„Zaginiony symbol” Dana Browna - młody Robert Langdon wkracza do akcji

in #polish3 years ago (edited)

Ashley Zukerman jako odmłodzony profesor Langdon zmierzy się z utrwaloną w oczach widza sylwetką harwardzkiego naukowca w wykonaniu Toma Hanksa. To nie lada wyzwanie dla tego młodego charyzmatycznego aktora. Tom Hanks zrobił swoje i nikt chyba nie wyobraża sobie w roli profesora kogoś innego. Biorąc do ręki powieści Dana Brawna oczami wyobraźni widzimy Toma Hanksa. Autor stworzył prostą i wyrazistą postać, a reżyser i scenarzysta w ekranizacjach powieści dopełnili swego, aczkolwiek talent Toma Hanksa niewątpliwie im w tym pomógł. Czytelnik i widz szybko się przyzwyczają do tak pozytywnych postaci, w końcu książkowy bohater skradł czytelnikom serce, w dwójnasób uczynił to Hanks wcielając się w rolę profesora Langdona.

Używając polskiego filmowego klasyka nadszedł czas na „zmiany, zmiany, zmiany” i oto zamiast profesora otrzymujemy studenta. Czy Ashley Zukerman udźwignie ciężar sławy filmowego Langdona? Przekonamy się o tym już niedługo. Jednak naszego ulubionego bohatera nie zobaczymy w kinach, jego jedna z przygód została przeniesiona na mały ekran i tym razem będzie to serialowa przygoda. Możemy mieć zatem nadzieję na nieco dłuższe obcowanie z naszym ulubieńcem, pod warunkiem że zaakceptujemy go w nowej roli młodocianego studenta, a nie dojrzałego profesora. Zmiana konwencji z filmu na serial pozwoli na dostarczenie fanom Langdona tym razem pełniejszy obraz dzieła, a nie fragmentaryczne potraktowanie powieści Browna. Skompresowanie kilkuset stronicowej powieści pełnej zwrotów akcji, sekretów i zagadek w zwarty scenariusz nastręcza problemów nie tylko scenarzyście, ale również widzowi w pełnym odbiorze dzieła. Nie chodzi tu o pominięcie niektórych wątków bez których filmowa adaptacja się obroni, ale zachowanie spójności, bez której widz czasami nie nadąża za zmieniającymi się scenami. Być może to był jeden z powodów potraktowania „Zaginionego symbolu” po macoszemu przez reżysera Rona Howarda. Po zekranizowaniu „Kodu da Vinci” i „Aniołów i demonów” Howard wziął na warsztat „Inferno” pomijając trzecią z rzędu z powieść o przygodach profesora Langdona.

Wokół tego wydarzenia narosło wiele teorii spiskowych. Nie sposób nie zadać sobie pytania dlaczego „Zaginiony symbol” nie został zekranizowany, a wręcz pominięty? Co stało za przyczyną decyzji reżysera? Znudzenie pomysłami Browna? Ponoć scenariusz autorstwa Stevena Knighta był już gotowy, Howard jednak nie chciał reżyserować kolejnych ekranizacji pisarza i opowiadać przygód ciągle tych samych bohaterów. Wydaje się to o tyle dziwne, że niebawem zabrał się za ekranizację kolejnej po Symbolu powieści Dana Browna, która według niego okazała się świetną kontynuacją poprzednich filmów. Z uporem twierdził z Brownem, że nie znaleźli jeszcze sposobu na ekranizację tak rozbudowanej powieści i dają sobie czas na okiełznanie tematu by zrobić z „Zaginionego symbolu” dobry film, a nie ponieść spektakularną klapę. Wydawałoby się, że to marne argumenty i prawdziwy powód musi być inny. Dan Brown w swych powieściach porusza bardzo kontrowersyjne tematy, pamiętamy choćby historię Marii Magdaleny z „Kodu da Vinci”, czy bractwa Iluminatów z „Aniołów i demonów”, czyżby temat masonerii poruszany w „Zaginionym symbolu” był chwilowo niewygodny?

