksemburskiego, wchodząc od strony budynku reprezentacyjnego, prowadzącego do owalnego bloku sali obrad parlamentu. Trudno o lepsze miejsce na oddanie czci postaci związanej nierozerwalnie z historią UE. W naszym przypadku nie ma wyjątku i nad drzwiami wejściowymi do budynku umieszczono nazwisko Altiero Spinelliego.

ŻYCIORYS

Nasz bohater urodził się w 1907 roku i bardzo szybko, bo w wieku lat 17 wstąpił ochoczo do Włoskiej Partii Komunistycznej. Jeszcze szybciej, bo w trzy lata, swoją działalnością podpadł faszystom i aresztowany, trafił do więzienia na niebagatelny okres dziesięciu lat. Tam, nie próżnując, studiował zaciekle Marksa i uważnie obserwował rozwój komunizmu w sowieckiej Rosji. W 1937 roku wyrzucono go z partii pod zarzutem uprawiania tzw. trockizmu, był jednym z nielicznych włoskich komunistów zażarcie krytykującym stalinizm i wypaczenia jego autora. W okresie wojny został internowany i przebywał na maleńkiej wyspie Ventotene, gdzie wspólnie z Ernesto Rossim, osobnikiem o zamiłowaniach bliższych socjalizmowi, napisał w 1941 roku dzieło życia pod tytułem „Manifest z Ventotene”. Należy zauważyć, że wszystkie te wydarzenia zbudowały obraz legendy Spinelliego, idealnego komunisty, sercem oddanego pięknej idei internacjonalizmu. Samo dzieło dotyczyło programu dla zjednoczonej, powojennej Europy, który systematycznie realizowany już niedługo może zostać wprowadzony całkowicie. Nie pozostaje mi nic innego, jak przytoczyć kilka wybranych fragmentów. Wielka szkoda, że nie będę mógł obserwować Waszych reakcji:

O nadrzędności internacjonalistycznej idei jedności:

„Adekwatność i realizacja każdego pojedynczego punktu programowego musi być badana pod względem jego zgodności z bezdyskusyjnym warunkiem europejskiej jedności.”

O bezwarunkowym warunku postępu:

„Pierwszym zadaniem, bez rozwiązania którego wszelki postęp będzie tylko złudzeniem, jest ostateczne zlikwidowanie granic dzielących Europę na suwerenne państwa.”

O stosunku do prawa i dogmatów:

„Własność prywatna musi być – w zależności od sytuacji – zniesiona, ograniczona, skorygowana albo rozszerzona i to nie według jakichś dogmatycznych zasad.”

O gospodarce:

„Trzeba ostatecznie skończyć z gospodarczą samowystarczalnością, która stanowi kręgosłup totalitarnych reżimów”.

O źródłach historycznej słuszności i prawie do terroru:

„Nasz ruch czerpie pewność co do celów i kierunków działania nie z rozpoznania jakiejś nie istniejącej jeszcze woli ludu, ale ze świadomości reprezentowania najgłębszych potrzeb nowoczesnego społeczeństwa. Dzięki niej nasz ruch wyznacza linie kierunkowe nowego porządku, narzucając jeszcze nieuformowanym masom pierwszą społeczną dyscyplinę.”

O polityce kadrowej partii:

„Ze stale rosnącej grupy sympatyków partia powinna wciągać do współpracy tych, którzy europejską rewolucję uczynili głównym celem swojego życia, którzy z dnia na dzień świadomie wypełniają swoje zadanie i dbają o interes ruchu, (...) i tworzą stabilną sieć wspierającą płynną sferę ruchu sympatyków.”

O charakterze i celach rewolucji:

„Europejska rewolucja musi być socjalistyczna, żeby mogła sprostać naszym potrzebom; musi opowiedzieć się za emancypacją klasy robotniczej i stworzeniem ludzkich warunków życia.”

O metodach działania:

„Nowe państwo powstanie dzięki rewolucyjnej partii i dla nowej, prawdziwej demokracji.”

Fragment być może najważniejszy:

„Chodzi o stworzenie państwa federalnego, które stoi na własnych nogach i dysponuje europejską armią zamiast armiami narodowymi. Potrzeba wystarczającej ilości organów i środków, żeby w poszczególnych państwach związkowych wprowadzić zarządzenia wydane w celu utrzymania porządku ogólnego.”

