Bogactwo akumulowane.

in #polish5 years ago

recepty_powinno_wygladac_6671863.jpg

Bogactwo to nie tylko pieniądze. To przede wszystkim zdolność podejmowania decyzji. To kolejny krok przybliżający człowieka do wolności osobistej i możliwości kierowania własnym życiem. Właśnie dlatego jest tak niebezpieczne i właśnie dlatego wszystkim jest na rękę, abyśmy tego bogactwa nigdy się nie dorobili.

Zastanawiałem się kiedyś jak to jest, że w kraju w którym społeczeństwa ubywa już od wielu lat, w którym dzietność jest poniżej progu zastępowalności, a miliony młodych osób wyjechały za granicę, nadal przez większość życia pracuje się, aby móc kupić sobie mieszkanie. Dlaczego ludzie po prostu nie dziedziczą ich po swoich krewnych? Jakie było by to ułatwienie gdyby przez połowę życia nie trzeba było spłacać kredytu hipotecznego. Ileż pieniędzy można by dzięki temu zaoszczędzić, pomnożyć czy zainwestować. Z jakiegoś powodu jednak tak się nie dzieje.

Zrozumiałe jest, iż nie można porównywać Polski do rozwiniętych zachodnich krajów. Kraj całkowicie zrujnowany wojną, a następnie socjalizmem. Przez wiele lat niedobór mieszkań był tak olbrzymi, że w niejednym domu każdy mebel w pokoju nadawał się do spania, włącznie z łóżkiem wyciąganym z kredensu. Ludzie pracowali wtedy w zasadzie tylko aby zaspokoić podstawowe potrzeby takie jak jedzenie, ubranie i dach nad głową. Odbudowując kraj Polacy latami pracowali za miskę przysłowiowego ryżu.

Ostatnimi czasy nareszcie osiągnęliśmy poziom w którym ludzie są w stanie myśleć o sprawach wykraczających ponad zamartwianie się jak przeżyć od wypłaty do wypłaty. Jednakże standard życia wcale się znacząco nie podniósł i wygląda na to, że poza zmianami gospodarczymi, Polacy potrzebują przemiany mentalności i postkomunistycznego myślenia. Wciąż utrzymuje się przeświadczenie, będące wielu środowiskom na rękę, jakoby każde pokolenie musi zaczynać od zera, w imię tego, że ich przodkowie w czasach powojennych również zaczynali od zera. Natomiast oszczędności są czymś zbędnym, do grobu ich człowiek nie zabierze, a żyje się tylko raz i najlepiej wszystkie je wydać, najlepiej na przyjemność. Ten tekst to próba walki z tym szkodliwym poglądem.

Brak prawdziwych wzorców ekonomicznych zmusił społeczeństwo do poszukiwania rozwiązań w różnych bardzo często głupich miejscach.

Zacznijmy od początku, od głównego źródła z jakich Polacy czerpią wzorce, czyli od seriali. Kiedyś powodem do śmiechu było gdy 35-40 latek nadal mieszkał z rodzicami, potem widoczne granica przesunęła się do lat 30. W tym wieku każdy musi mieć już dom. Potem poszło dalej, 25 lat i nadal bez mieszkania pytają rozbawieni znajomi. Czy to już nie nieudacznictwo? W tym wieku każdy ma dom, samochód, rodzinę i psa.

Niestety doświadczamy trendu amerykańskiego, czyli nasze 18 letnie dziecko, stało się dorosłe, opuszcza gniazdo idzie na studia, teraz będziemy wynajmować mu mieszkanie, a potem powodzenia, pracuj ciężko, a od pucybuta zajdziesz do milionera. Bo dorosłe dzieci nie mieszkają z mamusią. Ten szkodliwy trend jest jednak na rękę wszelkiego typu korporacją finansowym. Młodzik musi radzić sobie sam, najlepiej wyjeżdżając na drugi koniec kraju, aby pokazać swoją niezależność, jak jest to pokazane w mediach. Natomiast rodzice są karmieni podobną papką, pod tytułem „realizowanie siebie i przyjemność z życia”. Wmawia się im że skoro zaczynali z niczym, a teraz mają dom, samochód i kredyt hipoteczny na kolejne 20 lat. To przynajmniej na dzieci już wydawać nie trzeba.

jkf1a14y4jTNFHi3.jpg

To się teraz wydaje zupełnie normalne, wręcz pożądane, aby odciążyć rodziców. Przecież zrobili co swoje. Czy to nie wstyd być dzieckiem pijawką? Czy rodzice nie mają prawa w końcu się realizować w pasjach? Ciężko pracując, gdy nasze odchowane dzieci również na starość będą mogły uwolnić się od swoich dzieci i chwile pokorzystać z życia.