Medialny przekaz posiada dużo większą moc odziaływania od słowa pisanego, które bez propagandowego zaplecza tak naprawdę przechodzi bez echa. Brown miał już ustaloną renomę więc nie można mówić tu, że książka nie zdobyła rozgłosu lecz wręcz przeciwnie, a spore opóźnienie w wydaniu zrobiło swoje, bo już w pierwszym dniu premiery sprzedano około milion egzemplarzy tego dzieła. Dlaczego więc na fali tego sukcesu nie zabrano się za ekranizację? Czy to nie kolejny dowód kłopotliwego tematu? Prościej atakować Kościół tym bardziej, że te ataki doskonale wpisują się w narracyjną współczesność, a wielcy tego świata i ich tajemnice niekoniecznie. Być może to zbyt wydumana teoria, ale narosło ich sporo, a przeskok Rona Howarda na kolejną powieść Browna po Symbolu i rezygnacja z ekranizacji tak dobrze sprzedającej się książki daje do myślenia. Jakie jednak nie byłyby przyczyny zaniechania pracy nad tym dziełem, wyznawcy Dana Browna zapewne będą usatysfakcjonowani. Otrzymają nieco obszerniejszy wgląd w prozę swego ulubieńca. Co prawda zaburzony będzie ciąg czasowy w jakim poznawaliśmy naszego książkowego bohatera, ale Robert Langdon jako student Uniwersytetu Harvarda to ciekawa propozycja ze strony producentów i scenarzystów Dana Dworkina i Jaya Beattie’a, za plecami których stoi między innymi Ron Howard i Dan Brown. I tak oto już nie Tom Hanks tylko Ashley Zukerman będzie rozwiązywał zagadki, a widz zamiast czterdziestoletniego profesora Uniwersytetu Harvarda i specjalisty w dziedzinie ikonografii otrzyma młodocianego studenta historii.

Miejmy nadzieję, że to będzie jedyny zabieg zmiany, który nada dziełu polotu i jeszcze większego tempa. Jak dobrze wiemy u Browna wszystko dzieje się błyskawicznie i odmłodzony bohater w ciągu dwunastu godzin, bo w tak krótkim czasie rozgrywa się akcja powieści, musi stanąć na wysokości zadania i zapewne wyprzedzić swego filmowego sobowtóra. Zadanie karkołomne zwłaszcza patrząc na charyzmę Toma Hanksa, miejmy jednak nadzieję, że Zukerman da radę i podobnie skutecznie podąży tropami wolnomularzy jak Hanks tropami iluminatów. Ma bardzo mało czasu, ponieważ Brown wszystkie swoje powieści konstruuje w podobny sposób. Ten utarty schemat może czytelnika i widza nudzić - profesor historii, bardzo krótki czas na rozwiązania zagadki, towarzystwo czarującej, inteligentnej kobiety i czarny charakter podążający tropami głównych bohaterów, to powtarzające się motywy układanki Browna. Pisarz dostarczając nam kolejnych teorii spiskowych surowo trzyma się wcześniej ustalonych reguł i nie inaczej jest w „Zaginionym symbolu”, w którym na warsztat bierze masonerię i po raz kolejny trafia w dziesiątkę. Tym razem jednak to nie Opus Dei czy iluminaci knują i chcą przejąć kontrolę nad rządem dusz, ale loża masońska. Panuje przecież powszechny pogląd, że to masoni rządzą światem. I po raz kolejny Brown na swój sposób tłumaczy czytelnikowi rzeczywistość, a on jest zachwycony, bo znajduje odpowiedzi na niewygodne pytania, które autor zadaje, pomimo że stąpa po grząskim gruncie pseudonauki.

Można liczyć na to, że ta pominięta w ekranizacji powieść Browna teraz w formie serialu pokaże nam nowego, jeszcze niepoznanego Roberta Langdona, a kilka godzin obcowania z nim dostarczy nam dobrej zabawy, do której będziemy musieli podejść z przymrużeniem oka. Dodatkowo konsekwencją dobrej zabawy widza może być zmiana aktorskiej obsady w kolejnej filmowej ekranizacji powieści Dana Browna, co z kolei pozwoli Ashley’owi Zukermanowi dać prawdziwą przepustkę do sławy.

Źródła:
https://www.tygodnikprzeglad.pl/dan-brown-masoni/
https://www.radiozet.pl/Seriale/Zaginiony-symbol-Dana-Browna-jako-serial-Zobacz-zwiastun-produkcji-WIDEO
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zaginiony_symbol

Zdjęcia:
https://filmozercy.com/wpis/ashley-zukerman-przejmuje-od-hanksa-role-profesora-langdona-w-zwiastunie-serialu-zaginiony-symbol
http://www.cinebooom.cl/ashley-zukerman-reemplazara-a-tom-hanks-como-robert-langdon-en-serie-para-nbc/
https://blurppp.com/blog/dan-brown-zaginiony-symbol/