Trzy filmy, po których seansie zmiecie Cię z planszy

in #polish4 years ago

Udało mi się uciec z Krakowa do rodziców na wieś. I była to najlepsza decyzja. Prawie od tygodnia zaczynam odżywać po siedzeniu w mieszkaniu w bloku, słuchaniu fake newsów i newsów, przez co kompletnie straciłam energię i ochotę na dalszą egzystencję. Jak przyjechałam już do domu to rzuciłam się w wir porządków i pracy fizycznej. Idzie wiosna. Ogród mamy wielki, w którym jest i mały sad, jest maminy warzywniak, krzaki malin, jagód i jeżyn. No i pies. Z psem można wyjść na spacer i cieszyć się jak dziecko. Jest babcia, która zawsze zrobi dobry obiad i można poplotkować przy herbacie. No jest ekstra.
I jak tak odżywam jak drzewka na wiosnę to w końcu zabrałam się za obrazy, grywam na gitarze i snuję jakieś fascynujące opowieści. Naprawdę, kwarantanna dla introwertyków jest w pytę.
Wieczorami gawędzę przez telefon z mężem, z przyjaciółmi, nadrabiam relacje. Nadrabiam też i kino. A zwykle przypominam sobie moje klasyki. Oprócz powrotu fascynacji do studia Ghibli (odkrywam ocean, a myślałam, ze to tylko jezioro - na przykład niektóre charaktery czy przedmioty wiążą się z kolejnym filmem) wracam do filmów, które wygniotły mnie w fotel i zostawiły z wieloma pytaniami. Oto trzy, które chcę Wam polecić do obejrzenia w te coraz cieplejsze wiosenne wieczory.

La vite é bella! - Życie jest piękne!

Sam tytuł mówi wszystko to, co jednak warto teraz sobie powiedzieć. Historia włoskiego Żyda, Guido, który swoją charyzmą i wielką wyobraźnią może zawstydzić niejedno dziecko. Z kelnera w Grand Hotelu staje się właścicielem małej księgarni, zakochuje i podbija serce pięknej Włoszki - Dory. Para żyje w szczęściu, wkrótce rodzi się syn - Giosué. Historia tego nietypowego człowieka wpisana jest w ówczesną sytuację we Włoszech - faszyzm, przedsmak wojny a wkrótce jej wybuch.
Właśnie wybuch II Wojny Światowej jest kołem napędowym całego filmu. Oto nasz bohater wraz z synem zostają zabrani najpierw do ciężarówki, a nią przewiezieni na kolej, gdzie wyruszą w najtrudniejszą podróż życia. Za swoją rodziną podąża Dora, która dobrowolnie wsiada do pociągu. Wraz z każdym stukotem kół po szynach, nie tylko oddalają się od swojego doczesnego życia, ale to życie zaczyna być jeszcze bardziej zagrożone i ważne. Po przyjeździe rodzina zostaje rozdzielona, ojciec z synem zostają przydzieleni do jednej części obozu, matka do drugiej.
Zaczyna się walka o przetrwanie. Guido chcąc uchronić malca od ciężaru bólu, strachu i okropieństwa wynikającego z ich sytuacji wymyśla, iż jest to pewna gra, w której chodzi o przetrwanie i zdobycie tysiąca punktów. Nagrodą jest czołg, o którym chłopiec wielce marzy.
Kierujcie się tytułem. To film o pięknie życia. O celebracji życia gdziekolwiek się nie jest. Guido nie stracił bowiem swojego optymizmu, walczył o siebie dla syna, dodawał żonie otuchy. To prawdziwy heros.
Rzeczywistość obozowa jest przedstawiona jako pewien realizm magiczny, w którym i my widzowie, jesteśmy jak Giosué, bowiem chcemy słuchać o liczeniu punktów, wygraniu czołgu i powrocie do domu.
Roberto Beningni za swój film dostał Oscara - jest to jeden z najbardziej zasłużonych Oscarów w historii (a moim skromnym zdaniem jest ich jednak niewiele). Brawurowo wciela się w trudną rolę Guido, który sam odczuwa strach, ból i trud obozowego życia, ale nie tyle staje na wysokości zadania, co wznosi się ponad nim, nie dodając trudów dziecku i dodając nadziei ukochanej.
Jest tam jedna scena, która zmiecie Was z planszy. Za swych młodych lat Guido pracując jako kelner w Grand Hotelu poznał pewnego lekarza, z którym rozgryzał zagadki, w których ten się lubował. Ten sam lekarz pracuje teraz w obozie. Po spotkaniu go Guido pokłada w nim nadzieję na wydostanie się z tego tragicznego miejsca. Lekarz pomaga mu złapać pracę jako kelner na swoistym przyjęciu dla strażników obozowych. Mężczyźni próbują niepostrzeżenie porozmawiać na osobności.
Moment, w którym cała nadzieja Guido tłucze się jak porcelanowa filiżanka jest mistrzowsko zagrany przez Benigniego. To, wszystko co on czuje, to wszystko co było fundamentem tej sytuacji zostaje odegrane w jego spojrzeniu. Fenomenalny moment, który rylcem ryje się w pamięć. Zwieńczeniem tej sceny jest kolejna, która wyciągnięta jak z obrazu Wróblewskiego.
Jest to jeden z piękniejszych ale i wielce smutnych filmów, który pozostawia z ogromną refleksją. Aczkolwiek najlepszą puentą niech będzie sam tytuł - wbrew wszystkiemu Życie jest piękne.