Zarządzenia, o których mowa w ostatnim cytacie, to nic innego jak stan wyjątkowy, który w określonych „przypadkach” (np. rozrabiakom takim jak Węgry) przy pomocy armii europejskiej, zastępującej armie narodowe, miałby zostać wprowadzony na wybranych terenach. Jest to połączenie napisanej dla niemieckiej SPD przez Lenina w 1902 r. broszury programowej „Co robić?” oraz Manifestu komunistycznego. Wszyscy przecież Lenina szanujemy, polubiłby kryptowaluty.

FEDERALIŚCI

Obalenie Mussoliniego pozostawiło dużo miejsca na scenie politycznej i nasz bohater, nie zwlekając ani chwili w roku 1943 zakłada Ruch Europejskich Federalistów, którego oficjalnym celem ma być zlikwidowanie suwerennych państw narodowych i utworzenie jednego, wielkiego państwa federalnego, a w roku 1946 obejmuje już programowe kierownictwo Unii Europejskich Federalistów (UEF). W kontrze do ruchu Spinelliego w 1948 roku Winston Churchill założył ruch mający na celu pracę suwerennych państw w ramach integracji międzynarodowej. Mimo wszystko w myśl zasady „nieobecni nie mają racji” UEF wchodzi w jej skład. Organizacja założona przez Altiero Spinelliego działa aktywnie do dziś i skupia nie lada osobistości. Należałoby tu wskazać naszą polską posłankę Danutę Hübner (członkini parlamentarnej Grupy Spinelli), czy ostatnio mocno narzekającego na polaków, byłego belgijskiego premiera Guy Verhofstadt’a.

Na stronie internetowej UEF znaleźć możemy pewną fundamentalną informację. W kalendarium federalistów, gdzie pierwszą i najważniejszą pozycję zajmuje Altiero Spinelli, przy jego fotografii możemy przeczytać: "The Ventotene Manifesto is considered as a founding document for today's Europe" („Manifest z Ventotene uważany jest za dokument założycielski dzisiejszej Unii”. Nasz bohater poświęcił czterdzieści pięć lat swojego życia na to, aby jego dzieło stało się oficjalnym dokumentem, na bazie którego miała zostać przeprowadzona integracja Unii Europejskiej. Niestety, nie dożył tego momentu, zmarł w 1986 roku, ale pozostawił po sobie następców, którym manewr ten zajął kolejne dwadzieścia trzy lata i przekształcanie wspólnot europejskich w jedno komunistyczne państwo o komunistycznej konstytucji datuje się na rok 2009. Proces niezwykle skomplikowany i trzeba przyznać doskonale przygotowany, ale dzisiaj skupimy się na ogólnych wydarzeniach, które do tego doprowadziły.

TAKTYKA

Na wstępie należy powiedzieć, że wśród komunistów zawsze miejsce odnajdują bardzo inteligentni ludzie o wątpliwej moralności, znający konsekwencje i zakładający, że reszta społeczeństwa musi być od nich znacząco gorzej rozwinięta.
Spinelli był zwolennikiem szybkiego działania, może widział skutki Blitzkriegu Hitlera i chciał osiągnąć podobny efekt (ale raczej by się tym nie chwalił, istnieje szansa, że faszystów nie polubił). Takie postępowanie określane jest przez federalistów metodą konstytucjonalistyczną. Polegać miała ona na opracowaniu konstytucji, szybkiej ratyfikacji przez parlamenty państw europejskich, nie pytając o zdanie rządów, a w przypadku oporu, zgodnie z manifestem, użycie armii podlegającej rządowi federalnemu i zaprowadzenie „pokoju” siłą. Tak na wszelki wypadek oczywiście, komuś mógłby się przecież ten plan nie spodobać… Altiero Spinelli zderzył się z rzeczywistością i musiał jednak zastosować metodę funkcjonalistyczną, czyli małymi krokami do celu.

WSPÓLNOTY

Trzeba przyznać, że Spinelli nie miał łatwego życia na starcie swojej działalności. Rozpoczynał pracę w okresie silnej pozycji polityków starszej daty, hołdujących idei państw narodowych, a oparta na niej współpraca europejska przynosiła bardziej niż zadowalające efekty ekonomiczne i obronne. Nie zrażony aktualną sytuacją, Spinelli pierwszą próbę „przemycenia” swojego pomysłu na konstytucję, podjął w roku 1953 przy okazji próby powołania Europejskiej Wspólnoty Politycznej, która nadzorować miała tworzoną wtedy Europejską Wspólnotę Obronną. Sprzeciw Francji doprowadził do upadku całej idei w 1954 roku i Spinelli musiał poczekać.

