Moim zdaniem każdy to muzeum powinien zobaczyć. Spodziewałem się trochę większej izby pamięci a tymczasem jest to naprawdę imponujący gmach, w którym oprócz wielu eksponatów, których każdy by się w takim miejscu spodziewał są takie, na których widok można się zdziwić. Jakim cudem to przetrwało??? Są autentyczne relikwie jak stuła i czapka księdza Skorupki.
Co ciekawe w zbiorach Muzeum Wojska Polskiego szczęśliwie przetrwało sporo obrazów z okresu dwudziestolecia międzywojennego, między innymi obrazy batalistyczne Michała Byliny takie jak ten powyżej, przedstawiający śmierć ks. Ignacego Skorupki.
Zaskoczyły mnie bardzo porządnie namalowane portrety dowódców polskich wojsk autorstwa Romana Kaweckiego. Dobrze, że przywracając pamięć o dowódcach z 1920 roku przywraca się także pamięć o zapomnianych polskich malarzach.
Nie mogło zabraknąć replik pojazdów wojskowych, jest nawet model samolotu chyba w naturalnej wielkości albo niewiele mniejszy.
Można tu zobaczyć także obraz Stanisława Kaczor-Batowskiego poświęcony obronie Płocka.
Jeszcze jeden obraz Michała Byliny Bitwa pod Warszawą, namalowany w 1939 roku.
Zwiedzający mogą nie zwrócić uwagi na obraz Matki Boskiej z przedstawioną pod nią sceną mszy świętej, w której bierze udział Marszałek Piłsudski. Sam obraz jest niezłej klasy, ujawnia fascynację włoskim Renesansem, jego autorem był utalentowany przedstawiciel szkoły wileńskiej Kazimierz Kwiatkowski, który po 1945 pracował jako konserwator w Muzeum Narodowym w Warszawie. Ale chyba jeszcze bardziej niż sam obraz zadziwia jego historia. Została ona opisana na towarzyszącej obrazowi tabliczce:
„Według przekazu obraz został namalowany na zamówienie Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie i był prezentowany w Auli Biblioteki Uniwersyteckiej lub w Gabinecie Pamięci Marszałka Piłsudskiego. W dniu wkroczenia oddziałów sowieckich do Wilna 19 września 1939 r., Adam Animucki zdjął obraz z ram, owinął się nim i pod malarskim fartuchem przeniósł go do własnego mieszkania i tam ukrył. Wraz z kolejnymi przeprowadzkami opiekuna w czasie wojny obraz wędrował po Wilnie.
Po wojnie Adam wraz z żoną i córką repatriowali się do Polski i zamieszkali w Bydgoszczy, zabierając obraz ze sobą.
Ekspozycja muzealna nie jest na szczęście przeładowana. Można ją obejrzeć w ok. godzinę. Nieuchronnie niektóre wątki musiały zostać pominięte. Zabrakło mi tylko jednego. Jest co prawda portret porucznika Jana Kowalewskiego, ale przydałby się osobny fragment ekspozycji, poświęcony złamaniu sowieckich szyfrów.
Jeżeli ktoś będzie się tu wybierał to w grę wchodzi raczej jedynie samochód albo autokar. Dojazd komunikacją publiczną może zająć sporo czasu, zwłaszcza, że w Zielonce trwają remonty. Niedaleko są jeszcze dwa muzea, które można obejrzeć przy tej okazji: Muzeum Bitwy Warszawskiej 1920 r. w Radzyminie i Muzeum Piłsudskiego w Sulejówku.