852E437685284E1A9D31E8CC1BE8B4CB.jpeg
Pinterest

ABF095E718D54BF88062CC03113FD262.jpeg
Pinterest

Koneser

Kolejna włoska produkcja, w której fenomenalną główną rolę odgrywa Geoffrey Rush. Historia przechodzącego na emeryturę właściciela domu aukcyjnego i wybitnego znawcy dzieł sztuki - Virgila Oldmana, który posiada pewną tajemniczą kolekcję najpiękniejszych przedstawień kobiecych. Pomimo jego wielkiej miłości do kobiecego piękna, w jego życiu nie ma żadnej damy, która do tej pory skradłaby jego serce, w taki sposób ażeby koneser patrzył na nią jak na swoją ukochaną kolekcję. Wszystko zaczyna się zmieniać, gdy pewnego dnia dostaje telefon od kobiety, Claire, która prosi aby osobiście przeprowadził wycenę dzieł z jej domu. Kobieta pozostaje tajemnicza przez pewien czas, dopóki Virgil nie odkrywa sekretu, że Claire żyje... za ścianą. A tak naprawdę ma fobie przed wyjściem ze swojego pokoju, więc w zamknięciu spędza praktycznie całe życie. W sercu tego człowieka zaczyna rodzić się uczucie i próbuje zdobyć również serce Claire, jako że kompletnie nie mając doświadczenia w relacjach damsko-męskich, zaczyna radzić się młodego mechanika.
Jeśli myślicie, że film o sztuce, starszym człowieku ze swoimi przyzwyczajeniami, tudzież - wychodzącym ze swojej strefy komfortu nie jest dla Was, to spieszę, że jest to jeden z lepszych filmów o sztuce, jaki kiedykolwiek powstał. Ale również dramat z pajęczo utkanym napięciem. Bowiem nic tu nie jest oczywiste jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
Prawdziwy dramat zaczyna rozgrywać się w drugiej połowie filmu, gdy relacja tej swoistej pary zaczyna się rozwijać. Wbrew skrzętnie napisanemu scenariuszowi, do całej akcji zaczynają dołączać wypadki losowe, które delikatnie uchylają rąbka tajemnicy widzowi. Aktor nie może grać w życiu, rzekł kiedyś Tomasz Kot i właśnie w życiu tego bohatera powinna zapalić się czerwona lampka. Zdradzę Wam, że sceną jest końcowa, która mnie przyprawiła o łzy wręcz fizycznego bólu.

5650DAD5AAD44065941F16EA48E8EE90.jpeg
Pinterest

P.S. Czy jest ktoś w stanie rozpoznać wszystkie dzieła z kolekcji?