Nie trwało to długo. Zmiana pokoleniowa, przypadająca głównie na okres śmierci Schumana w 1963 roku i Churchilla w 1965 roku, zrobiła miejsce w nastrojach społecznych. Zaczęła kształtować się tzw. nowa lewica Herberta Marcuse. W tym samym roku, w którym odszedł premier Zjednoczonego Królestwa, podpisano Traktat Fuzyjny. Połączył on trzy organy zarządzające istniejących dotychczas wspólnot europejskich: Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej i Europejskiej Wspólnoty Energii Atomowej, tzw. Euratom. Jak widać, nie ociągano się zbytnio, a dzięki temu wydarzeniu powstała Komisja Wspólnoty, będąca niezależną od Rady Europy reprezentującej rządy państw członkowskich, która mogła pełnić rolę nad-rządu, hiper-rządu, jakbyśmy tego nie nazwali.

KOMUNIZM W WERSJI EURO-POSTĘPOWEJ

Jego początki przypadają na okres praskiej wiosny, po której powstał nowy ruch nazywany eurokomunizmem. Był to rok 1973, a główną rolę odgrywały zachodnie partie komunistyczne, które postanowiły odwrócić się od sowieckiej Rosji, a neomarksistowska lewica rozpoczęła znany marsz przez instytucje. Ochoczo cały ruch poparli anty-stalinowscy trockiści (koledzy Spinelliego) i ex-komuniści. We Włoszech dokonali majstersztyku i doprowadzili do historycznego kompromisu z chrześcijańską demokracją. Stworzyli w ten sposób wypaczony wizerunek marksizmu, jako ideologi ciepłej, delikatnej i czułej na obywatela, co doprowadziło do ogromnego sukcesu społecznego. Dzięki tym wydarzeniom w roku 1976 Altiero Spinelli dostał się do parlamentu włoskiego jako niezależny poseł z listy komunistycznej i momentalnie magicznym zaklęciem, oddelegowany został do prac w parlamencie wspólnot europejskich. Tam świętował kolejne sukcesy, a było nim przede wszystkim przeforsowanie wyborów bezpośrednich. Chodziło o stworzenie możliwości wybierania posłów bez potrzeby odwzorowywania nastrojów i sytuacji w kraju, którzy mogli stanowić prawo wspólnotowe, gdzie owe prawo nie musiało być w żaden sposób zgodne z prawem krajowym. Ten przebiegły manewr doprowadzał do tworzenia się dwóch porządków prawnych, a arbitrem w sporach mogły być (hit) władze wspólnoty. Spinelli twierdził, że takie wybory wyłaniały prawdziwych reprezentantów woli społeczności europejskiej, którzy otrzymywali mandat do sformułowania na przykład nowej konstytucji… Tak przeprowadzone wybory dały Altiero Spinelliemu ów mandat w 1979 roku, został posłem niezależnym z listy komunistycznej, szybko się „odnalazł” pośród ludzi podobnych opinii i objął współkierownictwo frakcji komunistów i sympatyków.

KLUB KROKODYLA

Altiero Spinelli doskonale zdawał sobie sprawę z mocy planowania na kilkadziesiąt lat do przodu i w 1980 roku stworzył w parlamencie, nie mającym wtedy jeszcze większych możliwości, zgromadzenie posłów zafascynowanych i wspierających ideę federalizmu. Spotykali się oni w restauracji „Au Crocodile” i stąd wzięła się ich nazwa. „Klub Krokodyla” za podstawę programową przyjął „Manifest z Ventotene”, a z czasem z inicjatywy klubu zawiązano w parlamencie komitet, który pod bacznym okiem Spinelliego, opracował kolejny już projekt traktatu ustanawiającego Unię Europejską, nazywany też „planem Spinelliego”. Parlament przyjął go w 1984 roku jak wzór programu dalszej integracji europejskiej i dlatego możemy, jak już wcześniej wspominałem, traktować „Manifest z Ventotene” jako akt założycielski dzisiejszej Unii. Ale Świat był wtedy troszeczkę bardziej ułożony, a Europa miała na swoim terenie dumne narody i projekt został odrzucony przez wszystkie parlamenty państw członkowskich. Na kilka miesięcy przed śmiercią Spinelliego w 1986 roku podpisano jednak, ku uciesze federalistów, tzw. jednolity akt europejski.