Otóż nie. Skazują się na biedę dziedziczoną przez pokolenia. Bo bogactwo to nie tylko dom, samochód i pies. To przede wszystkim sposób myślenia. Niestety w związku z wymordowaniem i ograbieniem większości Polskich elit, nie jest to tak oczywisty sposób.

Każda złotówka zaoszczędzona na rodzinie powróci w postaci długo o trzykrotnej wartości.

Problemem jest tutaj nowoczesne przedefiniowanie słowa rodzina. To nie jest i nigdy nie była żona z mężem, ani żona z mężem i dziećmi. Żadna najmniejsza podstawowa komórka społeczeństwa nie ma tu nic wspólnego. Rodzina to dziadkowie, wnuki, rodzice, dzieci, rodzeństwo, czasem rodzeństwo rodziców, kuzyni. Mając dzieci nie zakładamy rodziny tylko ją powiększamy. Nie jesteśmy wtedy odpowiedzialni za nasze dzieci do pełnoletności, nawet nie cały czas, ale jesteśmy odpowiedzialni za nasze wnuki i prawnuki do końca. To się nigdy nie kończy, nie uwalniamy się od nich, bycie rodzicem się nie kończy, podobnie jak bycie częścią rodziny. A gdy część rodziny ma kłopoty finansowe, to tak naprawdę cała ma.

Osiemnsato, dwudziesto czy dwudziestopięciolatek zaczął grać w grę nazwaną życiem, nie dostając do niej instrukcji obsługi. Kiedy dwadzieścia lat później odkryje jak działa świat, nic nie będzie dało się już odkręcić. Karuzela kredytowa rozkręci się i nic nie będzie wstanie jej powstrzymać.

Zaczynając od początku, zaraz po studiach człowiek nie ma nic. Dostając swoja pierwszą pensje, jednocześnie odcina się pępowina od rodziców i zaczyna się życie na własny rachunek. Bez majątku, za to z presją posiadania żony, dzieci, domu i psa. Albo człowiek buntuje się, nie zakłada rodziny i wyzywany jest od milenialsów, skupionych na własnych ambicjach i samolubności, albo bierze kredyt.

350 tys to jakieś 100 średnich wypłat idealnie powinno wystarczyć na 50 metrowe maleńkie mieszkanko. Jednak dobrze by było coś w tym czasie jeść i gdzieś spać, zakładając podobne zarobki partnerki i oszczędny tryb życia to tylko około 15 lat oszczędzania. A zatem kredyt.

Kiedy się nie ma pieniędzy to się je pożycza, a wtedy wbrew pozorom ma się ich jeszcze mniej.
Niestety to kosztuje zazwyczaj dwa razy tyle. 700 tysięcy złotych to kupa pieniędzy, ale przecież młodzi sobie poradzą. To tylko 30 lat życia w biedzie. W maleńkim mieszkanku, które być może w wieku około emerytalnym przejdzie na własność. Przydało by się mieć dzieci, a tak właściwie to jedno dziecko bo więcej się nie zmieści. Zresztą dziecko kosztuje i to całkiem sporo zakładając utrzymywanie je do końca studiów, zwłaszcza gdy ma się kredyt hipoteczny. To dużo pieniędzy, a koszt kredytu to nie tylko odsetki. To też wolność, odtąd człowiek żyje w strachu przed zwolnieniem, boi się pójść po podwyżkę, nie cofnie się przed wykonaniem każdego świństwa dla szefa, a najmniejsze podwinięcie nogi może skutkować utratą mieszkania. Także zakładając biedne życie, żadnych nieprzewidzianych wypadków, zawirowań na rynku, wojny ani zwyczajnej chwili ludzkiej słabości no i oczywiście świetnego zdrowia do emerytury istnieje szansa spłaty mieszkania i rozpoczęcia życia wolnego człowieka w wieku pięćdziesięciu pięciu lat. Nie powiem odważnie.