Spaleni Słońcem

Zmieniamy klimat. Z upalnej krainy Italii przenosimy się do Rosji kilkanaście lat po rewolucji październikowej pod rządami towarzysza Stalina w latach 30. ubiegłego wieku. Upalne lato, trwają zbiory plonów. Pułkownik Siergiej Petrowicz Kotow wiedzie sielskie życie u boku żony i córki. Jest przykładnym mężem, ojcem i podwładnym, jak również i tym, który pewną władzę posiada. Spokój w jego domu burzy wizyta agenta Dmitrija Mitji Arsentiewa, z którym pułkownikową łączyło kiedyś uczucie.
Można pomyśleć - że jednak lata stalinowskiej władzy w Rosji to piękna propaganda okraszona sielanką w podmoskiewskiej daczy, jednakże całe créme de la créme rozgrywa się gdzieś pomiędzy tym sielskim latem, pracą na roli, wzorowej postawie Kotowa. Ten film jest mistrzostwem w opowieści o prawdzie tamtych czasów, tamtego ustroju. Ówcześni Polacy lubują się wręcz w wyścigach na to „jak ja mam źle”, lecz wystarczy popatrzeć za miedzę, dostrzec również cichą tragedię sąsiada. Michałkow prowadzi fabułę bardzo symbolicznie, ci uważniejsi w jego dziele mogą dostrzec pewne smaczki, które będą dobudowywały fabułę. Dramat, który rozgrywa się na wielu płaszczyznach - państwa, narodu i jednostki, my przeżywamy z głównymi bohaterami nie oceniając czynów i pobudek żadnego z nich, bowiem rozumiemy ich samych. Rozumiemy ich lęki, ich motywacje i postępowanie. Ogromna siła i ważne przesłanie tego filmu jest zbudowane od narracji i fabuły przez grę aktorską. Ale przede wszystkim prawdziwość. Bo ta prawda - czym był ten ustrój, ta wspaniała propaganda otulająca całe państwo niczym opiekuńcze i silne ramiona towarzysza Stalina, który jest tytułowym Słońcem - palącym każdego, kto nie tyle przeciwstawi się jego woli i myśli, nie tyle co jest niewygodny, on po prostu jest.
Michałkow bez zbędnego patosu i przemocy, do której jesteśmy przyzwyczajeni z amerykańskiego kina, prowadzi dramat do finału, który pozostawia nas z wielką refleksją.
Reżyser za swój film dostał również Oscara.
Z trylogii filmów, które powstały polecam obejrzeć i pozostać na części pierwszej z 1994 roku.

2866FA3065DB4A6A89963C40A357BC49.jpeg
Filmweb

Sort:  

piękny wybór!
3 różne filmy, 3 różne klimaty,
a każdy na swój sposób trzeźwiący 🖤

@tipu curate :)

Tego nam teraz trzeba w tym dziwnym czasie - zdrowego rozsądku i odrobiny współczucia 😊

Opis "Spaleni Słońcem" przypomina mi, że widziałem ten film, ale musiało to być bardzo dawno temu, więc na kwarantannę się nada. Podobnie jak dwa włoskie filmy, które uwielbiam. Wstyd się przyznać, ale "Konesera" przez obsadę nie zaliczałem do włoskich filmów, mój błąd.

Bardzo polecam!

To najlepszy film antykomunistyczny jaki widziałem.

Do "Życie jest piękne" zawsze byłem uprzedzony i to się raczej nie zmieni. Po pierwsze, sposób ukazania tematyki, którego nie lubię, oraz aktor, którego nie znoszę. :) Pozostałe dwa - szczególnie "Koneser" - bardzo dobre. Lubię takie kino z zagadkami.

Rozumiem, ale film jest piękny i choć dla samego piękna warto obejrzeć :)

1 i 3 to dzieła wielkie. Choć "życie" doceniłem, gdy zostałem ojcem bardziej. Drugiego nie oglądałem, ale widzę, że raczej nie można przegapić. Pozdrawiam

Zgadzam się. Co do Konesera to mnie z planszy zmiótł.
Pozdrowienia 🌞