TAKTYKA MOCNO POPRAWIONA

Istnieją takie wydarzenia, momenty i historie, które z racji na swój rozmiar i znaczenie potrafią zawładnąć naszym życiem na dzień, miesiąc albo i dłużej. Chodzi mi tu o zdarzenia, które powodują swojego rodzaju „zatrzymanie” całego życia na świecie, dla przykładu 9.11 z Nowego Jorku, czy bardziej pozytywne, choć rozpatrywane już w skali kraju, pamiętne Euro 2012 u nas na podwórku. Gdyby w takich momentach ktoś chciał przeprowadzić drastyczne zmiany w prawie, bądź wykorzystać je do celów gry politycznej, z racji na stan permanentnej radości bądź smutku, trudno by nam było w skupieniu trzeźwo analizować sytuację. A co jeżeli skala jest wielokrotnie większa?

Sprawnie myślący politycy doskonale wiedzą, kiedy przeprowadzać swoje zmiany, które wymagają „cichego” wdrożenia. Na pierwszy moment nasi bohaterowie wybrali sobie lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku, kiedy Europa w heroiczny sposób wypierała i obalała komunizm. Kolejna okazja, została doskonale wykorzystana podczas poszerzania wspólnoty europejskiej o kraje dawnego bloku wschodniego, przypadająca na rok 2004. Po naszej zachodniej stronie stworzono złudzenie, że wreszcie usunięto powojenne podziały europy na wrogie bloki. U nas i na wschodzie natomiast, rozbudziły, zaślepiając oczy i otumaniając rozum nawet całkiem sprawnie myślącym, ogromne nadzieje i oczekiwania, że wreszcie pieniądze zaczną płynąć szerokim strumieniem do kieszeni świeżych „europejczyków” (tak jakbyśmy wcześniej nie byli położeni w Europie), pod postacią dobroczynnych i magicznych dotacji z unii (przecież to logiczne, takim Niemcom na przykład bardzo na rękę silna i bogata Polska z rozwiniętym przemysłem i młodym pokoleniem, które nie musi wyjeżdżać i nie ma potrzeby emigracji do silniejszych gospodarek).

MAASTRICHT

Zaraz po „wyparciu” komunizmu z Europy podpisano w 1992 roku Traktat z Maastricht, aktualnie nazywany Traktatem o Unii Europejskiej. Oficjalnie od daty jego zawarcia, katalogowana i liczona jest historia Unii Europejskiej, także ta wykładana w szkołach. Co ciekawe, traktat ten tak naprawdę tylko przemianował traktat o utworzeniu Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej z 1957 roku na wspólnotę europejską, czyli także polityczną. Zapowiedział on unię polityczną właśnie, gospodarczą i walutową oraz, o zgrozo, europejskie obywatelstwo (sprawdź swój paszport). Mimo sprzyjających okoliczności i tylko pozornie delikatnych zmian, Belgowie odrzucili go w referendum. Ale władze stwierdziły, że naród się „pomylił” i referendum bezprawnie powtórzono. Podczas demonstracji przeciwników ponownego głosowania sześćdziesięciu policjantów zostało ciężko rannych, a jedenastu demonstrantów zostało postrzelonych, z broni palnej. Dziwnym trafem nie przypomina się tamtych wydarzeń i nie służą one za przykład w szkołach, jako jeden ze sposobów wprowadzania prawdziwie europejskiej demokracji.

Po Maastricht nastąpił niesamowity przyrost biurokracji. Brak jakiejkolwiek kontroli i przekonanie o słuszności kolektywizacji (albo założeniu, że jest nieuchronna) prowadziły do nadprodukcji przepisów i regulacji, nierzadko kompletnie nie potrzebnych i zwyczajnie śmiesznych, za to przydatnych konkretnym grupom lobbującym ich wprowadzenie. Wydarzenia te zapowiedziało, między innymi, dobrze nam znane, wprowadzone w 1988 zarządzenie regulujące krzywiznę ogórków, które obowiązywało do 2009 roku. Lekceważenie tych wybryków komisarzy (ciekawostka: po raz pierwszy nazwał w ten sposób ministrów sam Lenin), bezsprzeczne akceptowanie absurdów, bezmyślna zgoda na tego typu przepisy, w myśl zasady, że przecież są tak śmieszne i głupie, że nie musimy ich stosować, prowadzi nas bezpośrednio na drogę zguby. Dajemy się w wtedy oswajać jak potulne baranki i traktujemy absurd jako element codzienności. Jak łatwo nam później wmówić inne rzeczy.

