Zdeformowana Polska Joanny Bator w „Ciemno, prawie noc”

in #polish4 years ago (edited)

„Andżelika, Patryk, Kalinka po prostu zapadli się pod ziemię. Rozpłynęli się w powietrzu. Przepadli jak kamień w wodę. Znikli jak kamfora […], a miasto pogrąża się w panice i rozpaczy.” Zniknięcie trójki dzieci w Wałbrzychu to główny wątek powieści Joanny Bator, zdawałoby się, iż ten sensacyjny temat uczyni z prozy Bator thriller trzymający czytelnika w napięciu do końca powieści, owszem ale to nie wszystko. Bator stworzyła dzieło wielowymiarowe i choć wiele można mu również zarzucić trzeba przyznać, że autorka potrafi jak nikt inny dotknąć tematów bolesnych i odkryć przed czytelnikiem to co niejednokrotnie szczelnie zakrywa zasłona milczenia. Jakkolwiek śledzimy losy bohaterów z zapartym tchem, racząc się po drodze wysublimowanym słowem pisarki, zdajemy sobie sprawę z tego, że cała wałbrzyska historia jest tylko tłem dla pokazania tematów dręczących nasze społeczeństwo. Przeraża mnie jednakże sposób działania autorki, jednostronne traktowanie tła i postronnych bohaterów opisanych wydarzeń, bezlitosne obnażanie wad swego rodzinnego miasta i jego mieszkańców bez krzty próby wyjaśnienia problemu i jego genezy, to bezsprzeczne wady tego utworu. Autorka „Piaskowej Góry” poruszając sprawy jak najbardziej istotne boleśnie dotyka i krzywdzi postronnych. O tym jednak za chwilę.

obraz.png

Wałbrzych obdarzony jest przez autorkę swoistym sentymentem „Ciemno, prawie noc” to kolejna odsłona „uśpionego miasta”. Tym razem posłużył Bator do opowiedzenie niecodziennej historii, strasznej i przerażającej, a baśniowa konwencja utworu tylko ją pogłębia. Joanna Bator dostarcza nam ociekający współczesnością baśniowy thriller, mieszankę dobra i zła ukrytą pod różnymi postaciami. To czy główna bohaterka powieści, reporterka o wdzięcznym imieniu Alicja ma coś wspólnego z Alicją z Krainy Czarów możemy tylko spekulować. Jej nazwisko Tabor łatwiej czytelnikowi rozszyfrować, bo to splot liter tworzących nazwisko autorki. Możemy zadać sobie pytanie na ile pisarka utożsamia się ze swoją bohaterką? Ile jest Joanny Bator w Alicji Tabor i czy spaja je tylko brudny przerażający Wałbrzych?

obraz.png

Bohaterka powieści wraca po latach do rodzinnego miasta mając za zadanie napisać reportaż o znikających dzieciach. Alicja, „Pancernik” jak określają ją koledzy w redakcji, wkracza w świat pozostawiony dawno temu za sobą, w świat pełen trupów w szafie. Na dzień dobry, a raczej dobry wieczór Wałbrzych wita ją nieprzychylnym obliczem i przenikliwym smrodem, a szale goryczy przelewa nachalny taksówkarz i: „Jego twarz w kolorze żuru ze szkolnej stołówki […]”. Dalej jest tylko gorzej, poznajemy Wałbrzych od jego najgorszej strony i nawet stary poniemiecki dom bohaterki zamiast budzić w niej nostalgię, a w czytelniku sympatię, tylko przeraża, ale w tej realistycznej baśni pozbawionej jakichkolwiek elementów fantasy tak to działa. W „Ciemno, prawie noc” cały czas panuje półmrok, nastrój przeraża, a niczym zatrzymana w czasie wałbrzyska sceneria na wskroś przesycona patologią w cieniu tajemniczego zamku Książ i historii jakie nam dostarcza daje ponury obraz współczesnej rzeczywistości po której porusza się nasza bohaterka. U Bator zło czai się na każdym kroku, ludzka tłuszcza zapełniająca karty powieści przepełniona jest nienawiścią, antysemityzmem, wstrętem do obcych i inaczej postrzegających świat to mocny przekaz autorki, która stara się brać w obronę ludzi wykluczonych. Robi to w sposób bezkompromisowy, bezsprzecznie pokłady zła są w nas ogromne, ale u Bator sięgają one zenitu. Mam cichą nadzieję, że to jedynie literacki zabieg by wstrząsnąć czytelnikiem i na wskroś go poruszyć. Intryguje jednakże brak równowagi między dobrem a złem. Baśniowy świat Bator przeładowany jest złem, społeczną patologią, mistykami, katolicyzmem rodem z moherowych beretów, w centrum którego znajdują się zaginione „niekochane dzieci,” których to tropem podąża Alicja Pancernik odkrywająca po drodze na nowo historię swojego dzieciństwa, przerażającą historię. Niczym swoja bajkowa imienniczka Alicja zanurza się w króliczą norę i staje pośrodku dobra i zła. Wałbrzyskie wydarzenia ociekają podłością, strachem i mową nienawiści, jak pisze autorka za Carlosem Ruizem Zafónem: „Bóg tkwi w szczegółach, a diabeł jest wszędzie.” Zło jest wszechobecne, a mroki rozświetlają nieliczni, jednakże to światełko dobra w tunelu pod postaciami zdziwaczałych kobiet dokarmiających dzikie koty i przyjaciół Alicji, tajemniczego Marcina Schwartza i oddanego, emanującego dobrocią przyjaciela rodziny Alberta Kukułki oraz wszechobecnej we wszelakich historiach o najpiękniejszym zamku świata Księżnej Daisy dają nadzieję, ale nie równoważą ogromnej dysproporcji zastosowanej przez autorkę. Czytelnik może mieć wrażenie, że żyje w kraju pełnym patologii, pozbawionym skrupułów, empatii, gdzie hasło „Polska dla Polaków!” wykrzyczane przez niewykształcone społeczeństwo to norma, a sztandary katolicyzmu powiewające na każdym kroku przesłaniają nowoczesne myślenie.