comment_ePlSoKX6pqtnocXAP3l3b1QYW57FryUF.jpg

Do wszystkiego doszliśmy sami, nikt nam nie pomagał i przecież żyliśmy jako wolni i niezależni ludzie od naszych rodziców( od szefa niestety nie bo ludzie sikają ze strachu gdy w firmie są zwolnienia, a oni jeszcze muszą spłacać kredyt przez 15 lat). Następnie człowiek żyje sobie w szczęśliwości przez kolejne 5 lat, dopóki życie w stresie, przepracowanie i ciągły strach o spłatę kredytu nie zaczną o sobie przypominać. A później Polak zaczyna chorować.

Leczenie w Polsce jest drogie. Mało kogo stać na „darmową” służbę zdrowia, zwłaszcza gdy do dyspozycji ma emeryturę. Nie można też liczyć na dziecko które aktualnie spłaca swój kredyt hipoteczny na swoje 50 metrowe mieszkanie. Pewnie mógłby by człowieka przygarnąć gdyby nie to że ledwo mieści się w nim z małżonkiem, dzieckiem i psem.

Pozostaje już tylko telefon do milej pani z reklamy, umowa odwróconej hipoteki, tysiąc złotych więcej do emerytury przez najbliższe 10 lat i śmierć nie pozostawiając po sobie niczego, gdyż bank właśnie odkupił mieszkanie za połowę jego wartości. Może mógłby je sprzedać w kredycie czyjemuś dziecku?

Mało kogo stać na mieszkanie za 350 tys. więc kupuje je za 700 tys, aby na starość sprzedać je za 150 tysięcy.
Z tej karuzeli niewolnictwa finansowego nie da się wyjść, nie wygrywając w totolotka lub nie zabijając własnych rodziców licząc na spadek. Kiedy na horrorze straszne widziało przybiera postać potwora którego najbardziej boi się człowiek, mój potwór wyglądałby jak karuzela kredytowa, chociaż ciężko mi to sobie wyobrazić. To niewolnictwo naszych czasów, które wymyślili ludzie o setki razy mądrzejsi niż my i których nie da się przechytrzyć. Można jedynie spróbować trzymać się z daleka i oprzeć życie na strategii majątku akumulowanego.

Pierwsza rzecz którą należy sobie uświadomić to jednokierunkowy przepływ kapitału. W skrócie chodzi o to, że dzieci nie są winne absolutnie nic rodzicom, za ich poświęcenie, wydatki i troskę. Oczywiści nie mówię o szacunku czy wdzięczności, ale o dobrach materialnych. Nijak nie są zobowiązane jakkolwiek oddawać im pieniędzy, które od nich otrzymały. Ich jedynym celem jest przeznaczyć wszystko co posiadają dla swoich dzieci, aby te miały jeszcze lepszy start i mogły zaczynać z jeszcze wyższego poziomu, niż ich rodzice czy dziadkowie. Druga sprawa jest oczywista, jeżeli kogoś nie stać na mieszkanie za 350 tys, to tym bardziej nie stać go na mieszkanie za 700 tys.

W latach 70’ ludzie budowali wielki piętrowe chałupy, straszące teraz swoim wyglądem. Trzeba to wszystko ogrzewać, chociaż najczęściej mieszkają w niej tylko 2 osoby. Zupełnie kłuci się to teraz z ideą budowania malutkich domków, tanich w utrzymaniu. Przecież jak dzieci wyjadą to dla dwójki rodziców jak znalazł. Tylko, ze wtedy myślenie było zupełnie inne, budowało się dom nie tylko dla siebie, ale tez dla, jednego dziecka z rodziną, drugie spokojnie się mieściło, a i rodzice mieli swoje miejsce w suterenie. Dom może i nie najładniejszy, ale przynajmniej dzieci będą miały gdzie mieszkać po ślubie i będą mogły zaoszczędzić pieniądze na gorsze czasy, chociażby, aby posłać wnuka na dobre studia. Mieszkanie całe życie z rodzicami nie jest żadnym powodem do wstydu.