NOWA IDEOLOGIA

W okresie, gdzie głównym tematem w mediach były strajki rolników, podpisano bez większych sprzeciwów w 1997 roku traktat z Amsterdamu, a jego treść po dziś dzień w wielu przypadkach pozostaje opinii publicznej nieznana. Trudno się dziwić, bo zainstalowano przecież w głowie europejczyków równanie gender = płeć kulturowa = postęp i rozwój. W traktacie tym, ideologia gender została przemycona pod sprytną nazwą GENDER Mainstreaming, jako stanowisko w sprawach polityki społecznej i kulturowej. Gdy zagłębimy się w jego treść okaże się, że w prosty sposób legitymizuje odpowiednie władze unijne do przejęcia całkowitej kontroli porządku życia społecznego i prywatnego obywateli w duchu neomarksistowskim. Prowadzi do wypaczenia pojęć i nie jako likwidacji samodzielnego myślenia oraz kreowania własnej opinii, nazywając patriotyzm nacjonalizmem, konserwatyzm faszyzmem, religię przedstawia jako ciemnotę i zacofanie, antysemityzm jako rasizm oraz nietolerancję jako homofobię. Co gorsza, tłumaczy stosowanie środków represji (ostatnia sprawa sankcji ekonomicznych wobec Polski) do dyscyplinowania nieposłusznych narodów i ich państw członkowskich.

TEN NAJWAŻNIEJSZY DOKUMENT

Przy następnej okazji, o której wspominałem wcześniej, wdrożono kolejną część skomplikowanego planu likwidującego suwerenne państwa narodowe. Projekt konstytucji tworzącej nowe państwo przygotowany został w 2003 roku, a za pracę nad nią odpowiedzialny był, powołany w 2001 roku, konwent pod przewodnictwem byłego prezydenta Francji Valerego Giscard d’Estaing. Federaliści ostro rozpoczęli kampanię propagandową i w 2004 roku projekt został podpisany przez przedstawicieli dwudziestu pięciu państw, w tym Polski przez rząd Marka Belki, i przekazany do ratyfikacji w krajach członkowskich. Niesamowite nasilenie propagandy oraz zaciemnianie prawdziwej idei traktatu nie przyniosło zamierzonych rezultatów i w 2005 roku projekt konstytucji został odrzucony w referendach przez obywateli Francji i Holandii, gdzie już wtedy życie publiczne było kolosalnie zdewastowane przez islamskich imigrantów. Przewidywano również niesprzyjający wynik głosowania w Anglii, dlatego resztę referendów po cichu odwołano, posługując się dobrze znanymi tematami zastępczymi, ogłoszono czas „namysłu” i „refleksji” nad przyszłością unii, a kwestię konstytucji zamieciono pod dywan.

TEN NAJWAŻNIEJSZY MOMENT

Czasy niemieckiej prezydencji w Unii Europejskiej będą często wspominane po jej rozpadzie (co bez wprowadzenia zdrowych reform naprawczych jest nieuniknione). To podczas ich gospodarności, dokładnie i skrupulatnie przygotowany został tzw. minitraktat, nazywany nie rzadko traktatem reformującym. Tak naprawdę była to sprytnie sporządzona kalka poprzednio odrzuconego przez europejczyków traktatu, z której usunięto mało istotne, za to wyraźnie rażące zapisy o charakterze konstytucyjnym. Szkoda, że nie usunięto najważniejszej części, czyli zapisów o uzyskaniu przez UE na mocy tego dokumentu osobowości prawnej oraz o nadrzędności prawa unijnego nad prawem krajowym.

Często stosuję się również nazwę traktat lizboński, od miejsca w którym został podpisany w roku 2007, oraz bardzo szybko odrzuconym przez referendum w Irlandii. Referendum, nie inaczej, powtórzono, a przy okazji postanowiono zająć się sprawą nieposłuszeństwa obywateli i przygotowano dla nich specjalny, jedyny w swoim rodzaju program propagandy oraz prania mózgu. Powołano pozarządową (a jakże) organizację Ireland for Europe, a dla młodzieży wykreowano ruch społeczny Generation YES, który zajął się szeroko pojętą kampanią na blogach i portalach społecznościowych, takich jak Facebook. Głosy rozsądku nawołujące do przemyśleń i zgłębienia konsekwencji, jakie może mieć ratyfikowanie traktatu, zagłuszono nieustanną zabawą i totalną imprezą wszędzie, gdzie tylko się da. Irlandia, postawiona przed wizją wojny nuklearnej i nie mająca już siły na dalsze figle, zaakceptowała traktat, a w ślad za nią przyjęła go również Polska, pod przywództwem Lecha Kaczyńskiego.