Ta bajka dla dorosłych to ważna pozycja w dorobku Joanny Bator i choć nie mogę pogodzić się z tak bolesną narracją, stosowane przez nią sposoby działają na czytelnika, a baśniowy charakter je uwypukla, autorka dodatkowo urzeka nas słowem, swoim językiem potrafi poskromić wymagającego odbiorcę. Słowotwórstwem czaruje, a historie niczym ze Stephena Kinga czyta się z zapartym tchem: „Gdy oddychasz na mrozie, Wielbłądko, z twoich ust wychodzi specjalny rodzaj pary, która nie znika, lecz gromadzi się w mysich dziurach, kocich uszach i opuszczonych gniazdach wron […] Powstaje z niej ektoplazma” […] „Wystarczy domieszać trochę łez, dosypać węglowego pyłu i gotowe”. Gdy las koło naszego domu tonął we mgle, która podchodziła aż po mury Zamku Książ […] to kipi ektoplazma, rodzą się duchy.”

obraz.png

O ile ektoplazma to fikcja Babcyjka, kotojady napotkane po drodze przez bohaterkę istnieją naprawdę, to już nie bajka spotykamy je wszędzie i na co dzień. Ważnym przesłaniem pisarki jest walka z mową nienawiści, sama niejednokrotnie powtarza: "Przecież słowa nie tylko znaczą, ale i działają. Mogą stać się ciałem, rozpalić ogień, sprawić, że ktoś zostanie zniszczony, zadeptany, wyeliminowany.” Dokładnie robi to samo, jednakże w pozytywnym słowa tego znaczeniu, językowe zabiegi jakich używa, dobór słów działa na czytelnika, to nie kryminalna historia ma nas pochłonąć, ale problemy na jakie natyka się po drodze Alicja w celu jej wyjaśnienia. Kwestię ludzi zacietrzewionych i nieporadnych, osaczonych religijnymi hochsztaplerami, przytłoczonych codziennością, brakiem perspektyw oraz pojawiający się co rusz brutalny język: „Świat jest pełen złych pytań i jeszcze gorszych odpowiedzi”, społeczny ostracyzm, którego finałem są historie niekochanych dzieci. W prozie Joanny Bator czuć społeczne zaangażowanie, taki to już los dobrej literatury. Zastanawiam się tylko czy autorka zbyt nie wykrzywiła naszego społeczeństwa, nie poszła o krok za daleka. Pokazuje nam do cna wypaczony Wałbrzych, po czym mamy sądzić, że taki obraz spotkamy na co dzień w każdym miejscu Polski, nie zastanawia się nad źródłem problemu, jak, kto lub co go stworzyło, a jedynie boleśnie go obnaża. Nie daje recepty na zdeformowaną Polskę, a jedynym wyjściem z sytuacji jaki pokazuje jest ucieczka z miejsca zdarzenia, jak to miało miejsce przed laty w przypadku jej bohaterki. I choć Alicja Pancernik wróciła i poniekąd uporała się ze skrzywionym dzieciństwem i z własnymi upiorami z przed lat oraz dokonała zadośćuczynienia to tylko niezłe zakończenie powieści, ale żaden środek na wykoślawioną Polskę Joanny Bator. Mimo wszystko należy odwiedzić z Alicją Tabor brudny Wałbrzych i zanurzyć się w jak najbardziej polskich i ludzkich problemach spoczywających u podnóży pięknego zamku Książ.

obraz.png


Zdjęcia pochodzą z:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/199033/ciemno-prawie-noc
https://pixabay.com/pl/photos/kopalnia-urbex-opuszczone-wa%C5%82brzych-896750/
https://pixabay.com/pl/photos/polska-%C5%9Bl%C4%85sk-zamek-ksi%C4%85%C5%BC-zamek-3695207/
https://polki.pl/zycie-gwiazd/newsy,poruszajacy-wywiad-z-joanna-bator,10036723,artykul.html

Sort:  

przeczytałam z zaciekawieniem Twój tekst, cały czas odczuwając swędzenie mózgu związane z nazwiskiem autorki tej książki;
wreszcie mi się przypomniało:
oglądałam lata temu wywiad z nią, w moim ulubionym cyklu "Kultowych Rozmów"

pamiętam wtedy moje oczarowanie jej światem, jej postrzeganiem, układaniem myśli, dokładnie tak jak napisałeś, potrafi ona czarować słowem.
chociaż tez, ten wywiad, pozostawił mnie trochę z wrażeniem: "a co to się właśnie stało?" :D

różne demony siedzą w człowieku i każdy inaczej sobie z nimi radzi

„Słowa, z których pisarz utkał dobrą opowieść, zapadają w nas, drażnią, jakby były haczykiem, który połknęliśmy niczym ryba zwabiona przynętą. Nie dają się odczepić. Są coraz silniejsze i bardziej wyraziste. Często bolesne.”
Joanna Bator nie jest z mojej bajki, ale żeby to stwierdzić trzeba ją czytać i pomimo, że czasem boli, jej proza mnie urzeka. Różnimy się, jednak nie przeszkadzają mi jej „demony”.
Dzięki za komentarz. Pozdrawiam