Powodem do wstydu natomiast jest zakup mieszkania w mieście na górce mieszkaniowej i przepłacenie za niego nawet i o połowę za pieniądze których się nie ma, udają, ze się je ma i oddając bankowi dwukrotność pożyczki przez całe życie.
Kupowanie mieszkania za dwukrotność jego prawdziwej wartości i płacenie za to czterokrotność tylko, że odłożone w czasie to głupota i lepiej nie chwalić się tym zanadto. Natomiast trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, Polska jest krajem biednym w którym ludzi nie stać na życie jak na zachodzie i nie ma sensu udawać że jest inaczej. Nadal odczuwamy spuściznę komunizmu udając przy tym, że jesteśmy nowoczesnym krajem zachodu.

Mieszkając z rodzicami do 35 roku życia. Nie jesteśmy na swoim, to prawda, ale mieszkając w zadłużonym mieszkaniu również nie. Z tą różnica, że rodzic nie wyrzuci dziecka jeżeli podwinie mu się noga, jeżeli przez jakiś czas nie będzie mógł pracować, czy w jednym miesiącu nie będzie mógł zaoszczędzić połowy wypłaty, a przykładowo tylko ćwierć. Bank nie będzie miał skrupułów.

Ciągle słyszy się statystyki pokazujące wiek wyprowadzki od rodziców w danym kraju. Pokazując jak bardzo zacofane są kraje w których ten wiek jest wysoki, a ludzi jako nieudaczników. Zastanawiające, że do niedawna barnie kredytu na całe życie było oznaka brawury albo szaleństwa, a dziś osobo która tego nie robi wyzywana jest od niedojdów.
Mieszkając z tymi rodzicami jak prawdziwa fajtłapa który się nie usamodzielniła i oszczędzając razem z żoną to pól wypłaty miesiąc w miesiąc, chodząc w starych spodniach, po dziesięciu latach nagle odnajdujesz się maja całkiem pokaźną sumą czystych oszczędności. To niezbyt dużo ale wystarczająco na małą działkę w malej wiosce i mały domek z małymi wymaganiami.

To nie robi wrażenia, ale idea bogactwa akumulowanego daje korzyści dopiero w kolejnych pokoleniach, na początku nie jest różowo. Na początku człowiek może jedynie wejść w rolę pioniera, mając nadzieje, że jego wnuki kiedyś zawiesza portret z jego podobizną nad kominkiem.

W każdym razie mieszkając w małym domku, z małym ogrodem, w małej wiosce, człowiek posiada jeden niepodważalny atut, odtąd każda złotówka zarobiona przez niego trafia tylko do jego kiesy i z nikim nie musi się dzielić. Spokojnie opłaci dzieciom studia, a i zdąży każdemu na start podarować zastrzyk pieniędzy, tak potrzebny gdy się nie ma jeszcze nic.

I tak właśnie kapitał zacznie się akumulować, a każda złotówka podarowana dziecku to dwa złote oszczędności w przyszłości.

Teraz dzieci już nie muszą biedować przez dekadę, teraz będą biedować przez 7 lat. Trochę szybciej stać je będzie na trochę większy domek, w trochę bogatszej dzielnicy i co najważniejsze całe 3 lata szybciej zaczną gromadzić majątek z którego będzie je stać na trochę lepsze studia dla dzieci, a gdy je skończą każde z nich otrzyma trochę więcej pieniędzy na swój start w dorosłe życie.

g9cB5gTL56yDffLE.jpg

I nic, kompletnie nic nie będą winni swoim rodzicom, oprócz oczywiście zrobienia wszystkiego aby kolejne pokolenie miało jeszcze lepszy start i zaszło jeszcze wyżej. To, że nam pionierom jest ciężko nie oznacza, przyszłym pokoleniom też ma być ciężko, wręcz przeciwnie ma im być na tyle lżej na ile jest to możliwe. Mają startować z możliwie jak najwyższego pułapu, a ilość zmarnotrawionych pieniędzy mysi pozostać jak najmniejsza, chociażby miało to oznaczać stare dżinsy i jedną koszulę. A gdy któreś z naszych wnuków odziedziczy nasz dom, nie będzie musiało myśleć o dachu nad głową, za to będzie mogło myśleć o własnej firmie, przedsięwzięciu czy biznesie. Wszystko w imię wyższych aspiracji niż, dach nad głową, ubranie i myśleniu czy wypłaty starczy na dwudaniowy obiad. Ja wiem, że nie sztuka jest zarabiać tyle aby zaspokajać podstawowe potrzeby, sztuką jest zaspakajać je jednocześnie pomnażając kapitał. Bardzo łatwe jest wynająć opiekunkę do dziecka, za to trochę trudniej jest zaopiekować się na starość rodzicami, którzy z przyjemnością się wnukami zajmą, a pieniądze za opiekunkę można wpisać dziecku na książeczkę.