EKIPA NASZEGO BOHATERA

Najbardziej zagorzali zwolennicy Altiero Spinelliego słusznie zauważyli, że jego plan nie został do końca zrealizowany. Postanowili działać i w 2010 roku najbardziej zagorzali uczniowie tego „pociesznego przecież” komunisty zawiązali w parlamencie europejskim Grupę Spinelli. Przywódcami owej prężnie działającej grupy zostali, mało znani w naszym kraju, Daniel Cohn-Bendit (Czerwony Dany z Paryża 1968), jego bliski ideowy i polityczny towarzysz, w przeszłości znamienity terrorysta i uliczny pałkarz, następnie zaangażowany demokrata i były minister spraw zagranicznych Niemiec Joschka Fischer oraz znany nam już pogromca polskiego faszyzmu Guy Verhofstadt. Niektóre media w naszym kraju zgubnie nazywają ich „lewakmi”, niejako rozmywając władzę, jaką posiadają bohaterowie tego akapitu, a w zdaniu tym na równi wymienić by można jeszcze Junckera oraz Schulza. Pierwszych dwóch panów co prawda lubiło poszaleć w czasach młodości i ekscytowało się ulicznymi bijatykami, ale szybko zrozumieli, że w grupie zaliczanej do motłochu niewiele osiągną, a pragnienie władzy rosło z wiekiem. Bendit i Fischer szybko zapisali się do tzw. ruchu Sponti, niemieckiej odmiany sytuacjonizmu, aby następnie w roku 1981 utworzyć we Frankfurcie krąg roboczy Realpolitik. Idąc za ciosem, już w środowisku Zielonych (zgniłych czerwonych) aktywowali frakcję REALOS, działaczy łaknących udziału w poważnej polityce europejskiej. Idealnie wpisali się (przypadkiem?) w cele marksistowskiej denazyfikacji prowadzonej w Niemczech przez przedstawicieli, pewnego rodzaju nauczycieli narodu, szkoły frankfurckiej. Nasi główni bohaterowie należą do tej samej grupy ideologicznej co wychowanek Jacka Kuronia, najbystrzejszy uczeń Adam Michnik i jego środowisko. To dzięki ich „ciężkiej” pracy sprowadzano do Polski, na początku lat sześćdziesiątych, reformistyczny komunizm radziecki, którego nie wolno utożsamiać z komunizmem sowieckim. Za swoje zasługi, Adaś miał okazję poprowadzić pierwsze spotkanie polskiej społeczności z osobą Cohn-Bendita.

A co z innymi reprezentantami Grupy Spinelli? Mamy na pokładzie jeszcze takie tuzy polskiej polityki jak Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein i wspomniana już Danuta Hübner. Wszyscy razem pracują w pocie czoła nad dokończeniem dzieła Altiero Spinelliego, czyli likwidacją państw narodowych i utworzeniem stanów zjednoczonych europy, których konstytucję stworzył w 1941 roku patron grupy.

„Pierwszym zadaniem , bez rozwiązania którego wszelki postęp będzie tylko złudzeniem, jest ostateczne zlikwidowanie granic dzielących Europę na suwerenne państwa”.

