Tak się składa że gruszki i jeżyny dojrzewają u mnie w tym samym czasie. Właśnie ten fakt skłonił mnie do zrobienia jeżynowo-gruszkowych powideł, no bo przecież jakoś trzeba te owoce zachować na zimę.
Pomysł okazał się bardzo trafny, powidła wszystkim smakują więc od kilku lat są stałym punktem na liście moich przetworów.
Mam kilka gruszy, sadził je mój Teść i nie są to jakieś super odmiany o wielkich owocach ale czy to ważne? Drzewa są stare więc je przycinamy co jakiś czas i nadal owocują pięknie więc gruszek, aczkolwiek małych, mam co roku bardzo dużo.
Jeżyn bezkolcowa przyjechała do mnie z Polski, długo chorowała i myślałam że nic z niej nie będzie jednak już jest dobrze i z roku na rok owocuje coraz obficiej a owoce są na prawdę duże i pyszne.
Prowadzę je na siatce zbrojeniowej i przycinam każdej jesieni te pędy które owocowały. Nawet udało mi się rozmnożyć tą pierwszą roślinkę polskiego pochodzenia.
Moje wnuki uwielbiają wszelkie owoce więc słodkie i pachnące jeżyny również zjadają z apetytem prosto z krzewów.
Przejdźmy teraz do powideł... robię je w najprostszy i szybki sposób. Najwięcej czasu zajmuje mi obieranie gruszek.
Jeżyny oczyszczam, myję i zasypuję cukrem w garnku w którym robię powidła. Gruszki myję, wycinam pestki i kroję na połówki lub ćwiartki, dodaję do jeżyn.
Zaczynam smażyć owoce i dodaję jeszcze trochę cukru. Powidła są jednak nisko-słodzone bo na kilka kilogramów owoców dodaję kilogram cukru. Uważam że więcej nie trzeba, owoce tez mają przecież swoją słodycz.
Jeśli jeżyny wypuściły zbyt mało soku wlewam troszkę wody na dno garnka żeby owoce się nie przypaliły. Pyrkają sobie na małym ogniu a ich cudowny aromat napawa mnie wielką radością.
Kiedy gruszki są już miękkie a soku w garnku jest sporo nadchodzi czas na blendowanie (miksowanie) powideł.
Nie dodaję żelatyny, agaru ani nic z tych rzeczy. Miękkie owoce we własnym soku miksuję na gładką masę, póki są jeszcze gorące.
Oczywiście jeśli zostaną kawałki owoców to nie jest to żadna tragedia. Chodzi o to żeby nie przedłużać czasu przygotowania i obejść się bez zagęszczaczy.
Gotowe powidła zostawiam do wystudzenia.
Już kilka razy wspominałam na moim blogu że w greckim klimacie przetwory w słoikach się nie trzymają, zwłaszcza z tak małą zawartością cukru. Dlatego mrożę co się da, powidła i dżemy też.
Przestudzone powidła nakładam więc do woreczków. Żeby ułatwić sobie tą czynność każdy woreczek wkładam do kubka na kawę, polecam kubki z Polski ;)
Napełniony powidłami woreczek skręcam na górze i zamykam drucikiem (druciki oczywiście zbieram jak większość kobiet z wszelakich artykułów spożywczych). Powidła układam w zamrażarce na tacy i zostawiam je tak aż się zamrożą.
Takie powidła i wszelkie inne dżemy są doskonałym dodatkiem do kruchego ciasta i to nie tylko w zimie.
Smacznego!
Ewo te gruszki co masz w ogrodzie są małe, bo to jest właśnie taka odmiana, to są κοντούλες (kontules). Ja je bardzo lubię i moi klienci też bardzo je sobie chwalą.
A jeżyn to muszę Ci naprawdę pozazdrościć .
Ja wracając do Grecji będę wiozła krzaczek malin (tej późnej odmiany) i jak znajdę jeżynę to też wezmę. Skoro Ci się przyjęły i tak pięknie wyrosły to nie mam się czego obawiać hehe.
Jestem ciekawa jakie jeszcze inne skarby ukrywa Twój ogród ;)
Tak, te gruszki to kontules - małe ale smaczne :)
Gosiu, maliny też mi z Polski przywieziono ale się nie przyjęły :( W sumie nie chcę Cię martwić ale taka prawda... Borówka amerykańska też się nie przyjęła a tak się cieszyłam :(
Ale spróbuję jeszcze raz, nawet agrest widziałam w sprzedaży! :D
Jeżyna chorowała bardzo, przesadzałam ją kilka razy i w końcu za domem jej się spodobało, teraz jest piękna a owoce przepyszne i rozrasta się w ekspresowym tempie. Nie ma tam słońca przez cały dzień i ma wilgotną ziemię.
U mnie jest inny trochę klimat niż u Ciebie zapewne no i mam strasznie ciężką, gliniasta ziemię a to wielki problem.
Daj znać koniecznie kiedy będziesz u Teściów! :)
pomysłowa jesteś Ewo, z tą karteczką na dżewie :) a tymbardziej z połączniem gruszek z jeżynami! nie wpadłabym na to :)
ciekawe jak smakuje, może kiedyś się skuszę. póki co małe robaczki na torcie z jeżynami z ogródka trochę mnie odstraszyły od jeżyn ;-)
ps Ewo, chyba ciężko pracowałaś przy zrywaniu owoców, bo bardzo poranione masz dłonie!... 😯
Dzięki, to prawda że pomysłów mam wiele ;) I obym je miała jak najdłużej :)
Na moich dłoniach jest sok z jeżyn, zrywanie odbywa się bez ran i bez bólu bo mam odmianę ogrodową czyli bezkolcową :P
Skuś się, jeżyny są na prawdę pyszne i zdrowe!
oj tak Ewa! ja sądzę, że ci ich nie zabraknie, to trochę jak z kwiatkiem, z jednego jest tyle nowych nasion. tak się tak kreatywność pomnaża, z jednego pomysłu kolejne 10... :)
faktycznie, nie ma zadrapań, tylko sok. to dobrze :)
hm, zobaczę, kto wie, w końcu sezon nie trwa długo... :)
właśnie zauważyłam,że na pierwszym zdjęciu ukrył się pajączek na kubeczku - dobrze widzę ? :)
ps- winogrona masz też w ogrodzie?? 😲😲😲
Tak, mam i winogrona (kilka odmian) jak na grecki ogród przystało :P
matulu. właśnie zauważyłam,że napisałam 'dżewie' . o nieee, co ze mną obczyzna zrobiła 😩😅
Mając tyle owoców to nie dziwię się, że masz dużo gości w postaci os. Nie tylko my takie słodkości zajadamy. Ile dobra tam masz. Świetna sprawa, a powidełka później do placka - pyszności. Pozdrawiam.
Tak, tak - pyszności :)
A z osami jakoś może sobie poradzimy...
żebym ja tylko miala bliżej do Ciebie albo choc trochę wiecej czasu żeby takie cuda robic <3
Buziaki :)