Aby kupić sobie wolność wystarczy przestrzegać zaledwie dwóch zasad, nie udawać, że jest się bogatszym niż jest się w rzeczywistości i nie pożyczać pieniędzy. A no i jeszcze bardzo, bardzo dużo czasu.

Wbrew zapowiedziom to nie jest tak ze w życiu liczy się tylko pogoń za bogactwem, a rodzina sprowadza się do przedsiębiorstwa. W majątku akumulowanym tak naprawdę nie liczą się pieniądze. Liczy się wolność.
Nie chodzi tylko o oszczędzanie pieniędzy i nie tracenie ich bezsensownie. Chodzi też o stabilizację, bezpieczeństwo i zwyczajną możliwość nie pracowania przez całe życie tylko po to, aby spłacić kred i aby rodzina nie wylądowała na ulicy. Bo życie to nie tylko pieniądze. Kiedy człowiek już musi codziennie rano wstawać do pracy, spędzać tam cały dzień, następnie wracać wieczorem, iść spać i tak w kółko powtarzać tą czynność przez kolejne 40 lat, to warto przynajmniej nie oddawać tych pieniędzy bankom, a kupić sobie za nie chociaż odrobinę wolność, kilkanaście godzin w miesiącu, które można poświęcić na wypad na ryby z synem, na rower z córką, albo po prostu na życie.

„Pamiętaj, że to Pan, Bóg twój, daje ci siłę do zdobywania bogactwa, aby potwierdzić swoje przymierze, które poprzysiągł twoim ojcom, jak się to dziś okazuje” 5 Księga Mojżeszowa 8:18
Kumulujcie bogactwo tak jak Pan Bóg powiedział i brońcie go pistoletem, czołgiem i bronią atomową.

Sort:  

Całkowicie się zgadzam. Bardzo dobry materiał, który będzie jak myślę zignorowany, bo zmiana myślenia nie następuję natychmiast po przeczytaniu. Potrzebny jest nawyk myślenia z uwzględnieniem większego horyzontu czasowego. My (w większości) niestety chcemy być bogaci natychmiast i jeśli się to nie udaje, olewamy wszelkie mądre rady.

Dokładnie tak.

Tak sobie myślę, że tej akumulacji kapitału nie przekładałbym wprost z ekonomii na życie człowieka. Przy nieruchomościach to jeszcze pół biedy, bo ich cena aż tak szybko nie spada, ale kupując samochód szybko zauważysz, że jego wartość zacznie spadać. Co innego jak kupujesz mieszkanie jako inwestycję, np. pod wynajem i zysk z wynajmu pokrywa utratę wartości i zostaje coś jeszcze i inwestujesz to np. w obligacje — wtedy mamy do czynienia z akumulacją kapitału.

Dla mnie własne mieszkanie, samochód itp. to raczej synonim pozycji społecznej. Przynależności do klasy średniej. Niestety tego terminu się coraz rzadziej używa, a coraz więcej mówi się o rozwarstwieniu, prekaryzacji.

Niestety, samochód i mieszkanie w Polsce to przynależność do klasy średniej. Kiedy w rzeczywistości do produkty pierwszej potrzeby.

This post is supported by @tipU upvote funded by @cardboard :)
@tipU voting service + profit sharing tokens | For investors.

Twój post został podbity głosem @sp-group-up oraz głosami osób podpiętych pod nasz "TRAIL" o łącznej mocy ~0.17$. Zasady otrzymywania głosu z traila @sp-group-up znajdziesz w ostatnim raporcie tygodniowym z działalności @sp-group, w zakładce PROJEKTY.

@michalx2008x

Chcesz nas bliżej poznać? Porozmawiać? A może chcesz do nas dołączyć? Zapraszamy na nasz czat: https://discord.gg/rcvWrAD