ZAKOŃCZENIE

Pół wieku dobrobytu i rozwoju europy samodzielnych państw, opartej na wspólnocie gospodarczej, kulturalnej i obronnej doprowadziły do ogromnego rozwoju na tym terenie. Dały miejsce innowacjom we wszystkich dziedzinach nauki i techniki, a dzięki uzyskanemu bezpieczeństwu, możliwości wolnego handlu i podróżowania bez przeszkód. Europejczycy mogli budować swoje potęgi w czasie, gdy my staliśmy w kolejkach po papier toaletowy. Przez te wszystkie lata Europie Wspólnot towarzyszyła idea suwerennych państw, mogących kultywować swoją piękną (nie zawsze) historię, mających dowolność w kreowaniu własnej osobowości narodowej oraz wybieraniu niepowtarzalnej drogi rozwoju. Problemy zaczęły się dopiero, gdy zwolennicy homogenizacji i kolektywizacji doprowadzili do wprowadzenia poprawności politycznej, swoistego przymusu kulturowego, jasno przedstawionego w „Manifeście z Ventotene”. Taki kołchoz zabiera nam bezpieczeństwo i ład, wypacza pojęcia wprowadzając zamieszanie, a przez chaos kreuje podziały i doprowadza do kłótni, spłycając cały problem i malując go w czarno-białych barwach. Istnieją tylko szarości, a umiejętność odczytywania odcieni jest dzisiaj nieoceniona, dlatego nie dawajmy sobie wmawiać, że istnieją proste rozwiązania i wyraźne granice podziałów. To, że ktoś nie jest zwolennikiem przymusowej kolektywizacji, nie musi od razu stawiać go w opozycji do wspólnoty i współpracy. Przeciwnicy europy bolszewickiej, czyli Unii Europejskiej, są dzisiaj w ten sposób prezentowani. Bo przecież gdybyśmy nawiązali współpracę z innymi narodami, opartą o zdrowe wartości i jasne prawa, szybko okazało by się, jak wielu polityków jest nam kompletnie niepotrzebnych, a urzędnicy i rozrośnięte urzędy państwowe w krajach członkowskich szybko wymagają drastycznej redukcji. Przecież trzeba by wtedy zająć się pożyteczną pracą, a do tego zwolennicy eurokołchozu dopuścić nie mogą. Chyba, że dla jasności sytuacji, obok nazwiska Altiero Spinelliego, widniejącego nad wejściem do parlamentu, umieścimy takich „zawodników” jak Pol Pot, Mao-Tse Tung, nie zapominając oczywiście o Stalinie i pozwolimy europejczykom samemu zastanowić się, czym stała się ich wspólnota dobrobytu pod płaszczykiem Unii Europejskiej.

Pamiętajmy, że marksizm i komunizm wymyślili zachodnioeuropejscy drobnomieszczańscy intelektualiści. Nie możemy patrzeć na politykę przez pryzmat tylko i wyłącznie naszego kraju. Jesteśmy nie przez przypadek utrzymywani w bańce medialnej, której celem jest zbudowanie przeświadczenia, że polityka krajowa stoi obok polityki prowadzonej przez inne państwa albo organy. Takie płytkie myślenie, któremu wtóruje brak wiedzy i chęci nauki u o ogromnej części społeczeństwa polskiego, prowadzi do podziałów i kłótni. Rozmywa się znaczenie Narodu i buduje przeświadczenie, że trwanie w takim stanie to nic złego. A przecież nie od dzisiaj znana jest maksyma „dziel i rządź”. Na koniec polecam zastanowić się, dlaczego niezależnie od władzy Polacy nie są informowani, nie prowadzi się z nimi dialogu, każdy wniosek o referendum mieli w sejmowej niszczarce, a główną informacją od wielu już lat są afery i kłótnie pomiędzy politykami, spory o tematy poboczne, a raz na cztery lata możemy się wybrać do urn i zalegalizować następną władzę, aby nie stracić poczucia, że coś jeszcze na tym terenie znaczymy.

Dziękuję za poświęcony czas. Wpisy pojawiają się regularnie.

Pozdrawiam
@eferto


Wykorzystane grafiki i zdjęcia: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8.

Na podstawie: http://www.historiasztuki.com.pl

P.S Dajcie znać o ewentualnych błędach i literówkach, ale starałem się, żeby było ich jak najmniej!


O mnie: I, II, i III część.


Jeżeli Ci się podobało, nie bój się kliknąć FOLLOW , możesz też zostawić komentarz. Ale jeszcze fajniej jeśli ten post upvotujesz i resteemujesz dalej!


Sort:  

Taki adwokat diabła mi się uruchomił: jak sobie patrzę na te nowe komfortowe wagony w pociągach PKP albo te nowe wieżowce w Warszawie, to trochę chodzi mi po głowie czy to wszystko by się działo w takim tempie, gdyby Polska nie weszła do UE?

To nie jest tak, że nie zgadzam się z Twoją analizą, z której jasno wynika, że fundamenty UE są mocno skażone marksistowskim totalitaryzmem, co jest potwornie niebezpieczne. Oglądałem kiedyś fragmenty obrad parlamentu UE i nie sposób nie rozpoznać w tym atmosfery sowieckiego kołchozu. Jak to oglądałem (a to było w czasach greckiego kryzysu) to moja refleksja była jedna: to jest tak nieudolne, taka gra pozorów i taka marność ludzka tam kwitnie, że to musi upaść. To co napisałeś dobrze z tymi moimi wrażeniami koresponduje.

Więc w żadnym zakresie nie podważam tego co napisałeś. Ale się zastanawiam jaka jest druga strona tej opowieści. Czy nie jest tak, że poprzez UE idziemy w totalitaryzm, ale w zamian jesteśmy hojnie przekupywani w sferze materialnego dobrobytu?

Kojarzy mi się to z fenomenem fejsbuka - tam też dostajesz coś za coś: zostajesz zaproszony do egotycznego piekła, ale w zmian dostajesz niemal perfekcyjną funkcjonalność (bo trzeba przyznać że fejsbukowy UX jest na najwyższym poziomie).

Tak, tylko ten materialny dobrobyt pochodzi jeszcze z rozpędu, jaki kraje zachodu nabrały po wojnie, przy akompaniamencie USA. Natomiast czy jest możliwy dobrobyt osiągnięty inną drogą, jak najbardziej. Przykłady już niedługo. Facebook to rzeczywiście majstersztyk, ale tak jak mówisz, ma to swoją cenę i możemy wybrać, czy chcemy ją płacić. Przy Unii już tak łatwo nie jest. Zresztą, nie trzeba być w Unii, żeby korzystać z jej dobrodziejstw, jak układ z Schengen. A co do obrad, ja wytrzymałem kiedyś całą godzinę, ale w sumie czego się spodziewać. Europosłowie to przecież forma reprezentacyjna, ich głos jest kompletnie nie ważny, nie oni podejmują decyzję. Mamy mieć złudzenie, że oni rzeczywiście tam nad czymś debatują i odbywają się głosowania, a tak nie jest, wystarczy czasami zwrócić uwagę na frekwencję podczas niektórych obrad. Oczywiście, jak temat jest chwytliwy, albo przyjdzie dyspozycja, wtedy sala się zapełnia.

Polska powinna jak najszybciej opuścić UE kto za prosze o UpVote'a

Świetny wpis. Problemem w Europie zawsze będzie różnica interesów poszczególnych państw czy regionów. Nie da się tego zmienić tworząc superpaństwo czy wygaszając państwa narodowe. Myśląc geopolitycznie nie ma czegoś takiego jak UE - i nie będzie. Nie ma w strukturach UE państwa na tyle dominującego, aby stworzyło armię europejską i zarządzało nią pod szyldem UE. Nawet Niemcy ze swoją supergospodarką są za słabe. Na szczęście.
Czekam na kolejne posty, poleciał follow.

Dzięki! Mamy po prostu zbyt różne historie, przy aktualnych założeniach Unii raczej niewykonalne. Ja lubię różnice między krajami, lubię je obserwować. Nie mogę zrozumieć, dlaczego ktoś zakłada, że to coś złego i próbuje zlać całą populację Europy w jedną miksturę o niewiadomych właściwościach.

Polecam wykłady pana Krzysztofa Karonia (są na youtube). Ładnie przedstawił o co w tym wszystkim chodzi.

O matko, muszę to czytać w kawałkach. Mam już kilka wątpliwości, ale zaanonsuje je w komentarzu jutro, jak doczytałem całość. Upvote leci.

Bardzo chętnie przeczytam, dyskusje są jak najbardziej potrzebne.

Ja dałem radę w dwóch sesjach. To chyba najbardziej dopracowany post w historii polskiego Steema.

Na razie uwagi techniczne, bo merytoryczne to muszę sobie jeszcze ułożyć w głowie. Poniżej dwa zdania wymagające drobnej korekty:

Takie płytkie myślenie, któremu wtóruje brak wiedzy i chęci nauki u o ogromnej części społeczeństwa polskiego...

...każdy wniosek o referendum mieli w sejmowej niszczarce..

Dzisiaj się tym zajmę, dzięki za opinię!

Congratulations @eferto! You have completed some achievement on Steemit and have been rewarded with new badge(s) :

Award for the number of upvotes received

Click on any badge to view your own Board of Honnor on SteemitBoard.
For more information about SteemitBoard, click here

If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

By upvoting this notification, you can help all Steemit users. Learn how here!

Hii @eferto i saw you post and i enjoyed reading it, could you please have a look on my daily analysis for EUR/USD and give me your opinion. https://steemit.com/euro/@ohamdache/midday-update-of-gold-28-06-2017

Hii @eferto i saw you post and i enjoyed reading it, could you please have a look on my daily analysis for EUR/USD and give me your opinion. https://steemit.com/euro/@ohamdache/midday-update-of-eur-usd-29-06-2017

Please do not spam comments with input like this. Especially regarding posts you could not have read. If you continue you'll get flagged and your reputation score will go down.